wtorek, 5 listopada 2013

Jak zostałam przemynikiem cz. IV i ostatnia...

     Nasza wakacyjna przygoda zbliżała się do końca, a ja z każdą chwilą miałam coraz większy dylemat...W końcu poszłam do naszego "Bossa"...
     - Szefie...Ile forintów mogę przewieźć przez granicę ?? - zapytałam...
     - Dwa tysiące dwieście...Jakoś tak...- odpowiedział...
     - To mam problem...- wyznałam...
     - Co się stało ??- zapytał Szefuncio...
Kiedy podałam Mu wymiar posiadanej gotówki to aż sobie Biedaczyna usiadł...
     - Musisz iść na zakupy !! - zdecydował...
Musiałam...Fakt...Z pieniędzy, które wręczyła mi Mamciaś, wydałam niewiele...Doszły do tego nominały za tekstylia sprzedane przez Kolegę i dosyć pokaźna kwota wręczona "ku pamięci" przez wzruszonych Węgrów...
Zakupy...Brrrr...
     Błąkająca się po ulicach nastolatka, nie znająca języka mogła stworzyć dodatkowe kłopoty, dostałam do obstawy trzech pełnoletnich Opiekunów...Koleżankę jako "Ciało doradcze" i dwóch Kolegów jako "siłę fizyczną"...
Zanosiło się na mega zakupy...
     Kiedy Kierownik zobaczył efekt, mało zawału nie dostał...
     - Jak Ty to wszystko przewieziesz ??
Hmmm...
Ten drobny szczegół jakoś mi dotychczas umknął...
     Miałam do przekroczenia dwie granice i...
     Piętnaście lat (czyli mogłam przewieźć dwa kilogramy wyrobów czekoladowych i maskotki)...
Po inwentaryzacji stan mojego posiadania był następujący...
Dwie ogromne torby podróżne...
Plecak...
Torba podręczna typu "jamnik" (starsze Jednostki wiedzą co to było)...
I siedem reklamówek...
Zawartość owych bagaży mroziła krew w żyłach całej Kadrze...
Torby oczywiście kupiłam, żeby ten cały majdan zapakować...
     Żebyście widzieli jak wyglądało przenoszenie tego dobytku z autokarów do pociągu...Jedna torba...Biegiem do autokaru...Druga torba...Biegiem do autokaru...Plecak...I tak w koło...
Miodzio..
     W pociągu upychaliśmy to jak się tylko dało...Na półki...Na wieszaki...Na siedzenia...Pod siedzenia...
I ruszyliśmy do domu...
     Jako jednostka genetycznie uwarunkowana natychmiastowym zasypianiem przy równomiernym kołysaniu, zasnęłam natychmiast i spałam zwinięta w rogali w kąciku przedziału...
     Obudziło mnie jakieś zamieszanie i głos mówiący piękną, poprawną polszczyzną...
     - Proszę pościągać te torby...Dziecka nie budźcie...
     A kiedy usiłowałam podnieść głowę, Kolega wcisnął mi ją ponownie w siedzisko...
     - Leż !! - wymruczał...
No to znowu zasnęłam...
Kłócić się nie będę...
     Obudziłam się niczym skowroneczek kiedy dojeżdżaliśmy do Katowic...
W przedziale panował minorowy nastrój...
     - Co się stało ??- zapytałam...
     - Wszystko nam zabrali...- wymruczał Kolega, który z takim zaangażowaniem handlował moimi ręcznikami...
Spojrzałam odruchowo na moje "torebki"...
Stały na półce tak samo wypchane jak przedtem...
Sięgnęłam pod siedzenie...
Reklamówki były na swoim miejscu...
Ki czort ??
     - Twoich nie ruszyli...- wyjaśnił mi Kolega...- kazali Dziecka nie budzić...
I cały przedział zarechotał zgodnym śmiechem...
Orzesz...(ko)...
     Poprawiłam lekko przekrzywione warkocze...Usadziłam na kolanach Zoltana, czyli sporych rozmiarów pluszowego psiaka, którego kupiłam sobie na pamiątkę i spojrzałam na rozradowane twarze Kolegów...
     - Masz farta Mała...Masz farta...- powtarzał Kolega...
     Kiedy dotarłam do domu ledwie żywa od dźwigania tych "bambetli", Rodziców jeszcze nie było...Wyszperałam z bagaży jakąś paszę i napoje...Zjadłam i zasnęłam...W całym pokoju porozkładane były torby, torebki i reklamówki...Masę dobra...
      Zasypiałam z uśmiechem na twarzy wtulona w Zoltana...
I wtedy właśnie usłyszałam...
      - Najświętsza Panienko !! - wrzasnęła Mamciaś...
        - Boże...- wyszeptał Ojciec...

P.S. Po owej przygodzie pozostały mi wspaniałe wspomnienia, ogromna sympatia dla Węgrów i psiak Zoltan...

12 komentarzy:

  1. Noooo, rozumiem, no i sklep można było otworzyć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kule lub młoty dociążały torby z ciuszkami,
    a na wierzchu leżały uwierzytelniające dyplomy.
    LW

    OdpowiedzUsuń
  3. Skończyłam czytać, a paszczę ze zdumienia mam wciąż otwartą! Ależ mi się podoba ta wakacyjna akcja, międzynarodowa! Zapracowałaś na te marne węzełki promowaniem Ojczyzny! ...;o))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojczyzna się wtedy sama świetnie promowała...;o)

      Usuń
  4. ...czyli przemyciłaś "na dziecko" :)))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. a nie mówiłam, minister handlu zagranicznego jak się patrzy,
    j

    OdpowiedzUsuń
  6. Dosłownie, w czepku urodzona!

    OdpowiedzUsuń