poniedziałek, 11 lutego 2013

Jak nas uziemił pewien dzwonek domofonu...

     Siedziałam sobie cichutko, niczym ta myszka i obrabiałam papierzyska, które mocy urzędowej nabierały przez ostatnie tygodnie...
Gdzieś w zakamarkach duszy żywiłam nadzieję, że się może ta makulatura ulituje i albo zniknie tak nagle jak się pojawiła, albo znajdzie się wśród Krasnoludków kilku ochotników...
Lipa...
Nawet się nie pojawiła Dziewczynka z zapałkami...
     Pan N. siedział sobie równie cichutko przeglądając najświeższe wydarzenia w sieci i czekał na projekcję jakiegoś trillerka...
     Magiczną ciszę niedzielnego wieczoru przerwał dźwięk domofonu...
     - Ki czort ?? - zapytałam Pana N. w nadziei, że posiada jakieś zdolności nadprzyrodzone i oczami duszy widzi Zakłócacza naszego miru domowego...
Mina Pan N. wskazywała, że po ciemku to nawet oczy duszy widzą niewiele...
     - Słucham ?? - rzuciłam w słuchawkę...
     - Czy to Pani jest autko o numerach... - usłyszałam w słuchawce męski głos...
     - Tak... - odpowiedziałam i serducho mi się nagle skurczyło w spazmatycznym szlochu...
     - Ja przepraszam...Uszkodziłem go...Przepraszam... - męski głos ledwie szeptał do słuchawki...
     - Zaraz zejdziemy... - zakomunikowałam, a w przestrzeń kosmiczną poleciało...
"Orzesz...(ko)..."
     - W samochód nam walnęli... - poinformowałam Ślubnego i bez zbędnych komentarzy zaczęliśmy się odziewać...
     Pan N. dokonał oględzin wstępnych, ja wydzwoniłam naszego Ducha Opiekuna od ubezpieczeń, a sprawca stał ze smutkiem w oczach, rozpaczą na twarzy, jakby to Jemu dyndał zderzak tylni...
Nieźle przygrzmocił...
     - Stało Ci się coś ?? - próbowałam zinwentaryzować szkody...
     - Mnie nic...- odpowiedział prawie szeptem...Ale wizualnie przedstawiał sobą obraz rozpaczy...
     - To trzeba dziękować Opatrzności... - odpowiedzieliśmy zgodnie... - samochód można naprawić... - dodałam...
Ale i moje serducho krwawiło...
     Nagusek potraktowany tak okrutnie pokazywał swoje rany nawet w kiepskim świetle osiedlowych latarni...
Zderzak dyndał jak złamana ręka...
Pokruszone plastyki niczym ślady krwi zasypały śnieżną skorupę parkingu...
Nawet komorę bagażnika lekko wgniotło...
     - Zaczep zamka też uszkodzony... - obwieścił Pan N. kończąc oględziny...
     - Tak mną rzuciło na tym zakręcie, że szans nie miałem... - próbował tłumaczyć nieszczęśliwy Kierowca...
     - Bo za szybko jechałeś... - podsumowaliśmy zgodnie...
     Spisaliśmy co trzeba, porozmawialiśmy chwilę, żeby emocje lekko opadły i uzgodniliśmy kto co załatwia, żeby szybciej było...
     No cóż...Ułamek sekundy...Chwilka...
     I jesteśmy uziemieni na kilka tygodni...
 

14 komentarzy:

  1. Ale grzeczny sprawca... i poczuwa się do winy... i rozumiem, że do naprawy szkody też ;-) To znaczy, finansowo.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak...
    Ale jakiś porządny ten sprawca ??

    OdpowiedzUsuń
  3. rzadko sie zdaza taki uczciwy sprawca! szczescie w nieszczesciu, ze ofiar w ludziach nie bylo!

    OdpowiedzUsuń
  4. jantoni341.bloog.pl11 lutego 2013 23:51

    Posiedzicie więcej w domu,
    a na święta samochodzik
    będzie jak nowy,
    rozumiem kłopot,
    ale chyba wszystko
    się skończy szczęśliwie.
    Pozdrawiam,
    LAW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Termin przez Ciebie wyznaczony,
      jest przeze mnie wykluczony...:o)

      Usuń
  5. jantoni341.bloog.pl11 lutego 2013 23:55

    Bardzo porządny
    nawet w stuknięciu.
    LAW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę porę dnia, wiek Sprawcy...
      Mógł po prostu jechać do domu.

      Usuń
  6. Zgadzam się z przedmówcami, że mieliście farta co do sprawcy. A tak w ogóle to nawet spisanie zeznania nie jest wystarczające, bo znam przypadki kiedy PZU zażądało żeby sprawca u nich się pojawił i ponownie wszystko potwierdził. A jak gościowi nie po drodze, bo niby z jakiej racji ma tracić czas i gdzieś jeździć, to PZU potrafi się wypiąć i nie wypłacić. W zasadzie powinno się za każdym razem wzywać Policję, dopiero wtedy jest się bezpiecznym od tej strony. Współczuję i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawca zawsze przyznać się musi :o), czasem wystarczy listownie...
      To, że mieliśmy farta to fakt, uczciwość nie jest popularną cechą...
      Trzymaj kciuki, dzisiaj zaczynamy "walkę" z Ubezpieczycielem...;o)

      Usuń
  7. Ale się porobiło! Czasami bez samochodu jak bez ręki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie facet uczciwy, na ogół uciekają, ws połczuje teraz uziemiena ..

    OdpowiedzUsuń