niedziela, 6 sierpnia 2017

Przemilczany Człowiek...

     Kiedy zasiedlaliśmy Wrzosowisko, Jego Ciotka nawet nie zająknęła się, że istnieje...Staruszek Brat istniał...W Jej mniemaniu, spokojny, schorowany, starszy Człowiek...
     "Czy nam to przeszkadza ??" - zapytała...
     Przeszkadza ?? Bynajmniej...
     Przywitaliśmy się ze Staruszkiem grzecznie, i od tego dnia nazywaliśmy Go "Dziadkiem"...
     Na wiosnę (trzy lata temu), przekonaliśmy się, że nasz Dziadek nie jest tak do końca sam...Mieszkał z Synem...Synem około czterdziestki...
Dziadek określał Go mianem "Nieroba", albo "Lenia"...My nadaliśmy Mu ksywkę "Młody"...
     Po sezonie już znaliśmy przyczynę przemilczenia Jego jestestwa...
     Młody jest inteligentny "inaczej"...No i nie da się ukryć, że nadużywa...
     Po aspołecznych zachowaniach można wnioskować, że ma pewną formę autyzmu...Nie przypuszczam, żeby kiedykolwiek był diagnozowany...
     "Wsiowy Dziwak" i tyle...
     W tym rodzinnym układzie to Dziadek był mózgiem...On zarządzał pieniędzmi (bo miał emeryturę), On przygotowywał posiłki (zakupy robili: Młody za odliczoną kasę, lub zaprzyjaźniona Sąsiadka), On decydował o porządkach...
I żyli sobie tak "szczęśliwie" we dwóch...
Czasem trzeźwieli, czasem nie...
Ale Dziadek był Dobrym Sąsiadem...
     W czasie naszej nieobecności spoglądał na Wrzosowisko (nawet w nocy świecił latarką ze swojego ganku) i chociaż u nich bieda z nędzą w każdym kącie mieszkały, dzielił się czym mógł...A to czereśnia obrodziła jak rzadko...A to pomidorów by sobie Sąsiadka w słoiki nakładła, bo my już zapas mamy spory...A to kilka jajek od kur, które były naszą wrzosowiskową zgryzotą...
     Pana N. nazywał Sąsiadkiem...Mnie na powitanie całował w rękę...
     Młody w tych kontaktach towarzyskich udziału nie brał...
     Na wiosnę (tego roku), Dziadek przewrócił się i złamał nogę...
Wiedzieliśmy, że to koniec...
     Zabrano Go do Szpitala, umyto i zdezynfekowano...A potem przywieziono takiego "wymuskanego" i położono na barłóg, na którym zarazki są starsze niż my...
     Pojawiły się Ciotki (cała gromada Sióstr Dziadka), pojawiły się również Panie z Pomocy Społecznej...
     Młody wykonywał miliony poleceń, był totalnie zagubiony w tym rozgardiaszu...
     Po tygodniu Dziadka ponownie zabrano do Szpitala...Wdały się infekcje...
Po kilku dniach zmarł...
     Młody został sam...
     Nie pracuje, bo nikt Mu nie przypomina, żeby iść do pracy...Nie pali w piecu, bo nikt nie kupił węgla, a drewno pali się kiepsko...Nie robi nic przez całe dnie, bo nie musi...
Kiedy przyjeżdżamy wcale nie wychodzi z domu, do kibelka przemyka chyłkiem...
Ciotki przestały przyjeżdżać...
Pomoc Społeczna też się nie kwapi...
     Na pogrzebie dowiedzieliśmy się, że ma Matkę i trójkę Rodzeństwa...
     Z każdym dniem dowiadujemy się coraz więcej...
     A to że burdy nieziemskie w tym domu były...A to, że przez chlanie stracili prawie wszystko...
     Na pogrzebie były wszystkie Dzieci Dziadka...
     Córki płakały...Drugi Syn stał w zadumie...Młody stał zagubiony...Wyglądał, jakby nie rozumiał tego wszystkiego...Nie pojmował zmian, które się właśnie dokonywały...
     Młody pozostał sam...Bez pieniędzy...Bez celu...Bez przyszłości...
     Sąsiedzi usiłują Go zmobilizować do pracy...Proponują...Przyjeżdżają nawet po Niego...
Udaje, że nie ma Go w domu...
Siedzi zamknięty...
     "Czy nam to przeszkadza ??"...
     Przeszkadza ?? Bynajmniej...
     Próbowaliśmy na początku witać się przyjaźnie, ale sprawiało Mu to widoczny problem, mówiąc "dzień dobry" przestawał być "niewidzialny"...
     Czasem słyszymy jak krzyczy na radio, które złośliwie nie chce się włączyć...
     Czasem proponuje Panu N. jakieś dobra naturalne, które pewnie otrzymuje w ramach zapłaty za drobne prace...
     Kiedy zbliżały się Jego urodziny pracował w swojej zagrodzie cały dzień, nawet na chwileczkę nie usiadł...A kiedy skończył, otworzył szeroko bramę do posesji...Czekał...
     Chyba czeka do dzisiaj...

P.S. Do WPP pozostało 11 dni...;o)

24 komentarze:

  1. Tak wiele osób narzeka na współczesność, ale "wioskowych głupków" jest coraz mniej. Mam brata który od dzieciństwa choruje na padaczkę, gdyby nie determinacja mojej mamy, został by właśnie takim "głupkiem" bo to ona razem z nim robiła podstawówkę, a 50 lat temu nawet do szkoły średniej, ze względu na chorobę, nie chcieli go przyjąć. Uczył się rzemiosła w spółdzielni inwalidów i edukował się sam. Dzisiaj ma 60 lat i rozległą wiedzę, ale ma duże problemy aby się nią podzielić, bo ma trudności z formułowaniem wypowiedzi. Zmierzam do tego, że w pewnych środowiskach, szczególnie wiejskich, nawet rodzina ma tendencję do traktowania go jako "głupka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej jak "powietrze", i to takie niezbyt pachnące...

      Usuń
  2. Smutna historia... Faktycznie, w dzisiejszej rzeczywistości taka jak z przeszłych wieków...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szalenie smutna i bolesna opowieść. Ten człowiek został skazany przez rodzinę i pomoc społeczną na powolne umieranie. A mnie zastanawia, kto jest większym głupkiem-człowiek ociężały umysłowo czy ludzie nie chcący mu pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest takie "czarno-białe"...Tam głównym problemem jest alkohol, a nie "ociężałość" umysłowa...

      Usuń
    2. To chyba błędne koło...
      W każdym razie - tragiczna historia, los takiego bądź co bądź człowieka nikogo nie obchodzi.

      Usuń
    3. Jego też nie obchodzi, co się dzieje wokół...Zawsze jakaś równowaga...;o)

      Usuń
  4. Takie historie się zdarzają, trwają, w różnych miejscowościach, nie ma sensu udawać, że gdzieś jest idealnie i takie rzeczy się nie zdarzają, czy tona wsi, czy w mieście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życiorysy bez przyszłości zdarzają się wszędzie...;o)

      Usuń
  5. Pewnie się pojawi rodzina, jak będzie spadek po nim.
    Czyją własnością jest ta działka obok?
    Pojęcie rodzina jest w dzisiejszych czasach chyba rozumiane inaczej niż kiedyś...
    Każdy chce być sam do momentu,
    kiedy okazuje się ,że rodzina wielopokoleniowa miała jednak sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi na słowo, że spadek po nim to będzie jeszcze większa zgryzota...Więc niech żyje sto lat...

      Usuń
  6. Głupio zmarnowane życie ..nie do odwrócenia!
    A Ty bidulko wciąż kaszlesz?? Bierz jogurt mieszaj z łyżeczką kurkumy,łyżką kakao, szczyptą sporą pieprzu,pół łyzeczki oleju lnianego (ja mam olej lniany naciągnięty papryczką chili do tego) wszystko wymieszaj. Jest ostre, ale robi cuda jak pijesz przez kilka dni rano. Mnie takie codzienne "coś", tylko nie z jogurtem bo wolę z bananem i płatkami kukurydzianymi uchroniło cały rok przed infekcjami.Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chcesz mnie zabić takim specyfikiem ?? Ja syropek sosnowy (własnej produkcji) ledwie przełykam...;o)

      Usuń
  7. Trudno udawać, że nie istnieje, jeszcze trudniej próbować pomóc komuś, kto pomocy nie chce. Ciężka sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  8. cały blog jest dla mnie wspaniałym miejscem, wprawdzie odnalazłam go niedawno, ale 'aż mi się oczy zaświeciły!' i już nadrabiam zaległości :)

    OdpowiedzUsuń