piątek, 31 lipca 2015

O odnalezionej miłości i psie tropicielu

     Siedziałam sobie cichutko w "Orzeszku" i czekałam, aż z czajnika ukaże się magiczny obłoczek pary...Pora na herbatkę...
     Przez zabezpieczone moskitierą drzwi zauważyłam, że właśnie przybył do nas gość z wizytą...
     Filip...
Wbiegł energicznie, ogon uniesiony zawadiacko, pierś wypięta...
Dobiegł do skraju drogi i rozejrzał się po sadzie...
     Na widok Pana N. radośnie zamajtał ogonem i wywalił pokaźnych rozmiarów jęzor, uśmiechając się radośnie, ale do pełni szczęścia brakowało kogoś jeszcze...
     Zlustrował sad dokładnie...
Nie ma...
     Obiegł "Orzeszka" wkoło...
Nie ma...
Mina posmutniała...
Ogon znieruchomiał...
     Filip ruszył na dalsze poszukiwania...
     Zajrzał do naszej "świątyni dumiania"...
Nie ma...
     Pobiegł na zagony...
Nie ma...
     Wracał powoli, jakby nie wierzył psim oczom...
Jak to nie ma ??
Gdzie jest ??
     Kita się już nie kręciła radośnie...Na pysku brakowało zawadiackiego uśmiechu...
Nawet uszy jakoś tak oklapły...
Nie ma...
     I kiedy rozpacz psiego serducha osiągała apogeum, moskitierę podwiał wiatr, i Filip dokonał odkrycia...
     Jest !!
     Siedzi !!
Radość wybuchła niczym gejzer...
     Ogon zakręcił młynek...Uszy stanęły na sztorc...Pysk rozbłysł w uśmiechu...Jęzor zalśnił różową latarnią...
Koślawe, psie łapki zatańczyły pociesznie...
Siadał...Wstawał...Robił grzbieciki...Kręcił się w kółko...Siadał...
A kiedy tchu zaczęło mu brakować, podszedł niespiesznie do stołu, ułożył się w cieniu. oparł pysk na łapach, i leżąc tak cichutko nie spuszczał wzroku z drzwi "Orzeszka"...
     Jest !!
     Znalazłem !!
     Woda na herbatę się zagotowała...
     Siedliśmy na ławeczce z kubeczkami parującego naparu, a Filip położył się między nami...
Uniósł pysk z wywalonym radośnie jęzorem...
     Czy Wy musicie tak znikać ?? - zapytały psie oczy...

P.S. Kiedy wyjeżdżamy Filip "strzela" prawdziwego psiego focha...Siada przy drodze, odwrócony tyłem, jakby mówił: "chcę wiedzieć, że wyjechaliście, ale nie chcę na to patrzeć"...I jest wtedy najsmutniejszym psem na Świecie...

4 komentarze:

  1. Z treści opisu widzę,
    że to uczucie wzajemne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka lat temu, kiedy żegnałam Cezarego, przyrzekłam sobie, że już nigdy, nikogo, tak jak jego...Jeszcze się trzymam...;o)

      Usuń
  2. ale plastycznie to opisałaś :) dziś odeszla na zawsze taka nasza daleka kuzynka, jej pies nie może tego zrozumieć, gdzie się podziała, widac cierpienie w psich ocyach i nieukojonz żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bocianom nikt nie powiedział, że nie dadzą rady dolecieć do Egiptu...Psom nikt nie powiedział, że miłość ma granice...

      Usuń