środa, 12 grudnia 2012

A podobno trwa tylko kilka sekund...

     Wiatr delikatnie poruszał firanką...Przez otwarte okno wpadał do pokoju zapach maciejki i wieczorny szum miasta...
Młoda Dziewczyna krzątała się po niewielkim pokoju, uśmiechając się do swoich myśli...
     Śpiący w łóżeczku niemowlak posapywał równiutko i mruczał coś z zadowoleniem...Bawiący się w wanience trzylatek udawał właśnie samolot warcząc radośnie...
Dziewczyna spoglądała uważnie to w stronę łóżeczka, to w stronę wanienki...
Czuła się tak nieziemsko szczęśliwa...
     - Zaraz wychodzimy z wanienki Synku... - powiedziała miękko, a Chłopczyk pociesznie złożył rączki i poprosił...
     - Jesce...
     - Zobaczysz...urośnie Ci ogonek i zamienisz się w rybkę...- odpowiedziała ze śmiechem, a Malec zaczął chlapać wodą jak prawdziwy wieloryb...
Z łóżeczka dobiegło cichutkie popłakiwanie...
     Dziewczyna szybko opłukała dłonie i podeszła do kwilącego Niemowlaka...
     - No co Córeńko ?? Głodna ?? A może coś się w pieluszcze przytrafiło... - i przemawiając z serdecznością zaczęła przebierać Dzieciątko...
Córeczka szeroko otworzyła swoje przezroczyste oczka, prawie pozbawione pigmentu i radośnie fikała nóżkami...
     - Ooo tak...teraz to jest najlepsza pora do zabawy... - stwierdziła Dziewczyna i ucałowała mocno maleńką stópkę...
     - Idziemy zobaczyć co porabia nasz Marynarz ?? - zapytała i uniosła Niemowlę w ramiona...
Córcia przylgnęła do Niej swoim cieplutkim, pachnącym mlekiem ciałkiem...
Dziewczyna przytuliła mocno Dzieciątko i odwróciła się w stronę wanienki...
     Oddech zamarł Jej w płucach...
     Nogi zaczęły drżeć...
     Mózg nie chciał przyswoić widoku...
     W wanience, twarzyczką zanurzoną w wodzie, pływało ciałko...Z ciemnych kędziorków spływała woda...Gumowe zabawki chybotały się na wodzie...
     Sercem Dziewczyny wstrząsnął spazm...Poczuła kleszcze zgniatające Jej duszę...Zawładnęła Nią niewyobrażalna wręcz rozpacz...
     Nie zmienił się tylko słodki zapach maciejki i delikatny, ciepły powiew wieczornego wiatru...
     

     Od tamtego dnia, a właściwie nocy, pamiętam dokładnie każdy szczegół...Każde uczucie...Każde doznanie...Każdą kroplę lodowatego potu spływającą mi po ciele...
I ten spazmatyczny lęk...
     Minęło dwadzieścia pięć lat...
     Strach z tego snu zostanie we mnie na zawsze...

7 komentarzy:

  1. Wszystkiego nie przewidzisz...
    I nie wiem dlaczego tak się dzieje.

    Niektóre sny warto pamiętać.
    To nasz mózg jak komputer po przerobieniu wszystkich zawartych w nim informacji
    wysyła do nas ostrzeżenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę tego nazwać ostrzeżeniem, ale ewidentnie mój mózg wiedział wtedy znacznie więcej niż ja...Ale tego nie mogłam przewidzieć choćbym była nękana setką takich snów...

      Usuń
  2. jantoni341.bloog.pl13 grudnia 2012 00:20

    Dziś miałem odwiedziny
    pana z torbą i... dziękuje.
    Wracając do snu, przeżyłem
    na jawie też coś prawie 25
    lat temu.
    LAW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widocznie był taki rok...

      Będzie nas z Wami chociaż kawałeczek...;o)

      Usuń
  3. We mnie też tkwi taki jeden sen... bardzo podobny :( Choć wieki minęły, zapomnieć się nie da

    OdpowiedzUsuń
  4. Takich snów się nie zapomina...

    OdpowiedzUsuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń