piątek, 9 grudnia 2011

Rachunek sumienia...

To, że jestem grafomanką i popaprańcem możecie się domyślać, a że jestem zwolenniczką edukacji dogłębnej, więc nie wypada mi pewnych cech mojego charakterku przed Wami ukrywać.
Imię mam pochodzenia męskiego, męski znak zodiaku, mój Patron był łazikiem i powsinogą, a na imię miałam mieć Jędrek.
O jednym tylko Bozia zapomniała w ogromie swej dobroci...nie dostałam siusiaka.
Zbieg tych wszystkich okoliczności w znacznym stopniu utrudniał mi funkcjonowanie w społeczeństwie.
Marzeniem dziecinnym było posiadanie wozu strażackiego z syreną, który po długich walkach i błaganiach otrzymałam od Rodziców jako rekompensatę za ciężkie zapalenie płuc, które oswoiłam w wyniku taplania się w kałuży przez kilka godzin.
Zapytana „kim będę w przyszłości?", z powagą i dumą w głosie obwieszczałam publicznie, że kominiarzem. To dla odmiany było wynikiem obserwacji poczynionych z nieukrywaną zazdrością, że taki właśnie osobnik może sobie swobodnie łazić po dachach, i nie tylko nikt na niego nie krzyczy, ale również nie biega spanikowany po podwórku wzywając pomocy.
Niewątpliwym dodatkiem do kominiarza był również cylinder, którego zapragnęłam sercem całym...Nie jestem do końca przekonana w jakim celu owo nakrycie głowy było mi niezbędne, ale chciałam go i już.
Lalkami się nie bawiłam, chociaż posiadałam sztuk kilka, byłam również posiadaczką pięknego, różowego, głębokiego wózka dla lalek, który nieodmiennie wzbudzał zachwyt wśród rówieśniczek na podwórku.
Dla mnie pojazd ten był narzędziem niezbędnym, ale w całkiem innym celu niż ktokolwiek mógłby podejrzewać.
Wózek ów, odpowiednio pomazany błotem i umajony gałązkami stawał się pojazdem strategiczno-dostawczym, służącym do transportu materiałów budowlanych na szałas albo bunkier...lub nosił chlubne miano „RUDY"...zależnie od potrzeb.
W zimie koncentrowałam się głównie na pragnieniu posiadania łyżew, i kiedy wreszcie je dostałam na 8-me urodziny, nie wiem czy bardziej cieszył się Dziadzio ze spełnienia marzeń ukochanej wnusi, czy ja byłam zawiedziona otwierając pudełko...figurówki.
Wiecie ile trwa spiłowywanie ząbków w figurówkach, w dodatku po kryjomu ?? Całą zimę szorowałam tymi ząbkami po wszelkich twardych powierzchniach, żeby wreszcie tuż po 9-tych urodzinach osiągnąć zamierzoną szybkość...8 tygodni w gipsie...dwa miesiące rehabilitacji...cała zima w plecy...

Teraz pewnie rysuje Wam się obraz zabijaki podwórkowego wyższej kategorii...
Mylicie się totalnie!!
Byłam tak maleńka i drobniutka, że nie tylko nie byłam w stanie unieść własnego tornistra, ale również w klasie siedziałam na dwóch tomach encyklopedii, żeby mnie widać było.
Nie byłam też dzieciakiem głośnym.
Moje pomysły zawsze rodziły się w ciszy i w ciszy je realizowałam...

Dopiero po realizacji bywało głośno...

5 komentarzy:

  1. A to dopiero niespodzianka:) Bardzo miła niespodzianka - dodam:)
    Jestem chyba pierwszym gościem, który się ujawnił! Liczę więc na jakieś przywileje:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Krzysiaczku...:) Jako, że Gordyjka dopiero w powijakach to zostajesz Pierwszym Pieluszkowym...:]

    OdpowiedzUsuń
  3. Koronowany Pierwszy Pieluszkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko nie Niespodzianka :P :) to zamierzone działanie było :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie o Tobie...ta Niespodzianka miła była...:)

    OdpowiedzUsuń