Kto oglądał wczoraj mecz otwarcia MŚ w siatkówce, łapka w górę !!
(Wiem, wiem, Noti, Ty nie oglądałaś, ale masz u mnie plusa za czujność...;o)
Kto nie oglądał, to niech od zaraz zacznie sobie pluć w brodę !!
Meczyk był cudności pierwszorzędnej i urody nieziemskiej...
Ot, taka Wenus z Milo, tylko po siatkarsku...;o)
Nie będę przeczyć, że oprawa mogła z lekka Serbów przydusić, ale czego by nie mówić, Naszym wychodziło wszystko...Albo prawie wszystko...
A jak Im coś nie wychodziło, to Im Serbowie pomagali...;o)
Dziękuję Nasza Reprezentacjo przecudnej urody...
Dziękuję "przyduszonym" Serbom...
Ale właściwie znowu nie o tym chciałam...
Wiecie, że dziwoląg ze mnie jest okrutny...Oper mydlanych nie oglądam...Romansów nie czytam...A łezka prędzej mu pójdzie przy "Parszywej Dwunastce", niż przy "Przeminęło z wiatrem"...Swoją drogą, tego drugiego jeszcze do końca nie udało mi się ani przeczytać, ani obejrzeć...
Ryczę przy ostatnim tańcu w "Wirującym seksie"...Łezka kapie kiedy ginie Zgredek w Harrym Potterze...Wzruszam się, kiedy naszym Dzieciakom coś się udaje, a jak się nie udaje to leję krokodyle łzy matczynej troski (ale to bez widoku publicznego)...Potrafię też ocierać oczęta kiedy zobaczą jakiś nieprzeciętny widok...
Zawsze się "nawilżam" kiedy grają hymn na zawodach sportowych (a już nie daj Boże, żeby zwycięzca też płakał)...
No i wczoraj też "pociekłam"...
Kiedy usłyszałam "Pieśń o Małym Rycerzu" na ponad sześćdziesiąt tysięcy gardeł, śpiewaną acapella, uszczelki puściły...
Nie mam pojęcia, jak Zawodnicy to wytrzymali, ale ja nie wytrzymałam...
Ja wiem, że dzisiaj wszyscy rozpływają się w zachwytach nad Siatkarzami i Kibicami, że międzynarodowe Media opiewają perfekcję uroczystości otwarcia MŚ...
Ja to wszystko wiem...
Ale muszę Wam podziękować za tą idealną chwilę wzruszenia...
Ta Pieśń była wczoraj idealnie na miejscu...
I ta siła, którą emanowaliście wspólnie...
Że jestem Romantyczką ?? Hmmm...No cóż...
Nikt nie jest idealny...;o)
niedziela, 31 sierpnia 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
Krok w nieznane...
Wakacje zmierzały ku końcowi...Szmaragdowa zieleń traciła swój kolor...Promienie słońca nie rozgrzewały już ziemi tak bardzo...
Dzień wstawał błękitny...Na niebie błąkały się maleńkie obłoczki, leniwie sunąc w nieznane...
Tak jak my...
Nie to, żeby leniwie, ale na pewno w nieznane...
29.08.1984
Zachmurzenie umiarkowane
Temperatura około 24 stopni
Wiatr zachodni
Taki był ten dzień...
Pamiętacie ??
Pewnie niekoniecznie...;o)
Jaka wtedy byłam ??
Tak samo uparta...Tak samo chuda...
Tylko marzenia były trochę inne...
Trzydzieści lat temu, dwa Dzieciuchy, wbrew całemu Światu wzięły ślub...
Rodzice byli przeciwni...Otoczenie było przeciwne...Znajomi kiwali głowami z politowaniem...
"To nie może się udać" - mówili...
A nas, w nieznane pchała właśnie przekora...
29.08.1984 roku zaczęliśmy pisać przepis na małżeństwo...
Dwie biedy i worek miłości...
No i oczywiście odrobina szaleństwa...
Hmmm...Z tą "odrobiną" trochę przesadziłam...
Ogrom szaleństwa...
Wbrew całemu Światu...
I chociaż tej daty nigdy nie świętujemy, to właśnie ten dzień był pierwszym krokiem...
Krokiem w nieznane...
Dzień wstawał błękitny...Na niebie błąkały się maleńkie obłoczki, leniwie sunąc w nieznane...
Tak jak my...
Nie to, żeby leniwie, ale na pewno w nieznane...
29.08.1984
Zachmurzenie umiarkowane
Temperatura około 24 stopni
Wiatr zachodni
Taki był ten dzień...
Pamiętacie ??
Pewnie niekoniecznie...;o)
Jaka wtedy byłam ??
Tak samo uparta...Tak samo chuda...
Tylko marzenia były trochę inne...
Trzydzieści lat temu, dwa Dzieciuchy, wbrew całemu Światu wzięły ślub...
Rodzice byli przeciwni...Otoczenie było przeciwne...Znajomi kiwali głowami z politowaniem...
"To nie może się udać" - mówili...
A nas, w nieznane pchała właśnie przekora...
29.08.1984 roku zaczęliśmy pisać przepis na małżeństwo...
Dwie biedy i worek miłości...
No i oczywiście odrobina szaleństwa...
Hmmm...Z tą "odrobiną" trochę przesadziłam...
Ogrom szaleństwa...
Wbrew całemu Światu...
I chociaż tej daty nigdy nie świętujemy, to właśnie ten dzień był pierwszym krokiem...
Krokiem w nieznane...
czwartek, 28 sierpnia 2014
Toksyczna cywilizacja...
Media nas nie oszczędzają...Mord tu...Agresja tam...News o pozytywnym oddźwięku trafia się sporadycznie...
Przytłamszeni tym obrazem Świata wkraczamy codziennie w swoją rzeczywistość z ulgą...
Nie jest jeszcze tak źle...
Bo źle jest "tam"...
Kiedy owo "tam" zaczyna się przybliżać, odczuwamy lęk i zagubienie...
Jak to tak ?? "Tu" ??
To "tu", to tak zwany cywilizowany Świat...
Bo wszak jesteśmy cywilizowani ??
Poniekąd...
Ale cóż to znaczy "cywilizowany"?? Że niby jesteśmy lepsi ?? Że lepiej zorganizowani ??
Czy o naszym "ucywilizowaniu" ma świadczyć jedynie, że nie mordujemy się na ulicach ?? Choć właściwie mord na ulicy nie jest przypadkiem sporadycznym...
Czy może owo "ucywilizowanie" to jedynie określenie wyższości ekonomicznej ??
Mamy, to jesteśmy lepsi...
A skąd mamy ??
Bo kiedyś, w "ucywilizowany" sposób zabraliśmy to innym...Mniej cywilizowanym...
Zagarnialiśmy w imię owej "cywilizacji", przetwarzaliśmy, pożytkowaliśmy, a to co nam było niepotrzebne wypluwaliśmy z obrzydzeniem...
Oczywiście w sposób cywilizowany...
Z czasem, owe "wyplutki" okazały się toksyczne...
A wypluwany "jad" zaczął zagrażać naszej "cywilizacji"...
"Cywilizacyjne" interesy wymagały, żeby uzbroić "Alkaidę"...Wszak lepiej się walczy, wysyłając na śmierć obcych Ludzi...
To "cywilizacja" wymagała, żeby dozbroić Muzułmanów...Niech się wytłuką między sobą..."Tam"...
Somalia ma bogactwa naturalne ?? Po cóż Somalii takie złoża !! My "cywilizowany Świat" potrzebujemy ich znacznie bardziej...
W zamian damy Im wysypiska śmieci !!
Z tych toksycznych wysypisk wylęgli się Piraci...
Kraje arabskie spływają krwią...Afryka nie ma wody...Azja głoduje...Ameryką Południową rządzą kartele...
Ale cóż to obchodzi naszą "cywilizację", skoro to wszystko dzieje się "tam"...
W odległych, "dzikich" Krajach...
A może sami się wytłuką ??
Skoro nie mają już nic do zaoferowania "cywilizowanemu" Światu, pozostaje czerpać jedynie korzyści pośrednie...
Jakieś technologie wojskowe sprzed pięćdziesięciu lat...Jakiś kontrakcik na dozbrojenie...Czasem akcja humanitarna...
I niech to będzie "tam" !!
Przez wieki nic się nie zmieniło...Kto ma broń, ma władzę...
Ile w tym cywilizowanego człowieczeństwa ??
Nic...
Nawet Ci z karabinami władzy nie mają...
Są jak kleszcze w ręku kowala...
Mruczę sobie...Marudzę...I wiem, że niczego to nie zmieni...Niczego nie poprawi...
Ludzie będą ginąć w imię "niczego"...Dzieci będą umierać, bo urodziły się w "złym" miejscu...
A my jutro znowu przeczytamy newsy z dalekiego Świata...Z nadzieją, że znajdziemy choćby jedną pomyślną nowinę...
Taka to ta nasza "cywilizacja"...
Przytłamszeni tym obrazem Świata wkraczamy codziennie w swoją rzeczywistość z ulgą...
Nie jest jeszcze tak źle...
Bo źle jest "tam"...
Kiedy owo "tam" zaczyna się przybliżać, odczuwamy lęk i zagubienie...
Jak to tak ?? "Tu" ??
To "tu", to tak zwany cywilizowany Świat...
Bo wszak jesteśmy cywilizowani ??
Poniekąd...
Ale cóż to znaczy "cywilizowany"?? Że niby jesteśmy lepsi ?? Że lepiej zorganizowani ??
Czy o naszym "ucywilizowaniu" ma świadczyć jedynie, że nie mordujemy się na ulicach ?? Choć właściwie mord na ulicy nie jest przypadkiem sporadycznym...
Czy może owo "ucywilizowanie" to jedynie określenie wyższości ekonomicznej ??
Mamy, to jesteśmy lepsi...
A skąd mamy ??
Bo kiedyś, w "ucywilizowany" sposób zabraliśmy to innym...Mniej cywilizowanym...
Zagarnialiśmy w imię owej "cywilizacji", przetwarzaliśmy, pożytkowaliśmy, a to co nam było niepotrzebne wypluwaliśmy z obrzydzeniem...
Oczywiście w sposób cywilizowany...
Z czasem, owe "wyplutki" okazały się toksyczne...
A wypluwany "jad" zaczął zagrażać naszej "cywilizacji"...
"Cywilizacyjne" interesy wymagały, żeby uzbroić "Alkaidę"...Wszak lepiej się walczy, wysyłając na śmierć obcych Ludzi...
To "cywilizacja" wymagała, żeby dozbroić Muzułmanów...Niech się wytłuką między sobą..."Tam"...
Somalia ma bogactwa naturalne ?? Po cóż Somalii takie złoża !! My "cywilizowany Świat" potrzebujemy ich znacznie bardziej...
W zamian damy Im wysypiska śmieci !!
Z tych toksycznych wysypisk wylęgli się Piraci...
Kraje arabskie spływają krwią...Afryka nie ma wody...Azja głoduje...Ameryką Południową rządzą kartele...
Ale cóż to obchodzi naszą "cywilizację", skoro to wszystko dzieje się "tam"...
W odległych, "dzikich" Krajach...
A może sami się wytłuką ??
Skoro nie mają już nic do zaoferowania "cywilizowanemu" Światu, pozostaje czerpać jedynie korzyści pośrednie...
Jakieś technologie wojskowe sprzed pięćdziesięciu lat...Jakiś kontrakcik na dozbrojenie...Czasem akcja humanitarna...
I niech to będzie "tam" !!
Przez wieki nic się nie zmieniło...Kto ma broń, ma władzę...
Ile w tym cywilizowanego człowieczeństwa ??
Nic...
Nawet Ci z karabinami władzy nie mają...
Są jak kleszcze w ręku kowala...
Mruczę sobie...Marudzę...I wiem, że niczego to nie zmieni...Niczego nie poprawi...
Ludzie będą ginąć w imię "niczego"...Dzieci będą umierać, bo urodziły się w "złym" miejscu...
A my jutro znowu przeczytamy newsy z dalekiego Świata...Z nadzieją, że znajdziemy choćby jedną pomyślną nowinę...
Taka to ta nasza "cywilizacja"...
wtorek, 26 sierpnia 2014
Gustowna "spycholipa"...
Szłam na zakupy osiedlową alejką, kiedy zza taksówki bagażowej wyłoniła się głowa Znajomej...
- Cześć !! - krzyknęła radośnie... - Ładne sobie mebelki kupiłam ?? - zapytała...
Podeszłam bliżej i oniemiałam...
Na pace stał zestaw mebli kuchennych dokładnie taki sam, jaki mają Sąsiedzi mieszkający pode mną, nade mną i po bokach...
Dusza we mnie zawrzała, bo wiedziałam, że nastąpi zaraz monit z pytaniem...
- Ładne ??
No i co ja mam powiedzieć ??
Skłamać, że podobają mi się jak żadne inne ?? Skrytykować wybór uszczęśliwionej Znajomej ?? Czy walnąć z "grubej rury" moimi poglądami w tym temacie ??
Oglądanie mebelków przedłużałam ponad miarę, żeby odzyskać spokój ducha i równowagę emocjonalną...
- Ładne... -wymruczałam niezrozumiale...- Bardzo gustowne... - dodałam, używając słowa "gustowne" w rozumieniu "o gustach się nie dyskutuje...
Znajomą uszczęśliwiłam ewidentnie, bo wskoczyła na "pakę" i zaczęła się mocować z niewielkim regałem...
A swoją drogą...
W czasach "komuny" przekleństwem było to, że wszystkie mieszkania wyglądały analogicznie...Wersalki, fotele, ławy, regały...Różnił je jedynie model, bo te zmieniane były co jakiś czas...Bardziej majętni robili je na zamówienie...Ale niewiele to zmieniało...Szablon pozostawał aksjomatem...
Ileż było dowcipów o "jednakowych M"...Anegdotek o sąsiedzkich pomyłkach...Utyskiwania na ograniczenia rynku...
I co ??
I szablon pozostał...
Większość w dalszym ciągu nie kieruje się swoim gustem, ale tym co posiedli onegdaj Sąsiedzi...Co bardziej "wymagający" pukają do Ikei...
Gdzie się podziała inwencja ?? Gdzie wyobraźnia ?? Gdzie ów gust tłamszony przez "komunę" ??
Pewnie "komuna" oddała je we władanie "komercji"...
Bo czym innym można to tłumaczyć ??
Pomieszczenia urządzone, jakby wkleić zdjęcia z neta...Tu ma stać kwiatek, a tam wazonik...No bo skoro tak jest w necie, to znaczy, że tak ma być...
Zero duszy..."Bałaganu"...Zero człowieka...
Szłam i pomstowałam na siebie, że znowu uległam...Żeby nie sprawiać przykrości...Żeby wywołać entuzjazm...Żeby zaprzeczyć rzeczywistości...
Bo przecież gust to rzecz względna...
Wychodzi na to, że "gustownie" to bardzo przydatne słowo...;o)
- Cześć !! - krzyknęła radośnie... - Ładne sobie mebelki kupiłam ?? - zapytała...
Podeszłam bliżej i oniemiałam...
Na pace stał zestaw mebli kuchennych dokładnie taki sam, jaki mają Sąsiedzi mieszkający pode mną, nade mną i po bokach...
Dusza we mnie zawrzała, bo wiedziałam, że nastąpi zaraz monit z pytaniem...
- Ładne ??
No i co ja mam powiedzieć ??
Skłamać, że podobają mi się jak żadne inne ?? Skrytykować wybór uszczęśliwionej Znajomej ?? Czy walnąć z "grubej rury" moimi poglądami w tym temacie ??
Oglądanie mebelków przedłużałam ponad miarę, żeby odzyskać spokój ducha i równowagę emocjonalną...
- Ładne... -wymruczałam niezrozumiale...- Bardzo gustowne... - dodałam, używając słowa "gustowne" w rozumieniu "o gustach się nie dyskutuje...
Znajomą uszczęśliwiłam ewidentnie, bo wskoczyła na "pakę" i zaczęła się mocować z niewielkim regałem...
A swoją drogą...
W czasach "komuny" przekleństwem było to, że wszystkie mieszkania wyglądały analogicznie...Wersalki, fotele, ławy, regały...Różnił je jedynie model, bo te zmieniane były co jakiś czas...Bardziej majętni robili je na zamówienie...Ale niewiele to zmieniało...Szablon pozostawał aksjomatem...
Ileż było dowcipów o "jednakowych M"...Anegdotek o sąsiedzkich pomyłkach...Utyskiwania na ograniczenia rynku...
I co ??
I szablon pozostał...
Większość w dalszym ciągu nie kieruje się swoim gustem, ale tym co posiedli onegdaj Sąsiedzi...Co bardziej "wymagający" pukają do Ikei...
Gdzie się podziała inwencja ?? Gdzie wyobraźnia ?? Gdzie ów gust tłamszony przez "komunę" ??
Pewnie "komuna" oddała je we władanie "komercji"...
Bo czym innym można to tłumaczyć ??
Pomieszczenia urządzone, jakby wkleić zdjęcia z neta...Tu ma stać kwiatek, a tam wazonik...No bo skoro tak jest w necie, to znaczy, że tak ma być...
Zero duszy..."Bałaganu"...Zero człowieka...
Szłam i pomstowałam na siebie, że znowu uległam...Żeby nie sprawiać przykrości...Żeby wywołać entuzjazm...Żeby zaprzeczyć rzeczywistości...
Bo przecież gust to rzecz względna...
Wychodzi na to, że "gustownie" to bardzo przydatne słowo...;o)
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
niedziela, 24 sierpnia 2014
Promocja za grosze...
Przez ostatnie kilkanaście lat szlaki drogowe w naszym Kraju zmieniły się bardzo...Powstało kilka kawałków wyczekiwanych autostrad, lokalne drogi też doczekały się modernizacji (przynajmniej niektóre) i coś, co chyba zauważył każdy Kierowca...Że o Pasażerach nie wspomnę...
Powstały setki rondek...
Osobiście nic do rondek nie mam, chociaż istnienie niektórych zakłóciło moją równowagę umysłową, bo celowości ich powstania rozgryźć nie mogłam...Ale każdy kto sporo jeździ wie, że rondka są bezpieczniejsze niż klasyczne skrzyżowania...
Czasem są tak malusie, że na środku mieści się kilka betonowych zapór, czasem Włodarze wyasygnują kilka złotych na zazielenienie owego rondka...Standard...
Może dlatego, stan zagospodarowania szwajcarskich rondek dotarł do mnie z takim opóźnieniem...
A może, po prostu, gapa jestem...
W każdym razie, coś tak przyziemnego, urzekło mnie całkowicie...
W Szwajcarii, każda nawet najmniejsza Miejscowość rondko mieć musi !! Konieczność owa jest tak obowiązkowa jak tablice informujące o nazwie Miejscowości...
Jest tablica...Jest rondko...
Przymus taki...
Tyle, że owe rondka stały się integralną częścią owych Miasteczek i Wiosek...
Chcesz wiedzieć czym szczycą się Mieszkańcy ?? Spójrz rondko !!
A że, jako już rzekłam, gapa jestem nieziemska, więc fakt ów zauważyłam pod koniec naszego pobytu...
Zastanawiałam się oczywiście, dlaczego na niektórych poustawiane są ule, albo na usypanym wzgórku ktoś zasadził winorośl, ale wnioski końcowe dotarły do mózgownicy zbyt późno...
