sobota, 31 października 2015

Cukierek, albo psikus...

     Leżymy sobie z Panem N. na przydziałowych kanapkach, trawimy niespiesznie skonsumowany posiłek, kiedy nasz domofon rozbrzmiewa donośnie...
     - Ki czort ?? - gościnnie pyta mnie Pan N. - Masz umówioną jakąś wizytację ??
     - No coś Ty !! - odpowiadam z miną niewiniątka...
     Od kilku dni jesteśmy w opozycji do dzwoniącego domofonu...
Dlaczego ??
Bo przez ostatni rok wszyscy się nauczyli, że tylko ja podnoszę słuchawkę...
No to wydzwaniają w trybie ciągłym...
Listonosze...Kurierzy...Roznosiciele ulotek...Służby techniczne Spółdzielni...
Na dwadzieścia odebranych sygnałów jeden jest rzeczywiście do nas...
No to leżę w tej "opozycji"...
     Po kilku minutach rozbrzmiewa dzwonek u drzwi...
A jednak ??
Pan N. otulony szczelnie kocykami...Ja taka bardziej "rozchełstana"...
Padło na mnie...
Poczłapałam otworzyć...
Spoglądam przez wizjer i...
Ło Matko i Córko !!
     Za drzwiami stoi Młodzieniec lat kilkunastu, z malowniczym makijażem, spowity w pelerynę z kapturem...
Wypisz, wymaluj Druid...
Chociaż nigdy wcześniej Druida nie widziałam...
Ale, że umysł mam lotny, to od razu mi się czerwona żaróweczka zajarzyła...
     Halloween !!
     "Czekaj" - myślę sobie...- "Druidzie łakomczuchu...Już ja Ci psikusa zrobię należytego"...
Co jak co, ale cukierkami to ja się dzielić nie lubię...
     Cichutko zamek przekręcam, drzwi uchylam delikatnie, górne kończyny unoszę w pozie malowniczej i jak nie wrzasnę:
     ŁŁŁUUUUUUUUUUU !!!
Normalnie sama siebie się przestraszyłam...
     I w tym właśnie momencie gaśnie światło na klatce schodowej...
Moje "łłłuuuuuu" tonie w mrokach...
     Resztka świadomości podpowiada mi jednak, że z tym Druidem to coś jednak jest "nie tak"...Że "oka mgnienie" wysłało mi jakiś dziwny obraz do "makówki"...
     "Jezuuuu..." - słyszę cichy szept spod kaptura i Druid zapala światło...
     Na progu stoją dwa Pisklaczki, może pięcioletnie...
     Każdy Pisklaczek pięknie przebrany, pięknie umalowany, a w łapeczkach trzymają torebeczki "dynie"...
     - Scale sie nie bałam...- szepcze łzawo jeden Pisklaczek...
     - Nic a nic...- dodaje drugi...
A obydwa mają łezki wiszące na rzęsach i bardzo niewyraźne minki...
     - Cukielek albo... - deklamuje sepleniąc ten Pisklaczek co to się wcale nie bał...Ale głosik Mu zamiera w gardełku...
Orzesz...(ko)
Durna stara babo...
Psikusów Ci się zachciało ??
     Niczym torpeda wpadam do pokoju, wygarniam z pojemnika słusznych rozmiarów porcję słodyczy i biegiem wracam na próg, żeby te łezki spaść mi na sumienie nie zdążyły...
     - Mogę tu ?? - pytam głosem anioła, wskazując jedną z dyń...
     - Obojętne...- głuchym tonem odpowiada mi Druid...- Może być tu...- dodaje...Ale przygląda mi się podejrzanie, jakbym się za chwilę miała zamienić w jakiegoś Nosferatu...
     - Wesołego Halloween... - rzucone w podziękowaniu, brzmi jakoś niewyraźnie...
     - Miłego...- odpowiadam, a Druid rzuca mi spod kaptura bardzo wymowne spojrzenie...
     Chyba podpadłam Druidom...

28 komentarzy:

  1. Uśmiałam się z jednej strony, ale z drugiej - biedne Pisklaczki ..... chociaż z trzeciej strony - muszą być na wszystko przygotowane ....
    Ehhh, dobrze, że Druid miał refleks i szybko światło zapalił :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jakoś musimy przetrwać dzisiejszy dzień...;o)

      Usuń
    2. Aby do wtorku...Poniedziałek też łatwy nie będzie...;o)

      Usuń
    3. A ja w poniedziałek mam...
      wizytę u lekarza.

      Usuń
  3. Niezła historia, jak najbardziej na czasie. Super! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty po prostu serca nie masz!!!
    Jak można było takie maleństwa straszyć???

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia opowiedziana wg wszelkich prawideł budowy napięcia z ciekawym zakończeniem. Pointa zaskoczyła zarówno małych, jak i samą narratorkę. Gratuluję postu i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie na wsi jeszcze wciąż Dziady, Halloween nie dotarło.......;o)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wczoraj również obdarowałam dzieciaki słodyczami.Po buziach widziałam, że dużo czasu i pracy poświęcili na makijaż i kostiumy.Widzę radość w oczach dzieci i coraz chętniej akceptuję ich zabawę.Pozdrawiam.Ula

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech, wydaje mi się Gordyjko, że te pisklaczki do końca życia zapamiętają Ciebie i tegoroczny Halloween ;) Zapisałaś się w historii ich dziecięcych wspomnień ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście uchichałam się. Ale od razu przypomniał mi się własny "horrorek", z czasów gdy w Polsce jeszcze Halloween nie było, na Wszystkich Świętych wyciągało się przwdziwne futra z szafy, (jak kto miał), ..i mleko w butelkach pod drzwiami bywało....
    A było tak:
    Pan Mleczasz, który działał na N. Środuli, po kolejnym moim zapomnieniu wystawienia butelki, zagroził, że jak butelki nie będzie, to mleka też nie będzie bo on wiecej nie zadzwoni do drzwi.
    No jakis czas się pilnowałam. Jednak pewnego chłodnego poranka (6-ta rano), słyszę dzwonienie butelek i chodu...zdążę cichcem tę butelkę wystawić. Fryzura jakby piorun w szczypiorek trafił, "okonamaroko" i ulubiona bardzo, pod pachą rozdarta koszula nocna....Otwieram szybko drzwi i... wrzask się w sieni rozlega. Obopulny..... Ja sie nie spodzieałam P. Mleczarza pod moimi drzwiami tak szybko, ale czego on się przestraszył, to naprwdę nie wiem.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, może chciał jakiś numer wykręcić ;)

      Usuń
    2. To już wiem dlaczego upadła bezpośrednia sprzedaż mleka...;o)

      Usuń
    3. Dokładnie tak, bo kilka tygodni póżniej P.M. przestał się parać. Niby, że nie to ciężko po górkach i dolinkach; niby ze czasem winda nieczynna albo inne przypadłości.....

      Usuń
  10. Ech Gordyjko, psikusów ci się zachciało, a Druid kolacji nie jadł a może się sfajdał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie śmierdziało...;o) Ale dniówkę jako Ochroniarz miał trudną...;o)

      Usuń
  11. a u mnie nieopatrznie na bramie powiesiliśmy cukierków kosz cały ....
    błąd to był wielki ...
    pierwsze dzieciaki przyszły i wszytkie cukierki zaje*wzieły :)

    OdpowiedzUsuń