Ostatnio w mediach jest na topie informacja, jak to sprytnie turyści teraz omijają problemy nadbagażu i uciążliwości targania w podróży potężnych waliz...Odkrywcza ta metoda polega na nadaniu przesyłki pocztą lub kurierem...Ło Matko i Córko !! ;o)
Nie wiem co takiego odkrywczego jest w tej metodzie (chyba fakt, że ktoś w XXI wieku umie paczkę spakować), ale uśmiałam się z tej nowości do łez...
Moja Mamciaśka w latach 70-tych ubiegłego wieku inaczej w podróż nie ruszała !!
Ponad pięćdziesiąt lat owa "nowości" chyba gdzieś na poczcie zalegała, albo w innym punkcie logistycznym...
Gdziekolwiek żeśmy nie ruszały, to była podstawa przygotowań...Wizyta na poczcie (kurierów wówczas nie było), po informację, ile w dane miejsce przesyłka pójdzie...
Nawet do Bieszczadzkich Dziadków nasze bagaże transportowała poczta...Tu bywało wygodniej, bo Wujek podjeżdżał pod pocztę furmanką, paczek mogło być kilka (;o)) i termin był nam obojętny...;o) Byle bez zbytniego poślizgu...;o)
Ale zwiedziłam pół Polski, zaczynając od wizyty w urzędzie pocztowym...
Nowina ?? Nie sądzę...
Każdy kto wówczas korzystał z usług PKP lub PKS wiedział, że wbić się do pojazdu lekko nie było...
Podróż z walizami to był koszmar podwójny...;o)
Powspominajmy...;o)
Zwykły pociąg w kierunku Bieszczad był jeden na dobę, obłożenie miał 300% i nikt się nie przejmował, że w takim tłoku nie tylko, że nie ma szans na miejsca siedzące, w tym pociągu nie było tlenu...;o)
Mój Ojciec wskakiwał w biegu, kiedy pociąg wjeżdżał na peron i zwalniał...Tam walczył wręcz, z podobnymi egzemplarzami jak On (masa ciała i sprawność mięśni miała znaczenie)...
Kiedy pociąg się zatrzymywał na peronie, zadaniem Mamciaśki było wypatrzeć Ojca w tłumie (w każdym wagonie był już tłum ludzi), naprężyć wszystkie swoje mięsieńki (a wiele ich nie miała) i wrzucić mnie przez okno w odpowiednim wagonie...Echhhh...
Potem lądowały w tym oknie nasze podręczne bagaże (góra dwie sztuki) i już Mamciaśka mogła przystąpić do popisów aktorskich...Musiała odpowiednio dramatycznie wrzeszczeć, że dziecko jest już w pociągu, a Ona nijak nie może się do niego wbić...
Sztuka łatwa nie była, bo takich "aktorek" na peronie stał tłum...;o)
Przy takim spektaklu nawet miejsca nie było na myśl o bagażach !!
Że nie wspomnę o możliwościach fizycznych Mamciaśki, która nijak by owych waliz nad głowę nie uniosła...Że dziecko uniosła ?? Dziecko było szczypiorkiem, z wielkim zamiłowaniem do wspinaczki, więc wystarczyło, że Mamciaśka wypatrzyła odpowiednie okno ("szczypiorek" był za niski) i dała punk podparcia...Uwielbiałam jeździć pociągami !! ;o)
Tak więc...
Nie robią na mnie wrażenia nowomodne wynalazki (wysyłania bagaży) i utyskiwanie, że w wagonie nie ma WiFi, albo ktoś "podsiadł" miejscówkę...
Podróże kształcą !! Zawsze kształciły...;o) Nie tylko intelektualnie...;o)
Bagaże notorycznie wysyłają kuracjusze:-)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, po co ludziom tyle bagażu?
Zwłaszcza dziwne jest to w przypadku podróży w ciepłe kraje, przecież tam to potrzebne majtki, ze dwie kiecki i kostium kąpielowy, ale jak ktoś się 3 razy dziennie przebiera...
Jak ci kuracjusze wpadli na to bez Tik Toka i Insty ?? Niepojęte...;o)
UsuńCzasem jedna torba to już za dużo, jeśli właściciel nie powinien dźwigać...;o)
Mnie nie pytaj, ja się pakuję w mały plecak...;o)
Nie spakować, ale że oni potrafią paczkę na poczcie nadać, zaadresować?! Większość młodych osób, które znam, a znam spor, nie potrafi zaadresować koperty i wysłać pocztą, a co mówić paczkę.. Pamiętam, że ze studiów tak wracałam, to znaczy po zakończeniu roku akademickiego, gdy trzeba było akademik lub stancję opuścić, nadawaliśmy paczkami swój studencki dobytek do domu...
OdpowiedzUsuńMłodzi odkrywają odkryte...;o) Adresować nie umieją, bo szkoły już tego nie uczą, a rodzice nie korzystają...;o)
Usuń"pisze notatkę, życzenie, ogłoszenie, zaproszenie, podziękowanie, list; zapisuje adres nadawcy i odbiorcy;" - to jest zapis z podstawy programowej edukacji polonistycznej w klasach 1-3 szkoły podstawowej, więc owszem, w szkole tego uczą, tylko umiejętność tę trzeba utrwalać, a przecież nie wolno zadawać prac domowych, więc to, co poznane i nauczone na lekcji, przepada w zapomnieniu
UsuńNo to widocznie interpretacja owej "podstawy" bywa różna...;o)
UsuńZadawać nie można od niedawna...;o)
Jeszcze jedna "reforma edukacji" i się okaże, że alfabet jest traumatyczny, a cyfry zbyteczne...;o)
Po co alfabet i cyfry jak ludzkość ma już AI...
UsuńI słusznie prawisz !! Wystarczy umiejętność wciśnięcia guzika...;o)
UsuńNic nie rozumiem bo ja tylko z małym plecaczkiem podróżuję...
OdpowiedzUsuńStokrotka
Nadasz plecaczek kurierem, to będziesz podróżować z torebeczką...;o)
UsuńKażda taka historia wywołuje we mnie jakiś tam żal, że nie było mi dane doznać tej dawnej rzeczywistości z ubiegłego stulecia. Może i nie było kolorowo, ale przynajmniej ludzie żyli z takich właśnie historii, nieco szalonych i wręcz abstrakcyjnych. Choćby to wskakiwanie w biegu do pociągu... A w Bieszczady chętnie powrócę jak założę na głowę swoją beskidzką koronę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Fantazji nam nie brakowało, ale wskakiwania do pociągów nie polecam...Mój kolega w wieku 16 lat stracił w ten sposób przedramię...
UsuńPamiętaj, że beskidzka korona ma być dwuosobowa !! ;o)
W mojej rodzinie krąży anegdotka, jakoby mama nie mogła mnie wcisnąć do wagonu w tradycyjny sposób - to podała mnie tacie do przedziału przez okno. Miałam 2-3 latka. Nie wiem, na ile jest ona prawdziwa, ale przynajmniej śmieszna. Na nadawanie paczek pocztą nigdy bym nie przystała - w końcu listonosze i tak mają co nosić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzieci w tym wieku inaczej się nie pakowało do pociągów...;o)
UsuńListonosze nie doręczają paczek...Awizo i odbiór osobisty...;o)