sobota, 23 listopada 2013

To się porobiło, czyli o łyżewkowych chrzcinach...

Ufff...
Żyjemy...
Jak było ??
Echhh...
     Już kilka dni temu postanowiliśmy, że droga do "raju" wieść będzie przez trudy i cierpienia...
Czyli ?? 
No cóż...
     Postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym...Ruszyliśmy na marketowe zakupy...
Pewnie traumę miałabym okrutną, gdyby nie perspektywa owej łyżewkowej frajdy...
Chociaż szczerze mówiąc akurat odwiedzane Markety lubię...
Markety budowlane...
Potem przyszła kolej na Dekatlona...
A potem...
Odrobinka pokuty bolesnej, czyli tłok i ścisk w Merkecie z rzeczami bardziej przyziemnymi...
Pan N. odliczał porę do "łyżewek"...
     I w końcu, z satysfakcją dobrze spełnionego obowiązku ruszyliśmy do Katowic...
Do Katowic, które dotychczas nie były przez nas szczególnie lubiane...
Celem naszego wojażu było Lodowisko w Spodku...
     To na tym właśnie Lodowisku nasze Dzieciaki stawiały swoje pierwsze łyżwiarskie kroki, i na tym właśnie Obiekcie Pan N. kategorycznie stwierdził, że łyżwy to nie jest to co On lubi najbardziej...
Od tego dnia stał się Lodowiskowym Pilnowaczem...Etatowo...
Wczoraj Pan N. jednak stwierdził...
     - Może i ja spróbuję...
Czyżby ??
To by dopiero były chrzciny !!
     No i stało się...
     Pan N. dzielnie ruszył do wypożyczalni i dokonał wyboru...
     - Dwadzieścia lat nie jeździłem...- wymruczał pod nosem zapinając sprzączki...
     A potem było jeszcze lepiej...

     Nowocześnie urządzone korytarze miały się nijak do wspomnień sprzed lat...Pani Bileterka witająca wszystkich z życzliwym uśmiechem, udzielająca rzeczowych informacji, a na dokładkę dowcipna...
     - Dwa normalne ?? - zapytała...
     - Czy takie całkiem normalne jesteśmy to nie wiem... - odpowiedziałam...
Pani obejrzała nas dokładnie i stwierdziła...
     - Normalne !! Przynajmniej na pierwszy rzut oka...
I śmiała się perlistym śmiechem...
     - Powodzenia !!- rzuciła nam na odchodnym...
     Kolejnym wyzwaniem było znalezienie szafeczki...
     Łatwe to nie było, bo szafeczek było kilka setek...Ale w końcu jest...
Otwieram...
A tam na samym środku stoi flacha !!
To trzeba mieć farta...
     Co prawda, była to flacha napoju pomarańczowego i to "upita" do połowy, ale fakt się liczy...
Flacha to flacha...
     Czas ubrać łyżewki...
     Przyznam, że aż mi się wszystko w środeczku trzęsło z tej wielkiej radości...
Chociaż...
No cóż...
Podświadomie był również lęk...
     A jeśli "bolek" się odezwie ??
Na pohybel...
Teraz już nie odpuszczę...
Godzinę to wytrzymam choćby z "bolkiem"...
     I w końcu...
     Jeszcze tylko jeden krok...
     Pan N. dzielnie postawił pierwsze kroki na tafli...Uśmiechnął się do mnie i pojechał...
     Na początku sam w siebie nie wierzył...Jakby pamiętał złożoną tu kiedyś obietnicę...
     "Nigdy więcej"...
A potem...
Potem to już nie było czasu na zdjęcia...
     Nogi szybko "złapały" znany rytm...Sylwetki przystosowały się do warunków...I kręciliśmy kółko za kółkiem...
Echhh...
     Jeździliśmy sobie trzymając się za ręce...Jak para sztubaków na pierwszej randce...
     Ojciec Czas jakby przyspieszył...
     I kiedy spojrzeliśmy na zegar okazało się, że tak sobie "kręcimy" prawie dwie godziny...
     Pora zakończyć tą imprezę...
     A że zawsze wymyślimy coś w bonusie, więc po pysznej kawusi z ekspresu za trzydzieści tysięcy (taką informację zaserwował na Pan Kelner) ruszyliśmy na "Spodkowy" basen...
     - Dużo jest ludzi ?? - pytamy Panią Bileterkę...
     - Nikogo nie ma... - odpowiedziała nam z uśmiechem owa miła Niewiasta...
     - Nikogo ?? - pytamy z niedowierzaniem, bo ów fakt nie mieści się nam w głowach...
     - Nikogusieńko...- potwierdza...
No cóż...Bilety na basen w Spodku nie są tanie...
     Wchodzimy i...
Klękajcie Narody !!
Cudności !!
     Mały, kameralny basenik...Woda 29 stopni...Hydromasaże w zestawie...Sauna do użytku...
I to wszystko dla nas...
     Tak nam ten komfort do głów uderzył, żeśmy się nie mogli zdecydować w którą stronę pływać...
A pływało się cudnie !!
     Na dodatek szklany dach zrobiony z odbiciem, więc pływając na wznak nie trzeba uważać na brzegi...Płynie sobie człowiek i podziwia się w odbiciu...
Ło Matko i Córko...
Toż to rozpusta !!
     Wychodziliśmy ze Spodka ogromnie usatysfakcjonowani...
I kiedy pakowaliśmy rzeczy do "naguska" usłyszałam nagle...
     - Chyba trzeba mi będzie kupić łyżewki...- oświadczył Pan N.
Hmmm...
To się porobiło...

19 komentarzy:

  1. Och jak cudnie! Nie potrafię nawet stać na łyżwach. Korzystając z Twojej opowieści nagle się znalazłam koło Was i kręciłam kółka i bardzo się zrelaksowałam. I to za kompletną darmochę!
    Tyle, że "prawie" robi małą różnicę....;o))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej dzisiaj nóżki Cię nie bolieją...;o)

      Usuń
    2. Tak tak,
      różnica w...
      kaloriach.
      LW

      Usuń
    3. Kalorie ?? Po wyjściu wrzuciłam w siebie kanapeczki i drożdżówkę z maczkiem, a w brzuszku ciągle echo grało...;o)

      Usuń
  2. To faktycznie rozpusta...:)) Ja nie jeździłam ze sto lat. Podobno tego się nie zapomina, ale jakoś nie mogę się przemóc i spróbować. A jeszcze jak mi zlikwidowali pobliskie lodowisko, to już w ogóle motywacji zero..

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będzie tak źle,
    ja znalazłem plecak studenta
    z pracą dyplomową oraz...
    laptopem i wszystko
    się skończyło szczęśliwie.
    Pozdrawiam,
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się wydaje, że to Student miał szczęście...;o)

      Usuń
  4. NO to nareszcie macie zapewnione wizyty w Katowicach, obowiązkowe!
    a i bonus zapewniony
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego pewni nie jesteśmy...;o) Podobno w Wawce też są fajne ślizgawki...;o)

      Usuń
  5. Takie tłumy? To się ludziom za zimą stęskniło ;-) No tak, na dworze powódź mam dzisiaj - leje od samego rana. Mogłabym co najwyżej na kajaki się załapać. Trzymasz pion! Ja bym piruety tylko na siedząco mogła kręcić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No popatrz...a ja - sierota ostatnia - nigdy nie nauczyłam się jeździć na łyżwach. Nawt dwuszynowe mi kiedyś kupili, a teraz już za późno :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byś się zdziwiła jakie roczniki uczą się jeździć...:o)

      Usuń
  7. Nie było po drodze żadnej skoczni narciarskiej do zaliczenia...? :) Włóczykije z Was Gordyjeczko.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Toście zaszaleli na tych wyżełkach .... łyżewkach ;) A ten basen, to już rozpusta czysta ;) Fajnie, zakupowe stresy wymoczyliście i wyślizgaliście przynajmniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać po wpisach do dzisiaj lenia nie okiełznałam...;o)

      Usuń
    2. Może potrzebujesz na to więcej czasu?
      Leń to stworzenie nader uparte ....

      Usuń