wtorek, 10 czerwca 2014

Miała być stonoga, wyszły kozy "na opak"...

     Dzisiaj nie będzie stonogi...
     Nie będzie i już...
     Zauważyłam, że czym częściej wracam wspomnieniami do naszego urlopku, tym trudniej znoszę polską rzeczywistość...
     W związku z tym stonoga dostała kosza...
Ot co...
     I chociaż ogromnie się starałam znaleźć jakiś przyzwoity temacik z rodzimego "Ogródka", to koncepcja owa poległa z kretesem...
No bo o czym pisać, żeby nie popaść w depresję ?? 
     O Politykach, którzy co innego mówią, a co innego robią ?? O jakimś szalonym Kierowcy z Warszawy, którego wyskoki komentuje nawet Pan Premier ?? O Mistrzostwach Świata, które są dla nas jakimś egzotycznym wydarzeniem ?? A może o tym, że kilka tysięcy Nauczycieli straci pracę, bo nikt nie przewidział konsekwencji niżu demograficznego ??
Nie ma mowy...
Taka tematyka grozi zbiorowym obłędem...
W takim zestawieniu obłęd jednostki się nie liczy...
     Z resztą...Nawet Dagusia twierdzi, że jestem szaloną, więc jakoś przeboleję...
     Wracamy do Szwajcarii...
     A że na wstępie zaznaczyłam, iż stonogi nie będzie...

     Wracaliśmy z naszej pierwszej niespodziewanej wyprawy, tej która miała trwać chwilkę i zaowocować odkryciem wiszącego mostu...
     Jak wiecie, wyprawa jakoś tak nam się dziwnie przeciągnęła, ale cel został osiągnięty...
     Naładowani pozytywną energią i kanapkami z żółtym serem, wracaliśmy do Ośrodka, kiedy do naszych uszu doleciał dziwny dźwięk dzwoneczków...
     - Zwierz jakiś... - oświadczył Pan N. i zaczęliśmy uważnie zaglądać w okoliczne zarośla...
     - Ło Matko i Córko...- wyrwało mi się... - Ale żeście się Matce Naturze udały... - i zamarłam w pozie "na fotografa", czyli z komórką w ręku...
     - Jakieś takie na opak są...- wymruczał Pierworodny...
     - Rób zdjęcia !! Bo mi Rodzice nigdy nie uwierzą !! - dopominała się Synowa, której Rodzice są najprawdziwszymi Rolnikami...
     Cóż nas tak zadziwiło ??
Hmmmm...

One...
     Czarno-białe kozy...I to czarno-białe na odwrót...
     Nijak nie mogłam zrozumieć co Matka Natura miała na myśli barwiąc je właśnie w taki sposób...
     Czarne zady jeszcze bym zrozumiała, ale czarne łby ??

     Dopiero po powrocie dowiedziałam się, iż jest to rasa "Chevre a col noir du Valais", czyli "walliserska koza czarnoszyja", która w zależności od rejonu w którym występuje taką ma nazwę, ale najważniejszy w tej nazwie jest "Valais"...
To Region, z którego pochodzi i w którym została wyhodowana...
     Przy okazji, dowiedziałam się również, że to właśnie w Szwajcarii dokonano najstarszych w Europie wykopalisk świadczących o udamawianiu kóz...Datuje się je na 6500 lat...
     I pomyśleć, że u nas koza to raczej symbol płochości i niezbyt dojrzałych zachowań...
     Kozy z Valais nie wyglądają na płoche...

     Chociaż młode całkiem zdyscyplinowane nie były, a i starszym zdarzały się wyskoki...
     Nad wszystkim jednak czuwał "przywódca"...Nawet mnie zdyscyplinował kiedy podkarmiałam kózki soczystymi listeczkami...
     A jak one pięknie dzwoniły !!
Echhh...
     Chyba czas kończyć, bo mnie znowu dopada "szwajcarski" obłęd...

P.S. Dziękuję Właścicielom ZOO Safari w Borysewie, dzięki którym poznałam tajemnicę walliserskich kózek...;o)

15 komentarzy:

  1. Z początku, na moją stratę,
    myślałem, że to "łaciate'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatki - pospolita sprawa,
      z kozą "na pół" - jest zabawa...;o)

      Usuń
  2. Wcale Ci się nie dziwię ,
    po takim urlopie też by mi się nasza rzeczywistośc nie podobała :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kózki domino :-) Co za róznica, z której strony czarne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale czemu niby dupa na czarno miałaby być bardziej pasująca...? Może one takie estetki są, że właśnie chcą wiedzieć, czy są czyste. Ja myślę, że po prostu ktoś je zanurzał do pasa w wapnie. Albo w smole, zależy za które nogi złapał...:))) Bardzo ładne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podejrzewam Szwajcarów o takie niecne czyny, ale kto wie...;o)

      Usuń
  5. No i czyż nie jest to najprawdziwsza prawda , że podróże kształcą?
    mnie na pewno
    buziaki
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedząc w domu nie pozna się niczego poza majestatem własnych kapci...;o)

      Usuń
    2. Chciałam napisać, że podróże kształcą,, ale widzę że Jadwiga już to napisała.
      Więc napiszę, że podróże powodują, że chcemy nieustannie podróżować... ciągle i od nowa. I ciągle nam ich mało.
      Serdeczności :-)

      Usuń
    3. To się "szwędak" nazywa...;o)

      Usuń
  6. Haha obłędne! Zwariowałabym tam na ich widok, ogólnie to lubię kozy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, że my zachowaliśmy zdrowe zmysły...;o)

      Usuń
  7. Dwukomorowa kozy widzę pierwszy raz na oczy:)

    OdpowiedzUsuń