poniedziałek, 6 czerwca 2016

Puszka Pandory...cz.11

     Przyjechali z rewizytą...
     Widok naszego "M", które było według Szwagra, taką budowlaną niedoróbą, zrobiło na Nim niezłe wrażenie...Z każdym krokiem stawał się coraz bardziej milczący...
     Nie, nie było w nim "przepychu" i "bogactwa", do dzisiaj nie ma...Wtedy każdy grosz inwestowaliśmy w Dzieci i w siebie...Teraz inwestujemy w to, żeby na starość nie być ciężarem dla Dzieciaków...Nasze podejście do życia nie zrobiło na Nich wrażenia...
     Siostrze Pana N. na chwilę rozbłysły oczy, jak zaczęłam opowiadać o Ślubnym...Że zdecydował się kształcić...Że był prawdziwym Prymusem...Że awansuje w pracy...Że niewiele mamy czasu dla siebie pracując na kilku "etatach"...
     Szwagrowi oczy rozbłysły, kiedy zobaczył "plac zabaw", czyli nasz barek..."Pięciolatek w piaskownicy"...
     Siostrzeniec z Pierworodnym wsiąknęli w kompa...Okazało się, że mają podobne pasje...
     Siostrzenica siedziała jak nieobecna...
     I znowu omijaliśmy wszystkie drażliwe tematy...Znowu, nasza szczerość dobijała do "muru" i wycofywała się spłoszona, że coś może zepsuć...
     Zrozumieliśmy, że czternaście lat to zbyt długo...Może być "poprawnie", ale już nie będzie "dobrze"...Chociaż właściwie "dobrze" nie było nigdy...
     My ciągle patrzyliśmy oczami nastolatków...
Ale spotkania rodzinne odbywały się regularnie...
     Kiedy wracaliśmy z jednego z nich, Pan N. opowiadał o swoich odczuciach...
     - Już Jej chyba z tego nie wyrwiemy...Ona nawet nie zauważa, że można inaczej...
Cierpiał...
Kochał i cierpiał...
     - A jakbym Ją zatrudniła ?? - rzuciłam nieśmiało...
     Cud boski, żeśmy w rowie nie wylądowali, bo Pan N. właśnie prowadził "Dropsa"...
     - Poproszę o pomoc...Że już nie wyrabiam...Przyjedzie dwa-trzy razy w tygodniu do firmy, jakieś słupki dam Jej do liczenia...Na wypłatę wystarczy z tych "małych kontraktów"...My nie zbiedniejemy, a Ona wróci między Ludzi...No i zawsze to jakieś pieniądze...- przedstawiłam plan, który od jakiegoś czasu błądził mi po "makówce"...
     - Mogłabyś ??!! - szok Pana N. był wielki...
     - A będziesz spokojniejszy ?? - odpowiedziałam pytaniem...
Tylko się uśmiechnął...
     Plan dopracowaliśmy "na dwie głowy"...
Pan N. miał się nie wtrącać...
Ja postawiłam tylko jeden warunek: "Zero dyskusji religijnych w pracy"...
     Kiedy po "pierwszej wypłacie" wracałam z firmy do domu, nie mogłam się doczekać widoku "miny" Pana N. ...
     - Była u fryzjera !! - zakomunikowałam zaraz za progiem...
Nasza radocha była ogromna...
     Z każdym dniem widzieliśmy jak się "budzi" do życia...Jak Jej oczy nabierają blasku...
     To nie była łatwa współpraca...
     Te "słupki" nie były mi do niczego potrzebne...Ale przez kilka godzin w tygodniu siedziałam z Nią i analizowałam...Czasem musiałam skrytykować (własny Autorytet z młodości??)...Czasem musiałam znaleźć powód do pochwały...Jak to w firmie...
     Po kwartale postanowiliśmy wciągnąć w "eksperyment" Szwagra...
     Przyjechał...Ocenił zadanie...Stwierdził, że to "kwadrans roboty"...I pojechał zakupić niezbędne "części"...
     Tym razem ponieśliśmy klęskę...
     Poza tym, że Szwagier "dyndał" na drabinie przez kilka godzin, efektów nie było żadnych...
Był na nas wściekły...
Wymiana kilku elementów instalacji przerosła Jego możliwości, a my "pokazaliśmy to Światu"...
Rachunek jaki nam za swoje starania wystawił, był niewspółmierny...
     - Za taką kasę to byśmy wymienili instalację w całym budynku...- wymruczał wieczorem Pan N.
     - Nie marudź !! Czegoś nas nauczył...- próbowałam zbagatelizować sytuację...
     - Oooo, tak !! Że Szwagier znacznie przecenia nasze możliwości finansowe !! - wyrzucił z siebie Ślubny...
     To stwierdzenie tak nas rozbawiło, że ryknęliśmy śmiechem, a nasze Dzieciaki przekonane, że świetnie się bawimy, wyskoczyły ze swojego pokoju...
     - Co jest ?? - zapytał rzeczowo Pierworodny...
     - Macie durnych Rodziców...- poinformowałam ocierając łzy śmiechu...
     Na skróconą wersję faktów, Dzieciaki zareagowały kiwaniem głowami...Pewnie z ubolewaniem...
My chyba rzeczywiście normalni nie jesteśmy...

cdn ...

8 komentarzy:

  1. Coraz bardziej lubię pana N.
    Cenię taką postawę wobec osób ,które się kocha chociaż zawiodły kiedyś..Mam nadzieję, że eksperyment z siostrą powiódł się..mam nadzieję..

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię bardzo oboje :-) i czytam sobie dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbiorowego lubienia ograniczać nie będę...;o)

      Usuń
  3. Lubię takich "nienormalnych" ludzi...:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja te puszkę musze przeczytać od początku i wtedy dam komentarz, nie było mnie chwilowo robię korektę wiec nie jestem zorientowana
    buziaki
    j

    OdpowiedzUsuń