wtorek, 5 lutego 2019

O Antonim farciarzu i jego Obsłudze...

     Pragnę Wam dzisiaj przedstawić postać nietuzinkową...
Antonio Buras...
Przez przyjaciół zwany Tośkiem...


     Wpisując w googla "dachowiec" pewnie znalazła bym przynajmniej z tuzin podobnych egzemplarzy, ale Tosiek...
No cóż...
Tosiek to farciarz !!
Przez bardzo duże "F"...


     Od razu Was uspokoję, że nie zmieniłam orientacji i w dalszym ciągu jestem piesolubna, a sierściuchy (znaczy koteczki) lubię w wydaniu "pozaustrojowym", czyli: jak najdalej ode mnie...
Tosiek dokładnie tak ma...Jest daleko...
     Na czym polega jest szczęście ??
     Jego Obsługa od ponad roku zastanawiała się nad znalezieniem odpowiedniego władcy...Poprzedni odszedł na błękitną, kocią polanę i w domostwie powiało nudą (to był władca typu "Neron", wkoło się pali, a ja poezję tworzę)...Obsługa poczuła się porzucona...
     Wzorzec władcy został skrupulatnie określony, wici po świecie rozpuszczone (sama w tym udział miałam podsyłając adres Gosianki naszej Wrocławskiej) i...
Lipa...
A właściwie, bezkocie...
     Kiedy już myślałam, że sprawa umrze śmiercią naturalną, a porządek w mieszkaniu zwycięży nad kocimi zapędami, usłyszałam w słuchawce...
"Mamy kotka !!"
Okrzyk był entuzjastyczny...
     "Mogę Ci wysłać zdjęcia ??" - zapytał pełen nadziei głos Dagusi...
Orzesz...(ko)
Ślij...
No to przysłała...


     Dla ścisłości dodam, że nie jest to kotek Dagusi...Dagusia jest Ciocią Tośka...
(To już jest spory fart)...;o)
     Obsługą podstawową jest Becia...
(To fart numer dwa)...;o)
     A teraz cała lawina farciarstwa...


     Tosiek był "skazany" na schronisko...Miał tam trafić ze względu na alergie, czy inne problemy poprzedniej Obsługi...
     Kobieta zamieściła ogłoszenie, Dagusia je znalazła, i chociaż nie spełniał żadnego z założonych wcześniej wzorców kotecka, pocięły po niego w pośpiechu...
I wiecie jak to jest...
     Czasem człowiek wybiera zwierzaka, czasem zwierzak wybiera człowieka...
     Zobaczyły Tośka, Tosiek spojrzał Im w oczy, przytulił się, zamruczał i już jechał do swojego nowego pałacu...


     Nie muszę chyba pisać, że od tej chwili Obsługa dostała totalnego kota na punkcie kota ??
     Młody, przystojny, rozrywkowy, miziaty, ciekawy świata...Prawdziwy pogromca niewieścich serc...


     Obie wpadły po uszy...
     Trochę schorowany, ale ponoć wszystko można wyleczyć miłością...
     A uszy, oczy, jelita, czy co tam jeszcze, wyleczy weterynarz...
Miał być czarny z krawatką (jeśli dobrze pamiętam) - bo taki był "wzorzec"...
Miał być odchowany - bo Obsługa pracuje zawodowo...
Miał być zdrowy - bo odejście "wzorca" było bardzo bolesne...
     Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby Tosiek wszystkie te plany zreformował...Po kociemu...


     Tak już jest ze zwierzakami...
To spojrzenie znają piesolubni, kotolubni i zwierzolubni...
Na takie spojrzenie nie ma szkieł korekcyjnych...
Bo w tym spojrzeniu widać miłość i duszę...
     Taki farciarz z tego Tośka...

P.S. W Wigilię pożarł Im rybę...Ale nie tak, żeby pożreć i tyle...Tosiek uszczknął po ociupince z każdego kawałka, żeby nie było wątpliwości czyja jest zawartość półmiska...Obsługa rozpływała się w zachwytach nad jego inteligencją...A ja ?? No cóż...Pozostaję piesolubna...;o)

24 komentarze:

  1. Tosiek jest niesamowity.:) Król i władca kuchni (i nie tylko). Nic tylko kochać i miziać.

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Takie koty to ja lubie :) kochalabym za zjedzenie moich ryb! Bo ja ich nie lubie... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę jak się bawi Twoimi "potworkami"...;o)

      Usuń
  3. Cóż, ja byłam zawsze piesolubna, do kotów podchodziłam nieufnie. Ale wiedziałam, że to mnie nie minie, bo synek marzył o kotku... Pojawiły się pewnego dnia u sąsiadki dwa koty. Nikt nie wiedział skąd, wyglądały na wyrzucone... Jednego wzięła druga sąsiadka, a Mrunio trafił do nas... I tak to się zaczęło.:)))
    Mrunio był bardzo podobny do tego ze zdjęcia, odszedł rok temu. Teraz jest Pusia. Szylkretowe półdiablę.:)))
    I, no cóż... Tak jakby... No te koty, to tak jakoś ustawiają ludzi, czy coś...:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak... Znam takie futrzaki, które wprowadzają nowe wartości w rytuały "obsługi". Swoim indywidualnym urokiem osobistym powodują, że polegniesz na progu ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to dałaś się zauroczyć pierzastemu...;o)

      Usuń
    2. Niestety, okazało się, ze jestem na pierzastego uczulona... Poszedł "w dobre ręce" jeszcze w listopadzie...A futrzaka białego miałam, (a raczej on miał mnie), prawie 10 lat. Już się nie chcę przywiazywać do żadnego żyjątka. Wyjeżdżam do synów co jakiś czas i nie mam już siostry, która by przygarnęła... Uroki samotności na obczyźnie... ;-)

      Usuń
    3. Motyle masz w brzuchu, kota w głowie, duszę w piórach - cała jesteś Zwierzolubna...;o)

      Usuń
  5. Trzeba przyznać że Tosiek jest uroczy...
    No i ma szczęście że znalazł dom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepszy dom to mu się nawet przyśnić nie mógł...;o)

      Usuń
  6. Nie powinnam się wypowiadać bo i psy i koty i kury a teraz nawet koguta lubię ponad miarę, czyli oni wszyscy mnie tak na prawdę sobie ustawiają... Tosiek i Farciarz i przecudny, kupi każdego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ogromne serducho, więc całe stada do miłowania się zmieszczą...;o)

      Usuń
  7. Kota nigdy nie miałam i jakoś za nimi nie przepadam, ale gdyby jakiemuś groziło albo schronisko albo mój dom, to znalazłby w nim swoje miejsce. Na kuchenne wybryki jednak nie pozwalałabym, bo dwie żywe istoty w mojej kuchni, to o jedną za ciasno. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  8. Od lat jestem bezpańska;-) nie mam psa ani kota, ale może na emeryturze...

    OdpowiedzUsuń
  9. Darek został odwiązany od drzewa w parku szczeniakiem będąc.
    Morus wzięty został ze schroniska, bo z kilkunastu psów w jednym kojcu, do misek z jadłem podchodził jako ostatni, no i załapywał się na lizanie pustych misek.
    Myko, został ściągnięty z drzewa, na którym siedział kilka godzin i miauczał.
    Oto nasz zwierzyniec w chronologicznej kolejności :)
    Obecnie nam panujący Myk podobny do Antoniego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozbawił mnie ten kot w lodówce. Obłędny. Gdzie on jeszcze nie zaglądnie. Sliczniutki dachowiec. Ogólnie rzecz biorąc jestem miłośniczką kotów. Miłość zwierząt jest bezcenna. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń