niedziela, 4 marca 2018

Promocja na "małpi rozum"...

     Jeśli chodzi o zakupy, to mam mało "kobiecą" naturę...Nie fascynuje mnie "markietowa bieganina"...Nie znoszę "archeologii koszykowej", czyli "grzebactwa promocyjnego"...Na "gazetki reklamowe" to już mam absolutną alergię...Przymus zakupowy traktuję jak dopust...Muszę to idę...
     Może dlatego nie mogłam znaleźć wspólnego języka z jedną z Sąsiadek, bardzo Dobrą Duszą, której fascynacja zakupami zawsze mnie zdumiewała...
     Ta Dobra Dusza zawsze wracała z pełnymi siatami...
     Zasłony piękne...Firany za "pół darmo"...Ekstra promocja na tapety...
     Mój podziw był tym większy, im wcześniej kończyły się Sąsiadce pieniążki z wypłaty...
No bo jak to ??
     Szafy miała pełne dóbr wszelakich, mieszkanie dopiero co odnowione, więc po co Jej te wszystkie dobra ?? Na zapas ??
     Bywało często, że Sąsiadka dzień po zakupach błąkała się po klatce schodowej i szukała chętnego na dopiero co zakupione dobra...A to rozmiar był nie taki...A to wzorek po rozpakowaniu nie pasował...A to kolorek drażnił oczy...
     Nie...Nie sprzedawała...
Oddawała...
A w połowie miesiąca biegała po Znajomych i pożyczała pieniędzy...
I tak przez naście lat...
     Osobnik jestem praktyczny, więc usiłowałam z Dobrą Duszą rozmawiać na ten temat...
Efekt ??
Przestała się do mnie odzywać...
Ot...Wolność Tomku w swoim domku...
     Po tych kilkunastu latach Dobra Dusza miała ogromne długi...Kilka kredytów do spłaty...Windykacje i komornika na karku...
     I pewnie bym Jej nie wspomniała (ze zgryzoty umarła przedwcześnie), gdybym nie wybyła ostatnio na zakupy...Spożywcze...;o)
     Wchodzę do sklepu...Brak koszyków...
??
     Przy drzwiach zawsze leży ich sporo, więc sytuacja zaskoczyła mnie "za progiem"...
     Tłumy przy kasach...Tłumy przy regałach...
I jeden wielki wrzask...
     Nim sens owych wrzasków do mnie dotarł zdążyłam się nieźle zadziwić...
     Klienci zbierali "znaczki" na garnki za 50% ceny...
     Warunkiem otrzymania owych "znaczków" była odpowiednia, wydatkowana kwota...
     - Brakuje Pani 7,60zł...- informowała Kasjerka...
     - To może pięć tych wafelków...- odpowiadała Klientka...
     - A Pani brakuje 11,20zł...Może ciasto jogurtowe...Ten większy kawałek będzie akurat...- zachęcała Kasjerka...
     - To ja poproszę...- rzucała uradowana Klientka...
     - Zbiera Pani punkty ?? - pytała Kasjerka kolejną Klientkę...
     - Nie...- odpowiadała Klientka...
     - Baśka !! Bierz !! Ja zbieram...- rozległ się wrzask jakiejś Znajomej...
Szłam z nosem schowanym w szaliku i chichotałam cichutko...
Ależ ja jestem niedzisiejsza...
Jak idę po buty, to kupuję buty...
Jak idę po garnki, to kupuję garnki...
Zwracam uwagę na jakość...Określam czego potrzebuję...Sprawdzam ceny na rynku...
Prawdziwy "dinozaur" zakupowy...
     No...Może poza stoiskiem z zabawkami, bo tam mnie ogarnia istny "małpi rozum", ale i tak się trzymam w jakiś ramach rozsądku...;o)

22 komentarze:

  1. Nie przejmuj się, ja też tak mam.:))) Ponieważ mieszkam na wsi, to mam łatwiej, bo wyjazd na zakupy to duża wyprawa. Zakupy, jeśli są konieczne, robi mąż przy okazji powrotu z pracy. Dostaje kartkę i już. Ja też zawsze idę z kartką. I długopisem, bo sobie skreślam to co mam, żeby nie kopać w koszyku.:)
    Ja muszę uważać na książki i sklepy internetowe dla różnych rękodzielników... Na hasło "włóczki, koraliki, narzędzia, akcesoria itp." reaguję ślinieniem się.:))) No i jeszcze rzeczy dla dzieci.:)))
    Sąsiadka mojej mamy podrzuciła nam fajne określenie gazetki reklamowej: "kusiciel".
    Moja najnowsza fascynacja to szydełko tunezyjskie. Właśnie niedawno przyszło w paczce i uczę się wzorów...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie grzeszki też mam na sumieniu, ale pomocny jest górny pułap wydatków, który działa jak "śliniaczek"...;o)

      Usuń
  2. Niestety, wszędzie kuszą nas promocjami, tanimi kredytami, obniżkami i trzeba mieć naprawdę dużo samozaparcia, żeby z tej całej góry śmieci wybrać, co trzeba.
    Przykra historia Twojej sąsiadki ...tysiące takich osób dookoła. A bo sąsiad ma, to ja też muszę ... a potem kończy się utratą wszystkiego.
    Ja tam, nie mówię, czasem daję się skusić, ale mam dobre, oszczędne, wielkopolskie geny, więc nie jest tak źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio tez pogardziłam jakimiś naklejkami, które w moim markecie zbierają, to znaczy w kasie rozdają. Nie biorę, ale ktoś je sobie chyba za mnie bierze, bo mam wydrukowane na paragonie, że wydano tyle a tyle naklejek. Nie wiem, na co te naklejki. Gdyby nas brano do badań nad zachowaniami konsumentów, większość reklam i promocji straciłaby na efektywności. Ale nas nikt nie pyta :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozczaruję Cię - nienawidzę zakupów!!! Idę z kartką i lecę jak tornado czy diabeł tasmański z kreskówki po regałach byle do kasy i do auta ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację zadziwiają mnie ludzie, którzy na siłę kupują , bo promocja.
    owszem korzystam z promocji , ale rozsądnie, ostatnio nakupiłam grapefruitów,
    bo tanie były a ja nie mogę nic z innych owoców.
    Jak promocja sama mi wlezie w ręce , ale żeby tak wariować to nie.
    Owszem mam kartę klienta w PSS , sklep tuż obok , ceny mają też w weekendy promocyjne , korzystam, ale w marketach nie zabijam się.
    Idę do sklepu i nie wariuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie było mnie stać na zakupy "zapasowe", ale znaczki na maskotki dla wnucząt siostry zbierałam tylko dlatego, że robiłam sprawunki raz w miesiącu, na tyle duże, by naklejki dostać. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla dzieci nie takie szaleństwa się robi...;o)

      Usuń
  7. Dostawałam obligatoryjnie znaczki w sklepie o nazwie miłego owada. Ich ilość zaczęła mi przeszkadzać w portfelu, tym bardziej że nie jest on zbyt gruby. Zapytałam pani w kasie co z tymi naklejkami zrobić a ona na to, że termin realizacji minął dwa tygodnie temu.....
    Promocje mnie nie ruszają bo sama bym takowe robiła na towary które są niezbywalne, prawdopodobnie gorsze od innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby prosta logika, a jednak do sporej grupy nie dociera...;o)

      Usuń
  8. Niby jestem bardzo rozsadna i oszczedna, ale.... od dzis wszedzie sprzedaja roslinki, cebulki, nasionka itd, itp.... i jak tu zyc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roślinki i cebulki to całkiem inna sprawa...;o)

      Usuń
  9. Ja to całkiem nietypowa jestem - wiesz?
    Zupełnie mnie promocje, rózne naklejki i i takie- tam okazje nie interesują
    Zdaję sobie sprawę, żęe to jest tak zwany "obrzydliwy marketing" czyli wyciaganie ludziom forsy z kieszeni. Oczywiście takim troche głupolowatym ludziom...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ot, małpi gaj! Czyli już ewolucja zatacza koło i cofamy się na drzewa! Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż się boję przyznać, że uwielbiam promocje, ale takie prawdziwe, nie udawane. Czasem upoluję coś, na co czekałam. Zdarza mi się kolekcjonować naklejki, ale wówczas oddaję osobom trzecim, zwykle tym, co mają małe dzieci, zakupy robię i tak, więc co mi szkodzi. Czy ja aby się nie tłumaczę? Na koniec się bardziej pogrążę. Tam gdzie chodzę, zwykle pełno książek, skutkuje to tym, że zawsze coś sobie upatrzę i wrzucę do koszyka, to silniejsze ode mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoj tam, łoj tam...Przecież dla Kogoś te promocje robią...;o)
      A z książkowego nałogu - rozgrzeszam !! ;o)

      Usuń