sobota, 21 stycznia 2023

Czy to jest miłość ??

     Może wywołam burzę w szklance wody, ale takie mam doświadczenia i obserwacje, więc uwaga...Rozpętuję "burzę"...;o)

     Wiele lat temu, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Rodzinnym Mieście, w naszym bloku zamieszkiwała również pewna Stateczna Niewiasta...Właściwie nic nie mogę o niej napisać, ani dobrego, ani złego, poza faktem, że pasjami "lubiła" koty...Tyle, że to jej "lubienie" miało specyficzny wymiar...Stateczna Niewiasta lubiła koty, ale nie posiadała ani jednego...Stateczna Niewiasta "lubiła" koty "wolnożyjące", że tak się wyrażę...

Jej sympatia sprowadzała się więc do tego, że dwa razy dziennie biegała wokoło bloku i rozmieszczała miseczki z jedzeniem i wodą, dla swoich ulubieńców...

     Pasja Statecznej Niewiasty nie robiła wrażenia na pozostałych Mieszkańcach...Część wcale tego nie zauważała, część kiwała głowami z ubolewaniem...Ot, lubi to robi...

     Nikt nie zareagował, kiedy koty "przejęły w zarząd" pralnię i suszarnię, zlokalizowane w piwnicach...Chociaż przez kilka lat pomieszczenia miały niezłe obłożenie, bo na balkonach nie zawsze się dało suszyć, a łazieneczki były "mikrusie"...No cóż...Jakoś nikt nie polubił świeżutkiego prania z kocim zapaszkiem...Potargane firanki też nie spotkały się z zachwytami...Lokatorzy ustąpili...Koty wygrały batalię lokalową...

     Statecznej Niewieście było jednak mało...Kotecki potrzebowały przestrzeni...

     Przy wydatnej pomocy Statecznego Męża pościągała drzwi od pralni i suszarni, żeby kotki mogły swobodnie po piwnicach buszować...

A co kotki na to ??

     Kotecki nic nie musiały...W tych relaksacyjno-komfortowych warunkach kotki miały tylko jedno w głowie...Rozmnażały się na potęgę...;o)

Właściwie, to bywało ich niewiele mniej niż mieszkań w bloku, a mieszkań było 65...

     Problematycznie się zrobiło, kiedy razem z kotkami zamieszkały pchły...

     Do piwnicy schodzili już tylko dobrze odziani bohaterowie, na których pchle ukąszenia nie robiły wrażenia...Nikt już nie trzymał zimowych zapasów w piwnicach, nikt nie schodził "po ziemniaczki", z czasem klucza do piwnicy używała już tylko Stateczna Niewiasta...

     Czy Lokatorzy nie reagowali ??

Reagowali !! Oczywiście, że reagowali...

     Pisali petycje do Administracji...Administracja przeprowadzała jakieś zabiegi...Źródło pozostawało na swoim miejscu...Piwnice były dalej niedostępne...

Tak było dawno temu...

     Po przeprowadzce do Zaścianka problem stał się "zaszłością"...Ot, przygoda...

Ale z czasem miłośnicy kotów zaczęli swoje działania...

     Najpierw była batalia o otwieranie piwnicznych okienek...Kotkom jest w zimie zimno...

Ale tym razem kotki batalię przegrały...

     Skoro 1/3 Mieszkańców nie lubi zwierząt, albo lubi je na odległość, 1/3 deklaruje się jako "psolubne", to "kotolubni" pozostali w mniejszości...Na propozycję, aby udostępnili własne piwnice zareagowali oburzeniem...Hmmmm...

     Czas płynął, kocie standardy się nie zmieniały...Poniekąd...

     Od pewnego czasu na trawnikach zaczęły pojawiać się kocie domki i miseczki, a Stateczne Niewiasty biegają dwa razy dziennie i je napełniają...Przy słonecznej pogodzie, na trawniczka wylegują się "kotecki"...

Bo choćby nie wiem jak Świat szedł z postępem, to jak kotek ma ciepełko i pełny brzuszek, to w głowie mu jedno...Rozmnażanie !! To się "kotecki" rozmnażają na potęgę...Dwa razy do roku, po osiedlowych alejkach maszerują urocze kuleczki, a dumne kocice pilnują, żeby im się kolejność stawiania łapek w marszu nie pomyliła..."Kotecki" jedzą, rosną i się rozmnażają...Zamknięty krąg...

     O kastracjach Stateczne Niewiasty nawet nie chcą słyszeć...To wbrew Naturze !! Odławianie jest okrucieństwem !! Wizyta u Weterynarza kosztuje...

Echhh...

     I pewnie można by było postawić tutaj kropkę, i zakończyć posta z wnioskiem, że Gordyjka to stworzenie piesolubne, więc się nad ciężkim losem "kotecków" nie pochyli...Można by...

     Jednak w zeszłym roku (w lipcu) rozpętała się prawdziwa "burza w szklance wody", że kot domowy został uznany za gatunek inwazyjny (ze wszystkimi restrykcjami z tym powiązanymi), każdy portal zamieszczał artykuły na ten temat, a Miłośnicy kotów grzmieli oburzeniem...No cóż...Dziennikarze znowu się nie popisali...

     Nie popisali się do tego stopnia, że wszyscy skopiowali coś, czego de facto nie było...

A co było ??

     Petycja złożona w Brukseli (podpisana między innymi przez Ekologów) o uznanie kota domowego jako gatunek inwazyjny...;o)

     Petycja to nie prawo, ale zadyma spowodowała, że nawet nasze Ministerstwo Ochrony Środowiska musiało wydać odpowiednie oświadczenie...Tyle, że w oświadczeniu owym jest pewien dysonans...

     Właściciel kota jest zobowiązany do sprawowania opieki nad swoim zwierzakiem, a opieka owa obejmuje również zabezpieczenie bezpieczeństwa innych zwierząt (głównie ptaków)...

I to był właśnie powód złożenia owej petycji...Ptasie bezpieczeństwo...Szczególnie, że ostatnio sporo gatunków zostało wpisanych na listę zagrożonych wyginięciem...

     No to Gordyjka, stworzenie psolubne "zapytowywuje": Kto odpowiada za "wolnożyjące" koty dokarmiane przez Stateczne Niewiasty ?? 

     Program czipowania i kastracji psów w znacznym stopniu się sprawdził, po ulicach nie gnają już stada bezpańskich "sierściuchów"...Może czas pochylić się głębiej nad kocim losem ?? Może czas zgłębić pojęcie "kot domowy", a dziko żyjące koty pozostawić Matce Naturze ??

     Ot, zagwozdka... 

19 komentarzy:

  1. Toś wywołała temat! Kochana, jestem na bieżąco w sprawie Statecznych Niewiast Kotolubnych wolno żyjących. Jest na tyle sprawna, że nie tylko obstawia cały blok, ale jeździła (ROWEREM! przez cały rok, nawet w zimie) w trzy odległe w mieście punkty, bo w każdym miała ... hm, hm... - hodowlę kotów. Jeździła, bo w jednym z tych miejsc właśnie dostała eksmisję - tak! Właśnie tak! Miała tam mieszkanie, ale tylko po to, żeby tam hodować te koty, bo sama w zasadzie większość czasu spędzała gdzie indziej. Przeprowadziła się do mieszkania mamy i... zabrała ze sobą wszystkie tamte koty, a jakże! Bo one dzikie, ale mieszkać muszą w mieszkaniu. No i teraz kolejni lokatorzy piszą skargi, a jakże!
    Sprawę znam na bieżąco. Stateczna Niewiasta jest moja rówieśnicą, chodziłyśmy razem do liceum, wszystko o niej można powiedzieć, tylko nie to, że jest STATECZNA. Ja już mam gardło zdarte, żeby coś jej do głowy wbić, choćby to, żeby te koty wysterylizowała. Jak jej jakaś choroba kilka zmiotła z tego świata, to sobie znalazła koło jakiegoś śmietnika w mieście nowe i przygarnęła cała rodzinkę z małymi. Teraz ma dwa punkty w mieście do obskoczenia.
    A o psach też się "nie wypowiem", bo co roku u mojej siostry na wsi jacyś miastowi wyrzucają psiaki, bo im się w znudziły. Właśnie moja siostra przygarnęła porzuconego teriera. Tymczasem ona sobie wyjechała na weekend, a ja z nim tu siedzę i próbuję nauczyć manier, bo to strasznie energiczna rasa, pies myśliwski, widać od razu. Cały czas mnie okrąża, jak jakąś dziką zwierzynę w lesie!
    Jestem padnięta!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się uśmiałam !! Toż to nie burza, a huragan !! ;o)
      Pracowałam przy stacji paliw, więc o "porzuceniach" wiem chyba wszystko...Dlatego jestem za "chipowaniem" każdego zwierza...:o)
      A terierek to już wyższa psia półka...Kilkanaście kilometrów psich spacerów konieczne...Czas aktywności na dobę (zabawa i szkolenie) to 6 godzin !! Misję masz "harcorową"...;o)
      Trzymaj się...♥♥♥

      Usuń
  2. Chyba na każdym osiedlu są takie niewiasty i koty.
    Nie mam nic przeciw kotom i niewiastom, ale na bogów, wszystko powinno mieć rozsądne granice!
    U nas problemem są jeszcze ludzie, którzy notorycznie wyrzucają resztki żywności na trawniki, daszki wszelkie, obok kontenerów (bo grzech wyrzucać do śmietnika) i nie pomagają apele administracji, bo wiadomo - gdzie żywność na wierzchu tam szczury!
    Nie wiem, skąd biorą się takie ludzkie egzemplarze!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden zaczyna, reszta naśladuje...;o) U nas jakoś "zajawka" z wywalaniem jedzenia przeszła...;o)

      Usuń
  3. Jako typowa kociara, miłośniczka tych najsłodszych na świecie mruczadeł, jestem oburzona zachowaniem statycznej niewiasty. Wykastrowanego kotka w mieszkaniu trzymam, dbając o wygody i jego i moich sąsiadów :). Tyle na temat. Chcąc pomóc tym bezdomnym, też trzeba podejść trochę z rozsądkiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I takich Kociolubnych psiolubna Gordyjka lubi najbardziej...;o) Bierze się zwierzaka pod opiekę, to bierze się odpowiedzialność...Krzywdzić można na wiele sposobów...;o)

      Usuń
  4. Wolnożyjące koty mogą i powinny być sterylizowane na koszt gminy, tyle że trzeba je dostarczyć do odpowiednich placówek, pomagają w tym wolontariusze i fundacje zajmujące się zwierzakami. Opiekunom takich kotów potrzebna jest przede wszystkim edukacja i uświadomienie, nie hejt, podobnie jak właścicielom psów, nie uważających za stosowne sprzątać po swoich pupilach. Przy takim stanie świadomości społecznej, jaki mamy, uważam, że sterylizacja zwierząt domowych powinna być powszechna i bezpłatna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edukacja i uświadomienie ?? Masz w sobie ogromne pokłady optymizmu...;o) Statecznym Niewiastom nikt nie "podskoczy"...;o)
      Hejt ?? To mnie rozbawiłaś...;o)

      Usuń
    2. Spokojnie, nie oskarżam Ciebie o hejt, ale jest to zjawisko bardzo widoczne, niestety. Tak, mam pokłady optymizmu i uważam, że takie działanie przynosi efekty- vide komentarz Marii poniżej . jeśli nie edukacja opiekunów i sterylizacja zwierząt, to jakie masz humanitarne propozycje rozwiązania problemu ?

      Usuń
    3. Nie wyedukujesz opiekunów, którzy uważają sterylizację za zło przeciw naturze...Poprawiono prawo względem psich opiekunów, więc może czas uregulować problem Statecznych Niewiast ?? Jakoś Opiekunowie kotów domowych nie mają z tym problemu...;o)

      Usuń
    4. Jeśli edukacja- wg Ciebie- nie podziała na tych opiekunów, to jak miałoby zadziałać prawo ? I o jakie prawo chodzi- zakaz dokarmiania czy raczej eksterminacja ? Zresztą prawo już jest- gminy mają obowiązek dokarmiania i opieki nad kotami wolnożyjącymi. A jeśli opiekunowie nie chcą ich sterylizować (choć wielu po prostu nie wie, że jest taka możliwość i zabiegi są bezpłatne), to warto zgłosić sprawę do miejscowych TOZ i fundacji, może znajdą się wolontariusze, którzy pomogą , mogą też spróbować mediacji. Kropla drąży skałę :)

      Usuń
    5. I powoduje tsunami...;o)

      Usuń
  5. We Wrocławiu funkcjonuje program kastracji kotów wolnożyjących i rezultaty są widoczne chociażby na podwórku mojego brata. Jak jeździłam do niego kilkanaście lat temu, po podwórku dość małym, przylegającym do ogrodu, kręciło się kilkanaście kotów i kociaków, aktualnie na tym podwórku nie ma kotów. U drugiego brata też zniknęły wolnożyjące koty. A na moim, bardzo rozległym podwórku, nigdy nie było inwazji wolnożyjących kotów. Za to widuje dość często koty spacerujące z opiekunami.
    Kot ten już nie żyje, a wychodził ze starszym panem, kociasty szedł dostojnie przodem, pan kroczył za nim z długim kijaszkiem w ręku który służył do zapobiegania schodzenia kota na manowce, jak kot kierował się w jakieś zakamarki pańcio kijeczkiem zagradzał drogę, a kocisko bez protestu zmieniało kierunek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kilka egzemplarzy spaceruje w szeleczkach i na smyczach, do kilku balkonów na parterze prowadzą kocie podesty, masa balkonów zabezpieczona jest siatkami - to są Kociolubni...Na Stateczne Niewiasty lekarstwa nie ma...;o)

      Usuń
  6. Ta niewiasta przypomina mi dawną sąsiadkę z czasów dzieciństwa. Ona też tak kochała te dzikie bezpańskie kotki.

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy ma w życiorysie taką Niewiastę...;o)

      Usuń
  7. Jak to dobrze, że moja jest niewychodząca (tzn. jak raz prysła na trzy tygodnie tak jej się odwidziało wychylać nos dalej niż na schody z piętra). Przynajmniej ptaków nie stresuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybór miała jasny, albo swoboda, albo wygoda...;o)

      Usuń