Bo czy racjonalnie myślący człowiek, może zakładać, iż ogromnych rozmiarów pasikonik wycięty z pleksy i ustawiony w wysokiej trawie (roztrząsałam raczej, dlaczego Szwajcarzy tak dbający o porządek, owej trawy jeszcze nie ścięli), świadczy o tym, iż opuszczając wnętrze samochodu usłyszy "orkiestrę" kilku milionów polnych koników ?? I to w porze, kiedy owe pasikoniki powinny siedzieć cichutko...
Nie może !!
A czy może się domyślać, że ogromna sterta kamieni to nie brak inwencji twórczej, tylko reklama największych w okolicy kamieniołomów ??
Nie może !!
Rozum zaczyna kojarzyć fakty, kiedy na drodze pojawia się coś takiego...
A tablica informuje, że wjeżdżamy właśnie do Miejscowości "Święty Mikołaj"...
Uffff...
Rozgryzione !!
Teraz to już będzie z górki...
Witamy w Krainie kolejek górskich !!
No i dowód na moje gapiostwo...
Nie uwieczniłam ogromnej beczki na wino...Nie mam też pięknego skalnego ogrodu...
Z rondkowych cudności pozostały mi ledwie te dwie fotki...
Aż wstyd...
Ale pomysł ogromnie mi się spodobał...
Może i u nas zagoszczą takie malownicze "wizytówki"...Kto wie...
Powstały setki rondek...
Osobiście nic do rondek nie mam, chociaż istnienie niektórych zakłóciło moją równowagę umysłową, bo celowości ich powstania rozgryźć nie mogłam...Ale każdy kto sporo jeździ wie, że rondka są bezpieczniejsze niż klasyczne skrzyżowania...
Czasem są tak malusie, że na środku mieści się kilka betonowych zapór, czasem Włodarze wyasygnują kilka złotych na zazielenienie owego rondka...Standard...
Może dlatego, stan zagospodarowania szwajcarskich rondek dotarł do mnie z takim opóźnieniem...
A może, po prostu, gapa jestem...
W każdym razie, coś tak przyziemnego, urzekło mnie całkowicie...
W Szwajcarii, każda nawet najmniejsza Miejscowość rondko mieć musi !! Konieczność owa jest tak obowiązkowa jak tablice informujące o nazwie Miejscowości...
Jest tablica...Jest rondko...
Przymus taki...
Tyle, że owe rondka stały się integralną częścią owych Miasteczek i Wiosek...
Chcesz wiedzieć czym szczycą się Mieszkańcy ?? Spójrz rondko !!
A że, jako już rzekłam, gapa jestem nieziemska, więc fakt ów zauważyłam pod koniec naszego pobytu...
Zastanawiałam się oczywiście, dlaczego na niektórych poustawiane są ule, albo na usypanym wzgórku ktoś zasadził winorośl, ale wnioski końcowe dotarły do mózgownicy zbyt późno...
Bo czy racjonalnie myślący człowiek, może zakładać, iż ogromnych rozmiarów pasikonik wycięty z pleksy i ustawiony w wysokiej trawie (roztrząsałam raczej, dlaczego Szwajcarzy tak dbający o porządek, owej trawy jeszcze nie ścięli), świadczy o tym, iż opuszczając wnętrze samochodu usłyszy "orkiestrę" kilku milionów polnych koników ?? I to w porze, kiedy owe pasikoniki powinny siedzieć cichutko...
Nie może !!
A czy może się domyślać, że ogromna sterta kamieni to nie brak inwencji twórczej, tylko reklama największych w okolicy kamieniołomów ??
Nie może !!
Rozum zaczyna kojarzyć fakty, kiedy na drodze pojawia się coś takiego...
A tablica informuje, że wjeżdżamy właśnie do Miejscowości "Święty Mikołaj"...
Uffff...
Rozgryzione !!
Teraz to już będzie z górki...
Witamy w Krainie kolejek górskich !!
No i dowód na moje gapiostwo...
Nie uwieczniłam ogromnej beczki na wino...Nie mam też pięknego skalnego ogrodu...
Z rondkowych cudności pozostały mi ledwie te dwie fotki...
Aż wstyd...
Ale pomysł ogromnie mi się spodobał...
Może i u nas zagoszczą takie malownicze "wizytówki"...Kto wie...
sobota, 23 sierpnia 2014
Taka sobie "myślenica"...
Moje notki na blogu znowu mają "czkawkę"...A to piszę namiętnie, codziennie...A to przez kilka dni otwieram pusta kartkę, żeby równie pustą zamknąć po kilku minutach...
"Myślenica"...
To właśnie "myślenica" zaprzątająca moje mózgowie jest tego powodem...
Mało mi dym nie idzie z rozgrzanego mózgowia...
I chociaż przyznam się szczerze, że taki stan "napięcia mózgowego" ogromnie lubię, powoduje on niestety całkowite "niechciejstwo" bazgrania na blogu...
Taka anomalia...
Bo cóż tu opisywać skoro każda moja myśl wybiega w przyszłość, a przyszłości to my ponoć nie znamy ??
Hmmm...
Ja właściwie znam, bo sobie ową "myślenicę" osobiście zorganizowałam...
Może przy drobnym udziale reszty "Stada", ale przecież "Stado" wpływu na "myślenicę" nie ma, a jeśli ma to skromny...
Zwarcie na "zwojach" to ja już sobie sama organizuję...
Ale czy ktoś, kto ma "kota" na puncie dopinania wszystkiego na każdy istniejący i wyimaginowany "guziczek" może spać spokojnie ??
- 29 sierpnia - rocznica (symboliczna)
- 8 września - rocznica (główna)
- 21 września - rewolucja (żeby nie powiedzieć: "trzęsienie Ziemi")
- 3 października - rocznica (bardzo ważna)
- 5 października - szaleństwo (planowane)
- 13 października - rewolucja (początek)
- 31 października - rewolucja (zakończenie)
Mam o czym myśleć ?? Pewnie, że mam !!
Mam co organizować ?? Pewnie, że mam !!
Czacha dymi, a ja podświadomie usiłuję wyprzedzić rzeczywistość...
Żeby jeszcze mieć czas na ową "myślenicę"...
Kicha !!
"Myślenica" musi się zmieścić w "międzyczasie", bo codziennych obowiązków tez mi ostatnio przybyło...I to takich, których bez udziału mózgowia zrealizować się nie da...
Mam dar o "obciążania" czerepu na maksa...
A może po prostu zamienić owe "guziczki" na zamek błyskawiczny ?? Ziuttt...I zapięte ??
Iść na żywioł ??
Hmmm...
P.S. Pan N. domaga się doprecyzowania terminów...
- 30 listopada - epilog roku jubileuszy, rocznic, rewolucji i szaleństwa...;o)
"Myślenica"...
To właśnie "myślenica" zaprzątająca moje mózgowie jest tego powodem...
Mało mi dym nie idzie z rozgrzanego mózgowia...
I chociaż przyznam się szczerze, że taki stan "napięcia mózgowego" ogromnie lubię, powoduje on niestety całkowite "niechciejstwo" bazgrania na blogu...
Taka anomalia...
Bo cóż tu opisywać skoro każda moja myśl wybiega w przyszłość, a przyszłości to my ponoć nie znamy ??
Hmmm...
Ja właściwie znam, bo sobie ową "myślenicę" osobiście zorganizowałam...
Może przy drobnym udziale reszty "Stada", ale przecież "Stado" wpływu na "myślenicę" nie ma, a jeśli ma to skromny...
Zwarcie na "zwojach" to ja już sobie sama organizuję...
Ale czy ktoś, kto ma "kota" na puncie dopinania wszystkiego na każdy istniejący i wyimaginowany "guziczek" może spać spokojnie ??
- 29 sierpnia - rocznica (symboliczna)
- 8 września - rocznica (główna)
- 21 września - rewolucja (żeby nie powiedzieć: "trzęsienie Ziemi")
- 3 października - rocznica (bardzo ważna)
- 5 października - szaleństwo (planowane)
- 13 października - rewolucja (początek)
- 31 października - rewolucja (zakończenie)
Mam o czym myśleć ?? Pewnie, że mam !!
Mam co organizować ?? Pewnie, że mam !!
Czacha dymi, a ja podświadomie usiłuję wyprzedzić rzeczywistość...
Żeby jeszcze mieć czas na ową "myślenicę"...
Kicha !!
"Myślenica" musi się zmieścić w "międzyczasie", bo codziennych obowiązków tez mi ostatnio przybyło...I to takich, których bez udziału mózgowia zrealizować się nie da...
Mam dar o "obciążania" czerepu na maksa...
A może po prostu zamienić owe "guziczki" na zamek błyskawiczny ?? Ziuttt...I zapięte ??
Iść na żywioł ??
Hmmm...
P.S. Pan N. domaga się doprecyzowania terminów...
- 30 listopada - epilog roku jubileuszy, rocznic, rewolucji i szaleństwa...;o)
czwartek, 21 sierpnia 2014
MŚ za zamkniętymi drzwiami...
Jeden krok i staniemy na progu Mistrzostw Świata w piłce siatkowej...
Reprezentację mamy świetną...Kibiców mamy świetnych...Obiekty sportowe mamy świetne...
Czyli nic tylko kraina szczęśliwości...
Tyle, że jak już na tym progu staniemy, to bram do raju nie otworzy nam żadne zaklęcie, żaden klucz...
No chyba, że sięgniemy do portfela i wyłożymy trochę kasy na sponsorowanie Polsatu...
Pieniądz otwiera każde drzwi, więc otworzy nam i te do MŚ...
Właściciel Polsatu zdecydował o kodowaniu telewizyjnych transmisji z Mistrzostw...
No cóż...
Jego ZOO, Jego małpy...
Nie każda musi dostać banana...
Panu S. się zakup praw do transmisji nie zbilansował, to czas, żeby się Społeczeństwo złożyło na Jego lokatę na liście "najbogatszych"...
A co !!
Że siatkówka to nasz sport narodowy ??
Że MŚ organizowane są również z naszych podatków ??
Że obiekty powstały przy społecznym wkładzie ??
Że Reprezentacja jest dobrem narodowym ??
A cóż to Pana S. obchodzi ??
Jemu się bilans nie domyka, a skoro się nie domyka to coś domknąć trzeba...No to zamknął "drzwi" do Mistrzostw...
Każdy kto może wypowiada się krytycznie o tej decyzji...
Trenerzy...Zawodnicy...Działacze...Kibice...
I co ??
Ano...Nic !!
Tak sobie "biją medialną pianę"...
Bo czy sami chcieli by mieć "przeciąg" na koncie bankowym przez taki niedomknięty bilans ??
W końcu prawdziwi Kibice zdolni są do każdego poświęcenia...
Nasi zdobędą medal...Bilans jakoś trzeba będzie zaksięgować, bez względu na jego wynik...Pan S. ma szanse utrzymać, albo nawet poprawić swoją "lokatę"...
Że to nie patriotycznie ??
Że nie elegancko ??
A kto bogatemu zabroni ??
Reprezentację mamy świetną...Kibiców mamy świetnych...Obiekty sportowe mamy świetne...
Czyli nic tylko kraina szczęśliwości...
Tyle, że jak już na tym progu staniemy, to bram do raju nie otworzy nam żadne zaklęcie, żaden klucz...
No chyba, że sięgniemy do portfela i wyłożymy trochę kasy na sponsorowanie Polsatu...
Pieniądz otwiera każde drzwi, więc otworzy nam i te do MŚ...
Właściciel Polsatu zdecydował o kodowaniu telewizyjnych transmisji z Mistrzostw...
No cóż...
Jego ZOO, Jego małpy...
Nie każda musi dostać banana...
Panu S. się zakup praw do transmisji nie zbilansował, to czas, żeby się Społeczeństwo złożyło na Jego lokatę na liście "najbogatszych"...
A co !!
Że siatkówka to nasz sport narodowy ??
Że MŚ organizowane są również z naszych podatków ??
Że obiekty powstały przy społecznym wkładzie ??
Że Reprezentacja jest dobrem narodowym ??
A cóż to Pana S. obchodzi ??
Jemu się bilans nie domyka, a skoro się nie domyka to coś domknąć trzeba...No to zamknął "drzwi" do Mistrzostw...
Każdy kto może wypowiada się krytycznie o tej decyzji...
Trenerzy...Zawodnicy...Działacze...Kibice...
I co ??
Ano...Nic !!
Tak sobie "biją medialną pianę"...
Bo czy sami chcieli by mieć "przeciąg" na koncie bankowym przez taki niedomknięty bilans ??
W końcu prawdziwi Kibice zdolni są do każdego poświęcenia...
Nasi zdobędą medal...Bilans jakoś trzeba będzie zaksięgować, bez względu na jego wynik...Pan S. ma szanse utrzymać, albo nawet poprawić swoją "lokatę"...
Że to nie patriotycznie ??
Że nie elegancko ??
A kto bogatemu zabroni ??
sobota, 16 sierpnia 2014
Przebaczam Ci Zurichu !!
Zmieniam zdanie !!
Baba jestem, to podobno mogę sobie to zdanie zmieniać dowolnie...No to zmieniam !!
Kiedy ruszaliśmy do Szwajcarii, Pan N. przygotowywał naszą trasę przez Bazyleę...Nawet jakieś zwiedzanie miało być w międzyczasie...
A kiedy już caluśki plan był zatwierdzony, zadzwonił Pierworodny i Pan N. zmienił zdanie...
Jedziemy przez Zurich...
Mnie tam było wszystko jedno, którędy mnie powiozą, chociaż tego zwiedzania Bazylei odrobinę żałowałam...Ale jak mus to mus...
Pojechaliśmy przez Zurich...
Droga była malownicza, urozmaicona i ciekawa, ale Zurich ??
To osławione Miasto zrobiło na mnie kiepskie wrażenie i zaparłam się okrutnie...
Zurich jest brzydki !!
Czarę goryczy dopełnił "Pan Hołowczyc", który po wjeździe do jednego z tuneli całkiem drogę zgubił i powtarzał jak mantrę "zawróć w lewo"...
Wyszło na to, że Kierowcą nasz Rajdowiec jest świetnym, ale po tunelach nie jeździ, bo jak świat światem w tunelach się nie zawraca...
Jakby tego nawracania było mało, to zaraz po wylocie z owego tunelu nastąpiło rondo, a że opisane było skąpo, a "Pan Hołowczyc" równowagi jeszcze nie odzyskał, więc zjeżdżaliśmy z owego ronda "na czuja"...
"Czuj" nas zawiódł, bo widać w Szwajcarii inaczej "czuje" funkcjonują, i dołożyliśmy do tego Zurichu trochę paliwa, kilometrów i nerwów...
Jednogłośnie Zurich dostał czerwoną kartkę i metkę "brzydki"...
No i po trzech miesiącach muszę owo "obrzydzenie" odszczekać !!
A że "opyszczyłam" ów Zurich publicznie, więc i odszczekanie należy mu się medialne...
Lubię Zurich !! Zurich jest cudny !! Piękniejszego Zurichu niż ten szwajcarski, na całym świecie nie ma !!
Ufff...
Odszczekane...
Co spowodowało u mnie taką zmianę frontu ??
JanToni pewnie już wie !!
Oczywiście !!
Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce...
Pięknie Królowej Sportu jest w tym Zurichu...
I Publiczność pięknie dopisuje, i doping jest piękny, i tęcza nad Stadionem...
Ale najpiękniej wyglądają Nasi Zawodnicy !!
Jak miło spojrzeć na Ich uśmiechnięte twarze !! Jak miło dopingować Ich zawziętą walkę !!
Cudo, a nie Mistrzostwa !!
Gratuluję Wam cudownych występów !! Gratuluję i dziękuję, bo dawno nie widziałam takiej walki w wykonaniu Polaków...
Cudną mamy tą sportową Młodzież !! Zadziorną...Ambitną...
Miód się na serducho leje...
Baba jestem, to podobno mogę sobie to zdanie zmieniać dowolnie...No to zmieniam !!
Kiedy ruszaliśmy do Szwajcarii, Pan N. przygotowywał naszą trasę przez Bazyleę...Nawet jakieś zwiedzanie miało być w międzyczasie...
A kiedy już caluśki plan był zatwierdzony, zadzwonił Pierworodny i Pan N. zmienił zdanie...
Jedziemy przez Zurich...
Mnie tam było wszystko jedno, którędy mnie powiozą, chociaż tego zwiedzania Bazylei odrobinę żałowałam...Ale jak mus to mus...
Pojechaliśmy przez Zurich...
Droga była malownicza, urozmaicona i ciekawa, ale Zurich ??
To osławione Miasto zrobiło na mnie kiepskie wrażenie i zaparłam się okrutnie...
Zurich jest brzydki !!
Czarę goryczy dopełnił "Pan Hołowczyc", który po wjeździe do jednego z tuneli całkiem drogę zgubił i powtarzał jak mantrę "zawróć w lewo"...
Wyszło na to, że Kierowcą nasz Rajdowiec jest świetnym, ale po tunelach nie jeździ, bo jak świat światem w tunelach się nie zawraca...
Jakby tego nawracania było mało, to zaraz po wylocie z owego tunelu nastąpiło rondo, a że opisane było skąpo, a "Pan Hołowczyc" równowagi jeszcze nie odzyskał, więc zjeżdżaliśmy z owego ronda "na czuja"...
"Czuj" nas zawiódł, bo widać w Szwajcarii inaczej "czuje" funkcjonują, i dołożyliśmy do tego Zurichu trochę paliwa, kilometrów i nerwów...
Jednogłośnie Zurich dostał czerwoną kartkę i metkę "brzydki"...
No i po trzech miesiącach muszę owo "obrzydzenie" odszczekać !!
A że "opyszczyłam" ów Zurich publicznie, więc i odszczekanie należy mu się medialne...
Lubię Zurich !! Zurich jest cudny !! Piękniejszego Zurichu niż ten szwajcarski, na całym świecie nie ma !!
Ufff...
Odszczekane...
Co spowodowało u mnie taką zmianę frontu ??
JanToni pewnie już wie !!
Oczywiście !!
Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce...
Pięknie Królowej Sportu jest w tym Zurichu...
I Publiczność pięknie dopisuje, i doping jest piękny, i tęcza nad Stadionem...
Ale najpiękniej wyglądają Nasi Zawodnicy !!
Jak miło spojrzeć na Ich uśmiechnięte twarze !! Jak miło dopingować Ich zawziętą walkę !!
Cudo, a nie Mistrzostwa !!
Gratuluję Wam cudownych występów !! Gratuluję i dziękuję, bo dawno nie widziałam takiej walki w wykonaniu Polaków...
Cudną mamy tą sportową Młodzież !! Zadziorną...Ambitną...
Miód się na serducho leje...
czwartek, 14 sierpnia 2014
Drukowana "mizeria"...
Przeczytałam przed chwilą newsa, iż Pani Merkel jest w posiadaniu tuniki, którą użytkuje od osiemnastu lat...
Zagraniczne Media podchwyciły temat i analizują, jak też bardzo Pani Merkel jest zajęta rządzeniem, że nie ma czasu na zakupy, że nie jest na topie, że "pełnoletnia" tunika to lekka przesada...
Niemieckie Media dla odmiany, zachwycają się swoją Przywódczynią ogromnie...Bo taka wierna, taka oszczędna, taka gospodarna...No i duma Ich rozpiera, że się Pani Angela "nie rozrosła"...
Sezon ogórkowy trwa, więc i newsy jak "mizeria"...
Co do tych "rozmiarów" to ja bym z zachwytami nie przesadzała, ale wierność własnym upodobaniom cenię...Cenię również wartościowe zakupy...
Skoro jednak Przywódców wartościuje się przy pomocy ciuchów, to bardzo proszę Media międzynarodowe (że o krajowych nie wspomnę), o zwrócenie uwagi na moją skromną osobę...
W mojej szafie "pełnoletnich" ciuchów mam kilka sztuk, a rekordziści liczą sobie więcej niż pół wieku !!
Jestem bowiem w posiadaniu spódniczki plisowanej, którą na osiemnaste urodziny Baba Jaga szyła swojej Córce, a mojej Mamciaśce...
W tym roku "stuknęło" biedaczce pięćdziesiąt pięć lat...
Tak się złożyło, że Matka Natura kilogramów w nadmiarze mi poskąpiła, więc i spódniczka jest na mnie prawie akurat...Prawie...Bo Mamciaśka w swoje osiemnaste urodziny była odrobinę ode mnie krąglejsza...
Baba Jaga, tak jednak przemyślnie plisy ułożyła, że nawet przesunięcie guziczka fasonu "nie złamało"...
A materiał ??
Nie przypuszczam, żeby teraz był taki na rynku w ogóle...
Bo po wojnie, musiało być solidne...
No i jest...
Ta spódniczka to taki "symbol" łączący pokolenia...
Już trzy razy "plisowane" było w modzie, więc do następnej tury chyba kolejne pokolenie ją "wprowadzi"...
Dlatego rozumiem doskonale Panią Merkel...
Dobry ciuch jest wart wszystkiego !!
A Media ??
Niech sobie tą "mizerię" drukują...;o)
Zagraniczne Media podchwyciły temat i analizują, jak też bardzo Pani Merkel jest zajęta rządzeniem, że nie ma czasu na zakupy, że nie jest na topie, że "pełnoletnia" tunika to lekka przesada...
Niemieckie Media dla odmiany, zachwycają się swoją Przywódczynią ogromnie...Bo taka wierna, taka oszczędna, taka gospodarna...No i duma Ich rozpiera, że się Pani Angela "nie rozrosła"...
Sezon ogórkowy trwa, więc i newsy jak "mizeria"...
Co do tych "rozmiarów" to ja bym z zachwytami nie przesadzała, ale wierność własnym upodobaniom cenię...Cenię również wartościowe zakupy...
Skoro jednak Przywódców wartościuje się przy pomocy ciuchów, to bardzo proszę Media międzynarodowe (że o krajowych nie wspomnę), o zwrócenie uwagi na moją skromną osobę...
W mojej szafie "pełnoletnich" ciuchów mam kilka sztuk, a rekordziści liczą sobie więcej niż pół wieku !!
Jestem bowiem w posiadaniu spódniczki plisowanej, którą na osiemnaste urodziny Baba Jaga szyła swojej Córce, a mojej Mamciaśce...
W tym roku "stuknęło" biedaczce pięćdziesiąt pięć lat...
Tak się złożyło, że Matka Natura kilogramów w nadmiarze mi poskąpiła, więc i spódniczka jest na mnie prawie akurat...Prawie...Bo Mamciaśka w swoje osiemnaste urodziny była odrobinę ode mnie krąglejsza...
Baba Jaga, tak jednak przemyślnie plisy ułożyła, że nawet przesunięcie guziczka fasonu "nie złamało"...
A materiał ??
Nie przypuszczam, żeby teraz był taki na rynku w ogóle...
Bo po wojnie, musiało być solidne...
No i jest...
Ta spódniczka to taki "symbol" łączący pokolenia...
Już trzy razy "plisowane" było w modzie, więc do następnej tury chyba kolejne pokolenie ją "wprowadzi"...
Dlatego rozumiem doskonale Panią Merkel...
Dobry ciuch jest wart wszystkiego !!
A Media ??
Niech sobie tą "mizerię" drukują...;o)
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Dobre miejsce na marzenia...
Lato dopisało...Pogoda piękna...Wyludnione Miasta powoli się zapełniają...A my ??
My każdą wolną chwilę spędzamy na balkonie...Balkonik stał się naszym azylem...
Zacisznie...Dyskretnie...Pachnąco...
Czego chcieć więcej ??
No i oczywiście trzeba doglądać uprawy...
Pomidorek sprawuje się nieźle...
Owoców jest tyle, że z przerażeniem spoglądam na kruche łodygi...
Da radę utrzymać, czy polegnie z kretesem ??
Pomidorek stał się naszym ulubieńcem, bo nie dość, że pięknie owocuje, nie dość, że pachnie niesamowicie, to się okazało, że wspaniale nas wspiera w walce z gąsienicami motyli...
To co nasze nosy uwodzi niesamowicie, dla owych gąsienic jest nie do zniesienia...I dobrze !!
Już miałam dość obgryzionych listeczków i ściągania tego paskudztwa z gałązek...
Wiwat pomidorek !!
Oprócz tego zakwitła nam papryka...
Cudem jakimś i "rzutem na taśmę"...
Nadziei już nie miałam, że się bidula pozbiera...
Teraz czekamy na kolejnego "opornika"...
Na poziomkę...
Ta to dopiero się zaparła !!
Rosnąć rośnie...Nie powiem...Ale kwitnąć ??
Figa...
Nawet zaklęcia szeptane do listeczków nie pomagają...
Ale największym balkonowym hitem jest oświetlenie...
Dotarło...
Teraz czekamy z napięciem na zmrok, żeby zakomunikować gromko...
Świeci !!
I chociaż diodki są maleńkie, na balkonie zrobiło się bardzo klimatycznie...Nawet w nocy...
No i samotność nam nie doskwiera, bo stado ważek dotrzymuje nam towarzystwa...
Można godzinami siedzieć, spoglądać w gwiazdy, wąchać pomidorka i groszek, można marzyć...
Marzy się na naszym balkonie wspaniale...
My każdą wolną chwilę spędzamy na balkonie...Balkonik stał się naszym azylem...
Zacisznie...Dyskretnie...Pachnąco...
Czego chcieć więcej ??
No i oczywiście trzeba doglądać uprawy...
Pomidorek sprawuje się nieźle...
Owoców jest tyle, że z przerażeniem spoglądam na kruche łodygi...
Da radę utrzymać, czy polegnie z kretesem ??
Pomidorek stał się naszym ulubieńcem, bo nie dość, że pięknie owocuje, nie dość, że pachnie niesamowicie, to się okazało, że wspaniale nas wspiera w walce z gąsienicami motyli...
To co nasze nosy uwodzi niesamowicie, dla owych gąsienic jest nie do zniesienia...I dobrze !!
Już miałam dość obgryzionych listeczków i ściągania tego paskudztwa z gałązek...
Wiwat pomidorek !!
Oprócz tego zakwitła nam papryka...
Cudem jakimś i "rzutem na taśmę"...
Nadziei już nie miałam, że się bidula pozbiera...
Teraz czekamy na kolejnego "opornika"...
Na poziomkę...
Ta to dopiero się zaparła !!
Rosnąć rośnie...Nie powiem...Ale kwitnąć ??
Figa...
Nawet zaklęcia szeptane do listeczków nie pomagają...
Ale największym balkonowym hitem jest oświetlenie...
Dotarło...
Teraz czekamy z napięciem na zmrok, żeby zakomunikować gromko...
Świeci !!
I chociaż diodki są maleńkie, na balkonie zrobiło się bardzo klimatycznie...Nawet w nocy...
No i samotność nam nie doskwiera, bo stado ważek dotrzymuje nam towarzystwa...
Można godzinami siedzieć, spoglądać w gwiazdy, wąchać pomidorka i groszek, można marzyć...
Marzy się na naszym balkonie wspaniale...
niedziela, 10 sierpnia 2014
Nawiedziny wielkiego Świata...
Można by powiedzieć, że ubiegły tydzień był dla Zaścianka wyjątkowy...
Panującą na Rynku duchotę i brzęczenie much przerwały dwa "wiekopojmne" wydarzenia...
Najpierw nawiedził nas Prezydent, a potem Kolarze...Sama nie wiem, która z wizyt była bardziej znacząca...
Pan Prezydent nawiedził nas w drodze do Krakowa...
Były powitania, podziękowania, przemówienia i pożegnania...Czyli PPPP...
Mogła bym dodać jeszcze piąte "P", ale to mało cenzuralne jest...
Pan Prezydent potwierdził, że mieszkamy w Zaścianku, że Mieszkańcy to dzielni Ludzie, po czym zakomunikował, że skoro do tej pory jakoś sobie radziliśmy, to i teraz sobie poradzimy...
Bóg zapłać, Panie Prezydencie, za dobre słowo...
Tłumów wielkich nie było, bo się raptem 1000 Osób zebrało, z tego 2/3 to "Oficjele"...Jakoś Władzy chyba nie zależało na rozgłośnieniu owego "nawiedzenia"...
Na pożegnanie Głowa Państwa uśmiechnęła się niewyraźnie i łapeczką pomachała...
I tyle Prezydenta widzieli...
No nie...
Potem "widzieli" jeszcze w Krakowie, to widać drogi z Zaścianka nie zgubił...
Zaściankowe "tygodniówki" ogłosiły jednogłośnie, że wizyta zakończyła się sukcesem...
Na drugi dzień nawiedzili nas Kolarze...
Przygotowania trwały od kilku dni, bo to i zaplecze być musiało, i jakieś kramy z "browarem", że o wzmożonej pracy Służb Porządkowych nie wspomnę...
Kolarze śmignęli niczym śmigadełko, i pewnie gdyby nie zakręty przed finiszem, to by kłęby kurzu po nich zostały...
Łapeczkami nie machali...
Ziutttt...
I tyle było po Kolarzach...
Pozostały śmieci i kramy z "browarem"...
Tak błysnął Zaściankowi "wielki Świat"...
I wszystko wróciło do normy...
Na Rynku duchota...Muchy brzęczą...
