- Świeci na czerwono ??- pyta mnie Pan N. kiedy otwieram skrzynkę na listy...
- Jeszcze nie...- odpowiadam i widzę ulgę na zatroskanej twarzy...
No tak...
Ma się Chłopak czym martwić...
Na drodze krajowej przebiegającej przez Zaścianek zamontowano system "rejestratorów przejazdu na czerwonym" i chociaż Pan N. jeździ zgodnie z obowiązującymi przepisami, a miano "pirata drogowego" jest ostatnim jakie można by Mu było przypisać, od kilku dni ma zgryzotę...
Zarejestrowały czy nie ??
Przekroczył przepisy drogowe czy nie ??
Ot, zagwozdka...
W czym problem ??
Jak wiecie jestem ogromną zwolenniczką uporządkowania sytuacji na naszych drogach...Wiem, że to nie będzie proste, ale wiem również, że jest możliwe...
Skoro innym Krajom udało się wyeliminować pijaków i piratów, to dlaczego nam by się miało nie udać ??
Hmmm...
Tyle, że u nas znowu zwyciężyła "forma" nad "treścią"...
Zgodnie z założeniami, system "rejestratorów" miał wyeliminować piractwo drogowe..."Mykasz" na czerwonym ?? Fotka i po fantazji...
No cóż...Fantazja się przyda, żeby skołować gotóweczkę na mandacik...
Proste ??
Poniekąd...
Kamery wykonują zdjęcia z automatu i to "dochodzące" i "odchodzące", więc teoretycznie na "umknięcie" szans nie masz...
Z tym, że realnie wygląda to znowu na "taniec pingwina na szkle"...
Między światłem zielonym, a czerwonym jest światełko pomarańczowe...Standard ??
Bzdura !!
Światełko pomarańczowe miga 2-3 sekundy !!
W praktyce, wjeżdżasz na zielonym, a kamerka "odchodząca" cyka Ci fotkę na "czerwonym"...
I to cały myk...
Kierowca potrzebuje ponoć 1 sekundy na reakcję, samochód potrzebuje przynajmniej kilku metrów na wykonanie manewru (przy mokrej nawierzchni i 50km/h jest to około 25 metrów), czyli co ??
Walka z "piratami", czy wysysanie portfeli Kierowcom ??
Gdyby system obejmował również montowanie sekundników informujących o czasie do zmiany świateł, to sytuacja byłaby klarowna, ale sekundniki podobno powodują zagrożenie...
Nie mam pojęcia jakie, bo nigdy nie spotkałam się z zagrożeniem ze strony sekundników, a wręcz przeciwnie...
Tam gdzie bywały zainstalowane (bo już nie są), ruch na skrzyżowaniach był płynniejszy...
Czyli, że znowu wylewamy "dziecko z kąpielą " ??
No cóż...
Na wszystkie idiotyczne rozwiązania są idiotyczne recepty...
Można dla bezpieczeństwa własnego portfela podjeżdżać do świateł i nawet jeśli jest zielone, czekać na kolejną zmianę...
Wówczas macie gwarantowane, że z fotek zostanie Wam tylko ta "słodka" na FB...
Czy o to chodziło ??
piątek, 29 maja 2015
poniedziałek, 25 maja 2015
Bez szacunku...
Powszechnie się utarło, że Malarz żyje w swoim świecie kolorów, że Poeta żyje w wyimaginowanym świecie uczuć, że Informatycy odcięci są od realizmu...
Ale co zrobić, gdy odciętymi od tego świata stają się ludzie, którzy mają ten świat kreować ??
No cóż...
Wtedy, w czasie wyborów dzieją się "cuda"...
I wcale to nie jest tak, że któryś z kandydatów bywa lepszy...Ludzie po prostu mają dość marazmu...
A co zrobić, skoro "Kreatorzy" nie mają kontaktu z rzeczywistością i żyją w wyimaginowanym świecie ułudy ??
Nie mam zamiaru podsumowywać "prezydenckiego szaleństwa", które było naszym udziałem przez ostatnich kilka tygodni, ale w czasie kampanii, wpadło mi w oczy takie dzieło...
Nie mam pojęcia Kto jest autorem tego demotywatora, a że nie mam "konta", więc nawet nie zapytałam o zgodę...
Mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciw...
Nie mam takiej siły przebicia jak Pani Komisarz, bo blogiem świata nie zawojuję, ale jak Baba z Babą, chcę Jej kilka słów napisać...
Droga Pani Komisarz, jeśli są to Pani słowa, a Autor demota nie minął się z prawdą, to informuję...
- Na świat przyjęła Panią Położna, która nie zarabia 6000, 00zł, nawet brutto;
- W czasie choroby opiekowała się Panią Pielęgniarka, która nie zarabia 6000, 00 zł, nawet brutto;
- Uczył Panią Nauczyciel, który również nie zarabia 6000,00 zł, nawet brutto;
- W restauracjach obsługują Panią Kelnerzy i Kucharze, którzy nie zarabiają 6000,00zł, nawet brutto;
- Wożą Panią Kierowcy, którzy nie zarabiają 6000,00zł, nawet brutto;
- Nawet w najdroższych butikach Sprzedawca nie zarabia 6000,00zł, nawet brutto...
itd...itd...
Wszyscy Ci Ludzie oddawali swoje pieniądze (z tego nieszczęsnego brutto), żeby Pani gospodarowała wpłaconymi przez Nich podatkami i otrzymywała swoje pobory...
Tak to działa...W skrócie...
Mam nadzieję, że pojęła Pani te proste zasady ekonomii...
Skoro uważa Pani, że praca tych Ludzi zasługuje na większą zapłatę, to chwała Pani za to !! Ale niewiele Pani zrobiła, żeby owe zamierzenia wprowadzić w czyn...
Ci Ludzie utrzymują się za 1200, 1500, 1800 zł...
Niewiarygodne ??
No cóż...
"Taki mamy klimat", że zacytuję...
I chociaż dostała Pani "mandat" do tworzenia naszego Świata, nikt Pani nie dał "mandatu" do obrażania tych Ludzi...Mnie...Mojej Rodziny...Moich Znajomych...
Naród to nie są złodzieje !! Naród to nie są idioci !!
Pani jest naszą "Utrzymanką" !!
Czy się to Pani podoba, czy nie...
Tym razem bez wyrazów szacunku,
Gordyjka Necianka
Ale co zrobić, gdy odciętymi od tego świata stają się ludzie, którzy mają ten świat kreować ??
No cóż...
Wtedy, w czasie wyborów dzieją się "cuda"...
I wcale to nie jest tak, że któryś z kandydatów bywa lepszy...Ludzie po prostu mają dość marazmu...
A co zrobić, skoro "Kreatorzy" nie mają kontaktu z rzeczywistością i żyją w wyimaginowanym świecie ułudy ??
Nie mam zamiaru podsumowywać "prezydenckiego szaleństwa", które było naszym udziałem przez ostatnich kilka tygodni, ale w czasie kampanii, wpadło mi w oczy takie dzieło...
Nie mam pojęcia Kto jest autorem tego demotywatora, a że nie mam "konta", więc nawet nie zapytałam o zgodę...
Mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciw...
Nie mam takiej siły przebicia jak Pani Komisarz, bo blogiem świata nie zawojuję, ale jak Baba z Babą, chcę Jej kilka słów napisać...
Droga Pani Komisarz, jeśli są to Pani słowa, a Autor demota nie minął się z prawdą, to informuję...
- Na świat przyjęła Panią Położna, która nie zarabia 6000, 00zł, nawet brutto;
- W czasie choroby opiekowała się Panią Pielęgniarka, która nie zarabia 6000, 00 zł, nawet brutto;
- Uczył Panią Nauczyciel, który również nie zarabia 6000,00 zł, nawet brutto;
- W restauracjach obsługują Panią Kelnerzy i Kucharze, którzy nie zarabiają 6000,00zł, nawet brutto;
- Wożą Panią Kierowcy, którzy nie zarabiają 6000,00zł, nawet brutto;
- Nawet w najdroższych butikach Sprzedawca nie zarabia 6000,00zł, nawet brutto...
itd...itd...
Wszyscy Ci Ludzie oddawali swoje pieniądze (z tego nieszczęsnego brutto), żeby Pani gospodarowała wpłaconymi przez Nich podatkami i otrzymywała swoje pobory...
Tak to działa...W skrócie...
Mam nadzieję, że pojęła Pani te proste zasady ekonomii...
Skoro uważa Pani, że praca tych Ludzi zasługuje na większą zapłatę, to chwała Pani za to !! Ale niewiele Pani zrobiła, żeby owe zamierzenia wprowadzić w czyn...
Ci Ludzie utrzymują się za 1200, 1500, 1800 zł...
Niewiarygodne ??
No cóż...
"Taki mamy klimat", że zacytuję...
I chociaż dostała Pani "mandat" do tworzenia naszego Świata, nikt Pani nie dał "mandatu" do obrażania tych Ludzi...Mnie...Mojej Rodziny...Moich Znajomych...
Naród to nie są złodzieje !! Naród to nie są idioci !!
Pani jest naszą "Utrzymanką" !!
Czy się to Pani podoba, czy nie...
Tym razem bez wyrazów szacunku,
Gordyjka Necianka
niedziela, 24 maja 2015
Miłość bezwarunkowa...
Bastusiowi...
Za górami, za lasami, tam gdzie tęcza się zaczyna,
mieszka Chłopczyk czarnooki, ukochana ma Dziecina.
Tęsknot wiele zna me serce i miłości słodkie tony,
lecz to właśnie Jego oczy powodują zawrót głowy.
Jego uśmiech rozpromienia nawet dżdżysty dzień majowy
i dla Niego do szaleństwa człowiek ciągle jest gotowy.
Gwiazdka z nieba ?? Bardzo proszę !! Chociaż Babcię w krzyżu boli...
Ale co tam !! Przecież z Wnukiem, Babcia chętnie poswawoli.
Chcesz rakietą być Okruszku ?? Dziadek już szykuje dłonie !!
Polecicie hen, daleko !! Chociaż Dziadka skroń już w szronie.
Jeden uśmiech...Jedna łezka...Jeden grymas na Twej twarzy...
A my chcemy jak rycerze, stać na szczęścia Twego straży.
Nic nie zmieni tej miłości, która serce omotała...
Pragnę tylko by w ramionach, poczuć ciepło Twego ciała.
piątek, 22 maja 2015
O koalicji z jaskółkami i prywatnym "psychiatryku"...
Wiało, lało, a my, jakby opętani Wrzosowiskiem ruszyliśmy w plener...Skoro przetrwaliśmy zawieruchy i śnieżyce, to co może nas powstrzymać w tym szaleństwie ??
Nic...
Albo prawie nic...
Bo może istnieje coś co może nas powstrzymać ??
Pieska pogoda nas nie powstrzyma...
Niestety Meteorolodzy się nie pomylili...
A swoją drogą...
Czy zauważyliście pewną prawidłowość ??
Kiedy Meteorolodzy zapowiadają piękną pogodę, to pomyłki zdarzają się często, ale kiedy zapowiadają pogodowe "byle co", to prognoza spełnia się zawsze...
Zastanawiające...
W każdym razie, wczoraj "byle co" Im się sprawdziło...
Szaro...Buro...Nijako...A do tego przeciekające deszczem niebo...
Echhh...
W pierwszym odruchu (ten odruch mamy każdorazowo) ruszyliśmy rzucić "gospodarskim okiem"...
Uffff...
Żadna sarna nie "wyrypała" łbem w kolejną sadzonkę truskawek...Żaden zając nie wyżarł świeżutkich listków naszych sadzonek...Ale...
No tak...
Chrabąszcze żarły naszą kapustę pekińską...
Całej nie zażarły, ale straty są widoczne...
A chrabąszczy to u nas dostatek...
Jaskółki pomagają nam w tej nierównej walce, bo chrabąszcze truchło zalega zagony, ale jaskółek mamy w okolicy ledwie kilka, a chrabąszczy chmary...
Czyli walka trwa na cztery ręce i kilka dziobków...
Ziemniaczki pięknie wybujały, truskaweczki kwitną, warzywka nieśmiało wyglądają z grządek...
Prymusi jednak prześcignąć się nie dadzą...
Poziomeczki kuszą czerwieniejącymi owockami i obiecują smakowite kąski...
Agrest obsypał się zielonymi koralami...
Cudności !!
Ale to nie prace ziemne były dzisiaj celem głównym...
Dzisiaj najważniejszy jest nasz "orzeszek"...
Pogoda kiepska, więc idealna na prace remontowo-budowlane...
Czas kończyć uszczelnianie naszego lokum...
Już widać, że nasze działania przynoszą skutek, bo robali na terenie "orzeszka" nie stwierdzono...
W takiej "dziczy" był to nasz priorytet...
Robalom mówimy kategoryczne "NIE" !!
No to pianka na ściany...Zszywacz w dłoń...I do pracy...
Po kilku godzinach zakrzyknęliśmy zgodnie...
Wersal !!
Bielutko...Mięciutko...Równiutko...
No i przede wszystkim szczelnie...
Hmmm...
A może bardziej to przypomina salę w "psychiatryku" ??
No cóż...
Naszego szaleństwa się nie wypieramy...;o)
Nic...
Albo prawie nic...
Bo może istnieje coś co może nas powstrzymać ??
Pieska pogoda nas nie powstrzyma...
Niestety Meteorolodzy się nie pomylili...
A swoją drogą...
Czy zauważyliście pewną prawidłowość ??
Kiedy Meteorolodzy zapowiadają piękną pogodę, to pomyłki zdarzają się często, ale kiedy zapowiadają pogodowe "byle co", to prognoza spełnia się zawsze...
Zastanawiające...
W każdym razie, wczoraj "byle co" Im się sprawdziło...
Szaro...Buro...Nijako...A do tego przeciekające deszczem niebo...
Echhh...
W pierwszym odruchu (ten odruch mamy każdorazowo) ruszyliśmy rzucić "gospodarskim okiem"...
Uffff...
Żadna sarna nie "wyrypała" łbem w kolejną sadzonkę truskawek...Żaden zając nie wyżarł świeżutkich listków naszych sadzonek...Ale...
No tak...
Chrabąszcze żarły naszą kapustę pekińską...
Całej nie zażarły, ale straty są widoczne...
A chrabąszczy to u nas dostatek...
Jaskółki pomagają nam w tej nierównej walce, bo chrabąszcze truchło zalega zagony, ale jaskółek mamy w okolicy ledwie kilka, a chrabąszczy chmary...
Czyli walka trwa na cztery ręce i kilka dziobków...
Ziemniaczki pięknie wybujały, truskaweczki kwitną, warzywka nieśmiało wyglądają z grządek...
Prymusi jednak prześcignąć się nie dadzą...
Poziomeczki kuszą czerwieniejącymi owockami i obiecują smakowite kąski...
Agrest obsypał się zielonymi koralami...
Cudności !!
Ale to nie prace ziemne były dzisiaj celem głównym...
Dzisiaj najważniejszy jest nasz "orzeszek"...
Pogoda kiepska, więc idealna na prace remontowo-budowlane...
Czas kończyć uszczelnianie naszego lokum...
Już widać, że nasze działania przynoszą skutek, bo robali na terenie "orzeszka" nie stwierdzono...
W takiej "dziczy" był to nasz priorytet...
Robalom mówimy kategoryczne "NIE" !!
No to pianka na ściany...Zszywacz w dłoń...I do pracy...
Po kilku godzinach zakrzyknęliśmy zgodnie...
Wersal !!
Bielutko...Mięciutko...Równiutko...
No i przede wszystkim szczelnie...
Hmmm...
A może bardziej to przypomina salę w "psychiatryku" ??
No cóż...
Naszego szaleństwa się nie wypieramy...;o)
wtorek, 19 maja 2015
To mnie przeraża...
Na Wieszczkę to ja się kiepsko nadaję, bo realizm aż mi w kościach trzeszczy...Ale gdyby Bukmacherzy przyjmowali takie zakłady, to bym obstawiła (skłonności do hazardu miałam zawsze)...
Pytanie:
Jakie będą pierwsze słowa Pana Kaczyńskiego po ogłoszeniu wyników II tury wyborów prezydenckich ??
Opcje na dzisiaj są dwie...
Wygrana Pana Dudy...
"Odzyskałem Pałac Prezydencki"...
Wygrana Pana Komorowskiego...
"Wybory zostały sfałszowane"...
I to mnie przeraża...
Pytanie:
Jakie będą pierwsze słowa Pana Kaczyńskiego po ogłoszeniu wyników II tury wyborów prezydenckich ??
Opcje na dzisiaj są dwie...
Wygrana Pana Dudy...
"Odzyskałem Pałac Prezydencki"...
Wygrana Pana Komorowskiego...
"Wybory zostały sfałszowane"...
I to mnie przeraża...
niedziela, 17 maja 2015
W Dzień Lenia Świata nie ratuję...
W wyniku naszych wyczynów na Wrzosowisku dzień po takiej wizycie bywa bolesny...
Bolą kostumaszki...Bolą ścięgienka...Bolą mięsieńki...
Zasadniczo wszystko boli...
Jeśli napiszę, że ten ból sprawia nam wyjątkową satysfakcję, to wyjdziemy na jakiś zboczonych masochistów, ale fakt...
Z im większym trudem zwlekam się z kanapy, tym bardziej ryjek mi się cieszy...
Skoro boli, to dzień na Wrzosowisku zmarnowany nie został...
Ja w taki dzień zmieniam się z Grzebiącej Kury Domowej w Kotkę Kanapową, a swoją aktywność ograniczam do zmiany boków i korzystania "z kuwety"...Pan N. takich komfortów nie ma...Idzie Bidulek do pracy...
Dzisiaj właśnie jest Dzień Lenia...
Hmmm...
No dobra...
Boki zmieniam...
Kiedy właśnie zmieniałam bok, zadzwonił dzwonek u drzwi...
Ki czort ??
Przecież wiadomo, że Anieli w niedzielę w Kościele siedzą, a nie po domach łażą...
Otwieram...
Zonk...
Czarny mundur...Czarniawe owłosienie...
Czort ??
- Dzień dobry !! - wykrzykuje radośnie Zjawisko i wymachuje mi energicznie przed oczami kalendarzem...
- Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !! - kontynuuje wykrzykniki niespodziewany Gość...- od Strażaków...
Okularów na nosie nie miałam, ale że cyferki duże były, to czytam...
2016 !!
Uffff...
Bo już mi przez głowę przeszło, że ten Bidulek już pięć miesięcy po Świecie się błąka, i z tymi kalendarzami walczy...
- Chyba Wam się mózgi w pożarach przegrzały...- komentuję...- mam zapasy z kalendarzy robić ??
Podziękowałam i zamknęłam drzwi...
Takich transakcji to ja nie przewiduję w swoim życiorysie...
Mogę wracać na kanapę...
Człapię niespiesznie, bo mój układ kosno-mięśniowy dzisiaj pośpiechu nie lubi...
Układam się na losowo wybranym boku...
Pledzik nasuwam na kończyny...
Dzwoni domofon...
Orzesz...(ko)...
Kataklizm jakiś, czy się piekło otworzyło ??
No to zwlekam te swoje kostumaszki i drepczę...Oczywiście niespiesznie...
- Słucham ?? - pytam grzecznie, chociaż z "czortami" powinno się chyba rozmawiać bardziej dosadnie...
- Dzień dobry Panu !! - słyszę w słuchawce, co jest ewidentnym znakiem, że to nie "czort", bo "czort" by chyba wiedział, że jestem babą...A może i w piekle teraz "gender" obowiązuje ?? Ale nim zdążyłam zareagować padło pytanie...
- Co by Pan zrobił, żeby uratować Świat od zagłady, od totalnego zniszczenia ?? - słyszę w słuchawce...
Ło Matko i Córko...
Wszystko !! - myślę sobie...Mogę być jak Bruce Willis w "Szklanej pułapce" i "Armagedonie"...Albo jak Tom Cruise w "Wojnie Światów"...Ostatecznie jak John Cusack w "2012"...Wszystko mogę !!
I wtedy "zły" mi na ramieniu zachichotał...
Jasne !! Toż to sami Faceci !! Czyli zaskakujące powitanie jakiś podtekst miało...Skoro mam już ratować ten Świat, to albo zmienię płeć, albo...
Hmmm...
Do zmiany płci to ja nie bardzo przekonana jestem...
Pozostało...
- Dla ratowania Świata ?? Mogę odłożyć słuchawkę...- oznajmiłam i odłożyłam...
No i poczłapałam znowu na moją kanapę...
Kości mnie bolą...Mięśnie mnie bolą...A Oni mi teraz każą Świat ratować...
Echhh...
Leniwą Niedzielę mam dzisiaj !! Żadnego ratowania Świata nie przewiduję !!
I wtedy się okazało, że nawet myśli mam jakieś takie ociężałe i obolałe...
Toż trzeba było zawołać tego Strażaka od kalendarzy !!
Wyglądał na zdrowego, wypoczętego, i potencjał Mu się marnował...Taki to by Świat jedną ręką uratował...
No bo w drugiej by te kalendarze trzymał... ;o)
Bolą kostumaszki...Bolą ścięgienka...Bolą mięsieńki...
Zasadniczo wszystko boli...
Jeśli napiszę, że ten ból sprawia nam wyjątkową satysfakcję, to wyjdziemy na jakiś zboczonych masochistów, ale fakt...
Z im większym trudem zwlekam się z kanapy, tym bardziej ryjek mi się cieszy...
Skoro boli, to dzień na Wrzosowisku zmarnowany nie został...
Ja w taki dzień zmieniam się z Grzebiącej Kury Domowej w Kotkę Kanapową, a swoją aktywność ograniczam do zmiany boków i korzystania "z kuwety"...Pan N. takich komfortów nie ma...Idzie Bidulek do pracy...
Dzisiaj właśnie jest Dzień Lenia...
Hmmm...
No dobra...
Boki zmieniam...
Kiedy właśnie zmieniałam bok, zadzwonił dzwonek u drzwi...
Ki czort ??
Przecież wiadomo, że Anieli w niedzielę w Kościele siedzą, a nie po domach łażą...
Otwieram...
Zonk...
Czarny mundur...Czarniawe owłosienie...
Czort ??
- Dzień dobry !! - wykrzykuje radośnie Zjawisko i wymachuje mi energicznie przed oczami kalendarzem...
- Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !! - kontynuuje wykrzykniki niespodziewany Gość...- od Strażaków...
Okularów na nosie nie miałam, ale że cyferki duże były, to czytam...
2016 !!
Uffff...
Bo już mi przez głowę przeszło, że ten Bidulek już pięć miesięcy po Świecie się błąka, i z tymi kalendarzami walczy...
- Chyba Wam się mózgi w pożarach przegrzały...- komentuję...- mam zapasy z kalendarzy robić ??
Podziękowałam i zamknęłam drzwi...
Takich transakcji to ja nie przewiduję w swoim życiorysie...
Mogę wracać na kanapę...
Człapię niespiesznie, bo mój układ kosno-mięśniowy dzisiaj pośpiechu nie lubi...
Układam się na losowo wybranym boku...
Pledzik nasuwam na kończyny...
Dzwoni domofon...
Orzesz...(ko)...
Kataklizm jakiś, czy się piekło otworzyło ??
No to zwlekam te swoje kostumaszki i drepczę...Oczywiście niespiesznie...
- Słucham ?? - pytam grzecznie, chociaż z "czortami" powinno się chyba rozmawiać bardziej dosadnie...
- Dzień dobry Panu !! - słyszę w słuchawce, co jest ewidentnym znakiem, że to nie "czort", bo "czort" by chyba wiedział, że jestem babą...A może i w piekle teraz "gender" obowiązuje ?? Ale nim zdążyłam zareagować padło pytanie...
- Co by Pan zrobił, żeby uratować Świat od zagłady, od totalnego zniszczenia ?? - słyszę w słuchawce...
Ło Matko i Córko...
Wszystko !! - myślę sobie...Mogę być jak Bruce Willis w "Szklanej pułapce" i "Armagedonie"...Albo jak Tom Cruise w "Wojnie Światów"...Ostatecznie jak John Cusack w "2012"...Wszystko mogę !!
I wtedy "zły" mi na ramieniu zachichotał...
Jasne !! Toż to sami Faceci !! Czyli zaskakujące powitanie jakiś podtekst miało...Skoro mam już ratować ten Świat, to albo zmienię płeć, albo...
Hmmm...
Do zmiany płci to ja nie bardzo przekonana jestem...
Pozostało...
- Dla ratowania Świata ?? Mogę odłożyć słuchawkę...- oznajmiłam i odłożyłam...
No i poczłapałam znowu na moją kanapę...
Kości mnie bolą...Mięśnie mnie bolą...A Oni mi teraz każą Świat ratować...
Echhh...
Leniwą Niedzielę mam dzisiaj !! Żadnego ratowania Świata nie przewiduję !!
I wtedy się okazało, że nawet myśli mam jakieś takie ociężałe i obolałe...
Toż trzeba było zawołać tego Strażaka od kalendarzy !!
Wyglądał na zdrowego, wypoczętego, i potencjał Mu się marnował...Taki to by Świat jedną ręką uratował...
No bo w drugiej by te kalendarze trzymał... ;o)
piątek, 15 maja 2015
No to zawaliłam...
Obudziłam się koło północy, z dziwnym przeświadczeniem, że coś zawaliłam...
Mózgownica powoli odzyskiwała kontakt ze światem...Oczęta jeszcze się mrużyły od nadmiaru światła...A ja koncentrowałam się okrutnie, żeby nie stracić tej jednej myśli...
Co ??
Co zawaliłam ??
Jaką myśl podsuwała mi senna podświadomość, nie dając zażyć spokojnego snu...??
Leżę...Myślę...
I nagle...
Orzesz...(ko)...
No jasne !!
Że też ta moja podświadomość nie zadziałała kilka miesięcy temu !!
Teraz to już jest "po ptokach"...
Powinnam startować w wyborach prezydenckich !!
1. W afery żadne umoczona nie jestem...
2. Partyjniactwa nie toleruję...
3. Demagogia Kleru na mnie nie działa...
4. Nie kradnę...Nie zabijam...A nawet nie cudzołożę...
5. Rodzinę mam dorodną, samodzielną i w duchu patriotycznym żyjącą, a Książę Sebastian nadaje się idealnie do medialnych przekazów, bo prezencję ma piękną, a głupot jeszcze nie nagada...
6. Całuję Pana N. bez dodatkowych mobilizacji...
7. Empatycznie pochylam się nad każdym nieszczęściem...
8. Prezencję mam przyzwoitą bez dodatkowych retuszy, a i Pan N. prezentuje się pięknie...
9. Nie mam numeru telefonu ani do Pana Putina, ani do Pana Kukiza...
10. Mogę jeździć metrem bez powodowania dodatkowego tłoku...
11. Mogę zwiedzać fabrykę śrub, chociaż wolałabym fabrykę czekolady...
12. Pasjami lubię Muzea...
13. Biuro porad wszelakich prowadziłam przez kilkanaście lat z niemałymi sukcesami...
14. Pamięć mam dobrą, więc o Wyborcach nie zapomnę...
15. Alkoholu właściwie nie używam (lampa wina raz na kwartał nie jest chyba objawem alkoholizmu ??)...
16. Narkotyków nigdy nie próbowałam...
17. Nie zabijam zwierząt (poza pająkami, komarami i muchami)...
18. Nie ukrywam dochodów przez skarbówką...
19. Krewnych na stanowiska wciskać nie będę, bo bliskich nie mam, a dalekich jest coś koło trzystu tysięcy, więc tylu stanowisk w spółkach skarby Państwa nie znajdę...
20. Wiem co to bieda, i co to dobrobyt, i umiem te dwie rzeczy odróżnić...
Mój niepokój wzbudza jedynie fakt, że w czasie kampanii musiałabym poruszać się Gordyjkobusem...
Toż to nawet brzmi durnowato, że o chorobie lokomocyjnej nie wspomnę...
Gordyjkonagusem też poruszać się nie wypada, żeby zgorszenia nie czynić...
Echhh...
To może i dobrze, że ta moja podświadomość zadziałała z takim opóźnieniem ??...;o)
Mózgownica powoli odzyskiwała kontakt ze światem...Oczęta jeszcze się mrużyły od nadmiaru światła...A ja koncentrowałam się okrutnie, żeby nie stracić tej jednej myśli...
Co ??
Co zawaliłam ??
Jaką myśl podsuwała mi senna podświadomość, nie dając zażyć spokojnego snu...??
Leżę...Myślę...
I nagle...
Orzesz...(ko)...
No jasne !!
Że też ta moja podświadomość nie zadziałała kilka miesięcy temu !!
Teraz to już jest "po ptokach"...
Powinnam startować w wyborach prezydenckich !!
1. W afery żadne umoczona nie jestem...
2. Partyjniactwa nie toleruję...
3. Demagogia Kleru na mnie nie działa...
4. Nie kradnę...Nie zabijam...A nawet nie cudzołożę...
5. Rodzinę mam dorodną, samodzielną i w duchu patriotycznym żyjącą, a Książę Sebastian nadaje się idealnie do medialnych przekazów, bo prezencję ma piękną, a głupot jeszcze nie nagada...
6. Całuję Pana N. bez dodatkowych mobilizacji...
7. Empatycznie pochylam się nad każdym nieszczęściem...
8. Prezencję mam przyzwoitą bez dodatkowych retuszy, a i Pan N. prezentuje się pięknie...
9. Nie mam numeru telefonu ani do Pana Putina, ani do Pana Kukiza...
10. Mogę jeździć metrem bez powodowania dodatkowego tłoku...
11. Mogę zwiedzać fabrykę śrub, chociaż wolałabym fabrykę czekolady...
12. Pasjami lubię Muzea...
13. Biuro porad wszelakich prowadziłam przez kilkanaście lat z niemałymi sukcesami...
14. Pamięć mam dobrą, więc o Wyborcach nie zapomnę...
15. Alkoholu właściwie nie używam (lampa wina raz na kwartał nie jest chyba objawem alkoholizmu ??)...
16. Narkotyków nigdy nie próbowałam...
17. Nie zabijam zwierząt (poza pająkami, komarami i muchami)...
18. Nie ukrywam dochodów przez skarbówką...
19. Krewnych na stanowiska wciskać nie będę, bo bliskich nie mam, a dalekich jest coś koło trzystu tysięcy, więc tylu stanowisk w spółkach skarby Państwa nie znajdę...
20. Wiem co to bieda, i co to dobrobyt, i umiem te dwie rzeczy odróżnić...
Mój niepokój wzbudza jedynie fakt, że w czasie kampanii musiałabym poruszać się Gordyjkobusem...
Toż to nawet brzmi durnowato, że o chorobie lokomocyjnej nie wspomnę...
Gordyjkonagusem też poruszać się nie wypada, żeby zgorszenia nie czynić...
Echhh...
To może i dobrze, że ta moja podświadomość zadziałała z takim opóźnieniem ??...;o)
czwartek, 14 maja 2015
Życie na panelach...
O nie !! To nie będzie jakiś tam poradnik budowlano-remontowy...
To będzie najprawdziwsza historyjka "z sufitu wzięta"...
Jakiś rok temu zauważyliśmy z Panem N., że u naszych Sąsiadów bywają bardzo często kotlety schabowe...Co kilka dni miarową ciszę przerywało jednostajne "puk...puk...puk"...Delikatne takie i przygłuszone...
W gary Sąsiadom nie zaglądamy, ale ta schabowa dieta wydała się nam lekko dziwna...
Zaczęliśmy się odgłosom przysłuchiwać uważniej...
- A Sąsiad to czasem paneli nie kładł ?? - zapytał pewnego wieczoru Pan N., bo stukot tuż przed 22-gą zaprzeczał teorii obiadowej...
Ha !! Prawda !!
Zamiłowanie Sąsiada do prac remontowych znane jest ogólnie...
- To może Mu te panele kiepsko wyszły ?? - dociekałam spoglądając na sufit...
No cóż...
Z remontami różnie bywa...
Po kilku kolejnych tygodniach równomiernego stukotu byliśmy pewni...
Panele !!
Co w tym dziwnego ??
Hmmm...
Kiedy człowiek zaczyna na coś zwracać uwagę, dokonuje czasem odkryć "przy okazji"...
Odkryliśmy mianowicie, że "dobijanie paneli" występuje w duecie...
Wieczorem Sąsiadka odkurza (a robi to wyjątkowo energicznie)...
Rano Sąsiad "dobija" panele...
Rano Sąsiadka odkurza...
Wieczorem Sąsiad dobija...
Taki Małżeński Duecik...
Prowadzone przez nas obserwacje doprowadziły nas do kolejnego wniosku...
U Sąsiadów panowała chyba "wojna na panele"...
Sąsiadka odkurzała coraz częściej (a pory na sprzątanie ma różne) i coraz bardziej energicznie...
"Ubijanie schabowych" stało się rytuałem codziennym...
Taka symbioza nastąpiła...
- On nie ma szans !! - skwitował sąsiedzkie starania Pan N.
- Ciekawe czy się skapował, że to nie wina paneli...- potwierdziłam, spoglądając z troską na nasz sufit...
Toż przy takim odkurzaniu, nawet wylewkę się zedrze...
Po roku Sąsiad skapitulował...
Od wczoraj mocuje panele wwiercając się w podłogę...
Kapitulacja...Prawdziwa kapitulacja...
To będzie najprawdziwsza historyjka "z sufitu wzięta"...
Jakiś rok temu zauważyliśmy z Panem N., że u naszych Sąsiadów bywają bardzo często kotlety schabowe...Co kilka dni miarową ciszę przerywało jednostajne "puk...puk...puk"...Delikatne takie i przygłuszone...
W gary Sąsiadom nie zaglądamy, ale ta schabowa dieta wydała się nam lekko dziwna...
Zaczęliśmy się odgłosom przysłuchiwać uważniej...
- A Sąsiad to czasem paneli nie kładł ?? - zapytał pewnego wieczoru Pan N., bo stukot tuż przed 22-gą zaprzeczał teorii obiadowej...
Ha !! Prawda !!
Zamiłowanie Sąsiada do prac remontowych znane jest ogólnie...
- To może Mu te panele kiepsko wyszły ?? - dociekałam spoglądając na sufit...
No cóż...
Z remontami różnie bywa...
Po kilku kolejnych tygodniach równomiernego stukotu byliśmy pewni...
Panele !!
Co w tym dziwnego ??
Hmmm...
Kiedy człowiek zaczyna na coś zwracać uwagę, dokonuje czasem odkryć "przy okazji"...
Odkryliśmy mianowicie, że "dobijanie paneli" występuje w duecie...
Wieczorem Sąsiadka odkurza (a robi to wyjątkowo energicznie)...
Rano Sąsiad "dobija" panele...
Rano Sąsiadka odkurza...
Wieczorem Sąsiad dobija...
Taki Małżeński Duecik...
Prowadzone przez nas obserwacje doprowadziły nas do kolejnego wniosku...
U Sąsiadów panowała chyba "wojna na panele"...
Sąsiadka odkurzała coraz częściej (a pory na sprzątanie ma różne) i coraz bardziej energicznie...
"Ubijanie schabowych" stało się rytuałem codziennym...
Taka symbioza nastąpiła...
- On nie ma szans !! - skwitował sąsiedzkie starania Pan N.
- Ciekawe czy się skapował, że to nie wina paneli...- potwierdziłam, spoglądając z troską na nasz sufit...
Toż przy takim odkurzaniu, nawet wylewkę się zedrze...
Po roku Sąsiad skapitulował...
Od wczoraj mocuje panele wwiercając się w podłogę...
Kapitulacja...Prawdziwa kapitulacja...
środa, 13 maja 2015
Druga tura wyborów, czyli zapasy czas zacząć...
Lodówki umyte ??
Zamrażarki odszronione ??
Czas najwyższy robić zapasy kiełbasy wyborczej, na najbliższe pięć lat !!
A nie powiem...Od niedzieli wali ta kiełbacha całymi pętami...
Się porobiło...
I znowu został wybór między "Dżumą", a "Cholerą"...
Pan Prezydent ze zdziwieniem zauważył, że demokracja nie polega na stawianiu krzyżyka "przeciw"...Można też głosować "za"...
Z tego wielkiego zdziwienia tak się rozpędził, że zaczął być "za", nawet w tematach, w których do tej pory był "przeciw"...
Tak Go Duch Demokracji opętał...
Ale najzabawniejsze były miny Działaczy PO po ogłoszeniu szacunkowych wyników...
Pani Hania szczególnie w tych minach przodowała...
To była piękna chwila...
Za te wszystkie głosy w sprawach referendalnych, które wrzuciliście do kosza...Za te wszystkie nowelizacje schowane w zamrażarce sejmowej...Za stwierdzenia, że Polakom za średnią krajową żyje się wyśmienicie...Za przepychanie Ustaw wygodnych dla Polityków...Za nonszalancję...Za lekceważenie...Za życie w odcięciu od Społeczeństwa...
Ta jedna chwila była bezcenna...
Dobrze, że nie wyrwało się Wam, jak onegdaj Panu Wałęsie, że Naród to stado Baranów...
Potem przyszła pora na owacje w PiSie...
No cóż...
Mieli co świętować, bo Pan Duda spisał się wyśmienicie...
W ogóle jest wyśmienity...
Ma prezencję...Ma gadane...Ma pomysł na kampanię...Nie jest umoczony w afery...Nie latał do Madrytu...Ma śliczną Córkę...I Żonę ma, chociaż wyciszanie Jej nazwiska staje się trochę śmieszne...I byłby wyśmienitym Kandydatem na Prezydenta, a może i Prezydentem, gdyby nie Cień jaki Mu towarzyszy...
Taki trochę niższy...Bardziej korpulentny...Przepełniony nienawiścią...
Od tego Cienia Pan Duda się nie odetnie, bo trudno uwierzyć, że po wyborach pokaże Mu "środkowy palec"...
Kogo wybiorą Rodacy ??
Bóg Jedyny raczy wiedzieć...Chociaż i On teraz, czuje lekką niepewność...
"Dżuma", czy "Cholera"...??
Tyle emocji, a chodzi przecież tylko o Symbol i "długopis"...
Reprezentowanie Narodu i podpisywanie dokumentów...
Który z Nich spełni chociaż połowę swoich obietnic ??
No cóż...Lodówkę mam przygotowaną...
Jakby coś, to lubię taką kiełbaskę dobrze uwędzoną, z odrobiną czosnku...
Doprawiajcie !!
Zamrażarki odszronione ??
Czas najwyższy robić zapasy kiełbasy wyborczej, na najbliższe pięć lat !!
A nie powiem...Od niedzieli wali ta kiełbacha całymi pętami...
Się porobiło...
I znowu został wybór między "Dżumą", a "Cholerą"...
Pan Prezydent ze zdziwieniem zauważył, że demokracja nie polega na stawianiu krzyżyka "przeciw"...Można też głosować "za"...
Z tego wielkiego zdziwienia tak się rozpędził, że zaczął być "za", nawet w tematach, w których do tej pory był "przeciw"...
Tak Go Duch Demokracji opętał...
Ale najzabawniejsze były miny Działaczy PO po ogłoszeniu szacunkowych wyników...
Pani Hania szczególnie w tych minach przodowała...
To była piękna chwila...
