piątek, 27 września 2013

O urzędowych wizytacjach, czyli "jeśli pracujesz, pracuj dobrze"...

     Od czasu do czasu każdego dopadają tak zwane "wizyty urzędowe"...Ani to miłe, ani przyjemne...
Ale jak mus to mus...
Ruszyliśmy więc dzisiaj ogarnąć kilka "urzędów"...
     Tak się złożyło, że zaczęliśmy od banku i na banku żeśmy skończyli...Takie z nas "nababy" finansowe...;o) 
Środków nam od tego bytowania co prawda na koncie nie przybyło, ale doświadczeń życiowych i owszem...
     Zaczęliśmy od wizytacji  pewnego małego oddziału bankowego w Zaścianku...
     Miło, przytulnie, a za biurkami roześmiane twarze Pań z obsługi...I nasza ulubiona Pani Ania...
     Za co lubimy Panią Anię ??
     Za życzliwy uśmiech, za niewyobrażalną cierpliwość, za zaangażowanie, za solidność, za uczciwość, za...
     No dobra...Nadmienię, że Pani Ania jest Człowiekiem, żebyście nie pomyśleli, że miewamy jakieś kontakty z siłami nieziemskimi...
Nasz Bankowy Anioł Stróż wyznaje staroświecką zasadę...
     "Jeśli pracujesz, pracuj dobrze"...
To taki "Anioł" na wymarciu...
Jak onegdaj mamuty...
     Kwadrans jaki spędziliśmy w owym przybytku wprawił nas w wyśmienite humory...
A humor był nam potrzebny...
     Naszą "urzędową pielgrzymkę" mieliśmy zakończyć w rodzinnym Mieście, które wyzwala w nas moc emocji...Emocji niestety negatywnych...
     Czym się to objawia ??
     Małomównością...Marnymi nastrojami...I tym, że wjeżdżamy i wyjeżdżamy najkrótszymi z możliwych dróg...
Trasę obmyślamy skrupulatnie i nie marnujemy nawet sekundy...
Dzisiaj było jeszcze gorzej...
     Mieliśmy wizytować przybytek, w którym byliśmy jeden jedyny raz i było to wydarzenie traumatyczne, a spotkana tam Niewiasta jest przez nas ciągle wspominana...
Chociaż raczej powinnam napisać "wypominana"...
     Tak nieżyczliwego, odpychającego i niesympatycznego Egzemplarza Urzędnika bankowego spotkaliśmy jeden raz...
Właśnie w rodzinnym Mieście...
Ruszyliśmy na powtórkę tej traumy...
     Piękny, nowoczesny budynek, za "grube" miliony...
     Chrom...Szkło...Marmury...
     A w środku marazm, opieszałość, i skwaszone oblicza...
Brrrr...
     Weszliśmy do odpowiedniego gabinetu i zonk...
     Za biureczkiem siedzi Mężczyzna...
Ufff...
     Może nie jest to postać porywająca, bo był taki bardziej "bezpłciowy", ale przynajmniej nie był odpychający...
     Przez chwilkę mieliśmy nawet nadzieję, że urzędowa włóczęga zakończy się bezboleśnie, kiedy Pan oświadczył, że opłatę należy wnieść w kasie...
Niby "pikuś"...
     Trzy kasy otwarte...W każdej kasie dwie Urzędniczki...Jesteśmy pierwsi w kolejce...
I tyle dobrych wiadomości...
     Panie zajęte są wymianą nowinek, rozkosznie się przy tym bawią, obsługa przeciąga się w nieskończoność...
Z niedowierzaniem przyglądamy się temu...
Ki czort ??
     Może to jakiś "strajk włoski" i Panie w czasie obsługi "liczą włoski" na czerepach Klientów ??
     No to kaplica, bo mam dosyć bujną fryzurę...
     W końcu jedna z Pań kiwa na nas dłonią wymownie...
     Podaję "kwit", dokonuję wpłaty, pieczątka...I kiedy chcę zadać pytanie to już nie mam komu, bo Panienka odwraca się do nas "zadnią częścią" i świergoli radośnie z Koleżanką...
     - Zapytamy na górze...- uspakaja mnie Pan N., bo mnie już jęzor świerzbi...
     Pan "z góry" przygotował w tym czasie komplet dokumentów, przy okazji pewnie przeczytał całą gazetę, a sądząc po okruszkach na krawacie, zdążył również zjeść śniadanie...
     Takie zakrzywienie czasoprzestrzeni...
     Kilka podpisów i jesteśmy wolni...
     Przy drzwiach wyjściowych Pani z informacji żegna nas z uśmiechem "do widzenia"...
     A my jak na komendę rzucamy w przestrzeń...
     - Niedoczekanie !!
Prawie biegiem pokonaliśmy parking i ruszyliśmy "z kopyta"...
Najkrótszą drogą...
Na widok zbliżających się "pagórków" powracają nam na twarze uśmiechy...
Byle do Zaścianka...

12 komentarzy:

  1. Moje wrazenie zachwiane,
    ze idealem... Zascianek.
    L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej my "odwykamy" od "humorzastej" cywilizacji...;o)

      Usuń
  2. Nie wiem co napisać.... Łudziłam się,że już lepiej, bo ... A tam... Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam się nie poprawi...:o) Jakoś świadomość, że żyją z naszych pieniędzy do niektórych "makówek" nie dociera...:o)

      Usuń
  3. Współczuję , współczuję takiej traumy...
    Nie możecie zmienić banku ??

    OdpowiedzUsuń
  4. W Warszawie jest tak samo. Niby jedno miasto, a w jednym urzędzie załatwisz wszystko i jeszcze pani za ciebie wypełni formularz, który pokreśliłaś, a inna od razu patrzy jak na zepsute mięso... Dla nich czas się zatrzymał w 89 r i żadna siła im nie wmówi, że coś się zmieniło. Tylko skąd wzięły się tam również osoby młode? One przecież nie mogą pamiętać... Już wiem! To są córki tamtych! Przejęły po nich nie tylko podejście do klienta, ale i stanowisko... Dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że to genetyczne ?? Jak tak, to nawet nasze Wnuki będą miały przechlapane..;o)

      Usuń
  5. Jak mam iść do jakiegokolwiek urzędu coś załatwiać, to wcześniej dwa dni mnie boli żołądek ;_( Chyba mam nerwicę urzędową ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba większość Petentów cierpi na tą przypadłość...;o)

      Usuń
  6. Urzędy urzędami, ale wszystko zależy od człowieka...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :o) Sympatyczni Ludzie wyzwalają "lepsze" emocje...;o)

      Usuń