niedziela, 9 lutego 2014

Na haczyku, czyli powrót do źródeł...

     "Baba Jaga" nie była wzorem Babć...Nie przytulała...Nie dopieszczała...A Jej "preferencje płci" często wywoływały u mnie dziecięcy smutek...
     Miała jednak wiele talentów, których nie dostaje się od Matki Natury awansem...
     "Baba Jaga" była świetną Krawcową...Robiła masowo odzież na drutach, co dawało utrzymanie licznej Rodzinie przez cały okres wojenny i powojenny...No i przede wszystkim, robiła piękne firany i serwetki na szydełku...
     Krawiecki dar "Baba Jagi" opłakałam niejednokrotnie będąc jedyną dziewczynką w Rodzinie, na której to dziewczynce "Baba Jaga" prezentowała swoje zdolności...
     Talent "Baby Jagi" do robienia na drutach opłakiwała za to moja Mamciaśka, która od najmłodszych lat była zobowiązana do robienia "ściągaczy"...
Z resztą...
"Ściągacze" nie rozróżniały płci, więc robili je również moi Wujkowie i Dziadzio Stefan...
     Kiedy "Baba Jaga" robiła serwetki, czy firany w domu obowiązywał septyczny porządek i idealna cisza...
     Dokładając fakt, iż "Baba Jaga" pracowała zawodowo w zakładzie produkującym papę, to przyznam szczerze, że była pierwszym przypadkiem Pracoholika, z którym miałam do czynienie...
     Niestety...Z Jej pięknych dzieł przetrwała tylko jedna, skromna serweteczka, która jest prawie moją równolatką...






     Mamciaśka odziedziczyła talenty hurtem...
     Najmilszym dla Niej wypoczynkiem było szycie, dzierganie, haftowanie...
     Ależ to było użyteczne w czasach, kiedy byliśmy "Królestwem Octu"...
Ale ja nie o tym...
     Wśród wielu zgryzot "Baba Jagi", poza tą najważniejszą, że jestem dziewczynką, była kolejna...Skoro już złośliwie urodziłam się dziewczynką to dlaczego nie zachowuję się jak na dziewczynkę przystało...
Fakt...W tym względzie byłam opornikiem...
     Nie dość, że zamiast kiecek wybierałam "obszarpany dres", to na dodatek wolałam wrzucać węgiel do komórki, niż robić ściągacze...
Wyrodek...
     Mamciaś, chyba po traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, wcale mnie nie namawiała...
     Może to była najlepsza metoda na takiego opornika...??
     Jedno jest pewne...Teraz już "Baba Jaga" marudzić by nie musiała...
     Po piętnastu latach "odwyku przymusowego" wzięłam do ręki szydełko...
Eksperymentalnie...
Może nie do końca eksperyment wyszedł, ale cieszy, bo mój...



15 komentarzy:

  1. Jako dziewczynka
    to bym uwierzył,
    że ładnie na mnie
    leży kołnierzyk.

    Moja Babcia i Mamusia
    pięknie szyły, ale do
    "dziergania" nie miały...
    cierpliwości, chociaż
    nosiłem grube, wełniane
    swetry szydełkowe
    a umiałem różne słupki
    i pół... słupki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow , bardzo ładnie Ci ten eksperyment wyszedł...
    Nie podejrzewałam Ciebie o takie talenta.
    Coś jednak masz z "Baby Jagi" :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. no i proszę kto by się spodziewał
    j

    OdpowiedzUsuń
  4. Geny się w końcu odezwały i upomniały o swój przydział ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One się juz dawno odezwały, tyle że je później w areszcie przymknęłam...;o)

      Usuń
  5. Odziedziczyłaś ten talencik w paluszkach - nie ma co!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do objawienia talentu to jeszcze spora droga...;o)

      Usuń
  6. Od genów się "nie ucieknie" :) Przypomniałaś mi moje szkolne kołnierzyki, dziergane przez sąsiadkę. Moja mama, a ja po niej chyba, takich talentów nie miała:)
    Jak znajdujesz na wszystko czas Gordyjeczko?
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń