Po traumatycznych doświadczeniach z niedzielnego wieczoru, poniedziałek rozpoczęłam pracowicie od kontaktów telefonicznych...
Musowo trzeba było szkodę poczynioną na "Nagusku" zgłosić do Ubezpieczyciela...
Udzieliłam wszelkich niezbędnych odpowiedzi na rzeczowe pytania Pani z Działu Likwidacji Szkód i nim rozłączyłam się z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku zapytałam...
- Ile będziemy czekać na Rzeczoznawcę ??
Pani coś w pamięci przeanalizowała, chrząknęła i usłyszałam wyrok...
- Terminy mamy w okolicach siedmiu dni...
Ło Matko i Córko...
- Siedem dni !! - wyraziłam swoją rozpacz... - Królowo kochana...Toż to jedyne firmowe autko...Jak ja mam cokolwiek teraz załatwić ?? Jak sprzęt do Klienta przewieźć ?? Na plecach ?? Miejcie litość, bo mi przyjdzie przez jedną stłuczkę działalność Firmy zawiesić na kołku...
Ufff...
Mój słowotok chyba poczynił odpowiednie wrażenie, bo Pani zapytała...
- To autko firmowe ??
- Firmowe Kochana...Firmowe...I to na dodatek jedyne jakie Firma posiada...Jesteśmy uziemieni... - wyjaśniłam...
- Samochody firmowe są dla nas priorytetem...Trzy- cztery dni... - oświadczyła Rozmówczyni i stwierdziła... - dopiszę w systemie, że to pilna sprawa...
Moje serdeczne podziękowania chyba Operator telefonii komórkowej zarchiwizował, bo takiego entuzjazmu to pewnie jeszcze nie słyszeli na łączach...
Kiedy po godzinie zadzwonił telefon nie spodziewałam się takiego Rozmówcy...
- Rzeczoznawca w sprawie szkody... - usłyszałam w słuchawce...
- Jak ja Pana lubię... - wyrwało mi się z westchnieniem...
W odpowiedzi mój fonek roześmiał się dźwięcznie, a Pan Rzeczoznawca zapytał...
- Czy oględziny jutro, czyli we wtorek, odpowiadają Pani...??
- Jeśli Pan dzisiaj nie może to jutro będzie w sam raz...- potwierdziłam...
- A czy droga Pani reflektowała by na godzinkę ósmą rano, czy jeszcze o tej porze śpimy ?? - konkretyzował termin Pan Rzeczoznawca...
- Ósma rano ?? Toż to noc prawie ciemna... - wyrwało mi się z wnętrza... - ale zdolna jestem i do tego poświęcenia... - potwierdziłam...
- Proszę przygotować dokumentację... - poprosił Pan Rzeczoznawca... - jutro o ósmej czekam na parkingu, dam Pani znać telefonicznie o swoim przybyciu...
- Gdyby nikt telefonu nie odbierał to wdzięczna bym była za ponowne wybranie numeru, a nawet skorzystanie z dzwonka domofonu... - poprosiłam... - dla mnie ta pora to prawie środek nocy...Mogą mi się oczęta nie otworzyć...
- Może Pani liczyć na ewentualne budzenie... - ugodowo do sprawy podszedł Pan Rzeczoznawca i pożegnaliśmy się sympatycznym "Do jutra"...
Musiałam rzeczywiście wykazywać objawy załamania nerwowego i stanów depresyjnych w rozmowie z Panią z Działu Likwidacji Szkód...
Niech Ci Bozia da zdrówko Dobra Kobieto...
Jesteśmy terminowo tydzień do przodu...:o)
Pięknie umiałaś przekonać :-)
OdpowiedzUsuńMasz talent :-)))
Ale ciekawe czym się skończy...
To dopiero początek drogi przez mękę...;o)
UsuńKiedy rozmowy
OdpowiedzUsuńtakie "przymilne",
to załatwiają
nam sprawy pilne.
Więc powiem tylko
brawo i brawo,
niech to tak będzie
już z każdą sprawą.
LAW
"Start" mieliśmy dobry, ale wynik na "mecie" prawdopodobnie nie będzie taki optymistyczny...
UsuńGdzie diabeł nie może Gordyjkę wyśle:) Oj masz Ty Kobieto dar przekonywania:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Lepiej mi to idzie telefonicznie...;o)
UsuńBystra dziewczynka z Ciebie gordyjko :)))))))
OdpowiedzUsuńBystrzutka jak woda w spłuczce...;o)
UsuńRety,rety czytam cały luty! Tyle się działo! A na koniec bieda z autkiem, całe szczęście że chłopina przyjdzie wycenić. Umaluj usta i podkreśl oczy,będziesz potem spokojna, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy!!!! Bo o gadkę jestem spokojna!.....:o)
OdpowiedzUsuńNo coś Ty Joasiu !! Żadnego malowania !! W oczach rozpacz i łzy, usta w podkówkę, i łamiący się z rozpaczy głos...;o)
Usuń