piątek, 3 sierpnia 2012

Już nie zagra...

     Odwiedził nas w sklepie tuż przed urlopem...Wszedł jak zawsze z promiennym uśmiechem i tuż za progiem oświadczył:
     - Potrzebuję sprzętu...Wnuk ma komunię...
Rzeczowość owa ogromnie mnie rozbawiła...
     - No to zdążył Pan w ostatniej chwili...Za dwa tygodnie zamykamy...
     Pan N. rozpoczął poszukiwania czegoś odpowiedniego, a ja ucięłam sobie przesympatyczne pogaduchy...
     Pana Stanisława znam od dwudziestu lat...Bywał Organizatorem imprez, w których uczestniczyliśmy z racji funkcji pełnionych przez Pana N.. Z ogromnym sentymentem wspominam owe imprezy, choćby dlatego, że odbywały się zawsze w Beskidach...Pan Stanisław był nieodłącznym ich symbolem...Zawsze uśmiechnięty, życzliwy, zaangażowany...Emanujący energią...
Spotkany przypadkowo na ulicy rozpromieniał się zawsze radosnym uśmiechem...
     - Muszę przyznać Panie Stanisławie, że pięknie Pan wygląda... - rzuciłam w czasie tej naszej przedurlopowej pogaduchy, a Pan Stanisław aż pokraśniał z radości...
     - Prawda ?? Przybrałem ostatnio nieźle na wadze !! Apetycik dopisuje...Jakoś po tej ostatniej chemii mi się poprawiło... - wyznał z nieukrywaną satysfakcją...
     - Czas najwyższy, żeby się Pan tego "dziadostwa" pozbył !! - potwierdziłam...
Pan Stanisław od kilku lat walczył z "raczydłem"...
Walczył dzielnie...
Zmienił tryb życia...Zmienił upodobania...Bez szemrania słuchał Lekarzy...
Leczenie momentami wywoływało bardzo przykre efekty...
     Ledwie kilka miesięcy temu Pan Stanisław ważył niewiele więcej niż ja, a na Jego uśmiechniętej twarzy wypisane było cierpienie...
Tym razem było inaczej...
Pan Stanisław kwitł...
     - Jeszcze trzy "chemie" i zagram z Wnukiem w piłkę... - oświadczył z dumą...
     Dwa dni temu Pan N. wrócił z pracy i zapytał ...
     - Widziałaś klepsydrę ??
     - Szłam prosto do sklepu...Nic nie widziałam...Kto ?? - czekałam na informację...
     - Stasiu... - wyszeptał Pan N.
Przed oczami zobaczyłam uśmiechniętą, pełną satysfakcji twarz Pana Stanisława i usłyszałam pełne otuchy słowa...
     "Jeszcze trzy chemie i zagram z Wnukiem w piłkę"...
Nie zagra...
Odszedł...
Dzisiaj Go pożegnamy...
     Niewiele o Nim wiem...Prawie Go nie znałam...Nie wiem jakim był Mężem...Nie wiem jakim był Ojcem...Nie wiem jakim był Dziadkiem...

Jak dla mnie odszedł po prostu dobry, życzliwy Człowiek...
 

7 komentarzy:

  1. Zawsze tak jest jak odchodzą Dobrzy Ludzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. jantoni341.bloog.pl3 sierpnia 2012 20:03

    A w naszym bloku jutro pogrzeb...
    101 letniej sąsiadki.
    Pozdrawiam.
    LW

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrych ludzi żal... Co to będzie jak wszyscy dobrzy odejdą?
    Pozdrawiam Gordyjko

    OdpowiedzUsuń