Za te wszystkie głosy w sprawach referendalnych, które wrzuciliście do kosza...Za te wszystkie nowelizacje schowane w zamrażarce sejmowej...Za stwierdzenia, że Polakom za średnią krajową żyje się wyśmienicie...Za przepychanie Ustaw wygodnych dla Polityków...Za nonszalancję...Za lekceważenie...Za życie w odcięciu od Społeczeństwa...
Ta jedna chwila była bezcenna...
Dobrze, że nie wyrwało się Wam, jak onegdaj Panu Wałęsie, że Naród to stado Baranów...
Potem przyszła pora na owacje w PiSie...
No cóż...
Mieli co świętować, bo Pan Duda spisał się wyśmienicie...
W ogóle jest wyśmienity...
Ma prezencję...Ma gadane...Ma pomysł na kampanię...Nie jest umoczony w afery...Nie latał do Madrytu...Ma śliczną Córkę...I Żonę ma, chociaż wyciszanie Jej nazwiska staje się trochę śmieszne...I byłby wyśmienitym Kandydatem na Prezydenta, a może i Prezydentem, gdyby nie Cień jaki Mu towarzyszy...
Taki trochę niższy...Bardziej korpulentny...Przepełniony nienawiścią...
Od tego Cienia Pan Duda się nie odetnie, bo trudno uwierzyć, że po wyborach pokaże Mu "środkowy palec"...
Kogo wybiorą Rodacy ??
Bóg Jedyny raczy wiedzieć...Chociaż i On teraz, czuje lekką niepewność...
"Dżuma", czy "Cholera"...??
Tyle emocji, a chodzi przecież tylko o Symbol i "długopis"...
Reprezentowanie Narodu i podpisywanie dokumentów...
Który z Nich spełni chociaż połowę swoich obietnic ??
No cóż...Lodówkę mam przygotowaną...
Jakby coś, to lubię taką kiełbaskę dobrze uwędzoną, z odrobiną czosnku...
Doprawiajcie !!
piątek, 8 maja 2015
Mit o Aleksandrze Gordyjskim...
Przyznać się bez bicia, kto z Was ma dąbczaka na balkonie ??
Nie ma ??
A ja mam !!
Pamiętacie tego nieboraka, suchego badylka, którego podarowała mi na półwiecze Siora moja Emigrantka, a ja nadałam mu imię najdzielniejszego z Wojowników, Aleksandra ??
No to Wam powiem, że dębczak się chyba imieniem przejął, bo zimę przespał spokojnie, a jak tylko wiosna się obudziła, to i on ziewać zaczął i "przeciągał" się cudnie...
"Bartka", ani "Chrobrego" jeszcze nie przypomina, ale widać, że waleczna w nim dusza i na miano pierwszego drzewca chce zasłużyć...
Oto Aleksander...
Kwarantanna na balkonie ewidentnie mu służy...
Teraz muszę tylko godne miejsce dla niego znaleźć na Wrzosowisku i za rok, może dwa, pojedzie w swoją ostatnią podróż...Bo napodróżował się już sporo...
Może kiedyś...Za kilka lat...Kiedy siądę w jego cieniu...Opowie mi wszystkie swoje przygody...
Będzie nowy mit, o Aleksandrze Gordyjskim...;o)
Nie ma ??
A ja mam !!
Pamiętacie tego nieboraka, suchego badylka, którego podarowała mi na półwiecze Siora moja Emigrantka, a ja nadałam mu imię najdzielniejszego z Wojowników, Aleksandra ??
No to Wam powiem, że dębczak się chyba imieniem przejął, bo zimę przespał spokojnie, a jak tylko wiosna się obudziła, to i on ziewać zaczął i "przeciągał" się cudnie...
"Bartka", ani "Chrobrego" jeszcze nie przypomina, ale widać, że waleczna w nim dusza i na miano pierwszego drzewca chce zasłużyć...
Oto Aleksander...
Kwarantanna na balkonie ewidentnie mu służy...
Teraz muszę tylko godne miejsce dla niego znaleźć na Wrzosowisku i za rok, może dwa, pojedzie w swoją ostatnią podróż...Bo napodróżował się już sporo...
Może kiedyś...Za kilka lat...Kiedy siądę w jego cieniu...Opowie mi wszystkie swoje przygody...
Będzie nowy mit, o Aleksandrze Gordyjskim...;o)
czwartek, 7 maja 2015
Trzeba włączyć fantazję ułańską...
Nie oglądałam debaty wyborczej...No dobra...Przyznam się...
Nie oglądałam, bo byłam na Wrzosowisku...
Jakoś trele skowronka bardziej do mnie przemawiają niż "blablanie" z ekranu...
Kiedy wróciłam, czekało na mnie mnóstwo "porywających" komentarzy do owej debaty...
W skrócie można by powiedzieć, że każda sójka swój "ogonek" chwali...
Ale nie o Kandydatach dzisiaj chciałam, chociaż fakt, iż Pan Prezydent w debacie nie uczestniczył, nie podoba mi się wcale...
"Lepsiejszy" od pozostałych Kandydatów nie jest...
Podobno będzie debatował przed drugą turą...
A jak drugiej "tury" nie będzie ??
Całkiem mi się miejsce w lodówce zmarnuje na Jego kiełbaskę przedwyborczą...
No cóż...Jego strata...
I tak bym Go nie oglądała...
Bo wolałam skowronka...
A swoją drogą...
Dlaczego u nas te debaty stały się takim "świętem narodowym" ?? Dlaczego po kilku minutach wypowiedzi mamy decydować o losach Ojczyzny na kolejne pięć lat ?? Skąd ta wstrzemięźliwość ??
Nawet na skrótach z owej debaty widać, że Kandydaci przeżywają swoje wystąpienia okrutnie, że trema Ich zżera, że nieobyci są z kamerami...
Znowu odbiegam od zadanego na dzisiaj tematu...
W komentarzach do owej debaty usłyszałam dziwną rzecz...
Jeden z "Ekspertów" stwierdził mianowicie, że Kandydaci obiecujący zmianę ustroju, Konstytucji i prawa, błądzą we mgle, bo takich reform przeprowadzić się nie da...
I mnie zatkało...
Ustrój mamy kiepski...
Konstytucja ma co najmniej kilka błędnych zapisów...
Prawo jest do d**y...
To po cholerę nam te wszystkie "wybory" skoro jesteśmy skazani na ów marazm ??
Może ogłośmy przez narodową aklamację, że największe Partie to "jedynie słuszne siły Narodu", że panujący ustrój jest jedynym możliwym i uszczęśliwiającym nam ustrojem, że prawo w bezprawiu jest naszym wyborem i zawieśmy "karty do głosowania" na kołku...
Też macie deja vu ??
Hmmm...
No właśnie...
Tak jakbym gdzieś już to słyszała...
Tak jakbym już żyła w podobnym marazmie...
Powrót do przeszłości ??
Kiełbasa przedwyborcza dobra jest !!
Tak samo smakuje ta oferowana przez Pana Dudę, jak i ta oferowana przez Pana Kukiza...Nawet Ci co głosują pierwszy raz jakąś wiedzę o jej smaku mają...
Dlaczego więc mam wierzyć Jednemu, a Drugiemu wcale ??
Mając naście lat uczestniczyłam w zmianie ustroju, w zmianie Konstytucji, w zmianie prawa...Tuż po Maturze, na której musiałam twierdzić, że ZSRR jest największym moim "przyjacielem", ZSRR przestało istnieć...Polsce przybyło kilku Sąsiadów...Padł Układ Warszawski...Przystąpiliśmy do NATO...Przystąpiliśmy do UE...
Co jeszcze jest niemożliwe ??
Wszystko jest możliwe !!
Nawet to, że drugiej tury Wyborów Prezydenckich nie będzie...
I to niekoniecznie za sprawą Prezydenta Komorowskiego...
Trzeba tylko "włączyć" narodową fantazję "ułańską"...;o)
Nie oglądałam, bo byłam na Wrzosowisku...