Panującą na Rynku duchotę i brzęczenie much przerwały dwa "wiekopojmne" wydarzenia...
Najpierw nawiedził nas Prezydent, a potem Kolarze...Sama nie wiem, która z wizyt była bardziej znacząca...
Pan Prezydent nawiedził nas w drodze do Krakowa...
Były powitania, podziękowania, przemówienia i pożegnania...Czyli PPPP...
Mogła bym dodać jeszcze piąte "P", ale to mało cenzuralne jest...
Pan Prezydent potwierdził, że mieszkamy w Zaścianku, że Mieszkańcy to dzielni Ludzie, po czym zakomunikował, że skoro do tej pory jakoś sobie radziliśmy, to i teraz sobie poradzimy...
Bóg zapłać, Panie Prezydencie, za dobre słowo...
Tłumów wielkich nie było, bo się raptem 1000 Osób zebrało, z tego 2/3 to "Oficjele"...Jakoś Władzy chyba nie zależało na rozgłośnieniu owego "nawiedzenia"...
Na pożegnanie Głowa Państwa uśmiechnęła się niewyraźnie i łapeczką pomachała...
I tyle Prezydenta widzieli...
No nie...
Potem "widzieli" jeszcze w Krakowie, to widać drogi z Zaścianka nie zgubił...
Zaściankowe "tygodniówki" ogłosiły jednogłośnie, że wizyta zakończyła się sukcesem...
Na drugi dzień nawiedzili nas Kolarze...
Przygotowania trwały od kilku dni, bo to i zaplecze być musiało, i jakieś kramy z "browarem", że o wzmożonej pracy Służb Porządkowych nie wspomnę...
Kolarze śmignęli niczym śmigadełko, i pewnie gdyby nie zakręty przed finiszem, to by kłęby kurzu po nich zostały...
Łapeczkami nie machali...
Ziutttt...
I tyle było po Kolarzach...
Pozostały śmieci i kramy z "browarem"...
Tak błysnął Zaściankowi "wielki Świat"...
I wszystko wróciło do normy...
Na Rynku duchota...Muchy brzęczą...
sobota, 9 sierpnia 2014
Powrót do przeszłości...
Szykuje się nam mała życiowa rewolucja...Nie to, żeby zaraz jakaś "Wiosna Ludów", ale przewrót jak na nasze warunki, dosyć znaczny...
A że każdą "rewolucję" od czegoś zacząć trzeba, więc my zaczęliśmy od porządków w piwnicy...
- A dlaczego to tutaj leży ?? - zapytał Pan N.
- Bo ściągnęłam do któregoś z remontów i jakoś potem nie pasowało...- odpowiedziałam, spoglądając Mu przez ramię na znalezisko...
- Teraz pasuje !! - zadecydował Pan N.
- Pasuje ?? - moja wyobraźnia pracowała znacznie wolniej...
- Pasuje !! Wieszamy !! - potwierdził Małżonek i znalezisko wylądowało w worku "do domu"...
- Ale rameczki nie pasują !! - jak to Kobieta, chciałam mieć ostatnie zdanie...
- Rameczki możesz zmienić, ale "dzieła" wieszamy !! - nie oddawał pola Ślubny...
Hmmm...
"Dzieła"...
Niech Mu będzie, że to "dzieła"...
Dawno temu, kiedy byliśmy bardzo młodym małżeństwem, nasze Pociechy ledwie odrastały od ziemi, a przeżycie "od wypłaty do wypłaty" było sportem ekstremalnym, usiłowałam ozdobić gołe ściany nasze "M" czymkolwiek...Ozdoby w domowym budżecie nie mieściły się wcale...
Wtedy właśnie powstały owe "dzieła"...
Haftowałam czymkolwiek, na czymkolwiek...Na kawałku płócienka, które zostało jako ścinek z sukieneczki szytej Córci...Na kawałku flanelki, z dziecięcej pościeli...Na resztkach potarganego fartuszka...
Mulinę pozyskałam jako spadek po Mamciaśce, która w życiu by nie uwierzyła, że kiedykolwiek siądę do haftowania...
I tak powstały owe "dzieła"...
Tyle pozostało z "kwiatowej" kolekcji, bo reszta owych tworów zalega pewnie piwnice naszych Znajomych...
Ale "dziobałam" wszystko co tylko moja szalona wyobraźnia sobie wydumała...
I oczywiście musiały być one...
A żeby nie było, że moje tęsknoty pewne podłoża w przeszłości nie mają, to dowód mam na to "wydziobany"...
Pamiętacie Kasztanka, którego korumpowałam landrynkami ??
Oto on...
Wczoraj "dzieła" otrzymały nowe rameczki, a dzisiaj mają zawisnąć ponownie na naszych ścianach...
To się nazywa "powrót do przeszłości"...;o)
A że każdą "rewolucję" od czegoś zacząć trzeba, więc my zaczęliśmy od porządków w piwnicy...
- A dlaczego to tutaj leży ?? - zapytał Pan N.
- Bo ściągnęłam do któregoś z remontów i jakoś potem nie pasowało...- odpowiedziałam, spoglądając Mu przez ramię na znalezisko...
- Teraz pasuje !! - zadecydował Pan N.
- Pasuje ?? - moja wyobraźnia pracowała znacznie wolniej...
- Pasuje !! Wieszamy !! - potwierdził Małżonek i znalezisko wylądowało w worku "do domu"...
- Ale rameczki nie pasują !! - jak to Kobieta, chciałam mieć ostatnie zdanie...
- Rameczki możesz zmienić, ale "dzieła" wieszamy !! - nie oddawał pola Ślubny...
Hmmm...
"Dzieła"...
Niech Mu będzie, że to "dzieła"...
Dawno temu, kiedy byliśmy bardzo młodym małżeństwem, nasze Pociechy ledwie odrastały od ziemi, a przeżycie "od wypłaty do wypłaty" było sportem ekstremalnym, usiłowałam ozdobić gołe ściany nasze "M" czymkolwiek...Ozdoby w domowym budżecie nie mieściły się wcale...
Wtedy właśnie powstały owe "dzieła"...
Haftowałam czymkolwiek, na czymkolwiek...Na kawałku płócienka, które zostało jako ścinek z sukieneczki szytej Córci...Na kawałku flanelki, z dziecięcej pościeli...Na resztkach potarganego fartuszka...
Mulinę pozyskałam jako spadek po Mamciaśce, która w życiu by nie uwierzyła, że kiedykolwiek siądę do haftowania...
I tak powstały owe "dzieła"...
Maki |
Storczyk |
Bukiecik |
Ale "dziobałam" wszystko co tylko moja szalona wyobraźnia sobie wydumała...
Moje góry |
Koliberki |
Pamiętacie Kasztanka, którego korumpowałam landrynkami ??
Oto on...
Kasztanek |
To się nazywa "powrót do przeszłości"...;o)
czwartek, 7 sierpnia 2014
Wieki mijają, a prawda się nie zmienia...
Doskonale rozumiem, że kapitalizm to ustrój daleki od sprawiedliwości społecznej, ale ostatni komunikat Pana Premiera przyjęłam z niesmakiem...
"Przez sierpniowe weekendy podróżujący autostradą A1 zwolnieni będą z opłat"...
Na odległość pachnie kiełbasą wyborczą...
Zwolnienie z opłat nie oznacza bynajmniej, że Administratorzy zrezygnują ze swoich zysków...Administratorzy otrzymają zapłatę awansem...Z budżetu...
Nie wiem czy korki na autostradzie uznać można za "kataklizm", ale Pan Premier zadysponował, iż wyrówna owe straty z rezerw budżetowych...
To nasz budżet ma jakieś rezerwy ??
Trudno uwierzyć...
W każdym razie, opłat autostradowych nie poniesiemy...
Poniekąd...
Wszak na budżet zrzucamy się wszyscy, więc owe przejazdy A1 zasponsorujemy...
Dlaczego jednak, Pan Premier nie pomyślał o Turystach wypoczywających na południu ?? Albo na wschodzie ??
Czyżby zamierzał dokonać owych zwolnień w sezonie zimowym, kiedy cały Kraj ruszy "na deski" ??
Nie rozumiem dlaczego ów "bonus" dotyczyć ma w szczególności Turystów "jednego kierunku"...
Doceniam oczywiście owe działania, bo jak by nie patrzeć, działania podjąć trzeba było...Nie mniej, skoro wdraża się system "prehistoryczny", bez realnych przesłanek, to konsekwencje ponosić trzeba...
Od tych finansowych począwszy, a na tych politycznych skończywszy...
System trzeba zmieć...
Fakt !!
Ale kiedy słyszę, że rozważane są znowu systemy bardzo kosztowne, to przyznam, że mi się "dusza gotuje"...
Ile milionów wywalimy na sms-owy system poboru opłat ?? A ile będzie kosztowało rozbudowanie systemu Viatol ??
Pominę milczeniem fakt totalnej inwigilacji Narodu, i dostępności naszych danych (pobytowych) bardzo szerokiej grupie "Poborców"...
Nie podoba mi się to...
Bardzo mi się nie podoba...
Jako Obywatel tego Kraju nie mam obowiązku być "przywiązaną" do komórki, ani nie muszę posiadać konta bankowego...Chyba, że coś przeoczyłam czytając Konstytucję...
Wywaliliśmy grube miliony na bramki i budki, teraz dołożymy do tego kilkadziesiąt milionów na weekendowe "udrażnianie", a interesu społecznego jak nie było tak nie ma...
I aż się na usta ciśnie mądrość Pana Jana...
(Księgi wtóre. Pieśń 5. J.Kochanowski)
Czyżby już wówczas były jakieś autostradowe plany ??
"Przez sierpniowe weekendy podróżujący autostradą A1 zwolnieni będą z opłat"...
Na odległość pachnie kiełbasą wyborczą...
