- Będziesz musiała to ogarnąć...- Stwierdził smutno Pan N., a ja mimo tego, że nerwy mieliśmy na agrafkach, zaczęłam analizować problem...
No cóż...
Pan N. otrzymał od swoich Współpracowników nietypowy prezent urodzinowy...
Chcieli oryginalnie...Chcieli dobrze...Wyszło...Hmmmm...
A teraz my usiłowaliśmy dopasować możliwości do realiów...
- Musimy się z tym przespać...Może się coś poukłada...- wymruczałam, oglądając otrzymane wydruki...
Kolacja dla czterech osób...
Cudności !!
Tyle, że kierunek nie ten...Misiowych Rodziców nie zaprosimy, bo tylko kłopot by z tym mieli...Branie na wynos to abstrakcja, bo koszt paliwa na dojazd byłby spory, a czasowo objazd trwał by pół dnia...
- A może Mała da się zaprosić ?? - wyartykułował Ślubny, dokładnie w tym momencie, kiedy ta odkrywcza myśl zaświtała mi w mózgownicy...
- Mała !! - potwierdziłam...
Mała, to Mała...Na kartach tego bloga czasem zwana Panią B., jest naszą Przyjaciółką z dzieciństwa...Takiego bardzo dziecięcego dzieciństwa...
Taplałyśmy się w jednych kałużach...Grzebałyśmy patykami w jednej stercie piachu...Wisiałyśmy na tym samym trzepaku...
Jak się poznałyśmy ??
Ją, Mama wystawiała w wózku przed dom...
Mnie, Dziadkowie wystawiali w wózku na balkon...
Potem było buszowanie po złomowisku i okolicznych ruderach, parasolki z liści łopianu, włażenie na drzewa, płoty i dachy...
W szóstej klasie przyszła do naszej szkoły...Siadłyśmy w jednej ławce...
Jeśli się mówi, że przeciwieństwa się przyciągają, to nasz przykład powinni opisać w Encyklopediach...
A że Pan N. chodził do tej samej klasy, więc i dla Niego jest to kawał dzieciństwa...
Mała podawała nasze pierwsze liściki, pisane alfabetem Morse`a...Tylko Ona wiedziała, że mamy się ku sobie, a z czasem, że tworzymy parę...Była Świadkiem na naszym ślubie...
Mała...
Tylko z Nią, kiedy rozmawiamy, nie muszę kończyć zdania...
Tylko Ona pamięta, jaką ksywkę miałam w czasach "sportowych"...
Ale wracajmy do prezentu...
Lekko nie było, bo Pan N. pracuje w innym systemie, Pani B. w innym...Trzeba dogadać sprawy transportowe...Zarezerwować stolik...A czasu na realizację pozostało mało...
Po dwóch dniach wydzwaniania i sms-owania...Ufffff...
Pierwszy sukces !!
No to na Zachód !! Stolica województwa śląskiego czeka...
Dotarliśmy przed czasem...Zgodnie z zasadą: lepiej pół godziny wcześniej, niż minutę za późno...
Dzwonimy do Małej...Poza zasięgiem...W domu pusto...
No dobra...Według planu powinna być pod prysznicem...Pod prysznicem komórki nie odbierze...;o)
Jeden telefon, drugi, trzeci...Sygnał i poczta...
Ku czort ??
Teraz próbuje Pan N. ...
Mamy rezerwę czasową, więc bez paniki...;o)
Ale kiedy czas się kurczy, próbujemy ponownie "wbić się" na chatę...
Jest Syn Małej !!
Teraz On, zaniepokojony milczeniem Mamy, zaczyna wydzwaniać...
Decyduje się nawet, zasięgnąć "języka" u Siostry...Może Ona wie coś, o tajemniczym zniknięciu ??
Zaczynamy już nawet podejrzewać jakąś "stłuczkę", bo Mała jak my, genetycznie nie lubi się spóźniać...
Kiedy jesteśmy sekundy od paniki, dzwoni moja komórka...
Mała !! Ufff !!
Okazało się, że jeden z Rektorów, jednej z Uczelni, przemawiał znacznie dłużej, niż było planowane...Echhh...
