czwartek, 14 grudnia 2017

Psi bohater...

     Jak co roku Święta Wielkiej Nocy mnie zaskoczyły...Poinformowana w piątek wieczorem przez Córcię, że pora by była na jakieś zakupy, ogarnęłam problem po drodze z pracy, a nawet zdążyłam zrobić w nocy kraszanki, żeby się Dziecię koszyka nie wstydziło...
     Sypiałam wówczas po cztery godziny, więc Wielką Sobotę powitałam bladym świtem i przystąpiłam do przygotowań...
"Ekspresowe Święta" stały się moją specjalizacją...
O 8:30 zadzwonił telefon...
     - Szefowa...- głos Chłopaka był urywany i spazmatyczny...- Okradli Filię...
     - Jesteś cały ?? - zapytałam...
     - Ja zaspałem...Dotarłem przed chwilą...- dukał...
     - Co z Kazarem ?? - dociekałam skąd ten spazmatyczny ton...
     - Źle...- i Chłopak ryknął płaczem tak przejmującym, że zamarłam w bezruchu...
     - Jadę...- rzuciłam w słuchawkę i ruszyłam do drzwi...
     Rozum wrócił kiedy stałam na progu...Gary ponastawiane...Koszyczek ledwie w połowie ogarnięty...Ja w szortach i fartuszku...
     Po kwadransie jechałam urokliwymi, leśnymi zakosami łamiąc wszystkie przepisy ruchu drogowego...Ale ubrana...
     Trzęsłam się jak galareta...W myślach wertowałam zawartość zabranej apteczki...
     "A jeśli na apteczkę jest już za późno ??" - ta myśl powodowała jeszcze mocniejsze dociskanie pedała gazu...
     Ostatni zakręt pokonałam z piskiem opon...
Parking...Kiosk...
     Na krawężniku siedzi Chłopak...Na kolanach trzyma łeb Kazara...Wszędzie krew...
Wyskoczyłam z auta i biegiem ruszyłam w Ich stronę...
Kazar podniósł łepetynę i próbował wstać...
Chłopak był w makabrycznym stanie...
     - Dlaczego ?? Za co ?? Przecież to tylko psina... Próbował bronić...- powtarzał jak mantrę...
Podałam Mu coś na uspokojenie i "przejęłam" łeb Kazara...
     - Będzie dobrze !! - przekonywałam...- Jesteś najdzielniejszym z psów...
     Jednocześnie przemywałam jego rany, dzwoniłam do weterynarza, ściągałam "posiłki" z Firmy i usiłowałam uspokoić Chłopaka...
     Kiedy ostatnia rana była zabezpieczona przyjechała Policja...
     - Orzesz...(ko)...- usłyszałam zamiast "dzień dobry"...
Policjant podbiegł do mnie i z wielką troską zaczął oglądać Kazara...
     - To wszystko powierzchowne...Trzeba mu tylko zdjęcie zrobić, bo nie wiem czym go bili...Może mieć obrażenia w środku...- informowałam...
     - Ale ze śladów lipa...- zakomunikował Policjant...
I miał rację...
     Przywieziona do pomocy "wilczyca" bardziej interesowała się Kazarem i jego stanem niż wszystkimi tropami świata...Chociaż wkład miała ogromny, bo na jej widok Kazarowi się z nagła poprawiło i nawet zrobił kilka kroków...Czyli kości nie połamane...
     Na amanta nadawał się kiepsko, bo cały w bandażach, ale instynkt też został nie uszkodzony...
Teraz w najgorszej formie był Chłopak...
Na wszystkie pytania odpowiadał...
     " Za co psa ??"
     Przybyła firmowa "odsiecz"...Do weterynarza postanowiliśmy Kazara podwieźć na badania...Policja zgodziła się na protokół po Świętach...
Piesolubni rozumieją się bez formalności...
Bo jak liczyć szkody, skoro największa szkoda jest nieobliczalna ??
     Po inwentaryzacji się okazało, że Kazar obronił wszystko co mógł...Zapłacił za to krwią i bólem...
     Kiedy wracałam do domu nerwy puściły...Zatrzymałam się na leśnej polanie i z dala od ludzkich oczu ryknęłam takim płaczem, że mało mi oczy nie wypłynęły...
     Ryczałam nad cierpieniem Kazara...Nad rozpaczą Chłopaka...I nad ludzką bezdusznością, która dla paru groszy jest zdolna do czegoś takiego...

19 komentarzy:

  1. Przejmująca historia!!! Dobrze, że psina zbyt mocno nie ucierpiała.
    Gordyjko powinnaś pomyśleć o tym aby zebrać swoje teksty w książkę, na początek może te o zwierzętach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki los psich pracowników...
      Czyżbyś dołączyła do tych "dziurę w brzuchu wiercących" ?? ;o)

      Usuń
    2. Dołączam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      :)

      Usuń
    3. Biedny ten mój brzuch...;o)

      Usuń
  2. Pomysł na książkę wyborny. Piszesz tak przejmujące, wzruszające teksty o psach, że czytaliby taką książkę wszyscy. No i znowu się poryczałam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ogrom miłych słów...:o)

      Bloga zaczęłam pisać, żeby się Człowieki więcej śmiały, a tutaj ciągle: "poryczałam się"...Chyba coś poszło nie tak...;o)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Najprawdziwszy !! Miałam z takimi "kryminałami" kontakt bezpośredni przynajmniej raz na kwartał...Przywykłam z czasem...;o)

      Usuń
  4. Faktycznie, rozczulająca historia kryminalna...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech , żeby im też tak podziękował los za to co psu zrobili...
    Też miałam podobną historię z moim owczarkiem, ale on zginął niestety z rąk oprawców....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak się modliłam rycząc w tym lesie...;o)

      Usuń
  6. Naszego psa mamy już trzy lata i ilekroć zwierzę zachowuje się irracjonalnie, pomstuję na faceta, który trzymał małego psiaka w szopie i bił tak, że zmienił jego psychikę.
    Niech będą przeklęci ci, którzy nie zastanowią się, że to też żywe istoty!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie za słabe to "bezduszni". Sk..syny i tyle! Nie owijajmy w bawełnę! Uch, miałam się nie denerwować przed świętami :)) Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń