czwartek, 19 kwietnia 2018

Koniec wagarowania...

     Właściwie to sama już nie wiem, kto okazał się większym wagarowiczem, my czy wiosna...My buszowaliśmy z Księciuniem, totalnie przedkładając Jego towarzystwo nad wszelkie inne "czynności życiowe"...;o) A wiosna...
Można by parafrazować...
     Wiosna w tym roku zaskoczyła...Hmmm...Wszystkich ??
No cóż...
Samą siebie też chyba zaskoczyła...
     Kiedy przybyliśmy na Wrzosowisko po raz pierwszy, stanęłam jak wryta...Jednocześnie kwitły przebiśniegi, krokusy, szafirki i forsycja...
Ki czort ??
Toż to sześć tygodni różnicy czasowej...
     Po kolejnych czterech dniach okazało się, że mirabelki i węgierki mogą kwitnąć jednocześnie i nie mają nic przeciw kwitnieniu czereśni...
Kolejne cztery tygodnie...
     Wiosna eksternistyczna...
A na polach ??
     Traktory to się mało nie zapalą...Rolnicy jednocześnie orzą, nawożą, sieją, bronują, i głowami kręcą...
To będzie dziwny rok...
     Ale nie ma co biadolić...Trzeba zakasać rękawy i brać się do pracy...Eksternistycznie...;o)
     Pan N. zabrał się dzielnie za porządki...


     A w wolnej chwili skopywał kolejne kawałki Wrzosowiska...
     Po zeszłorocznych doświadczeniach, postanowiliśmy przenieść warzywniak do sadu...W całości...



     Pan N. kopał (w tzw. "międzyczasie"), a Gordyjka obsiewała, obsadzała i przy płotku majstrowała (czyli zajmowała się pierdołami), żeby roślinkom było cieplutko...Jakby się Pani Wiosna zbiesiła i jeszcze chciała przymrozić...;o)
     Ale Ślubny tak mi się z tym szpadelkiem rozkręcił, że skopał kolejny kawałek...




     Tak powstała nasza "elka"...Tutaj ma być kiedyś stawik...A wokół mają kwitną bzy, kaliny i jaśminowce...Jakby słowik postanowił się przeprowadzić od Sąsiada...;o)
     Trochę ogarnęłam kwietnik przy śliwce...


     Bo niestety, wszystko nam przemarzło przez te dziwaczne napady mrozu (łącznie z wodomierzem)...
     Trochę kolorów dodałam "dla oka"...


     No i...Posadziliśmy dwadzieścia kosodrzewin, które dzielnie czekały od jesieni na swoje miejsce...


     Kiedy siedzimy na ławeczce, głowa ciągle ucieka mi w prawo, jakbym nie chciała przyswoić, że Filip nie pokaże się więcej na podjeździe...Brakuje mi tej "rudej paskudy"...Na śliwie wisi jeszcze rękawica "do czochrania"...Miseczka poniewiera się przy płocie...Misiek wita nas i żegna z wielką czułością...
     Ale gdzie mu tam do Filipa...

22 komentarze:

  1. Tak, wiosna w tym roku gna na złamanie karku, trza trzymać kciuki, coby sobie i nam krzywdy nie zrobiła ;)
    Wrzosowisko coraz zasobniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do zasobności to mu jeszcze daleko, ale kształtów nabiera...Odrobinkę...;o)

      Usuń
  2. Wrzosowisko powoli pięknieje. Wiosna się ociągała, a jak już zawitała to po całości. Dopiero kwiecień, a mi już latem pachnie. Ja nie znoszę upałów, to też mam nadzieję, że ich nie będzie. hehe Bardzo fajny post, życzę, by wrzosowisko pięknie się ubarwiło i było takie, jakie się Wam marzy. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to ciepełko to tylko odliczamy "od do" i trudno w domciu wytrzymać...;o)

      Usuń
  3. Nic i nikt nie zastąpi Filipa! Ale i inne mordki mają swoje prawa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna ta wasza działka, tyle wzbudza sympatii :-)
    A psy nasi przyjaciele odchodzą niestety, moje dwa też już czekają na swoją kolejkę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowici jesteście z tempem i ogromem prac na Wrzosowisku :)))
    Filipek w formie energii u Was ciągle jest i pewnie wyczuwasz jego obecność ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzosowiskowe ADHD...;o)

      Szkoda, że nie można podrapać energii za uchem...;o)

      Usuń
  6. Wiosna się najpierw skradała, a teraz skoczyła i szaleje.:)))
    Takie odejścia pozostawiają puste miejsca... Nawet jeśli się pojawi nowe stworzenie, to blizna pozostaje. Też się łapię na tym, że słucham, czy kot nie drapie w drzwi, chociaż już dwa miesiące temu zniknął i ślad po nim zaginął...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trzy lata "przekraczałam" Cezarego w przedpokoju...Dlatego: nigdy więcej...;o)
      Na Filipa wpływu nie było, sam sobie nas wybrał...;o)

      Usuń
  7. Ja też spędziłam ostatni tydzień siedząc w ogrodzie 😀. Różnica między nami jest drobna- robię to sama z... psem 😉.

    OdpowiedzUsuń
  8. A skąd wiesz? Tak właśnie bywa ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja właściwie też sama zasuwam na działce. Bo cała reszta to czym innym zajęta. Ale niedługo dołączą do mnie i mam nadzieję, że przynajmniej pochwalą.
    Ale Wy to faktycznie jak te "małe Kazie"...
    Tylko się nie wyeksploatujcie za szybko :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w ramach motywacji, chwalimy się wzajemnie...;o)

      Usuń
  10. W tą szalejącą wiosnę rozłozyło mi moja Big Zus... W czwartek odebrałam ją ze szpitala i teraz mam chwilkę by pogadac z moim ptaszkiem i zająć się różami, które już zaatakowały mszyce. (Ugotowałam czosnek z cebulą według Twojego przepisu. Stygnie). Róże mają już maleńkie pączusie a tulipany przekwitły. Mini jabłonka przekwita a zamiast żąkili wyrosła mi... cebula... Komuś tu cebulki się pomieszały... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło Matko i Córko !! To musiało być totalne zauroczenie wiosenne !! Ty Ją pilnuj !! ;o)
      Róże puszczają nowe pędy, ale pączków jeszcze nie mam...;o) Część tulipanów już przekwitła, ale te przytaszczone z Holandii jeszcze nie rozkwitły...;o) Mini jabłonka mi przemarzła i już ratunku dla niej nie ma...:o( Żonkili nie mam, ale narcyzy szaleją...;o)
      Ufff...

      Usuń
  11. Natura wiecznie robi nam nowe psikusy, chociaż nie wszystkie są miłe..;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tempo jakie w tym roku przyjęła zaczyna nas zastanawiać...Zima we wrześniu ?? ;o)

      Usuń