wtorek, 23 lutego 2016

Pstrowscy...

     - Może pojedziemy do Bastusia ?? - zapytał Pan N.
     - No coś Ty !! Taka zainfekowana Babcia to lipa, nie nadaję się na nawiedzanie !! - wyartykułowałam jednym ciągiem...- ale...
Pan N. spojrzał zaciekawiony...
     - Jakby pogoda była przyzwoita to moglibyśmy nawiedzić Wrzosowisko...- wymruczałam...
     - Taka zainfekowana ?? - dopytywał Pan N., ale już sięgał po smartfona, żeby sprawdzić prognozę...
     No i co ja mam odpowiedzieć ??
     Że już kręćka w domu dostaję, że mózgownica błądzi gdzieś po plenerach, a szare komórki przerabiają intensywnie "co, kiedy i gdzie", czyli co się będzie już niedługo na Wrzosowisku działo ??
     - Wiercika mam...- wyznałam...
     - Ja też...- potwierdził stan naszych dusz Ślubny...
     A że pogoda wyjątkowo w opozycji nam nie stanęła, więc ruszyliśmy na nasz ugór...
     I chociaż dusza we mnie ledwie żyła, a w torebce taszczyłam apteczkę, to serducho radowało się okrutnie...
     Najpierw wstąpiliśmy do zaprzyjaźnionego tartaku, gdzie nabyliśmy drogą kupna paliki, potem na pewnym parkingu spałaszowaliśmy po drożdżówce, a potem to już było z górki...
A właściwie pod górkę...
     Filip powitał nas radosnym ujadaniem i wcale nie ukrywał, że głównie interesuje go zawartość naszej torby podróżnej...Zawartość okazała się godna psiej uwagi, bo filipowy ogon rozpoczął intensywną pracę wiatraka...
     Ugór też się spisał...
Najpierw krokusiki ładnie nam się ukłoniły...

     I przyznam się szczerze...Totalnie mnie zaskoczyły, bo nie stawiałam na nie wcale...Cebulki wyglądały marnie...A tutaj proszę...Zameldowały się prawie w komplecie...
Ależ się nad nimi nacmokałam...;o)
     A potem cmokałam jeszcze wiele razy...
     Nad czarnym bzem, który już miał drobniutkie listeczki...Nad wierzbą, która obsypana była "kotkami"...Nad pączusiami na agreście i porzeczkach...I nad nimi...

Nasze truskaweczki mają już cudne listeczki !!
Serducho mało nie wyskoczyło mi z piersi...
     Wrzosowisko się budzi...
No to czas na pracę...

Drzewka w nowym sadzie dostały po paliku, i już nie wyglądają jak kosmici...

Sektory dostały nowe paliki i sznurki, żebyśmy nad tym żywiołem zapanowali...A jak się wysilicie, to na końcu ścieżki stoi kameleon, czyli zdechlak, czyli ja...:o)

A na drugim końcu tej ścieżki był mój szalony Ogrodnik...

Potem troszkę porządków w sadzie...
     I na twarze wypłynął uśmiech satysfakcji...
Plan zrealizowany w 110 %...
Tacy z nas "Pstrowscy"...

19 komentarzy:

  1. Gratuluję pasji. Zupełnie dla mnie niezrozumiałej, ale dopuszczam, że nie wszystko muszę rozumieć:))) Zdrowia życzę. JEDZ KWAS ASKORBINOWY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak, jak z pytaniem "po co wchodzisz na tą górę"...;o)

      Usuń
  2. Ja też już o swoich 400-metrowych latyfundiach myślę nieustannie.
    Żeby tylko jaki śnieg nie spadł bez sensu.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas właśnie dzisiaj sypał, ale sensu nie widziałam...;o)

      Usuń
  3. Dzień dobry. Na kręćka domowego przyroda najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja Wam zazdroszczę tej wspólnej pasji.Zazdroszczę nie w znaczeniu takim mało pozytywnym.I cieszę się ,że Was cieszy to Wrzosowisk.I na pewno będzie najpiękniejsze na świecie!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam sie że przyroda jest najlepsza na wszelkiego rodzaju kręćki .miło sie patrzy jak sie u was dobrze kręci:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja nie zazdroszczę bo nie mam współpasjonata...:(. Ale na kręćka domowego mam domowe sposoby, czyli malowanie. I też powoli mnie bierze po zimowej przerwie...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrałaś! Bo my jesteśmy uzależnieni od pory roku i właściwie prze kilka miesięcy skazani na odwyk ;)
      Ja zazdroszczę współudziałowca pasyjnego, bo mój to jest niestety skazaniec. Jak już strasznie mu truję, albo jak chce się podlizać, to bierze szpadel czy inną łopatę do ręki. Albo wywozi leżące od trzech miesięcy worki z wykopów.

      Usuń
    2. Dagi...jak wiesz ilość naszych "kręćków" znacznie przewyższa średnią krajową...;o)

      Jo...współudział działa w dwie strony i nie zawsze jest to ulubione zajęcie (robiliśmy kiedyś remont silnika Fiata 125p w piwnicy !!)...To raczej działa na zasadzie cokolwiek byle "we dwa"...Takie zboczenie...;o)

      Usuń