wtorek, 1 września 2015

Jadą, jadą Goście...

     Pamiętacie te wredne zadania z matematyki :
     Z punktu A wyjechał samochód, z punktu B wyjechał samochód, jeden jedzie szybciej od drugiego, kiedy się spotkają ??
     Zakładając, że teraz trzeba by zerknąć, czy na mapach GDDKiA nie ma na trasie jakiś remontów i modernizacji, a rzecz nie dzieje się przed lub po weekendzie, zadania mogą funkcjonować i dzisiaj...
     Zadań o samochodach i autobusach nie lubiłam...
     Nie dlatego, że matematycznie były dla mnie zakałą, po prostu, moja wyobraźnia podsuwała mi obraz starego PKS-u, w którym niemożebnie śmierdziało paliwem i olejami, a ja po przeczytaniu pierwszej linijki tekstu cierpiałam na chorobę lokomocyjną...
     To samo było ze statkami...
     Zaraz bujało mną na krzesełku, jakby na Bałtyku było 10 w skali Beauforta...
     Za to zadania z pociągami mogłam rozwiązywać bez ograniczeń !!
     No chyba, że wyobraźnia podsunęła mi jakiś malowniczy obraz za szybami "pociągu" i odpływałam w niebyt, cała w zachwytach...Wtedy zapominałam o całym świecie, a zadanie czekało godzinami na swoje rozwiązanie...
Ciężkie życie miewała ze mną Królowa Nauk...
     Ale tym razem, kiedy z punktu "W" wyruszył samochód, a zaraz potem wyruszył drugi, z punktu "Z", nie mogłam się doczekać rozwiązania...
Z jaką jechały prędkością ??
Zbyt małą...
Chociaż obaj Kierowcy twierdzili później, że "dokładali wielu starań"...
Echhh...
Gdzie samochody się spotkały ??
     Na Wrzosowisku !!
     Po raz pierwszy na Wrzosowisku byli Goście !!
I to Goście przez bardzo dużą literkę "G"...
     Wrzosowisko gościło moją netową Siostrzycę Liluśkę i "Śwagra"...
Prawie rok kombinowałyśmy strasznie, żeby się móc spotkać...
     Kiedy więc rozpakowaliśmy "Naguska", a w "Orzeszku" zapanował totalny chaos, co kilka minut wyglądałam na drogę i zerkałam na komórkę...
     Gdzież Oni się podziali ??
I wtedy zadzwonił telefon...
     Ale to nie była znana, skoczna melodyjka, tylko "Misiowa mruczanka" którą mam przypisaną do numeru Syna...
     - Misiaczku ?? - zapytałam...
     - Dacie mi jakieś namiary na to Wasze Wrzosowisko ?? Może GPS-y ?? - zapytał Pierworodny...
     - Przyjeżdżacie ?? - nie mogłam uwierzyć w kumulację...
     - Jutro...Koło południa...Tak planujemy... - oświadczył Syn, a ja już gnałam przez Wrzosowisko, żeby oddać telefon Panu N.
     Świergot ptasząt i delikatny poszum wiatru przerwał okrzyk szaleństwa...
     - Misie przyjeżdżają !! Jutro !! Namiary daj !!
Pan N. spojrzał na mnie ze stoickim spokojem...
     - Z tego telefonu nic nie dam...- ale widząc obłęd w moich oczach odebrał aparat...
     Dobrze, że czajnik właśnie "zabulgotał" i musiałam się zająć konstruktywnie parzeniem kawy, bo pewnie bym sobie w tym szaleństwie jakąś krzywdę zdobiła...
     Ależ kumulacja !!
     Lilusia ze Świagrem dotarli zaraz po pierwszym łyku kawy...
     Towarzyszący nam Filip, najpierw chciał ruszyć z kopyta i obszczekać Ich zasłużenie, ale kiedy zauważył, że skręcają na nasz podjazd, spojrzał uważnie co robimy, przysiadł w zadumie, a potem ruszył na powitanie...
Ten pies ma wszystkie rozumy Świata !!
     Siora i ja dusiłyśmy się kilka minut, co Pan N. przyjął naturalnie, bo już nie raz był świadkiem takiego "zaduszania", a Świagier przyglądał się nam z zainteresowaniem...
Pewnie zakładał, że któraś z nas z tego podduszania trupem padnie...
Nie padła żadna !!
A ryjki miałyśmy zbananowane...
Uffff...
Miał być Londyn...Miała być Warszawa...Wyszło Wrzosowisko...
Ranga naszego ugoru drastycznie wzrosła...
No i urody Wrzosowisku przybyło...
     Kiedy zaczęłam Siostrzycy opowiadać, co będzie gdzie i jakie są nasze plany...
     - Ścieżkę w drewnianych plastrach zrobimy, a tutaj będą posadzone okrągłe tuje z podświetleniem...
Siora porzuciła moje towarzystwo i ruszyła w kierunku Śwagra...
     - Nie wiem, czy ta jest okrągła, ale pierwszą już macie...- i wydobyła z reklamówki roślinkę...

     I chociaż plakietka rozsadowa głosiła, że jest to tuja "Miriam", nasza od razu została przechrzczona na "Lilusię"...
     - No dobra...- odezwał się Śwagier...- Tak patrzę i patrzę...To ponoć Wrzosowisko jest ?? - i nim odpowiedziałam, wręczył mi kolejną rozsadówkę...

     Ło Matko i Córko !!
     Teraz to my już jesteśmy Wrzosowiskiem "pełną gębą" !!
No a potem, to już były pogaduchy, pogaduchy, pogaduchy...
Wrzosowisko tętniło życiem do późnych godzin nocnych...
     Gordyjka, po wielu latach abstynencji zresetowała się całkowicie, a Jej Siora mogła w końcu degustować zapas wina taszczony z wojaży...I to szwajcarskie...I to chorwackie...
     "Łysy" przyglądał się nam pełną, zdumioną gębą...Ptaki ucichły w potoku słów...Zabłąkany nietoperz zaszeleścił wśród liści...
     Podobno przyjaźń w internecie nie istnieje...
Podobno...
     My znamy się już ponad dziesięć lat...A połączył nas "czat" i "pokój", który założyła Dagusia...I Jędzowata w nim "brykała"...
Nie mówcie mi więc, że nie można przeżyć takiej przyjaźni...
     Bo kiedy wypuszczamy się z ramion po obowiązkowym "podduszaniu", już tęsknimy do kolejnego...Gdziekolwiek będzie...
     W Londynie...W Warszawie...W Zaścianku...Czy na Wrzosowisku...

     Kiedy już leżałam w Orzeszku, usłyszałam, jak Siora mówi do Pana N.:
     - I wiem, że gdybym potrzebowała pomocy, wystarczy jeden telefon...
Masz rację Kochanie...
Wystarczy...

17 komentarzy:

  1. Uważajcie, bo jak się Wam tam jakieś stokrotki zakorzenią, to nie będzie lekko ... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szykować grządkę ?? ;o)

      Usuń
    2. Malutką... Tylko na jedną stokrotkę - 166 cm wzrostu:-))

      Usuń
    3. Mam idealnie nasłoneczniony kawałek koło sadu...;o)

      Usuń
  2. Stokrotko 166 mam i ja a ja za małą się nie uważam :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Weź i mnie!!! proszę!! jeszcze nie wiem co zrobić (zrobię sobie kwiatową maskę na łepek, byle być w TYM towarzystwie................;o) w TAKIM miejscu...........;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj te zadania matematyczne typu "Z A do B..."... :D Super post! Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po co komu książki jak są tak dobrze napisane posty.
    Co do przyjaźni z internetu, potwierdzam, że są. Nie żebym posiadał telefon do osoby, która przyleci szybciej niż o to poproszę, to wielu wspaniałych ludzi już spotkałem.
    Czat to nie tylko literki ale i ludzie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń