wtorek, 20 września 2022

O psie. który jeździł lawetą...

     Wrzesień rozpoczęliśmy z przytupem...

Pan N. najpierw zrobił wielki bałagan...


Potem ten bałagan kontrolował...


A potem zapomnieliśmy zrobić zdjęcia, jak już było "posprzątane"...;o)

No cóż...Na Wrzosowisku dostajemy takiej "głupawki", że medycyna jest bezradna...

     Pan N. znalazł sobie dodatkowe zajęcie...Razem z Luckim chodzą na grzyby...Nie, żeby jakoś specjalnie, o świcie, z koszykami itd...Oni chodzą do lasu "na psie siku" i zbierają grzyby przy ścieżkach...


     Teraz już na 100% wiem, że TV kłamie...Na początku września "fachowcy" na wszystkich kanałach ogłaszali, że "grzybów nie ma i nie będzie", bo aura nie sprzyja...Hmmm...Wychodzi na to, że ani aura, ani grzyby o tym nie wiedziały...;o)


Gordyjce doszło nowe "hobby"...Codziennie obiera grzyby...;o)

A na Wrzosowisku usiłuje dogonić czas...


     "Wiosenne" malowanie płotu weszło w harmonogram z jesiennym palikowaniem pod zimowe osłony...


Świdośliwy już przygotowane...


     Tlenowce bezwstydnie popisują się jeszcze soczystą zielenią...(W zeszłym roku o tej porze "spalił" je pierwszy przymrozek i nie dawaliśmy im wielkich szans na przeżycie)...


     Nasz "las" powolutku rośnie...Nawet świąteczny świerczek po zastosowaniu "pampersa" z trawy pozbierał się w sobie i postanowił przeżyć w tych ekstremalnych warunkach...

     Piękny był ten 1-wszy września...Prawda ??

     W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się w sąsiednim miasteczku...Zakupy zrobione...Kanapki "powrotowe " pożarte...W myślach układam plan obróbki plonów, które wieziemy...Nagle "nagusek" milknie...

Spoglądamy na siebie z Panem N. i już wiemy...Ten dzień zakończy się inaczej niż planowaliśmy...

Spychamy autko z głównej drogi...Pan N. usiłuje obudzić waleczne serducho naszego pojazdu...Martwa cisza...

     Po 16-tu latach bezawaryjnego użytkowania "nagusek" zamarł...

     Telefon do naszego "Anioła Stróża", bo przecież nikt nie pamięta co ma w polisie po tylu latach, a Anioły pamiętają wszystko (i zawsze mogą zerknąć w polisę)...

I po 40-tu minutach nasze chore autko ładujemy na lawetę...

Echhh...

     Jedzie laweta, na lawecie "nagusek", a w "nagusku" ?? Lucky !!

     Dopiero w domu zdaliśmy sobie sprawę, że ta chwila powinna być uwieczniona...Lucky "samodzielnie" jechał samochodem !!

Na początku jakieś zainteresowanie okazywał, siedział, wyglądał...Ale potem zasnął tak, że go Pan N. na warsztatowym parkingu musiał budzić...;o)

     To było 60-siąt trudnych kilometrów...Nasze mózgi pracowały na najwyższych obrotach...Ale lawetą kierował przesympatyczny Pan i "stary" praktyk...Widząc rozpacz wypisaną na naszych twarzach caluśką drogę "nadawał"...Sympatycznie nadawał...Głównie o pieskach (sam ma kilka) podziwiając zachowanie, spokój i dyscyplinę Luckiego...Nawet zaproponował postój, żeby sprawdzić samopoczucie naszego "sierściucha"...

     Jak bardzo przeżyliśmy awarię naszego niezawodnego autka ??

     Przez czterdzieści osiem godzin byliśmy w stanie "agonii"...Nawet Lucky, wyczuwając nasz niepokój zaliczył biegunkę...

     Niestety...Diagnozy jeszcze nie znamy, bo nasi Mechanicy są zawsze bardzo zajęci, a tym razem wcisnęliśmy się "bez terminu"...Musimy czekać na "wyrok"...

