wtorek, 27 listopada 2018

Magia przeżyła...

Z dedykacją dla Dagmary...;o)

     Nigdy nie lubiłam rodzinnego Miasta...Nie czułam sentymentu...Nie wypatrywałam na horyzoncie...
     "Zlepek" przypadkowych budowli, które w żadnym fragmencie nie przypominały całości...
     Mój Dziadek tam się urodził...Moja Mamciaśka tam się urodziła...Tam urodziłam się ja...I tam urodził się nasz Pierworodny...
     Nic nie zmieniło faktu, że nie kochałam "mojego Miasta"...
     Może dlatego, że niewiele dobrego spotkało mnie w Nim ??
     A może, po prostu, mam inny "miejski" gust...
Ale...
Podobno wszystko co jest przed "ale" traci znaczenie...;o)
     Ale, miewałam miejsca, które mimo ogólnej niechęci, wywoływały ucisk w serduchu...Niewiele...Ale były...
Były, bo już ich nie ma...Prawie wszystkich...
     Z Parku zniknął pomnik, przy którym wszyscy umawiali się na rodzinne spacery, albo na potajemne randki...Z Panem N. mieliśmy tam jedną, pokrzywioną ławeczkę (zawsze była wolna), na której planowaliśmy przyszłość, mając po czternaście lat...Wieki temu...;o)
     Z balkonu na dziesiątym piętrze miałam piękną panoramę, ale widok na Planty i fontannę-staruszkę przebijał wszystko...Z czasem panoramę okrył szary kurz zanieczyszczeń, a psującą się fontannę zastąpiono kwietnikiem bez duszy...
     Zniknęła też piękna fontanna sprzed Dworca, i zastąpił ją ogromny, asfaltowy parking...
     To wszystko się wydarzyło, zanim zmieniłam miejsce zamieszkania, więc miałam coraz mniej "swoich" miejsc...
     Kiedy więc, poszukując nowych "terenów" do odkrycia na księciuniowe wyprawy, trafiłam na to...

Serducho zadrżało...
     Niewielkie Egzotarium, które było ulubionym celem spacerów z Pierworodnym...
Uwielbiał to miejsce...
     Chodziliśmy tam zawsze na piechotę (z Sielca- to info dla Dagi) i wracaliśmy też pieszkom...;o) Dzisiaj bym chyba padła w pół drogi i resztką sił wystukała na klawiaturze 112...;o)
     Ale najwspanialsze, a może najsmutniejsze jest to, że to miejsce nie tylko istnieje...Ono jest prawie identyczne jak trzydzieści lat temu...
     Murki się osypują, szyby straciły przejrzystość, akwaria mają maleńkie ścianki w drewnianych oprawach...
     Egzotarium jest starsze niż ja...Też bywałam w nim na "dziecięcych spacerkach" z Ojcem...Ale wtedy było nowiutkie, zatłoczone, pełne gwaru...
Może nawet palmy pamiętają nasz śmiech...
     W niewielkim holu ciągle stoi fontanna z rzeźbą małej dziewczynki z dzbanem...Dziewczynka ciągle się uśmiecha...
     To była podróż w czasie...Powrót do przeszłości...
     Dobudowano ptaszarnie, ustawiono nowe terraria, ustawiono rzędy ławek, a nawet stoły z przyborami do rysowania...
     Ale wspomnienia były tak nachalnie realne, że aż przysiadłam z wrażenia...
     Księciunio biegał od szyby do szyby...Podskakiwał z radości...Piszczał z zachwytu...
     A ja znowu miałam pięć lat i poczułam uścisk dłoni Ojca...
     I lat dwadzieścia parę, a w uszach brzmiały ciągłe pytania Pierworodnego...
     Ta rybka jest zielona ??...Tak...Dlaczego ?? Bo taką ma łuskę...Dlaczego ?? Bo musi się chować w wodorostach...Dlaczego ?? itp...itd...
Nie było na Niego mocnych...Wszyscy wymiękali...
Bo kiedy już Dorosłym brakowało inwencji na odpowiedzi, Młody marszczył czoło i stwierdzał...
     "Jak nie wiesz, to zajrzyj do mądrej książki"...
Totalna porażka dorosłości...
     Ostatnie "moje miejsce" w rodzinnym Mieście nie straciło magii...
     A żeby nie było, że mnie ta nostalgia całkiem rozłożyła, to mam jeszcze coś...

 

No i jak Daguś ?? Kojarzysz ??
Obowiązkowy punkt edukacyjny...;o)
     Zamek w Będzinie...
     A właściwie, widok z wieży...
Ale tutaj niewiele znajdziesz nostalgii...
Zamek jest w remoncie, a właściwie, w odbudowie...;o)

16 komentarzy:

  1. Och, nie mam słów.... dziękuję....
    Poznałam od razu. Jakże mogło by być inaczej...
    Chciałabym jeszcze kiedyś, jeszcze raz... tak jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze, że odnalazłaś w mieście, Twojej kolebce, jakaś cząstkę do lubienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie rzecz biorąc, to nie lubię nawet tablicy z nazwą...;o)

      Usuń
    2. Znaczy się, szczęściara ze mnie, bo ja lubię swoje miasto, w nim się urodziłam, no i sobie żyję, długo już :)

      Usuń
  3. Myślę, że znajdowanie magicnzych miejsc to umiejętność tylko niektórych osób ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam całą mase ulubionych
    miejsc lub może nie ulubionych, ale tych, które w mojej pamięci pozostały na zawsze. Prawie wszystkich już nie ma. Jednak w swoim mieście rodzinnym zakochałam się na zabój. Pozdrawim 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja magicznych miejsc mam setki, ale strasznie mi się porozrzucały po Świecie...;o)

      Usuń
  5. Przecudne są takie powroty do lat dziecinnych. Szczególnie jeśli wraca się w nich razem z wnukami. I gdy te miejsca z lat dziecinnych nadal istnieją.
    Szacuneczek za tekst Gordyjeczko.
    :-)

    OdpowiedzUsuń