Zwolnienie z opłat nie oznacza bynajmniej, że Administratorzy zrezygnują ze swoich zysków...Administratorzy otrzymają zapłatę awansem...Z budżetu...
Nie wiem czy korki na autostradzie uznać można za "kataklizm", ale Pan Premier zadysponował, iż wyrówna owe straty z rezerw budżetowych...
To nasz budżet ma jakieś rezerwy ??
Trudno uwierzyć...
W każdym razie, opłat autostradowych nie poniesiemy...
Poniekąd...
Wszak na budżet zrzucamy się wszyscy, więc owe przejazdy A1 zasponsorujemy...
Dlaczego jednak, Pan Premier nie pomyślał o Turystach wypoczywających na południu ?? Albo na wschodzie ??
Czyżby zamierzał dokonać owych zwolnień w sezonie zimowym, kiedy cały Kraj ruszy "na deski" ??
Nie rozumiem dlaczego ów "bonus" dotyczyć ma w szczególności Turystów "jednego kierunku"...
Doceniam oczywiście owe działania, bo jak by nie patrzeć, działania podjąć trzeba było...Nie mniej, skoro wdraża się system "prehistoryczny", bez realnych przesłanek, to konsekwencje ponosić trzeba...
Od tych finansowych począwszy, a na tych politycznych skończywszy...
System trzeba zmieć...
Fakt !!
Ale kiedy słyszę, że rozważane są znowu systemy bardzo kosztowne, to przyznam, że mi się "dusza gotuje"...
Ile milionów wywalimy na sms-owy system poboru opłat ?? A ile będzie kosztowało rozbudowanie systemu Viatol ??
Pominę milczeniem fakt totalnej inwigilacji Narodu, i dostępności naszych danych (pobytowych) bardzo szerokiej grupie "Poborców"...
Nie podoba mi się to...
Bardzo mi się nie podoba...
Jako Obywatel tego Kraju nie mam obowiązku być "przywiązaną" do komórki, ani nie muszę posiadać konta bankowego...Chyba, że coś przeoczyłam czytając Konstytucję...
Wywaliliśmy grube miliony na bramki i budki, teraz dołożymy do tego kilkadziesiąt milionów na weekendowe "udrażnianie", a interesu społecznego jak nie było tak nie ma...
I aż się na usta ciśnie mądrość Pana Jana...
"Nową przypadłość Polak sobie kupi,
że i przed szkodą, i po szkodzie głupi".
(Księgi wtóre. Pieśń 5. J.Kochanowski)
Czyżby już wówczas były jakieś autostradowe plany ??
środa, 6 sierpnia 2014
Pachnie miłością...
Miewacie sentyment do ciuchów ??
Pewnie tak...
Każdy w swoim życiu miał jakiś ulubiony sweterek, albo buty...
Czasem trzymane przez wiele lat w zakamarkach szafy, albo na strychu...
Taki ciuch, który pachnie inaczej niż każdy inny...Taki, w którym przeżyliśmy coś niesamowitego...
Każdy tak ma...
Mam i ja...
Ale tym razem nie o moich ciuchach będzie...
To są wyjątkowe ciuszki...Pierwsze...
Ciuszki, które Mamciaśka zrobiła dla swojego pierwszego Wnuka...
Pamiętam Jej delikatny uśmieszek, kiedy siadała z robótką w fotelu...
Pierwszy sweterek naszego Syna...
Pięknie w nim wyglądał...
Ale jeszcze piękniej prezentował się w czerwieni...
Czerwień podobno przeciwdziała "urokom"...
Kilka dni temu garderoba Pierworodnego została przekazana w kolejne, godne ręce...
Bardziej symbol, niż odzież...Bo to już ani modne, ani ładne...
Ale przecież pachnie dokładnie tak, jak ponad dwadzieścia lat temu...
Pachnie miłością...
Pewnie tak...
Każdy w swoim życiu miał jakiś ulubiony sweterek, albo buty...
Czasem trzymane przez wiele lat w zakamarkach szafy, albo na strychu...
Taki ciuch, który pachnie inaczej niż każdy inny...Taki, w którym przeżyliśmy coś niesamowitego...
Każdy tak ma...
Mam i ja...
Ale tym razem nie o moich ciuchach będzie...
To są wyjątkowe ciuszki...Pierwsze...
Ciuszki, które Mamciaśka zrobiła dla swojego pierwszego Wnuka...
Pamiętam Jej delikatny uśmieszek, kiedy siadała z robótką w fotelu...
Pierwszy sweterek naszego Syna...
Pięknie w nim wyglądał...
Ale jeszcze piękniej prezentował się w czerwieni...
Czerwień podobno przeciwdziała "urokom"...
Kilka dni temu garderoba Pierworodnego została przekazana w kolejne, godne ręce...
Bardziej symbol, niż odzież...Bo to już ani modne, ani ładne...
Ale przecież pachnie dokładnie tak, jak ponad dwadzieścia lat temu...
Pachnie miłością...
wtorek, 5 sierpnia 2014
Nowy ochroniarz...
Czy ja Wam już pisałam, że nie lubię kotowatych ??
Pewnie pisałam...
Właściwie to ja nic przeciw sierściuchom nie mam...No, może poza faktem, że nie szczekają...
Szczekający sierciuch jest ok...
Ale dzisiaj, przyszedł do sklepu pewien "ochotnik"...
Dokładnie nie wiem, na jakie stanowisko aplikował, ale po kilku kwadransach było pewne, że informatyka interesuje go ogromnie...
Zaczął dosyć lękliwie...
Pokręcił się przed wejściem...Zajrzał do środka...I spłoszony dźwiękiem telefonu zwiał na zewnętrzny parapet...
Porozglądał się...Poprawił fryzurę...I znacznie odważniej wkroczył do sklepu...
Siadł...I usiłował wtopić się w tło...
Czy w tym sklepie przebywa jakiś kotek ??
No co Wy !! W życiu !!
Koteczka nie ma...
Po czym ruszył na rekonesans...
Przyklejony do regałów wśliznął się za ladę...Zlustrował sprzęt przyjęty do serwisu...Pozaglądał do pudełek z towarem...A później...
Otarł się dwa razy o moje nogi i nim się zorientowałam już mi siedział na kolanach !!
Ło Matko i Córko...
- Mamy kotecka !! -wrzasnęłam do Pana N., i żeby sobie mój Ślubny nie pomyślał, że o tego w głowie mi chodziło, poczłapałam na zaplecze...
Koteczek ani drgnął...
Mało tego !!
Sierciuch paskudny tak kombinował, żeby mi pod dłoń łepetynę wetknąć !! Niby, że on wcale nie chciał drapania, ale tak jakoś wyszło...
Zwiedził naszą toaletę, serwis, przedsionek i dokonał wyboru...
Koteczek zamierzał pracować w serwisie...
Tajemnicza postać Pana N., która rzucała mu pudełeczka i prychała zabawnie, ogromnie koteczkowi przypadła do gustu...
Doszło do tego, że się kocisko za reklamą schowało, pozycję przybrał "do ataku", a końcówka ogonka mało mu się nie urwała...
Głowy sobie uciąć nie dam, ale coś mi się wydaje, że się nawet uśmiechał...
Zdegustowany stoickim spokojem Pana N. opuścił w końcu zaplecze...
Chwilkę posiedział "za winklem", jakby się Pan N. jeszcze namyślił, potem usiłował wgramolić się na stertę opakować na płyty, żeby w końcu zająć pozycję przy wejściu...
Jak nic będziemy mieli nowego ochroniarza !!
Dlaczego z tego wydarzenia mam tak mało fotek ??
Bo Wasza Gordyjka to autentyczna gapa i o sesji fotograficznej nawet nie pomyślała !!
Hmmm...
No tak...
Zapomniałam, że Gordyjka nie lubi sierciuchów...;o)
Pewnie pisałam...
Właściwie to ja nic przeciw sierściuchom nie mam...No, może poza faktem, że nie szczekają...
Szczekający sierciuch jest ok...
Ale dzisiaj, przyszedł do sklepu pewien "ochotnik"...
Dokładnie nie wiem, na jakie stanowisko aplikował, ale po kilku kwadransach było pewne, że informatyka interesuje go ogromnie...
Zaczął dosyć lękliwie...
Pokręcił się przed wejściem...Zajrzał do środka...I spłoszony dźwiękiem telefonu zwiał na zewnętrzny parapet...
Porozglądał się...Poprawił fryzurę...I znacznie odważniej wkroczył do sklepu...
Siadł...I usiłował wtopić się w tło...
Czy w tym sklepie przebywa jakiś kotek ??
No co Wy !! W życiu !!
Koteczka nie ma...
Po czym ruszył na rekonesans...
Przyklejony do regałów wśliznął się za ladę...Zlustrował sprzęt przyjęty do serwisu...Pozaglądał do pudełek z towarem...A później...
Otarł się dwa razy o moje nogi i nim się zorientowałam już mi siedział na kolanach !!
Ło Matko i Córko...
- Mamy kotecka !! -wrzasnęłam do Pana N., i żeby sobie mój Ślubny nie pomyślał, że o tego w głowie mi chodziło, poczłapałam na zaplecze...
Koteczek ani drgnął...
Mało tego !!
Sierciuch paskudny tak kombinował, żeby mi pod dłoń łepetynę wetknąć !! Niby, że on wcale nie chciał drapania, ale tak jakoś wyszło...
Zwiedził naszą toaletę, serwis, przedsionek i dokonał wyboru...
Koteczek zamierzał pracować w serwisie...
Tajemnicza postać Pana N., która rzucała mu pudełeczka i prychała zabawnie, ogromnie koteczkowi przypadła do gustu...
Doszło do tego, że się kocisko za reklamą schowało, pozycję przybrał "do ataku", a końcówka ogonka mało mu się nie urwała...
Głowy sobie uciąć nie dam, ale coś mi się wydaje, że się nawet uśmiechał...
