Czyżbyśmy, w natłoku wrzosowiskowych zajęć zapomnieli o naszym "azylu przetrwania", czyli balkoniku ??
W życiu !!
Tyle, że nasz "azyl" zmienił ostatnio swoje funkcje podstawowe...Jest jak dotąd "azylem przetrwania", tyle, że nie dla nas...
Dla nas w "azylu" miejsca już nie ma...
Po pierwsze primo, postanowiliśmy dać upust swoim marzeniom, i zjeść na Wrzosowisku pieczonych ziemniaczków...Takich wiecie, z dogorywającego ogniska, pieczonych w rozgrzanym popiole...
Echhh...
Pamiętacie ten smak ?? Ten zapach ?? I te sczerniałe skórki, którymi można się było umorusać w dwie sekundy ??
Właśnie takie ziemniaczki stały się naszym pragnieniem...
No cóż...
Chyba mamy coś z piromanów, bo nas do tych ognisk ciągnie okrutnie...
Po pieczonej nad ogniem kiełbasce, ziemniaczki stały się numerem jeden...
I cóż z tego ??
Hmmm...
Ano to, że jako strasznie ambitne Człowieki, postanowiliśmy, że będą to ziemniaczki z naszego poletka...
Czyli sadzimy !!
Ziemniaczki to nie byle jakie !! To ziemniaczki z paszportem !!
Teraz w balkonowych "pieleszach" dojrzewają do sadzenia...A my zachwycamy się każdym nowym, zielonkawym oczkiem, które wyjrzy do słoneczka...
Po drugie primo, jako, że łakomstwo nasze wymiarów ma wiele, postanowiliśmy iść za ciosem i do towarzystwa ziemniaczkom, na balkonie zawitała sporych rozmiarów kolekcja truskawek...
To ledwie cząstka owej kolekcji, bo rozwłóczone są niebożątka po całym balkonie...Żeby im przeciągi nie szkodziły...Żeby słoneczka zażyły...Żeby w ścisku nie stały...
No i wzdychamy serdecznie na widok wesołej gromadki, z nadzieją na ten pierwszy, smakowity kąsek, który mają nam niebawem sprawić, a który przywitamy gromkimi wrzaskami zachwytów...
Pewnie słychać nas będzie w caluśkim powiecie...
Ale mamy wśród owych sadzonek i ulubienicę...
Tak, tak...
Wzrok Was nie myli...
Kwiatuszek !!
Co prawda, to poziomki, a nie truskawki, ale taka poziomeczka prosto z krzaczka to też smakowity kąsek...
Chociaż to bardziej przysmak dla Bastusia, bo wszyscy Dziadkowie wiedzą, że poziomki znacznie rzadziej uczulają, więc jakby się okazało, że Bastuś truskawek (tak jak Babcia) jeść nie może (albo przynajmniej nie powinien), to poziomeczki będą akurat...
Po trzecie primo, balkonik przygarnął również nasze materiały budowlane, czyli folię, która ma zlec pod domkiem...
Czeka teraz bidula na transport i pocięcie, bo po wyliczeniu powierzchni użytkowej naszego "M", wyszło, że nijak tego w domciu nie zrobimy...
Nad całym tym bałaganem króluje nasza jabłoneczka...
Listeczkami mruga...Gałązkami kiwa...I nadziwić się nie może, jak żeśmy tyle dobra na tak małej powierzchni upchnęli...
Ale balkonik gotowy...
Tylko "lokatorów" wywieziemy w plener...Ławeczkę z zimowania przedpokojowego wytarmosimy i już...
Taka wiosna szybko rozrośnie się poza teren balkonu i zaanektuje nowe terytoria :-)
OdpowiedzUsuńMa co anektować, tylko się musi teleportować...;o)
UsuńChyba do jesieni,
OdpowiedzUsuńsmaczek się nie zmieni?
Skoro apetyt przetrwał już lat tyle,
Usuńmarzenia nie umkną niczym te motyle...;o)
Dodam do tego:
Usuńżyczę smacznego!!!
Cel nie byle jaki !!
UsuńOpiszę Ci smaki...;o)
Dopiero jedno oko otworzyłam, więc chciałam się upewnić - te ziemniaczki to będziecie sadzili na balkonie czy na działce????
OdpowiedzUsuń:-)))
Brakło by nam skrzynek,
Usuńna taki uczynek...;o)
Roślinki są bardzo pazerne i wymagają poświęcenia się im w całości, ale ten związek niesie same przyjemności......;o) I tego wlasnie Wam zyczę z całego serducha!! ........................;o)
OdpowiedzUsuńDucha już w sobie nie czujemy od tego "poświęcania"...;o)
Usuń