Te kilka minut spowodowało, że Mała ruszyła w drogę, w totalnej godzinie szczytu, a jak to wygląda, wie tylko ten, kto jeździ o tej porze na śląskich drogach...Korki do korków...;o)
Komórka wyciszona, bo ani na inauguracji, ani w samochodzie sygnał dzwonka nie był wskazany...;o)
Bez kolejnych emocji (nawet miejsce parkingowe udało się upolować), zasiedliśmy w sympatycznie urządzonej knajpce (Chata z Zalipia) i mogliśmy dać się rozpieszczać...
A rozpieszczali nas tak...
Kelnerzy życzyli nam powodzenia, a my przystąpiliśmy do konsumpcji...
- Zdradzicie mi w końcu, co to za okazja ?? - zapytała Mała...
- Świętujemy wspólne urodziny Dobrego Rocznika...;o) - odpowiedziałam, i streściłam prezentową "zadymę"...
I tak właśnie powinno się świętować !!
Wyśmienite towarzystwo...Dobre jedzenie...Tylko szkoda, że tak krótko !!
Chociaż sam pomysł i dzisiaj uważamy za dziwny...;o)
A po powrocie do domu, zaczęłam dogłębnie analizować prognozy pogodny...
Urodzinowy prezent Pana N. ma jeszcze drugą część...;o)
Szczerze mogę wyznać, że jeszcze "dziwniejszy"...;o)
Tym razem, oprócz organizacji "ludzkiej", potrzebujemy łaskawości Matki Natury...
Na pohybel !!
Musi się udać...;o)
Czego urodzinowo życzę Panu N. !! (Oprócz zdrowia, powodzenia, radości, szczęści, sił, itp, itd...)
Buziole !! ;o)
A ja na to teraz liczę,
OdpowiedzUsuńŻe dołączę się do źyczeń.
Życzenia, one -
Usuńjuż odhaczone...;o)
Wiedzą wszystkie strony,
UsuńPan N. odhaczony.
Od lat wielu,
UsuńPrzyjacielu...;o)
Wspaniałe są takie przyjaźnie trwające przez całe życie. A ta przygodę pewnie będziecie jeszcze długo wspominać. Najlepsze życzenia dla męża!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie zza miedzy :)
Los sprawił, że przez wiele lat nie mieliśmy kontaktu, więc teraz musimy to nadrobić...;o)
UsuńDzięki w imieniu Męża...;o)
Buziole zza płotu...;o)
To przytul tego swojego Jubilata ode mnie :-)))
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciliśmy po świętowaniu...Ledwie żywi...;o)
UsuńO matko, przez takie perturbacje można zejść na zawał, nie mówiąc o ilości jedzenia!
OdpowiedzUsuńTeraz modne są takie prezenty, bo ile można kupować kosmetyków, zegarków itp.
Ale kolacja na 4 osoby, doliczyłam się 3...
Umiesz liczyć !! ;o)
UsuńNauczeni doświadczeniem "grouponów" znamy realia, niby to samo, ale "inaczej", więc bierzemy poprawkę...Gdzie czterech spróbuje, tam trzech się naje...;o)
A robienie prezentów jest coraz trudniejsze...;o)
No tak, kiedyś jak nic nie było, wszystko było dobrym prezentem, a teraz to rzeczywiście trzeba pogłówkować, żeby dobrze trafić. Wspaniałe są takie przyjaźnie od zawsze i na zawsze.
OdpowiedzUsuńZ tym "dobrym trafianiem" to różnie bywało i różnie bywa...;o)
UsuńW pewnym wieku człowiek zbyt dużo wie o ludziach, więc i o przyjaźnie trudniej...;o)
Niezła kołomyja, bo się pogubiłam... w każdym razie jedzonko było, no ale ileż można jeść?!
OdpowiedzUsuńGłodnego trzeba nakarmić...;o) Kołomyja jeszcze się nie skończyła...;o)
UsuńWszystkiego najlepszego dla Pana N!
OdpowiedzUsuńJa w urodzinowym prezencie, lutowym zresztą, dostałam bilet na koncert który miał się odbyć w kwietniu, z wiadomych względów został on przesunięty i odbył się w poprzednią niedzielę. Jak widać świętowanie mi się tyćko przesunęło ;)
Dzięki...;o)
UsuńNasze koncerty "wiszą" w niebycie...Jeden przesunięty na grudzień, drugi już wylądował w przyszłym roku, bo nawet termin rezerwowy nie wypalił...;o)