Jakoś trele skowronka bardziej do mnie przemawiają niż "blablanie" z ekranu...
Kiedy wróciłam, czekało na mnie mnóstwo "porywających" komentarzy do owej debaty...
W skrócie można by powiedzieć, że każda sójka swój "ogonek" chwali...
Ale nie o Kandydatach dzisiaj chciałam, chociaż fakt, iż Pan Prezydent w debacie nie uczestniczył, nie podoba mi się wcale...
"Lepsiejszy" od pozostałych Kandydatów nie jest...
Podobno będzie debatował przed drugą turą...
A jak drugiej "tury" nie będzie ??
Całkiem mi się miejsce w lodówce zmarnuje na Jego kiełbaskę przedwyborczą...
No cóż...Jego strata...
I tak bym Go nie oglądała...
Bo wolałam skowronka...
A swoją drogą...
Dlaczego u nas te debaty stały się takim "świętem narodowym" ?? Dlaczego po kilku minutach wypowiedzi mamy decydować o losach Ojczyzny na kolejne pięć lat ?? Skąd ta wstrzemięźliwość ??
Nawet na skrótach z owej debaty widać, że Kandydaci przeżywają swoje wystąpienia okrutnie, że trema Ich zżera, że nieobyci są z kamerami...
Znowu odbiegam od zadanego na dzisiaj tematu...
W komentarzach do owej debaty usłyszałam dziwną rzecz...
Jeden z "Ekspertów" stwierdził mianowicie, że Kandydaci obiecujący zmianę ustroju, Konstytucji i prawa, błądzą we mgle, bo takich reform przeprowadzić się nie da...
I mnie zatkało...
Ustrój mamy kiepski...
Konstytucja ma co najmniej kilka błędnych zapisów...
Prawo jest do d**y...
To po cholerę nam te wszystkie "wybory" skoro jesteśmy skazani na ów marazm ??
Może ogłośmy przez narodową aklamację, że największe Partie to "jedynie słuszne siły Narodu", że panujący ustrój jest jedynym możliwym i uszczęśliwiającym nam ustrojem, że prawo w bezprawiu jest naszym wyborem i zawieśmy "karty do głosowania" na kołku...
Też macie deja vu ??
Hmmm...
No właśnie...
Tak jakbym gdzieś już to słyszała...
Tak jakbym już żyła w podobnym marazmie...
Powrót do przeszłości ??
Kiełbasa przedwyborcza dobra jest !!
Tak samo smakuje ta oferowana przez Pana Dudę, jak i ta oferowana przez Pana Kukiza...Nawet Ci co głosują pierwszy raz jakąś wiedzę o jej smaku mają...
Dlaczego więc mam wierzyć Jednemu, a Drugiemu wcale ??
Mając naście lat uczestniczyłam w zmianie ustroju, w zmianie Konstytucji, w zmianie prawa...Tuż po Maturze, na której musiałam twierdzić, że ZSRR jest największym moim "przyjacielem", ZSRR przestało istnieć...Polsce przybyło kilku Sąsiadów...Padł Układ Warszawski...Przystąpiliśmy do NATO...Przystąpiliśmy do UE...
Co jeszcze jest niemożliwe ??
Wszystko jest możliwe !!
Nawet to, że drugiej tury Wyborów Prezydenckich nie będzie...
I to niekoniecznie za sprawą Prezydenta Komorowskiego...
Trzeba tylko "włączyć" narodową fantazję "ułańską"...;o)
niedziela, 3 maja 2015
Nowy rekord Guinnessa ??
Minęło "dzieści" lat, a ja do dzisiaj pamiętam to zdjęcie w "kolorowej" prasie...
Jakiś obrośnięty dziko Hindus, prezentujący ogromnych rozmiarów "szpony"...Powywijane we wszystkie strony pazury, które uniemożliwiały wykonanie najprostszych nawet czynności...
Ohyda...
Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z rekordami Księgi Guinnessa...
Nie pojmowałam swym małoletnim rozumkiem czemu takie rekordy mają służyć...
We mnie ów Jegomość wzbudził obrzydzenie i wstręt...
Przez lata w moje uszy wpadały informacje o kolejnych "rekordach"...
A to największa pizza na Świecie...A to najdłuższe warkocze...A to najdłuższy szalik w paski...
Obłęd ??
Może jeszcze nie obłęd, ale już opętanie...
Część populacji opętała żądza posiadania wpisu...
Czy takie były założenia Księgi ??
Czy sir Beaver w 1951 roku przewidywał jak się skończy Jego pomysł ??
Wątpię...
Jego założeniem było stworzenie publikacji, która dostarczałaby informacji, których w innych publikacja znaleźć nie można...
Na przykład:
Który z ptaków jest najszybszy w Europie ??
Siewka złota, czy cietrzew ??
Z czasem, kiedy zebrano już wszystkie ciekawostki, Księga zaczęła żyć własnym życiem...
Kto zjadł największą porcję makaronu, albo kto najdłużej skakał na jednej nodze...
Po co nam taka wiedza ??
Po nic...
To takie "rekordy", które po wpisaniu do Księgi przestają istnieć...
Mogę zrozumieć akcję zbiorowego mycia zębów w Przedszkolach, bo to przynajmniej uczy dbałości o higienę i wyzwala w Dzieciaczkach pozytywne emocje...
Ale gotowania bigosu w ogromnych saganach i licytowanie się kto ile kapuchy wrzucił do środka, to już mało higieniczne...
Pomijając oczywiście fakt, że restrykcyjne przepisy sanitarne, których tak skrzętnie pilnuje się w barach i restauracjach, tutaj kończą się na etapie fartuchów dla Organizatorów...
Ale narodowo kochamy te rekordy...
Nie ma tygodnia, żeby Media nie donosiły o jakimś "wiekopojmnym" wyczynie...
A to największy sernik, a to odbijanie piłki, a to "łańcuch ludzki", który coś tam ma opasać...
Przygotowania przez kilka tygodni, występ przed "najwyższą komisją" i dwie linijki wpisu w Księdze...
Jeśli jesteś kiepskim Sportowcem, albo mózgownica nie przyswaja nadmiaru wiedzy, zawsze możesz spróbować obierać jabłko, tworząc najdłuższą obierkę...
A może to narodowa fobia potrzeby bycia zauważonym ??
A może to zabawa ??
No cóż...Dobrej zabawy nigdy dość...
Ale może spróbujmy inaczej ??
Ugotujmy ten największy sagan bigosu i nakarmmy głodnych...
Upieczmy największy sernik na Świecie i rozwieźmy deser do Domów dziecka...
Utwórzmy ludzki łańcuch i podajmy rękę Bezdomnym, żeby mieli się na kim oprzeć...
Niech te durne rekordy czemuś służą...Niech wywołują czyjś uśmiech...
A do Księgi Guinnessa zgłośmy największą ilość uśmiechniętych Ludzi...
To by było coś...
Jakiś obrośnięty dziko Hindus, prezentujący ogromnych rozmiarów "szpony"...Powywijane we wszystkie strony pazury, które uniemożliwiały wykonanie najprostszych nawet czynności...
Ohyda...
Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z rekordami Księgi Guinnessa...
Nie pojmowałam swym małoletnim rozumkiem czemu takie rekordy mają służyć...
We mnie ów Jegomość wzbudził obrzydzenie i wstręt...
Przez lata w moje uszy wpadały informacje o kolejnych "rekordach"...
A to największa pizza na Świecie...A to najdłuższe warkocze...A to najdłuższy szalik w paski...
Obłęd ??
Może jeszcze nie obłęd, ale już opętanie...
Część populacji opętała żądza posiadania wpisu...
Czy takie były założenia Księgi ??
Czy sir Beaver w 1951 roku przewidywał jak się skończy Jego pomysł ??
Wątpię...
Jego założeniem było stworzenie publikacji, która dostarczałaby informacji, których w innych publikacja znaleźć nie można...
Na przykład:
Który z ptaków jest najszybszy w Europie ??
Siewka złota, czy cietrzew ??
Z czasem, kiedy zebrano już wszystkie ciekawostki, Księga zaczęła żyć własnym życiem...