Zdegustowany stoickim spokojem Pana N. opuścił w końcu zaplecze...
Chwilkę posiedział "za winklem", jakby się Pan N. jeszcze namyślił, potem usiłował wgramolić się na stertę opakować na płyty, żeby w końcu zająć pozycję przy wejściu...
Jak nic będziemy mieli nowego ochroniarza !!
Dlaczego z tego wydarzenia mam tak mało fotek ??
Bo Wasza Gordyjka to autentyczna gapa i o sesji fotograficznej nawet nie pomyślała !!
Hmmm...
No tak...
Zapomniałam, że Gordyjka nie lubi sierciuchów...;o)
niedziela, 3 sierpnia 2014
Tyj patriotycznie...
Patriotyzm Młodych, Starych,
różne miewa swoje miary...
Czasem drży poezją w duszy,
czasem pieśnią serce wzruszy.
I choć przepis nie jest znany,
wspomnisz Kraj swój ukochany...
Patriota !! To rozumiem !!
Widać go i w wielkim tłumie...
Lecz gdy miną czasy walki,
gdy brak wroga, tam gdzie szranki ??
Patriotyzm zmienia miarę,
możesz czuć go - lecz na wiarę...
Czas zamienił pola walki,
w inne teraz stajesz szranki...
Już sztandary nie łopocą,
milkną strzały w dzień i nocą...
Bronią niech się jabłko stanie !!
Takie słyszy się wezwanie...
Niech ogryzek z tego jabłka,
będzie jak zmyślna pułapka !!
Teraz wojna, to zakupy !!
Więc zabierzmy Ruskim łupy !!
W każdym domu - kapuśniaczek !!
Bo nie może być inaczej...
Co na drugie ?? Kalafiorek !!
Jego kwiatki dosyć spore,
a z masełkiem i bułeczką,
zapełni nam brzuszki deczko...
Na deserek znowu jabłko,
kawał strucli z marmoladką,
a że "nadurodzaj" mamy,
cydr jabłkowy polecamy...
Śliwowice, porzeczkówki...
Pić !! Skończyły się wymówki !!
To cud dieta !! A wyniki ??
Znikną w nas wolne rodniki...
Precz cytrusy !! Precz banany !!
Czas ratować Kraj kochany !!
Nadprodukcja ?? Nadspożycie !!
Trzeba walczyć należycie !!
Tylko lęk się budzi taki...
Przed nami jeszcze ziemniaki...
różne miewa swoje miary...
Czasem drży poezją w duszy,
czasem pieśnią serce wzruszy.
I choć przepis nie jest znany,
wspomnisz Kraj swój ukochany...
Patriota !! To rozumiem !!
Widać go i w wielkim tłumie...
Lecz gdy miną czasy walki,
gdy brak wroga, tam gdzie szranki ??
Patriotyzm zmienia miarę,
możesz czuć go - lecz na wiarę...
Czas zamienił pola walki,
w inne teraz stajesz szranki...
Już sztandary nie łopocą,
milkną strzały w dzień i nocą...
Bronią niech się jabłko stanie !!
Takie słyszy się wezwanie...
Niech ogryzek z tego jabłka,
będzie jak zmyślna pułapka !!
Teraz wojna, to zakupy !!
Więc zabierzmy Ruskim łupy !!
W każdym domu - kapuśniaczek !!
Bo nie może być inaczej...
Co na drugie ?? Kalafiorek !!
Jego kwiatki dosyć spore,
a z masełkiem i bułeczką,
zapełni nam brzuszki deczko...
Na deserek znowu jabłko,
kawał strucli z marmoladką,
a że "nadurodzaj" mamy,
cydr jabłkowy polecamy...
Śliwowice, porzeczkówki...
Pić !! Skończyły się wymówki !!
To cud dieta !! A wyniki ??
Znikną w nas wolne rodniki...
Precz cytrusy !! Precz banany !!
Czas ratować Kraj kochany !!
Nadprodukcja ?? Nadspożycie !!
Trzeba walczyć należycie !!
Tylko lęk się budzi taki...
Przed nami jeszcze ziemniaki...
piątek, 1 sierpnia 2014
Jak złowić Klienta, czyli wszystkie chwyty dozwolone...
Nasz rynek zaczyna mnie przerażać...
Nie liczy się jak, nie liczy się co, byle sprzedać...
Gdzie w tym wszystkim jest Klient ??
Klient w tym wszystkim jest "najważniejszy" !! Szczególnie Klient, którego da się zrobić "w trąbę"...
Wczoraj Pan N. odebrał maila od pewniej Firmy, zajmującej się pisaniem oprogramowania antywirusowego...Treść owego maila wywołała u nas konsternację, żeby nie powiedzieć, że takie traktowanie ewentualnych Klientów, wywołało u nas wstręt...
Nadawca wiadomości, zawiadamiał Pana N., iż na zlecenie banku (bliżej nieokreślonego), ale sprecyzowanego jako "twój bank", owa Firma przeprowadziła skanowanie antywirusowe telefonu z systemem Android, o numerze podanym i odkryła, iż telefon jest zainfekowany, co będzie skutkowało przejęciem kodów bankowych przez Hakerów (piszę z dużego "H", bo dobry Haker wart jest każdych pieniędzy ;o)...
Aby zabezpieczyć swój telefon, i rzecz jasna swoje konto bankowe, należy natychmiast zainstalować oprogramowanie antywirusowe z załącznika...
Owa troskliwość Firmy na "K" wywołała u nas, jak wcześniej zaznaczyłam, wstręt...
Dlaczego ??
Otóż...
Nadawca owego maila poszedł "po bandzie"...
1. Banki nie zlecają skanowania systemów swoich Klientów, ponieważ takie działanie jest sprzeczne z naszym prawodawstwem, a dane podane w banku (łącznie z numerem telefonu) stanowią tajemnicę handlową.
2. Zeskanowany, ponoć, telefon nie jest numerem kontaktowym podanym w jakimkolwiek banku...
3. Ów telefon nigdy nie miał oprogramowania "Android", bo staruszek z niego sędziwy...
4. Chyba najważniejsze...W związku z przerwą urlopową, ów telefon jest od miesiąca WYŁĄCZONY !!
Czyli czegóż dokonali programiści z Firmy "K" ??
Dokonali cudu !!
Przeskanowali nieistniejące oprogramowanie w wyłączonym telefonie !!
I nawet wirusa znaleźli...
Czy o to chodziło specjalistom z działu handlowego Firmy, która przecież funkcjonuje na naszym rynku od wielu lat ??
Może zamiast "wciskać kit" trzeba by się przyjrzeć własnym produktom ?? Może czas zmodyfikować wygórowane ceny ?? Może trzeba popracować nad mniejszym obciążaniem systemów, żeby Klientom pracowało się wydajniej ??
Hmmm...
A właściwie...Po co taki wysiłek, nakłady, koszty ??
Prościej jest wysłać sto tysięcy maili...Maili, które niejednemu spędzą sen z powiek i spowodują proponowaną "instalację"...
Złapać...Przydusić...Nie wypuścić...
Ohyda !!
Nie liczy się jak, nie liczy się co, byle sprzedać...
Gdzie w tym wszystkim jest Klient ??
Klient w tym wszystkim jest "najważniejszy" !! Szczególnie Klient, którego da się zrobić "w trąbę"...
Wczoraj Pan N. odebrał maila od pewniej Firmy, zajmującej się pisaniem oprogramowania antywirusowego...Treść owego maila wywołała u nas konsternację, żeby nie powiedzieć, że takie traktowanie ewentualnych Klientów, wywołało u nas wstręt...
Nadawca wiadomości, zawiadamiał Pana N., iż na zlecenie banku (bliżej nieokreślonego), ale sprecyzowanego jako "twój bank", owa Firma przeprowadziła skanowanie antywirusowe telefonu z systemem Android, o numerze podanym i odkryła, iż telefon jest zainfekowany, co będzie skutkowało przejęciem kodów bankowych przez Hakerów (piszę z dużego "H", bo dobry Haker wart jest każdych pieniędzy ;o)...
Aby zabezpieczyć swój telefon, i rzecz jasna swoje konto bankowe, należy natychmiast zainstalować oprogramowanie antywirusowe z załącznika...
Owa troskliwość Firmy na "K" wywołała u nas, jak wcześniej zaznaczyłam, wstręt...
Dlaczego ??
Otóż...
Nadawca owego maila poszedł "po bandzie"...
1. Banki nie zlecają skanowania systemów swoich Klientów, ponieważ takie działanie jest sprzeczne z naszym prawodawstwem, a dane podane w banku (łącznie z numerem telefonu) stanowią tajemnicę handlową.
2. Zeskanowany, ponoć, telefon nie jest numerem kontaktowym podanym w jakimkolwiek banku...
3. Ów telefon nigdy nie miał oprogramowania "Android", bo staruszek z niego sędziwy...
4. Chyba najważniejsze...W związku z przerwą urlopową, ów telefon jest od miesiąca WYŁĄCZONY !!
Czyli czegóż dokonali programiści z Firmy "K" ??
Dokonali cudu !!
Przeskanowali nieistniejące oprogramowanie w wyłączonym telefonie !!
I nawet wirusa znaleźli...
Czy o to chodziło specjalistom z działu handlowego Firmy, która przecież funkcjonuje na naszym rynku od wielu lat ??
Może zamiast "wciskać kit" trzeba by się przyjrzeć własnym produktom ?? Może czas zmodyfikować wygórowane ceny ?? Może trzeba popracować nad mniejszym obciążaniem systemów, żeby Klientom pracowało się wydajniej ??
Hmmm...
A właściwie...Po co taki wysiłek, nakłady, koszty ??
Prościej jest wysłać sto tysięcy maili...Maili, które niejednemu spędzą sen z powiek i spowodują proponowaną "instalację"...
Złapać...Przydusić...Nie wypuścić...
Ohyda !!