środa, 14 czerwca 2017

Nie jest dobrze...

     Na "rytualne" powitanie przybiegł sam Misiek...Siadł przy podjeździe, przymilnie pomerdał ogonem, a widząc brak reakcji z naszej strony, dokładnie obwąchał miejsce, w którym wysypuję "dary"...
     - Filip nas przegapił ?? - ze zdziwieniem rzucił pytanie Pan N.
     - Może go Sąsiad w domu zamknął...- dociekałam...
     Trochę smutne są te przyjazdy bez filipowych powitań...
     Wypakowaliśmy samochód, sprawdziliśmy co zmalował krecik w czasie naszej nieobecności, wypiliśmy kawusię na leżaczkach i ruszyliśmy do pracy...
Przy kolejnym "pit stopie" na ścieżce pojawiła się ulubiona, psia mordka...
     - Filip...- serdecznym głosem powitał go Pan N.
     - Flipcio...- powitałam go ja...
I głosy zamarły nam w krtaniach...
     Filip ledwie szedł ścieżką, łapy stawiał z widocznym trudem, a kiedy chciał przejść nasz "potoczek", stracił równowagę i wpadł między kamienie...
Znamy taki stan...
     Podszedł w końcu do nas, ale zamiast radosnych, powitalnych "zaśpiewów" filipowych, usłyszeliśmy pełne bólu skamlenie...
     - Jak on schudł !! - zauważył Pan N. - Kiedy myśmy byli ostatnio ?? - dociekał...
     - Trzy dni temu...- odpowiedziałam prawieszeptem, bo Filip patrzył mi w oczy...
     To czego mogłam nie zauważyć kiedy szedł, co mogłam przegapić kiedy skamlał, teraz mogłam przeczytać jak w księdze...
     Cierpię...Cierpię...Cierpię...
Oczy Filipa były przepełnione bólem...
     - Mamy coś "la psa" ?? - zapytał Ślubny, głaszcząc podsunięty łebek...
Ruszyłam w stronę "Orzeszka"...
     Wydłubałam z "przesyłki" wszystkie miękkie kawałki i wbrew regułom, które sama ustanowiłam, wysypałam dary koło naszych leżaków...
     - On umiera...- wypowiedział na głos moje myśli Pan N.
     - Tak...Umiera...- odpowiedziałam i wcale nie było mi z tym lżej...
Oboje znamy taki stan...
     Kiedy Cezary stracił czucie w tylnych łapach nosiliśmy go na spacery, albo na balkon, żeby mógł wyglądać na świat...Antybiotykami i kroplówkami "kupiliśmy" jeszcze dwa lata psiego żywota...
     Znamy to radosne merdanie ogona, którym wita nas Filip...
     Znamy te oczy przepełnione bólem...
     - Pewnie Dziadek za nim tęskni...- wymruczałam pod nosem "pocieszankę"...
     Dziadek, nasz Sąsiad "zza płotu" zmarł miesiąc temu...To On był "Szefem" Filipa (Syn Dziadka jest "Szefem" Miśka)...
     Teraz Filip został w swoim, nie swoim domu...
     Tęsknił do swojego Pana, to było widać od pierwszego dnia, kiedy Sąsiada zabrała karetka...Nie rozumiał co się dzieje...Żył naszymi przyjazdami...
A my z coraz większym niepokojem spoglądaliśmy na niego w czasie pożegnań...
     Tak źle, jak tym razem, jeszcze nie było...
     W czasie naszego wyjazdu przy samochodzie stał samotny Misiek...
     Filip nie dał rady przejść ponownie tych kilkunastu metrów...
     Kiedy głaskałam ten zasmucony pyszczek przy porannym posiłku, szeptałam słowa zachęty...
     - Walcz...Walcz...Za kilka dni przyjedziemy na dłużej...Będziemy przy tobie...Ale musisz wytrzymać...
     Czy wytrzyma ??
     Wrzosowisko byłoby smutne bez tego psiego rezydenta...Opustoszało by bez tej rudej kity...
     Walcz Flipciu...

25 komentarzy:

  1. :((( mam zwierzyniec w domu i ryczę nad każdą rybką więcej nic nie powiem bo i po co -

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego Cezary był ostatnim naszym zwierzakiem...Zbyt wiele łez...Zbyt wiele bólu...

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bywało już źle, więc trzymam się nadziei...;o)

      Usuń
  3. Każdy kiedyś musi odejść, choć pogodzić się z tym nie jest łatwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku obejdzie się pewnie bez pożegnań...

      Usuń
  4. Tak nie wiem jak się skończy żywot Filipka, szkoda psy sę wierne, ludzie mniej, kilka psów odeszło na moich rękach, teraz mam Oskara 13 letniego owczarka niemieckiego, boję się, chociaż we wrześniu razem przewalczyliśmy długa chorobę, siedziałam na schodach nocami z jego mordą na moich rękach nie mogłam spać a zostawić go samego nie miałam siły! Jest wykaraskał się, nauczyłam się podawać zastrzyki, kroplówki, wiec Oska trwa i niech tak będzie! Filipku trzymaj się!

    Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzymamy kciuki, i za Oskara, i za Filipa...;o)

      Usuń
  5. Tym razem się zasmuciłam....

    OdpowiedzUsuń
  6. Sylab sześć,
    piękna treść.

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam i doskonale pamiętam taki stan u naszej Lassie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyjaźń darowana,
    w słowach opisana...;o)

    OdpowiedzUsuń
  9. Psia miłość jest ponad wszystko. Coś niesamowitego, jak potrafią kochać ludzi, choć ludzie ich nie zawsze....
    Szkoda tego Filipa. Może trzeba zabrać go do weterynarza. Nawet w cierpieniu jest jakiś kres i można go skrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wizytę u lekarza wpływu nie mamy...Sąsiad nawet o siebie nie dba, więc trudno oczekiwać leczenia zwierząt...Kontakt z Nim jest możliwy sporadycznie (czasem odpowie na powitanie)...
      Jedyne co możemy zrobić, to okazywanie serdeczności i dokarmianie...;o)

      Usuń
  10. Pamiętam swojego... Trzeba go było uśpić, bo wszystko mu wysiadało. Żałoba w domu i tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno żegnać przyjaciela, ale decydować kiedy nastąpi pożegnanie jest makabryczne...

      Usuń
  11. Oj, smutny to wpis. Może się jednak uda. Niechaj psina wyzdrowieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się trzyma...;o) Brzuszek też napełnił odpowiednio...;o)

      Usuń