Co prawda przyrzekłam sobie, że póki co, o piłce nożnej
pisać nie będę, żeby przesytu przed EURO nie powodować, ale wczorajsze
wydarzenia wymogły na mnie zmianę owego postanowienia…
Muszę !! Po prostu muszę
!!
Ja wiem, że większość moich Czytaczy widząc „czołówkę” rozpoczynającego się
meczu rzuca się biegiem na pilota, żeby zmienić kanał w TV, ale nie oglądać
wczorajszego meczu Legii Warszawa z Gryfem Wejherowo to był błąd !! Żeby nie
powiedzieć grzech !!
Grzech prawie śmiertelny, bo owo widowisko spektaklem było
cudnym, cudnym i ogromnie wpływającym pozytywnie na psyche Oglądaczy…
Kwestie sportowe
omówię w kilku słowach, żeby zarys spotkania nakreślić, bo całkiem co innego
ważnym było w czasie owego meczu…
Owo spotkanie było „rewanżem”…W pierszym
meczu, rozgrywanym w Wejherowie, Legia wygrała 3:0, więc scenariusz na
wczorajszy mecz był przez wszystkich rysowany według schematu…
”Gryf” w
Warszawie, na stadionie Legii dostanie przynajmniej 6…
Echhh…
Nie lubię takich
meczy ze „scenariuszami”…
Przyznać muszę jeszcze, dla wyjaśnienia, że w takich
pojedynka zawsze „trzymamy” z Panem N. ze „słabszym”…
Tym razem „słabszy”
podobał nam się ogromnie, bo Chłopaki z Wejherowa „pazury” i „zębiska” pokazali
w innych spotkaniach pucharowych…
Po pierwszej połowie nasze kciuki aż bielały
od zaciskania…0:0…
”Gryf” grał pięknie, „Legia” czekała, aż Jej bramki same
powpadają…
Amatorzy grający jak Zawodowcy i Zawodowcy grający jak Amatorzy…
Kiedy
„Gryf” strzelił bramkę, w naszym mieszkaniu rozległ się niebotyczny wrzask i
oklaski…
Cieszyliśmy się ogromnie, chociaż przyznam się szczerze, że w
Wejherowie byłam raz, przejazdem…lata temu…
”Żeby wytrzymali” – plątało mi się
po głowie i chyba nawet mniej mrugałam, żeby niczego nie uronić z widowiska…
Pod
koniec spotkania Zawodnicy „Gryfa” zaczęli „wymiękać”…
Ich mięśnie, trenowana
ledwie kilka razy w miesiącu „po pracy” zaczęły odmawiać posłuszeństwa…
Padali
na murawę powalani skurczami…
Aż czułam te skurcze leżąc na kanapie…
”Jeszcze
kilka minut” – zaklinałam rzeczywistość…
I wówczas stałam się świadkiem czegoś,
czego nie widziałam od lat, a już na pewno nie widziałam na boiskach
Ekstraklasy…
Kiedy jeden z zawodników „Gryfa”
padł porażony owym skurczem, Pan Żewłakow (Legionista), podchodzi do Niego i „naciąga”
obolałą nogę…Pan Żewłakow się uśmiecha, mimo bólu uśmiecha się kontuzjowany Zawodnik...
Ten gest był tak niewyobrażalnie ludzki, że aż mnie zatkało…
To był
chyba najpiękniejszy dowód szacunku i podziwu dla Zawodników „Gryfa” jakiego
można się było spodziewać…
Zwykły ludzki gest zaciskający gardło…wzruszeniem…
Dla
tego gestu złamałam postanowienie…
Legii udało się strzelić w ostatniej minucie
wyrównującego gola…”Gryf” zremisował…Ale ten remis to piękne zwycięstwo…
Chłopaki
z Wejherowa pokazali, że to nie kasa gra, nie „kontrakty” strzelają gole, a
sport to nie profity, ale zwykła ludzka rywalizacja…
Pięknie grali…
Bez aktorstwa…Bez
gwiazdorzenia…Bez fauli…
Grali dla swoich Kibiców, którzy przez caluśkie
spotkanie dopingowali swoich Piłkarzy z całych sił, całą mocą swych gardeł,
całą serdecznością swych serc…I pięknie Im za to spotkanie podziękowali…
Ja też
dziękuję, bo tak wspaniałego meczu dawno nie widziałam…
Ho, ho, ho a myslałam Gordyjko, że sport moją domeną a tu taka konkurencja, było fajnie, przyznaję
OdpowiedzUsuńj
Znów jakieś jaja z wpisami, więc tylko w ten sposób mogę coś doskrobać. Jadwiga wybacz.
UsuńKibicem nie jestem ani na paznokieć, więc się nie będę mądrzyć. Jedno wiem, że do kopania jak i do każdego innego zawodu trzeba mieć przede wszystkim SERCE! Czy się jest grabarzem, czy piłkarzem... Naszym "zawodowcom" tego brakuje najbardziej. Pozdrawiam
Jadwiniu...ja tam się nie wpycham do Fachowców, ale pasjami lubię różne rozgrywki...;o)
UsuńHelenko...kasa psuje każdego...;o)
UsuńNo cóż...ja z tych co grzeszą okrutnie i nie oglądają:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ty Krzysiaczku jesteś rozgrzeszona...;o)
Usuńno wiesz az sie wzruszyłam..nie mam TV wiec chyba jestem rozgrzeszona, że nie ogladam..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo to było ogromnie wzruszające Merlin...;o)
OdpowiedzUsuń