Ale...

Przecież Pan N. dojeżdża do pracy samochodem...Na Wrzosowisko mamy 100 kilometrów...Co dalej ??

     To była prawdziwie mistrzowska akcja logistyczna...;o)

     Pierworodny przeszedł na pracę zdalną...Synowa przerzuciła się na auto Męża...Dziadkowie dostali cztery kółka Synowej...

     Bądźmy realistami...To było rozwiązanie na godziny...No...Może na kilka dni...Taka zadyma dezorganizowała życie totalnie...

Trzeba działać !!

     6 września nasza Rodzinka powiększyła się o "Icka"...Małe, białe śmigadełko...O uroczym numerze rejestracyjnym, który dzięki nowym przepisom mogliśmy zatrzymać...Mamy "krzyczącego Icka"!!;o)

     Świat wrócił do równowagi...Prawie...

     Co kilka dni odwiedzamy "naguska" na warsztatowym parkingu (jak chorego w szpitalu)...Szesnaście lat...Zjeździł z nami całą Polskę...Zjeździł kawał Europy...Wspinał się na szczyty Alp...Parkował przy plażach Bałtyku...Kawał historii...

Echhh...  

18 komentarzy:

  1. Może "naguska" jeszcze zreanimują, czego jemu i wam życzę!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sentymenty maja moc, ale co to Icek?
    Nie mamy zaufania do mechaników, zdzierali z nas kasę , gdy kupiliśmy pierwsze, używane auto, w końcu sprzedane na części...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyundai I20 - Icek...;o)
      Mamy to szczęście, że jedną ze specjalności Pana N. jest "mechanik-kierowca"...;o) Ale mamy też szczęście, bo nasz "nadworny Mechanik" lubi swoją pracę i swoich Klientów...I też jest sentymentalny...;o)

      Usuń
    2. No ba! Z takim zapleczem, to reanimacja Naguska pewna!

      Usuń
    3. I tej wersji się trzymamy...;o)

      Usuń
  3. każdy z czasem potrzebuje emerytury, samochodzik też

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że to urlop zdrowotny...;o)

      Usuń
    2. A długi będzie ten urlop? Czy reanimacja się uda?

      Usuń
    3. Jeszcze nie wiemy...Ale po 16 latach kilka tygodni się należy...;o) Innej opcji nie przyjmujemy do wiadomości...;o)

      Usuń
  4. No i miał Nagusek jedynego pasażera w "osobie" Luckiego .... :-)) A więc musi wyżyć bo przecież takie pieseczki jak Wasz mogą zrobić czaru-maru... :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarek był czarodziejem...Lucky czyni cuda !! ;o)

      Usuń
  5. Czyżby szykował się materiał na nową lekturę szkolną? Lucky ma przygody jak mało który pies. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja piękna, niezawodna, ukochana czerwona corsa ma 25 lat! I obawiam się, że ten rok jest jej ostatnim, bo choć silnik śmiga jak złoto, cichutko i bezawaryjnie, to niestety rdza nie zna litości. Mam już nowy samochodzik, corsa nadal jeździ tu i tam, ale podejrzewam, że listopadowy przegląd będzie tym ostatnim gwoździem, w zasadzie biletem na złomowisko. I to będzie straszny moment, bo jestem tak przyzwyczajona do tego małego autka, że żadne inne nie będzie lepsze. Może się z nowym samochodem polubimy, ale takiej miłości to już nie będzie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie Ci współczuję...Nie wyobrażam sobie takiego dnia...;o) Są autka i "autka szyte na miarę"...;o)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z grzybów to ja ostatnio najwięcej widziałam muchomorow Gordyjko. Poważnie. Jak ostatnio byłam w Gorcach było ich od groma. Glownie tych czerwonych:) Choć trujace to miło na nie popatrzeć bo dorodne i strojne.

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma ładniejszych grzybów niż czerwone muchomory !! ;o)

      Usuń