środa, 25 września 2013

O angielskim "Pożeraczu" i polędwiczkach z kurkami...

     Postanowiłam utworzyć jeszcze jeden dział w królestwie Gordyjki..."Zaczarowany kociołek"...To tam Gordyjka upchnie swoje "przepisy"...
     Nie to żebym się miała za wyjątkowo uzdolnioną kucharkę...Czasem coś mi się udaje...A czasem nie...Ale niektóre z "moich" przepisów mają bardzo fajne historyjki...Tak na deserek...

     Jakiś czas temu świętowaliśmy urodziny Pana N. Czasu na świętowanie mieliśmy wówczas tyle co "kot napłakał", więc miało być krótko, szybko, ale z fasonem...
     Zaprosiłam Ślubnego do pewnego przybytku gastronomicznego w Krakowie, a w owym świętowaniu towarzyszył nam Pierworodny...
     Wystrój owej Knajpki był elegancki, a wyróżniało ją z "tłumu" to, iż podłoga jest tam przezroczysta i widać historyczne podziemia...Zasieliśmy jak wielu innych Gości, zamówienie złożyliśmy jak trzeba...
Chociaż tu może mała dygresja...
Kelner wyglądał na zaskoczonego naszą...Polszczyzną...
Wszystkie stoliki były zajęte, ale tylko przy jednym siedzieli Polacy, czyli my...
     Pan N. zamówił jakiś kawał mięsiwa, który przeszedł jego wyobrażenie o "kawale mięsiwa"...Młody w ramach eksperymentu zamówił jakieś delicje ze szpinakiem i wyszedł z Knajpki głody...A ja zamówiłam polędwiczki z kurkami i lanymi kluseczkami... Owe polędwiczki będą dzisiaj bohaterkami wpisu...
Ale to za chwilkę...
"Główniejszym" bohaterem będzie pewien Anglik...
     Siedział przy sąsiednim stoliku i wzbudzał ogromne zainteresowanie...
     Na przystawkę zamówił "tatara", którego przy stoliku przygotowywał mu Kucharz...Kucharz siekał mięsko wymachując malowniczo tasakiem, doprawiał, mieszał, czarował i co chwilkę dawał Anglikowi próbki swojej twórczości na maleńkiej łyżeczce...Spektakl trwał dobry kwadrans, a cała Restauracja obserwowała Kucharza z zapartym tchem...
W końcu Anglik pochwycił sztućce i zaczął pałaszować...
Porcja była godna...Żeby nie powiedzieć ogromna...
     Ledwie talerzyk opustoszał Kelner przyniósł zupkę cebulową z grzankami(zapach był tak intensywny, że wątpliwości co do zawartości "miseczki" nikt nie miał)...
Anglik nie "pękał"...
Zmienił widelec na łyżkę i kontynuował batalię...
Śmignął tą zupinkę w momencie...
     Na stoliku pojawił się ogromny befsztyk...Ogromny !! I misa pełna warzyw...
     - Facet pęknie...- wymruczał Pan N. siedzący na wprost "głodomora"...
     - To niewiarygodne...- nie mogłam wyjść z podziwu...
     - Studentowi by na tydzień wystarczyło...- praktycznie zauważył Młody...
A Anglik pałaszował...
My dotarliśmy ledwie do połowy naszych porcji...
Kiedy na widelec został wbity przez Niego ostatni kęs, Kelner wkroczył z kolejnym daniem...
Orzesz...(ko)...
Tego to ja nawet nie rozpoznałam z wyglądu...Wiem jedynie że było mięsiste...
     Kiedy ja kończyłam swoje polędwiczki, przed Anglikiem pojawił się ogromny kawał ciasta i lody...
Od samego patrzenia człek by się nasycił...
     - Ciekawe gdzie się to w Nim mieści... - zauważył Pan N.
     - Fakt...Rozmiary to On ma raczej skromne...- potwierdziłam...
     - Ja Go rozumiem...- rozpoczął swój wywód Młody...- w Anglii to jedzenie jest raczej przeciętne, więc Facet przylatuje raz w tygodniu i żre na zapas...
     Ryknęliśmy śmiechem, a Pan Kelner spojrzał na nas z wyrzutem...
     Z tego wypadu pozostała nam anegdota o jedzącym na zapas Angliku i przepis na polędwiczki...

