Doby brakuje...Normalnie, doby brakuje...
Albo mnie coś opętało, albo już sama nie wiem co jest...
Autentycznie styki mi się grzeją...
Na cokolwiek nie spojrzę, zaraz mi się rodzą jakieś pomysły...
Jak nic to przez tą zimę mało wydarzoną...
Bo jakże tak...
Jak śnieg przysypie, albo mrozem zetnie, to się człek widać na "przetrwanie" przestawia i mu się skowronki w mózgownicy nie lęgną...A jak w lutym wiosna przyjdzie...
Echhh...
Doby mało...
Teraz to ja sobie powinnam siedzieć w długie zimowe wieczory, kocysiem otulona...Herbatka powinna parować z "kanarkiem"...A ja powinnam unosić się w niebycie zgromadzonych lektur...
Taki był plan...
No i zagwozdka...
Czytać ?? Czy nie czytać ??
Orzesz...(ko)...
No to czytam...
Szczególnie wieczorami, ale takimi bardziej nocnymi, że tak powiem...
W dzień to mi się te wiosenne "skowronki" pitolą...
I przyznam, że tym razem moja lektura wywołuje u mnie same pozytywne emocje...
Taka niespodziewana niespodzianka...
Przedstawiam Wam dzisiaj Camillę Lackberg...Szwedzką Pisarkę, o której jeszcze kilka tygodni temu nie wiedziałam nic...No może prawie nic...
Pewne jest jedno...
O Jej kryminalnej Sadze miałam mgliste pojęcie...
1.Księżniczka z lodu,
2.Kaznodzieja,
3.Kamieniarz,
4.Ofiara losu,
5.Niemiecki bękart,
6.Syrenka,
7.Latarnik,
8.Fabrykantka aniołków.
Na dowód przedstawię fakt, iż będąc w posiadaniu połowy owej Sagi rozpoczęłam od środka...
Taka ze mnie niemota literacka...
Rozpoczęłam od części, której tytuł najbardziej przemawiał do mnie "kryminalnie"...
"Kamieniarz"...
I kiedy po czterech wieczorach zamykałam ostatnią stronę, dłoń bezwiednie skierowała się na szczyt mojej zimowej stertki...
Pani Camilla zyskała kolejnego Czytelnika...
Już wiedziałam, że nie odpuszczę...
Jeśli lubicie klasyczne sensacje, gdzie trup ściele się gęsto, a główny bohater ma zdolności analityczne Einsteina, to szkoda czasu...
Nie ta kategoria...
Saga Pani Camilli to opowieść o miejscach, które dobrze zna, o klimatach które kocha i ludziach, których życiorysy są Jej bliskie...To takie "bajanie" przy kawie...
Czyta się idealnie !!
A do tego coś z czym nie jest łatwo się oswoić...
Obraz szwedzkiego Miasteczka, wypisz wymaluj jak mój Zaścianek, tylko po szwedzku...
Wszyscy się znają...Każdy ma jakąś tajemnicę...I ten klimat...
Echhh...
Tylko, że mój Zaścianek nie ma morza...
No i trupów znajdujemy znacznie mniej...
Chociaż to akurat nie bardzo mi przeszkadza...
Idealne książki na zimowe wieczory...Nawet jeśli zima nie dopisze...
Na słoneczną plażę nie polecam, bo można z "zaczytania" zejść spalonym na "raczka"...
W sumie, można by się było doczepić do kilku błędów wydawniczych, ale w zestawieniu z przyjemnością czytania i poznawania Szwecji bez sztampy i sztuczności, mogę przyjąć nawet, że jednostką monetarną w Szwajcarii jest korona...
Ot, taki lapsus...
Urok Eriki, głównej Bohaterki zaciera wszystkie "niedoróby"...
To po prostu warto przeczytać...
A jeśli po przeczytaniu nie odczujecie zaskoczenia...
To znaczy, że po przeczytaniu setek powieści kryminalnych, wcale się na tym nie znam...:o)
:) Mam Latarnika i przeczytałam go jednym tchem :) niezwykle trzyma w napięciu :) pozdrawiam i miłego czytania :)
OdpowiedzUsuńJa teraz już idę kolejno...;o)
UsuńTo w końcu wiadomo, czyją "zasługą" są te trupy? Bo jak nie, to poczekam na detektywa ;-)
OdpowiedzUsuńOj tam...Pewnie że wiadomo...;o)
UsuńA ja nie wiem kiedy sie do niej zabiore, bo obawiam sie , ze jak zaczne to przestane do pracy chodzic dopoki wszystkiego nie przeczytam od deski do deski :))
OdpowiedzUsuńNie będę oszukiwać...Takie zagrożenie istnieje...:o)
UsuńAż Ci zazdroszczę, że dopiero zaczynasz czytać książki Camilli ;) tyle fajnych stron przed Tobą. Chyba wezmę się za nie jeszcze raz, w celu przyswojenia sobie szczegółów.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZazdraszczaj...;o)
UsuńA mojej Żonce, bardzo się podoba, 160 stronicowa proza,
OdpowiedzUsuńmojej koleżanki klubowej, Bolesławy Wdzięcznej,
o tytule "Miasteczko wśród czereśniowych sadów",
która "ukazuje życie zwyczajnych ludzi..."
Przyniosłem książkę ze spotkania promocyjnego Autorki.
Brzmi klimatycznie...:o)
UsuńTen ostatni tytuł mi się podoba:) Nie wiem, czy się za to zabiorę, bo ja na pojedyncze sztuki nie mam dość czasu, a co dopiero na całą sagę. Ten tytuł przypomniał mi Mo Yana i jego punkt skupu dzieci:)) A Szwecja jako kraj mnie rozczarowała, Holandia ze swoją depresją, to przy tym oaza szczęśliwości. Pozdro
OdpowiedzUsuńZa długo śpisz...;o)
UsuńLubię Camillę Lackberg, chociaż każda kolejna książka jest niestety taka sama. Dobrze się czyta, z czasem jednak bardziej wciąga warstwa obyczajowa, a nie dość powtarzalne wątki kryminalne. Mnie najbardziej podobał się Niemiecki Bękart, jednak ze względu na historię samej Eriki trzeba czytac po kolei.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia