piątek, 7 października 2016

Wenecja cz 2. ...O nieziemskiej kanapce, bezdomności z wyboru i gordyjskich dylematach...

     Miasto budziło się powoli...Wenecjanie niespiesznie maszerowali do pracy, albo popijali kawusie w maleńkich kawiarenkach ukrytych w labiryncie uliczek...Turyści zaczęli zagęszczać tłum...W ciszę poranka wdzierały się coraz donośniejsze okrzyki...


     Budziły się kanały...
W Wenecji "wszystko" pływa...
Karetki...Policja...Kurierzy...Dostawcy...Służby remontowe...


Tramwaje...Taksówki...



A przed każdą kamieniczką prywatne środki transportu...


Ale jarzyniak ??


Musiałam obejrzeć go z bliska...


Handel "opływowy"...;o)
     Pan Przewodnik dzielnie maszerował dalej...


     A ja co chwilkę wykrzykiwałam" "Idę !!"...I robiłam oczy kota ze Shreka, bo się mój Przewodnik ogromnie denerwował, że przepadnę w tej Wenecji z kretesem...
Hmmm...
Kuszące...;o)
     Rozpoczęliśmy zwiedzanie weneckich Kościołów...W tym celu Gordyjka ubrała "spodnie na spodnie", bo w Świątyniach nie wypada świecić golizną...
Teraz to mi dopiero było gorąco !!


Po godzinie miałam w głowie totalny mętlik...
     Wenecja to miejsce hurtowego dostarczania doznań estetycznych...Wspaniałe Ołtarze...Niesamowite rzeźby...Setki obrazów...Plafony...Kopuły...Witraże...
I wtedy...Niespodziewanie...Zostałam napadnięta !!
     Przechodziliśmy właśnie jedną z ustronnych uliczek, na rogu znajdował się maleńki bar, a na jego wystawie - ona...
Wyglądała niesamowicie...
Kolorowa, soczysta, ogromna...
Kanapka !!
     I wołała do mnie z tej wystawy...
"Zjedz mnie !! Zjedz !!"...
No to zrobiliśmy przerwę...
     Siedliśmy na schodach kolejnego Kościoła, i jak dwójka Bezdomnych wcinaliśmy kanapki (łamiąc przy okazji dwa weneckie paragrafy)...
Ależ to było pyszne !!
I jedzenie i łamanie paragrafów...;o)
Taką "napaść" mogę zaakceptować...
     - Zauważyłaś ?? - zapytał nagle Pierworodny...
     - Że nie ma "zielonego" ?? - upewniałam się...
Syn się roześmiał...
Fakt...
     Wenecja cierpi na brak zieleni...
     Jedyny znaleziony przez nas park wygląda jak nasz osiedlowy skwerek...Rozmiar mini...


     I Wenecjanie muszą być z niego ogromnie dumni, bo tuż przy bramie umieścili pomnik Człowieka, któremu zawdzięczają wiele...


     To Pietro Paleocapa...
     Naukowiec, Polityk i Inżynier, który przez wiele lat był Ministrem Robót Publicznych...
Jego wiedza była wykorzystywana przy wielu inwestycja melioracyjnych i hydroinstalacjach na całym Świecie...Wiedział jak osuszać mokradła mimo, że wkoło była woda...Jak połączyć kanały...Jak wyprofilować nabrzeża...
Właściwie kształt współczesnej Wenecji to właśnie Jego zasługa...
Dostał więc coś, co jest dla Wenecji bardzo cenne...Park...
     Znaleźliśmy jeszcze jedną uliczkę w miarę zieloną...


     Reszta zieloności to miejsca prywatne, głównie za wysokimi murami...
     Ryneczki ("setki" ich tutaj jest), wyglądają tak...


     Popołudniami dzieciaki grywają tutaj w piłkę, albo bawią się w ganianego...
Bo miejsc do zabawy też w Wenecji nie ma...
     A że mowa o dzieciach, to spójrzcie kogo spotkałam !!


     Najprawdziwszy !! Drewniany !!
I nieźle już musiał narozrabiać, bo nochal wystawał sporo...
     Z Wenecją nie ma nic wspólnego, bo Carlo Collodi pochodził z Florencji, tam żył i tam umarł, ale Jego bohater stał się własnością ogólnoświatową...
     Obok spotkałam kolejnego bohatera...


     Do płaczu mu się nie zbierało (łzy jednorożca są antidotum na wszystko), a że po dwóch porodach to raczej dziewicą nie jestem (jednorożce potulniały tylko w obecności dziewic), więc wolałam dyskretnie się oddalić...
Dokąd ??
     Tam gdzie japońskie wycieczki gnały od świtu...


     Na trasy turystyczne, bo naszego celu zaułkami nie osiągniemy...
Basilica di Santa Maria della Salute...


     I to właśnie to miejsce uznaję za Numer 1 Wenecji...
Co uwieczniam tym...


     Gordyjski but na schodach Bazyliki, nad Grande Canale...
Dlaczego ??


     Pomijam fakt, że było to chyba jedyne chłodniejsze miejsce z odrobiną cienia...;o)


     Ona jest po prostu...Piękna...

12 komentarzy:

  1. Nie mogłabym żyć w miejscu gdzie brakowałoby zieleni, żadna nawet najcudowniejsza architektura by mi tego nie wynagrodziła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielokrotnie podkreślałam, że globtroterem nie jestem. Moja matka marzyła, by pojechać do Paryża, a ja chętnie zobaczyłabym Wenecję, chociaż zastanawiam się czy nie dopadłaby mnie choroba morska. Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam Ciebie i pierworodnego(towarzysza podróży Twoich).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro mnie nie dopadła, to jesteś bezpieczna...;o)

      Usuń
  3. "Pożeram" oczami obrazki z Wenecji....i wracam do mojego świata :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny jest ten Twój opis Wenecji...
    A w książce która do Ciebie wędruje Wenecja jest deszczowa i mglista. Zresztą porównasz ja z tą swoją.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię czytać o miejscach w których byłam...;o) Ale przesyłka jeszcze nie dotarła...;o0

      Usuń