czwartek, 19 maja 2016

Puszka Pandory...cz.2

     Nie analizowałam tego...Miłość braterską Pana N. przyjęłam jako coś absolutnego, a autorytet starszej Siostry pozostał we mnie jako aksjomat...
     Człowiek musi mieć jakieś Wzorce, a jak się ma piętnaście lat, to Wzorce są niezbędne...
Dla nas Wzorzec był jeden...
     Skończyła świetną Szkołę...Miała świetną pracę...Powodziło się Jej dobrze...Genialnie grała na gitarze...Pisywała własne teksty...Urodziła piękną Córeczkę...
     Czy coś mogło podważyć taki Autorytet ??
W Rodzicach nie mieliśmy oparcia, więc Siostra pozostała jedyną Opoką...
Dla Pana N. naturalnie...Dla mnie pośrednio...
     Ale bardzo się starałam, żeby mnie zaakceptowała...Choćby z opowieści Pana N. ...
     Czy opowiadał o mnie ??
Nie wiem...
Ale wiem, że nie na wszystko byliśmy wówczas gotowi...
     Skończyliśmy Szkołę podstawową...Szkoły średnie wybraliśmy, przez przypadek, po sąsiedzku...Tyle, że mieliśmy dla siebie coraz mniej czasu...
No i...Pozwoliliśmy, żeby wtrącił się między nas ktoś trzeci...
Nie...Nie była to Siostra Pana N. ...
     W czasie jednego ze spotkań posprzeczaliśmy się...Nie mam pojęcia o co...Musiało to być coś bardzo durnowatego...
     Ja wyszłam trzaskając drzwiami...Pan N. nie wybiegł za mną...
Ambicje szesnastolatków bywają dziwne...
Problemem stała się moja torebka, która została na miejscu...
     Pan N. w uporze czekał, aż po nią przyjdę...
     Ja w uporze czekałam, aż On mi ją przyniesie...
     Rozwiązaniem stała się moja Koleżanka, którą wówczas miałam za Przyjaciółkę...
Poprosiłam Ją o przysługę...
Ona chętnie przystała na propozycję...
     Zawsze twierdziła, że Chłopak z klasy jest dobry na pierwszą miłość, że w Panu N. nie ma "nic ciekawego", że nie rozumie "co mnie opętało"...
Poszła, wzięła torebkę i wróciła...
     - Mówił coś ?? - zapytałam...
     - Nic...- odpowiedziała...
My zaczęliśmy mijać się bez słowa...
No może nie do końca...
     Pan N. siadywał w Parku pod moim blokiem i grywał na gitarze...
     Ja siadywałam na balkonie i przyglądałam się godzinami...
     Z czasem, coraz częściej, na owej ławeczce zaczęła przesiadywać również moja "Przyjaciółka"...
Pan N. ewidentnie zyskiwał przy bliższym poznaniu...
No i w końcu, dla Niej nie był "kolegą z klasy"...
     Perfidię losu podkreślał fakt, że "Przyjaciółka" mieszkała w tym samym bloku...
Teraz spotykaliśmy się w drodze do szkoły...Spotykaliśmy się na klatce schodowej...Czasem jeździliśmy razem windą...
     Za jednym zamachem "pozbyłam się" Chłopaka i Przyjaciółki...
Ot...Bywa...

cdn...

16 komentarzy:

  1. Ojej :( burzliwie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Napięcie rośnie..... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Że się pozbyłaś "przyjaciółki" to dobrze. Tylko no... sposób nie taki... Ale widzę, że tu jakiś dramat narasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "puszce Pandory" konfitur nie znajdziesz...;o)

      Usuń
  4. Dramat narasta, ale wszystko zakończyło się dobrze, skoro jesteś z Panem N. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "najlepsza przyjaciółka"..też taką miałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One są bardzo potrzebne do nauki życia...;o)

      Usuń
  6. No tak, dobrze,że takiej przyjaciółki nie miałam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyboista ta wasza droga do szczęścia... :))
    Ale liczy się finał.

    OdpowiedzUsuń