Myślałam, że Ojciec Czas nie ma już możliwości przyspieszenia wskazówek naszego zegara...Ot, durna baba...
No, dobra...Wiedziałam od stycznia, że nadejdzie ta "apokalipsa", że potrzebować będziemy nie tylko mobilizacji, ale i sił ponad miarę...
Kiedy nasze Misie zasiedliły nowe lokum, a przeprowadzkowy kurz opadł, Tata Miś rzucił od niechcenia:
- Zmienił bym wjazd do domu, ale ten kwietnik...Te tuje...- I czekał Niecnota na reakcję...
Kwietnik ogarnęliśmy jak tylko ziemia "puściła" i wyzwanie to było żadne...Jedna róża...
Jeden "wiecheć"...
Jeden "płaziniec"...
Pryszczyk...;o)
Ale, że wiosna wybujała bardzo, my mieliśmy od groma roboty bieżącej, a Gordyjka biła się z myślami..."Upchnąć te tuje, czy ich nie upychać ??"...No to zeszło...;o)
Nie jestem miłośniczką tujowatych...
Jakoś te rośliny nie przemawiają do mojej ogrodniczej natury, a urok zauważam z trudem...Ot, tuje...
Jedna, uratowana z mrówczego pogromu w zupełności mi wystarczała...
"Wiecheć" też przyjął się pięknie, więc w oczy nie właził...
Ale to wyzwanie było ekstremalne...
Trzynaście tui 1,2-1,5 metra...
Cztery dwumetrowe...
Pomijam fakt, że to prawie sześć stuweczek w zielonościach...;o)
No to czas na działanie...
Jeden dzień został przeznaczony na wykopanie "rezydentek"...
Księciunio dzień wcześniej pięknie podlał korzenie, Misiowy Tata i Dziadziuś wykopywali, Babcia pakowała korzenie do worków, Księciunio rosił korzenie i igły...
Misiowa Mama pilnowała Princeski, Princeska pilnowała Luckiego, Lucky pilnował wszystkiego...;o)
To była całkiem niezła dnióweczka...
Bladym świtem, Pan N. poczłapał po busa, załadowaliśmy zielone bractwo i ruszyliśmy na Wrzosowisko...
Pan N., Misiowy Tata, Gordyjka i Lucky...;o)
Zmiana samochodu nie zrobiła na czworonogu żadnego wrażenia...
Stanowiska były już przygotowane...
Poniekąd...
Bo przecież nikt nie przewidzi, jaką bryłę korzeniową wykopie się z ziemi, i jak to "towarzystwo" upchnąć w szeregu, żeby krzywdy nie zrobić...
Cały dzień roboty...
Pośpiech był wskazany, bo kilometrów masa, a busa trzeba oddać w terminie...
Zabrakło nam 10 minut !!
Ale, że nie pierwszy raz korzystamy z usług tej Firmy, więc poza wyrzutami sumienia, kłopotów nie było...
Efekt tujowej przeprowadzki ocenialiśmy w czasie kolejnych odwiedzin...
Siedemnaście tui !!
Ło Matko i Córko !!
Wrzosowisko zyskało na powadze...;o)
Tujowisko.:)
OdpowiedzUsuń;o)
UsuńNo faktycznie. Wy to wiecie, jak sobie robotę załatwić.:)))
OdpowiedzUsuńNie chciałam wcześniej pisać, wpisy takie radosne, a my w tym tygodniu pożegnaliśmy naszego Bafiego i tak mi, no wiesz...
Zastanawiało mnie Twoje milczenie...Bardzo mi przykro...
UsuńJa lubię i nie lubię tui... lubię, bo jak się o nie dba to tworzą miłe, gęste żywopłoty, a nie lubię, bo jednak wolę roślinki kwitnące, które dają ogrodowi niepowtarzalnych kolorów. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńKrótko mówiąc...Chabedzie...;o)
UsuńTuje pielęgnowane i soczyście zielone to dostojny widok i niezła osłona przed światem:-)
OdpowiedzUsuńBrawo Wy!
Z tą pielęgnacją lekko nie będzie...;o)
UsuńPodobno dużo wody potrzebują...
UsuńI to jest problem...;o) Nadzieja tylko w Matce Naturze...;o)
UsuńNo to będziecie mieć kawałek tujowego żywopłotu :)
OdpowiedzUsuńZałożę sandałki, kapelutek i będę paradować...;o)
UsuńBedziecie mieli swietna oslone, zywy plot, ktory niestety strasznie szybko rosnie...
OdpowiedzUsuńMy mamy jedna sciane ogrodu z tujami i musza isc pod siekiere, sa za duze i niebezpieczne. 25 metrow do usuniecia :(((
Ale... daja cien i wyciszaja halasy. Cos za cos :)
Pozdrawiam cala gromadke :)
A niech sobie rosną, piła jest, siekiera jest...Tylko się przyzwyczaić trzeba...;o)
UsuńJak się ma takie włości, to i "Tujowisko" znajdzie swoje miejsce :-)
OdpowiedzUsuńW takim tempie to już niedługo zacznę narzekać na ciasnotę...;o)
UsuńFajne tujowisko nie jest złe.
OdpowiedzUsuńI elegancko wygląda.
:-)
To będę po Wrzosowisku chodzić w żabotku...;o)
UsuńZdecydowanie przyłączam się do negatywnych emocji względem tui, postaram się nbigdy nie sadzić tego u siebie, mam za to bukszpan
OdpowiedzUsuńNa wniosek Synowej bukszpan pozostał w Misiowej "Gawrze", bo "roczniki młodociane" bardziej będą potrzebować...;o)
UsuńMoże i truje pospolite i nieeleganckie, ale skutecznie zasłaniają, odgradzają i niczym innym tak skutecznie nie zastąpisz. Osobiście nie sadziłam, ale na posesji po poprzednich właścicielach mam ogromne tujowe drzewa wysokości ponad 10 metrów na grubych pniach i nawet je lubię, a na jednym zamieszkała winorośl i tej tui to nie szkodzi, taka żywotna:) A ile ptactwa w nich mieszka! I koty mają po czym śmigać:)
OdpowiedzUsuńWinorośl i ptaszęta do akceptacji, "sierściuchy" niech żerują u sąsiada...;o)
UsuńOglądam.
OdpowiedzUsuńI fajnie...;o)
Usuń