Nie wiem jak Wy, ale ja z zainteresowaniem śledzę informacje dotyczące długowieczności...No cóż...Zegar tyka, a do "przodu" bliżej, niż do "tyłu"...
No to zbieram rozumki...
A to jakiś stateczny Stulatek obwieszcza, że koniecznie trzeba jeść owsiankę (codziennie !!), a to trzeba pić lampkę czerwonego wina (codziennie !!), a to wcinać wołowinę (codziennie ??)...
Jadłospis można by z tego ułożyć całkiem niezły...
Właściwie, recept jest tyle, ilu Stulatków...
Niech im Bozia da zdrowie...
Ale czym dalej, tym intensywniej pracuję nad swoim jadłospisem, żeby w razie wywiadu móc podać coś sensownego...
No bo przecież się nie przyznam, że przed snem zjadam sześć cukierków...Po trzy z "parafii"...
Właściwie, to zjadam ich znacznie więcej, ale publicznie przyznaję się do tej szóstki...
I kiedy już właściwie miałam dopracowany cały "wywiad", jak grom trzasnęła we mnie informacja, że to nie dieta jest dla długowieczności najważniejsza...
Zapytacie co jest ważniejsze ??
Ha !!
Żeby dożyć "setki" wystarczy być posiadaczem nieruchomości w Wawce !!
Mało tego...
Można nawet "dożyć" stu trzydziestu paru lat !!
Baz diet, bez zabiegów, bez starań...
Masz kamienicę w dobrym punkcie ??
Ojciec Czas o tobie zapomina, a licznik bije...
Że też na to wcześniej nie wpadłam !!
Teraz pozostało mi nerwowo przeszukiwać rodzinne archiwa, czy mi się jakiś wypaśny spadek nie szykuje...
Póki co, lipa...
Kilka oswojonych Kontynentów mamy w rodzinnym dobytku, Ojczyznę to zaliczoną mamy regionalnie bardzo dokładnie, ale jakby mi się Przodkowie i Rodzinka zbiesili...Nikt nie chciał mieć ze Stolicą nic wspólnego...
Taka "czarna dziura" w rodzinnych annałach...
Nijak tej rzeczywistości nie nagnę...
Ani mi się majątek nie szykuje (w postaci kamieniczki, na ten przykład)...
Ani mi w takim przypadku długowieczność nie pisana...
Bo na owsiance i czerwonym winie to aż tyle nie pociągnę...
Szkoda...
A właściwie...Wcale nie żałuję...
Czort wie, co tej naszej biednej Matuli Ziemi pisane za pięćdziesiąt lat...
Jednego zawsze się trzymałam...Co dasz Światu, Świat Ci odda...
I tego właśnie życzę tej "kamienicznej zgrai", która bezkarnie krzywdziła Ludzi...
Niech Wam los odpłaci...Z procentami za sto lat...;o)
Moje rady:
OdpowiedzUsuńbez przesady.
Rozsądek zerka,
Usuńzrezygnuję z jednego cukierka...;o)
No no no 130 lat powiadasz, nieźle co ??
OdpowiedzUsuńŻyczenia słuszne ;-)
Historia z jej kręgiem,
Usuńniech przestrogą będzie...;o)
Czyżby 50-tka stuknęła? (smarkulo jedna! ;-)). To masz tak samo do zera jak do setki ;-)
OdpowiedzUsuńPodpowiem swoim zwyczajem,
Usuńże bliżej mi niż dalej...;o)
A ja tam nie chce 130 lat zyc! A ile chce? A sama nie wiem :)
OdpowiedzUsuńTo jest taki tekst "podpucha", bo w Wawce przejmowali kamienice na "ducha"...;o)
UsuńJakoś nigdy mnie długowieczność nie pociągała... Ile dożyję, to dożyję.:))) A na kamienicę w Warszawie też nie mam ochoty.
OdpowiedzUsuńTo ponoć z wiekiem przychodzi...;o)
UsuńGordyjko, z Twoim optymizmem, to co najmniej setki dożyjesz ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym regularnie bywasz na świeżym powietrzu, więc jeszcze jakieś dwadzieścia dłużej, no i ruszasz się, ruszasz na tym świeżym....
Niech policzę - ponad setkę, jak nic! :)
Skoro tak, to wykreślam z jadłospisu owsiankę...;o)
UsuńOwsianki nie wykreślaj - zdrowa jest. Sama wcinam ;)
UsuńJa tylko czasem "grzeszę"...(Mam alergię na mleko)...;o)
UsuńOwsianka generalnie jest do d... Wystarczy popatrzeć na Szkotów, a zwłaszcza Szkotki. Tłuste, aż się przelewają, a owies jedzą do każdego posiłku. Za nic nie chciałabym dożyć setki. Daj spokój!
OdpowiedzUsuńNikt Cię nie będzie pytał o zdanie...;o)
Usuńdożyć nie jest źle, jeśli zdrowia wystarczy i pomysłów na te lata. bez tego szkoda się męczyć tak długo. powodzenia.
OdpowiedzUsuń"Męczenie się" wykluczam...;o)
UsuńStu lat w zdrowiu oczywiście życzę z całego serca. Myślę jednak, że ważniejsze od owsianki czy czerwonego wina są geny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGeny ?? To od dzisiaj kicham na wszelkie diety...;o)
Usuń