sobota, 11 lipca 2015

Mechanizacja rolnictwa, czyli Gordyjka na deskorolce...

     - A może wózeczek do mebli ?? - zasięgałam fachowej porady porady Pana N. ...
     - No coś Ty ?? Za ciężki jest...No chyba, że będę Ci go znosił...- usłyszałam i mina mi zrzedła...
No to lipa...
A już myślałam, że odkryłam Hamerykę...
Zabrane na Wrzosowisko krzesełko wersji mini, nie zdało egzaminu...
Do pielenia potrzebuję totalnego przyziemienia, czyli pozycji przy wysokości gruntu, kręgosłup odmówił wygibasów...
Jak mam to chwastom wytłumaczyć ??
     Wózeczek, który ponad dwadzieścia lat temu zmajstrował Pan N., żebym nie tarmosiła mebli przy każdym durnowatym pomyśle, wydawał mi się idealny...
Ale rzeczywiście...Lekki nie jest...Przecież musiał być stabilny, żeby te moje "przeprowadzki" jakoś wspierał...
Z kwaśną miną poszłam spać...
     Może trzeba będzie zacząć ćwiczyć czołganie ??
     O 2:30 zerwałam się z łóżka z poczuciem dokonania odkrycia "wiekopojmnego"...
Eureka !!
Aż zasnąć nie mogłam...
No, a Pan N. drzemał smacznie...
Radocha mnie rozsadzała...
     Mam sposób !!
Ledwie Ślubny oczy otworzył przystąpiłam do ataku...
     - Deskorolkę Miśka to my jeszcze w piwnicy mamy ?? - zapytałam, żeby zrobić wprowadzenie...
     - Mamy... - wymruczał Pan N. ziewając przeciągle...
I rozbudził się nagle...
     - Po co Ci deskorolka ?? - zapytał podejrzliwie...- Jeździć będziesz ?? - dociekał...
     - Oj tam...Toż całkiem durnowata nie jestem !! (Chyba ??)...Do pielenia !! Deskorolka będzie idealna !! Poziom odpowiedni...Ciężar odpowiedni...Będę zmechanizowaną Pielarką... - i uradowana okrutnie czekałam, aż się Pan N. rozbudzi na tyle, żeby mi obiekt marzeń z piwnicy przytaszczyć...
     Widok starej, obtłuczonej przez Pierworodnego deskorolki okrutnie mnie uradował...
No to jazda !!


Teraz nawet nie muszę wstawać, żeby się przemieszczać !!
Wiaderko na chwaściory...Deskorolka...Wyściółka pod poopsko...
I jazda !!
Można też skorzystać z wersji bardziej stacjonarnej (i wygodniejszej)...


     W takiej pozycji siedzi się dużo wygodniej, ale trzeba się co kilka minut przemieszczać, przestawiając deskorolkę...
     Ale czego się nie robi dla takich ślicznotek ??


Nasza fasolka wyjrzała na świat...
Malusia taka...Delikatniutka...
Pewnie za kilka dni będzie potrzebowała Pielarki, bo chwaściory strasznie się na Wrzosowisku panoszą...
     Będzie okazja do szlifowania techniki jazdy na deskorolce...;o)

12 komentarzy:

  1. Genialne rozwiązanie,
    gratuluję!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz mnie wzrusza,
      wyszłam na geniusza...:o)

      Usuń
    2. Takie to są moje słowa:
      trzeba pomysł... patentować!

      Usuń
    3. Nie ma chyba na co czekać...
      Patent !! I kasiorę będę trzepać !! ;o)

      Usuń
    4. Nie myślą głupole,
      a ja patent wolę!

      Usuń
    5. W bogactwie się pławić będę,
      gdy na deskorolkę siędę...;o)

      Usuń
  2. Powiem ci Gordyjko ż nie na darmo noc zarwałaś:)))))!!! Pomysłowy Dobromir z ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I stanowczo mniej obolały...;o)

      Usuń
    2. Hahaha ..gdzie diabeł nie może tam babę pośle !

      Usuń
    3. Na miotle, albo na deskorolce...;o)

      Usuń
  3. O, nie wpadłabym na to. Deskorolki nie posiadam :-( Ja na klęczkach najczęściej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli "modlitwa do chwasta"...;o) Też przerabiałam...;o)

      Usuń