poniedziałek, 30 stycznia 2017

Urlopowanie...cz.2



     Słońce już zachodziło, kiedy dojechaliśmy na miejsce.
Ulica…Domy…Las…
Ale gdzie są moje Dzieci?
     Tata zawracał kilka razy i szukał jakiegoś drogowskazu, a Mama wysiadła i pytała ludzi.
Tata i Mama zgubili moje Dzieci?
To straszne!
I po co ja jechałem autem tyle czasu?
A może Dzieci pojechały do domku?
Ja też chcę do domku!
     Byłem już bardzo zmęczony, było mi niedobrze, a od wycia bolało mnie gardełko. Wszystko mnie bolało.
Mama i Tata też mówili, że ich wszystko boli, i że jeszcze chwila i zwariują od mojego wycia.
     - No to mamy kwaterę! – zawołała Mama wsiadając do autka – I Dzieci też chyba znalazłam.
Uff…
     Tata podjechał jeszcze kawałeczek, autko zacharczało prawie tak jak ja, i się zepsuło. Ale to już było przy płocie naszych gospodarzy.
Mama otworzyła drzwi autka i zawołała:
     - Jesteś wolny!
Ojej!
     Ale ja szybko wyskoczyłem! Wyskoczyłem i pobiegłem przed siebie…
Biegłem i biegłem…
Nie mogłem się nacieszyć, że już nie muszę siedzieć w autku i udawać, że wymiotuję.
I pewnie biegłbym tak do dzisiaj, gdyby nie to, że poczułem zapach…
Delikatny był. Ledwie go czułem. Ale był…
     Moje Dzieci!
     Gdzieś tutaj są moje Dzieci!
     Szybko wróciłem do Mamy, żeby jej o tym powiedzieć, ale Mama wcale mnie nie słuchała. Mama z Tatą wpychali autko na podwórko naszych gospodarzy, bo się całkiem zepsuło, a Tata stwierdził, że już nie ma siły go naprawiać.
No i dobrze! Zepsutym autkiem to my już nigdzie nie pojedziemy!
     Rozpakowaliśmy rzeczy, i poszliśmy szukać Dzieci…
Ależ ich było dużo!
Ogromny plac i całe tłumy dzieci. Wszędzie!
     Żabolkę znalazłem od razu, cała umorusana siedziała w wielkim garnku i pucowała go piaskiem. Bardzo śmiesznie wyglądała z krzywymi warkoczykami i buzią brudną od sadzy.
Czy oni, na tych wakacjach, gotują moją Żabolkę w tym garze?
Ale Żabolka nie wyglądała na ugotowaną!
     A potem z krzaków wyczołgał się Miś…
On też był strasznie umorusany, ale przynajmniej nie siedział w garze!
No tak…
Misiu był za duży i pewnie im się do tego gara nie zmieścił.
     Teraz mogłem już zatańczyć z radości.
     Znalazłem moje Dzieci!
Nawet więcej tych dzieci znalazłem, niż szukałem…
     Każdy chciał mnie pogłaskać i potarmosić za uchem, a mnie było bardzo przyjemnie.
Urlop zaczynał mi się podobać!
     Miałem pokój razem z Mamą i Tatą, miałem swój koszyczek z kołderką i kocykiem, a nawet ogródek, po którym mogłem biegać do woli.
Codziennie chodziliśmy na spacerki do lasu, codziennie kąpałem się w jeziorze i codziennie miałem całą moją Rodzinę.

12 komentarzy:

  1. Szczęśliwa psina na wakacjach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jemu niewiele było do szczęścia potrzeba...;o)

      Usuń
  2. Pamiętam, jak jeden z moich psów po raz pierwszy zobaczył morze. Ale się wnerwił! Szczekał i gryzł fale.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No przecież wiesz, że CUDNE!!!
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaruś już będzie wiedział, że podróż autem, kończy się przyjemnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to niczego nie zmieni w jego podejściu do motoryzacji...;o)

      Usuń
  5. Wspaniali indywidualiści tak mają i czasami czegoś NIE LUBIĄ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość, że indywidualista, to jeszcze wybredny...;o)

      Usuń