Od kilku tygodni w Zaścianku panuje "cholera"...Nie to, żeby taka prawdziwa, ale też nieźle daje popalić...
Ledwie żywi "Klienci" pobliskiej Przychodni zachodzili do Sklepu i zdawali mi drobiazgowe relacje z tempa w jakim się owa "cholera" rozprzestrzenia...
Szło jej nieźle...
Dwa tygodnie temu ze stu dwudziestu czterech Przedszkolaków na zajęcia chodziło dwudziestu pięciu...Rejestracja do Lekarza graniczyła z cudem...A z drzwi "Przychodni" wystawały nogi...
Z każdym dniem patrzyłam w lustro z większym niepokojem...
Przy takim natłoku "Dobrych Ludzi", którzy mnie "nawiedzali" mój organizm musiał skapitulować...Ja wiem, że nie mieli złych intencji...Wiem, że nie robili tego specjalnie...
Ot, taka nieżyczliwa życzliwość im z tego wyszła...
I kiedy już myślałam, że przetrwam, że tym razem mój organizm wspierany codziennie odeprze atak...
Padłam...
Całkiem się rozpłaszczyłam...
Późnym popołudniem, w środę, ciałem zaczęły wstrząsać niewiarygodne dreszcze...Z zimna dygotałam cała, a szczęka wydzwaniała skocznego obertasa...Nim zdążyłam zamknąć sklep i dojść do domu byłam "ugotowana"...
We łbie szurało coś niewyraźnie, a w żołądku pląsało stado motyli...
Nawet nie pamiętam jak weszłam do mieszkania...
Pamiętam jedynie jaką estymą obdarzyłam klozetową muszlę...A ona przytuliła mnie czule...Miłość od pierwszego objęcia...
Potem podobno był czwartek i piątek...
Tak przynajmniej być powinno...Jeśli jeszcze na tej Planecie obowiązuje jakiś kalendarz...
"Cholera" całkiem mną owładnęła...
Leżałam jako te zezwłoki...
Objawów nie było właściwie żadnych...
No może ból gardła...
Ale z takim bólem to można przeżyć i sto lat...
A jak przeżyć kiedy człek ma dwie lewe nóżki z cytrynowej galaretki ??
I ten łeb z przemeblowaniem...
To musiało być przemeblowanie, bo takiego szurania nic innego powodować nie mogło...
Szurrr...Szurrr...Szurrr...
No to się zezwłoczyłam...
Leżałam i czekałam, aż się to nieszczęsne przemeblowanie skończy (dobrze, że to nie były meble z Ikei, bo by pewnie jeszcze skręcali i zbijali)...No i te nóżki...
Echhh...
Dwie doby poza życiorysem...
Oooo to wyrazy współczucia,
OdpowiedzUsuńale chyba rzeczywiście ci życzliwi tak Ciebie urządzili...
Moc zdrówka
OdpowiedzUsuńod Lutka.
Czyżby wczoraj wszyscy
moi odwiedzacze "padli"
ofiarą epidemii?
Nie wysyłam swojego zdrowia, bo kaszlę od trzech miesięcy, może wyjdę z klubu kasłaczy który zgromadził się wokół mnie....;o) Tobie życzę Chudzinko dużo, dużo siły, walcz z tą niemocą!!!!..;o)))
OdpowiedzUsuńJa czasami mam takie "doby poza zyciorysem" gdy mnie migrena odwiedza....
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :-)
Współczuję! Zdrowiej szybciutko. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za życzenia,
OdpowiedzUsuńtrochę się na lepsze zmienia,
lecz monitor dalej pływa,
więc nie jestem zbyt szczęśliwa...
To już chwila
Usuńniedaleka,
spokojnie
na nią poczekaj.
Popatrz na to z innej perspektywy: jesteś dwie doby młodsza od reszty świata ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Tak zwana jelitówka potrafi nieźle dać popalić...Współczuję:) Teraz już tylko będzie lepiej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)