Polędwiczki z kurkami i lanymi kluseczkami:

- Mięso pokroić w plastry, delikatnie "zbić" i obsmażyć z obu stron.
- Przełożyć do rondelka umożliwiającego duszenie mięsa. Przyprawić solą i pieprzem.
- Cebulę pokroić w kostkę i zeszklić, dodać opłukane i pokrojone kurki. Doprawić "Vegetą" lub innym "Warzywkiem", i czarnym mielonym pieprzem. Dusić w małej ilości wody.
- Uduszone mięso odstawić.
- Lane kluseczki robimy klasycznie (jajo, mąka, odrobina wody, szczypta soli). Ciasto musi być odrobinę bardziej gęste niż takie do zup.Kluseczki muszą być bardziej "mięsiste".
- Kiedy kurki są już miękkie uzupełniamy wodę i wlewamy do nich kluseczki, gotujemy kilka minut.
Dodajemy dwie łyżki kwaśnej śmietany i energicznie mieszamy zawartość rondla.
Powstaje gęsta konsystencja sosu.
- Do rondla przekładamy uduszone polędwiczki i podgrzewamy przez kwadrans (na małym ogniu, żeby nam się kluseczki nie przypaliły)...

Proporcje na dwie porcje (romantyczna kolacja): 1 szt polędwicy wieprzowej, 10 dkg kurek

Teraz pozostaje jedynie przygotować sztućce i dobry apetyt...Smacznego :o)

P.S. Zdjęcia nie będzie, bo pożarliśmy zanim sięgnęłam po komóreczkę...;o)

12 komentarzy:

  1. Bardzo zbożny pomysł z tym kociołkiem, Gordyjko! Jestem cała na tak, bo moje drugie imię to kucharskie beztalencie, może coś podpatrzę i upichcę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma "beztalenci kulinarnych", są tylko talenty nieodkryte ;o)
      Moja kuchnia nie jest zbyt wyszukana, ale wszyscy żyjemy ;o) A początki miałam bardzo, bardzo skromne...:o)

      Usuń
  2. "Zaczarowany kociołek" bardzo przypadł mi do gustu. A zatem do kociołka chętnie zaglądać będę, o ile właścicielka wyrazi zgodę.Polędwiczki wypróbuję póki kurki jeszcze dostać można.
    No a teraz o żarłocznym Angliku.W pierwszej chwili pomyślałam,że może ma tasiemca, który wchłania każdą porcję i człek jest nienasycony, ale.... ale teoria o jedzeniu na zapas bardziej przypadła mi do gustu. Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądaj Waćpanna do woli...:o) Kurki można dostać mrożone, więc to przepis całoroczny...;o) Anglik do dzisiaj wywołuje u mnie podziw, bo nawet pod przymusem tyle bym w siebie nie wcisnęła...:o)

      Usuń
  3. W osrodkach sportowych czesto spotykali sie zawodnicy roznych dyscyplin
    Sportowych i w czasie posilkow, zawodnicy o limitach wagowych cierpieli
    Widzac posilajacych sie miotaczy.
    Pozdrawiam,
    L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było tak !! Mój talerz był zawsze w sferze marzeń Kolegów ;o) Miałam dietę "jedz wszystko"...:o)

      Usuń
    2. A najgorzej bylo jak obok, przy jednym stoliku siedzialy cztery judoczki, a obok cztetech miotaczy, ale od czego byli trenerzy? Madrzy szybko mmieszali sklady.
      L

      Usuń
    3. Czyli i "wilk syty i owca cała"...;o)

      Usuń
  4. W Holandii jest taka rybna knajpa, gdzie za kwotę można jeść solę, ilość bez ograniczeń. Sole są tam nieduże, jak dłoń, ale jednak. Pewien Japończyk zjadł 24... Z tym angielskim żarciem to prawda. Nie dziwię się, że facet postanowił się zapakować na śmierć ale nie odpuścił:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tym Angliku to ta holenderska knajpa by splajtowała...;o)

      Usuń
  5. Jak Anglik wracał samolotem, to pewnie za nadbagaż musiał dopłacić:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz Krzysiaczku podobny nam tok rozumowania...;o)

      Usuń