Kto zjadł największą porcję makaronu, albo kto najdłużej skakał na jednej nodze...
Po co nam taka wiedza ??
Po nic...
To takie "rekordy", które po wpisaniu do Księgi przestają istnieć...
Mogę zrozumieć akcję zbiorowego mycia zębów w Przedszkolach, bo to przynajmniej uczy dbałości o higienę i wyzwala w Dzieciaczkach pozytywne emocje...
Ale gotowania bigosu w ogromnych saganach i licytowanie się kto ile kapuchy wrzucił do środka, to już mało higieniczne...
Pomijając oczywiście fakt, że restrykcyjne przepisy sanitarne, których tak skrzętnie pilnuje się w barach i restauracjach, tutaj kończą się na etapie fartuchów dla Organizatorów...
Ale narodowo kochamy te rekordy...
Nie ma tygodnia, żeby Media nie donosiły o jakimś "wiekopojmnym" wyczynie...
A to największy sernik, a to odbijanie piłki, a to "łańcuch ludzki", który coś tam ma opasać...
Przygotowania przez kilka tygodni, występ przed "najwyższą komisją" i dwie linijki wpisu w Księdze...
Jeśli jesteś kiepskim Sportowcem, albo mózgownica nie przyswaja nadmiaru wiedzy, zawsze możesz spróbować obierać jabłko, tworząc najdłuższą obierkę...
A może to narodowa fobia potrzeby bycia zauważonym ??
A może to zabawa ??
No cóż...Dobrej zabawy nigdy dość...
Ale może spróbujmy inaczej ??
Ugotujmy ten największy sagan bigosu i nakarmmy głodnych...
Upieczmy największy sernik na Świecie i rozwieźmy deser do Domów dziecka...
Utwórzmy ludzki łańcuch i podajmy rękę Bezdomnym, żeby mieli się na kim oprzeć...
Niech te durne rekordy czemuś służą...Niech wywołują czyjś uśmiech...
A do Księgi Guinnessa zgłośmy największą ilość uśmiechniętych Ludzi...
To by było coś...
piątek, 1 maja 2015
Takie sobie sprawozdanko...
Kwiecień był bardzo gorący...Nie to, żeby Matka Natura jakoś specjalnie nas dopieszczała temperaturami, ale nam się po prostu robota w rękach paliła...
Dobrze, że nikt nie zadzwonił na 112...
W każdym razie kwiecień zamykamy na wielkim ogrodowym plusie...
Gnaliśmy na Wrzosowisko 11 razy, pokonaliśmy więc 2200 kilometrów, co daje nam wynik prawie równie imponujący jak wycieczka do Szwajcarii...
Wypiliśmy prawie 21 litrów herbaty i ponad 8 litrów kawy, a do tego zjedliśmy całą furę kanapek...No cóż...Na Wrzosowisku dieta kanapkowa jest jedynie słuszną...
Z dzieł wiekopojmnych :
- Posadziliśmy trzydzieści dwa krzewy, z których tylko pięć okazuje nam opór skuteczny i jeszcze nie wypuściło nawet listeczka, ale prymusi już osypali się kwieciem, więc w perspektywie mamy degustację owocków...
Najbardziej rozczula nas porzeczka, która ledwie z ziemi wystaje (ma 15 cm), ale już zapowiada nam smakowite kisteczki...
- Posadziliśmy 250 sztuk ziemniaków...Ciekawe czy jeszcze Ktoś sadzi ziemniaki na sztuki ??
Wyczyn ten klasyfikujemy w kategorii "ekstremalne", bo była to nasza ziemniaczana prapremiera, i wcale nas nie zdziwi jeśli ziemniaczki do pieczenia kupować będziemy w Markecie...Chociaż teoretycznie nie zaniedbaliśmy niczego...
- Posadziliśmy 150 sztuk truskawek, w dwóch gatunkach i 30 sztuk poziomki...Tu premiery nie było, bo już kiedyś miałam zaszczyt dokonywać podobnego dzieła...Co prawda było to wieki temu i pod czujnym okiem prawdziwej Specjalistki, ale prapremiery zaliczyć nie mogę...
- Posialiśmy 140 m2 warzywek, i tutaj ostatnie słowo jeszcze nie padło, bo kilka torebeczek czeka w kolejce...
- W międzyczasie pielimy, wycinamy i podlewamy...
Ot, takie urozmaicenia...
Aaaaa...
No i oczywiście postawiliśmy domek narzędziowy, zwany "Orzeszkiem" lub "Chatką Puchatka"..
Czasem odpoczywamy...
Tyle, że tego odpoczywania jest co kot napłakał...
A że zaprzyjaźniony kot nie płacze, tylko goni ogon...
Więc i wytchnienia mamy niewiele...
No chyba, że taka malusia chwilka...
Ja pilnuje leżaków, a mnie pilnuje Filip...
Z resztą...Filip uwielbia mnie pilnować...
Chociaż pilnowanie Pana N. wychodzi mu też całkiem nieźle...
I co jeszcze ??
Jak zawsze jesteśmy w opozycji do Narodu...
Wszyscy wybywają w plener na majowy odpoczynek, a my odpoczywamy w domciu...
Ufff...
Dobrze, że nikt nie zadzwonił na 112...
W każdym razie kwiecień zamykamy na wielkim ogrodowym plusie...
Gnaliśmy na Wrzosowisko 11 razy, pokonaliśmy więc 2200 kilometrów, co daje nam wynik prawie równie imponujący jak wycieczka do Szwajcarii...
Wypiliśmy prawie 21 litrów herbaty i ponad 8 litrów kawy, a do tego zjedliśmy całą furę kanapek...No cóż...Na Wrzosowisku dieta kanapkowa jest jedynie słuszną...
Z dzieł wiekopojmnych :
- Posadziliśmy trzydzieści dwa krzewy, z których tylko pięć okazuje nam opór skuteczny i jeszcze nie wypuściło nawet listeczka, ale prymusi już osypali się kwieciem, więc w perspektywie mamy degustację owocków...
Najbardziej rozczula nas porzeczka, która ledwie z ziemi wystaje (ma 15 cm), ale już zapowiada nam smakowite kisteczki...
- Posadziliśmy 250 sztuk ziemniaków...Ciekawe czy jeszcze Ktoś sadzi ziemniaki na sztuki ??
Wyczyn ten klasyfikujemy w kategorii "ekstremalne", bo była to nasza ziemniaczana prapremiera, i wcale nas nie zdziwi jeśli ziemniaczki do pieczenia kupować będziemy w Markecie...Chociaż teoretycznie nie zaniedbaliśmy niczego...
- Posadziliśmy 150 sztuk truskawek, w dwóch gatunkach i 30 sztuk poziomki...Tu premiery nie było, bo już kiedyś miałam zaszczyt dokonywać podobnego dzieła...Co prawda było to wieki temu i pod czujnym okiem prawdziwej Specjalistki, ale prapremiery zaliczyć nie mogę...
- Posialiśmy 140 m2 warzywek, i tutaj ostatnie słowo jeszcze nie padło, bo kilka torebeczek czeka w kolejce...
- W międzyczasie pielimy, wycinamy i podlewamy...
Ot, takie urozmaicenia...
Aaaaa...
No i oczywiście postawiliśmy domek narzędziowy, zwany "Orzeszkiem" lub "Chatką Puchatka"..
Czasem odpoczywamy...
Tyle, że tego odpoczywania jest co kot napłakał...
A że zaprzyjaźniony kot nie płacze, tylko goni ogon...
Więc i wytchnienia mamy niewiele...
No chyba, że taka malusia chwilka...
Ja pilnuje leżaków, a mnie pilnuje Filip...
Z resztą...Filip uwielbia mnie pilnować...
Chociaż pilnowanie Pana N. wychodzi mu też całkiem nieźle...
I co jeszcze ??
Jak zawsze jesteśmy w opozycji do Narodu...
Wszyscy wybywają w plener na majowy odpoczynek, a my odpoczywamy w domciu...
Ufff...