wtorek, 18 sierpnia 2020

Wrzosowiskowe zajawki...

Dzieje się, oj, dzieje...
      Miesiąc deszczu...Aż się nam roślinki potopiły...
      Miesiąc słońca...Aż popaliło liście...
Ale co dało radę, to klękajcie Narody !!
Rośnie, że aż strach się bać...
      Miały być jednak zajawki...
Proszę bardzo...


      1. Leszczyna...



     Obsypana jak "sama nie wiem co", ale pewnie nie spróbujemy jednego orzeszka, więc uwieczniam dla Potomnych...

    Dlaczego nie spróbujemy ??
    Bo "Baśka" ma je wszystkie zinwentaryzowane i na ustępstwa nie idzie...Orzechy są baśczyne...Kropka...

    2. Akacja...



      To pewnie sprawka wiecznych wichur, ale Matka Natura się sprawiła...Pięknie rośnie !! Że na środku parkingu ?? Matka Natura samochodami nie jeździ, więc skąd miała wiedzieć ??
    Akacja czeka na końcówkę sierpnia i zamieszka koło koleżanki z zeszłego roku...(Tamta rosła za płotkiem, więc przeszkadzała tylko wizualnie)...Będą tworzyć zaporę przy płocie...;o)

      3. Aronia...
     Właściwie rośnie na wygnaniu...Ale o dziwo, od posadzenia całkiem nieźle sobie radzi...Po zeszłorocznym boomie aroniowym, nie spodziewałam się wiele...Zakwitła skąpo...Potem przyszły nocne mrozy...
Po czerwcowych ulewach i lipcowych spiekotach, okazało się, że to były super warunki...


Jagody są dwukrotnie większe niż dotychczas...
I zaczął się wyścig...
     Aronia dojrzewała w swoim tempie...Ja zaglądałam przy każdej wizycie, oczekując czarnego błysku...Przeciwnicy byli sprytni i przebiegli...
Mieszkają tutaj...


Tuż za płotkiem...
Całe stada !!
     My, albo one...Ptaszory...;o)
     Dlatego nasza aronia jeszcze nigdy nie została z krzewów zerwana "w sam raz"...Zawsze dobę przed...
     Teraz też już się mrozi...;o)

     4. Gniazdko...
Udało się !!
W tym roku się udało !!
     Cztery lata temu odkryliśmy gniazdko w chaszczorach...Rodzice chyba nie spodziewali się naszej obecności i prób porządkowania...No i kilku kocich rozbójników też nie przewidzieli...
Próbowaliśmy ratować gniazdko razem z jajami, ale ponieśliśmy klęskę...Porozbijane skorupki były tego dowodem...
     W zeszłym roku szpaczki wybrały sobie śliwkę przy basenie...
Księciunio bardzo się starał być cichutko, kiedy w gniazdku pojawiły się pisklaki...
Póki były malusie, jakoś szło...Kiedy podrosły...
Gordyjka gnała za pisklakami po całym Wrzosowisku (razem z Księciuniem) i łowiliśmy uciekinierów...Złapany, wsadzony do gniazda...Kolejny wyskakiwał spłoszony...I znowu bieg...
A rodzice siedzieli na orzechach i się przyglądali...
Oczywiście wymiękliśmy po kilku (nastu) próbach...
Szpaczki się przeniosły na obrzeża sadu...
     W tym roku ...


Gniazdko było na śliwce, ledwie dwa metry od warsztatu i "orzeszka"...
     Nasze szpaczki są wyjątkowo towarzyskie...I praktyczne !!
Widzicie pięknie wplecione w gniazdko nasze sznurki ?? Posprzątały Wrzosowisko...;o)
My udawaliśmy, że ich nie widzimy...
One udawały, że ich tam nie ma...
Tylko Lucky bardzo angażował się w proces wychowawczy, stercząc pod śliwką godzinami...
Dwa pisklaki były na pewno...Może więcej ??
Te dwa się prezentowały (z dziobka)...
     Pod koniec lipca nagle ucichło...Szpaczki nie nurkowały z pełnymi dziobami...Gniazdko opustoszało...
     Pierwszy raz udało się nam "odchować" młode...;o)

19 komentarzy:

  1. u nas tez leszczyna obrodziła. Podobno obfitość orzechów zwiastuje mroźną zimę:))Akacja mnie interesuje mnie, ale pszczoły ją lubią, a ja miód akacjowy, owszem. Korzystajmy z bogactwa, póki jesteśmy:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się marzą naleśniki z kwiatami akacji...;o)

      Usuń
  2. A moje leszczyny jeszcze młodziutkie. Ostatnio szukałam czy nie pojawił się już jakiś chociaż pojedynczy orzeszek, ale niestety. Może w przyszłym roku zacznie owocować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza była ścięta do pnia cztery lata temu...W zeszłym roku były dwa orzeszki...Widziałam !! Ale "baśka" nam szans nie dała...;o)

      Usuń
  3. No i kiedy odpoczywać, skoro wszystko tak rośnie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak byłam mała to z koleżankami bawiłyśmy się w lasku z akacjami koło bloku i liście akacji słóżyły nam jako pieniądze w naszym wymyślonym świecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak byłam mała, to mieszkałam przy ulicy, przy której rosły akacje i jej liście służyły nam za pieniądze w czasie zabawy...;o) A z liści łopianu robiłyśmy parasole...;o)

      Usuń
  5. W kukurydzy szalałam u Bieszczadzkich Dziadków...;o) Nosiłam bardzo twarzowe blond peruczki...;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. To gniazdko mnie rozczuliło!
    W naszym parku rosną leszczyny, a wśród nich urzędują młode wiewiórki, aż furczy!
    Gdy idziemy na spacer za miasto zdumiewa mnie dorodność warzyw, buraki jak arbuzy normalnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jak pomyślę ile roboty przede mną, to aż mi słabo...;o)

      Wyobraź sobie to samozaparcie, żeby nawet jednego zdjęcia nie zrobić, nie zaglądać i utrzymać tajemnicę przed Wnukami przez dwa tygodnie Ich pobytu...;o)

      Usuń
  7. He czy aby na pewno akacja? Taż to przeca grochodrzew, no dobra robinia akacjowa lepiej brzmi ;) Ja też mówię akacja bo tak prościej a wszyscy wiedzą o jakie drzewo chodzi, z grochodrzewem i robinią mieliby problem :) Jak byłam mała to placki jedliśmy z kwiatów dzikiego bzu, a na kolcach akacji wykańczaliśmy dmuchane piłki. Wakacje bowiem spędzaliśmy na wsi, drzewa te rosły na skraju piaszczystej drogi, a my na tej drodze bawiliśmy się tą piłką. Po drodze poruszały się tylko pojazdy konne, bo to takie czasy były i taka wieś ;) Z częstotliwością taką się poruszały, że zupełnie nie zagrażały naszym zabawom.
    Nasza stara, teraz już prawie wyremontowana kamienica, nie wypuści już w świat nowych pokoleń jaskółek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się marzy, że jedna z tych robinii po przesadzeniu okaże się różowa...;o)
      To były piękne czasy...;o)

      Usuń
  8. Ja sobie wsadziłem leszczynę z tyłu ogrodu, miała kilka orzeszków nawet, więc tylko czekałem aż drzewko się zadomowi i zacznie się piąć do góry. Po dwóch tygodniach, niespodzianka! leszczynki nie ma, jedyne co po niej zostało to dół, taki sam jaki wykopałem przy wsadzaniu... Sarny czasem tam buszują, więc zakładam, że to one, ale no bezczelność pierwsza klasa! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My do saren i zajęcy dołożyliśmy kilka drzewek, krzewów, truskawek i poziomek...Przez środek Wrzosowiska szedł szlak migracyjny...Nic nie pomagało...Teraz mamy płot, więc nas omijają...;o)Ale z fiefiórami nie wygramy...;o)

      Usuń
  9. Wspaniale u Was na Wrzosowisku, a i sympatyczni lokatorzy.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam taką aronię w ogródku, ale mi uschła:(

    OdpowiedzUsuń