Zanim dotarliśmy do Misiowego Domku nastąpiła smutaskowa chwilka pożegnania...Lucky został w psim hotelu, u "cioci Dominiki"...
W Misiowym Domku nastroje diametralnie się zmieniły, dwa małe Ludki przebierały nerwowo nóżkami, a Dziadkowie w pośpiechu pili kawę...Już czas !! Wielka Wyprawa !! Góry !!
W drogę !!
Chabówka...Skansen Taboru Kolejowego...
Babcia uśmiechała się pod nosem...(Z wykształcenia jest Kolejarzem)...
Piękne czasy kolei...
Może pociągi nie pędziły wówczas z oszałamiającą prędkością, może nie było w nich nowoczesnych wygód, ale punktualność kolei była legendarna...
A kiedy Babcia wśród eksponatów odkryła egzemplarz, który śmigał w latach 60-tych i 70-siątych ubiegłego wieku na trasach bieszczadzkich...Echhhh...
Spacery wśród parowozów były jak podróż w czasie...
Princeska i Księciunio nie ukrywali emocji...Może z innego powodu niż Babcia i Dziadek, ale okrzyki zachwytu słychać było w całej okolicy...
Może troszkę wysoko, ale przy pomocy Babci jakoś można było się wgramolić...;o)
Babcia asekurowała Wnuki (sprawdzając wcześniej wnętrze), a Dziadziuś asekurował Babcię...;o)
Zamiłowanie Księciunia do pociągów urodziło się chyba razem z nim, czy wycieczka spodoba się Princesce wiadomo nie było...
Miłość wybuchła w lokomotywie wąskotorowej...;o)
Minutka kapała za minutką...Powoli zmierzaliśmy do wyjścia...Pozostał do zwiedzenia pług śnieżny...
Babcia sprawdziła terytorium, Wnuki pobrykały w środeczku z radością, wysiadamy...
Princeska przekazana Dziadziusiowi...Księciunio czeka na relokację...I Babcia nie trafia stopą w pokrzywiony schodek...
Walnęłam o glebę z taką siłą, że okoliczne sejsmografy zarejestrowały trzęsienie ziemi o średniej sile...
Resztką rozumu chroniłam głowę...I okulary...;o)
Do mózgu dotarł odgłos chrupnięcia...
Tak Babcia zaczęła Wielką Wyprawę...
Pęknięta kostka...Zerwane więzadła w barku...Lekki wstrząs mózgu...
A rozum gdzie ??
Znajdziecie go może w kolejnych wpisach, bo u Babcia daremnie go szukać...;o)
O matko jedyna! Wszystko przez te pociągi!
OdpowiedzUsuńKostka to fatalnie, bark nie lepiej, ale trzymam kciuki, by dobrze się goiło, ja kuruję kolano...
jotka
Podróżować samochodem, a spaść z pociągu, to trzeba mieć dar...;o)
UsuńDobrze, że nie był to lot turystyczny samolotem...
UsuńKostka by nie wytrzymała...;o)
UsuńOj, oj, oj Gordyjeczko ale sobie narobiłaś!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUraz barku miałam w 1999 r, 5 tygodni w pancerzu gipsowym.
Niech ci się goi wszystko raz dwa!!!
I dużo cieplutkich myśli ślę!
Gips wykluczyłam zanim mnie Ślubny z ziemi pozbierał...;o)
Usuń20 lat robi różnicę, inne możliwości są teraz, a i podejście medycyny inne. Operowali cię?
UsuńA może Gordyjeczko kochana los daje ci do zrozumienia, że powinnaś zwolnić chociaż krzynkę?
Wybacz, ale teraz krzynki nie uniese...;o)
UsuńPrzecież napisałam, że rozumu Babcia nie ma...;o)
Ładny początek ;-) Rozumiem, że w dalszej podróży byłaś noszona w lektyce!
OdpowiedzUsuńJak Witia...Jeździłam na kocie...;o)
UsuńTy się nie wyglupiaj z tą kontuzją. .....
OdpowiedzUsuńA tak na powaznie to wspolczuje!!!
Ja się nie wygłupiam !! Ja jestem bardzo poważna matrona...;o)
UsuńOj Dziadek zarobił minusa - nie pomógł Babci przy wysiadaniu. Współczuję bólu i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńDziadek miał pilniejsze zadanie...Gnał za Princeską...A prędkość światła trudno osiągnąć...;o)
UsuńZwracam honor - Dziadek jest usprawiedliwiony. Wnuki dbają o Waszą kondycję.
UsuńWyobraź sobie ile marudził o tę nogę...;o)
UsuńUprzejmie proszę o szybkie wracanie do zdrowia i unikanie takich wyczynów w przyszłości! Trzym się dzielnie i niech Moc będzie z Tobą!
OdpowiedzUsuńJament !! ;o)
UsuńPrzeczytałam najnowszy post i zatrwożyłam się. Musiałam cofnąć się o jeden post, bo nie wiedziałam skąd ta opuchnięta noga. Życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia i gratuluję odwagi by eskapadę kontynuować, a nie osiąść w jakimś pensjonacie na dłużej. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMój Anioł Stróż zawsze miał masę roboty...;o)
Usuń