Do klasycystycznych zabytków to mi co prawda jeszcze odrobinę w metryce brakuje, ale postanowiłam, że zanim status zabytku osiągnę to mi się jakaś renowacja należy...
Podobno, raz na dwadzieścia lat to i Księdzu wolno...
Poczłapałam jak wiecie po odpowiednie bumagi, żeby mi owa renowacja ujmy w kasie rodzinnej nie przyniosła, porezerwowałam terminy owych renowacji telefonicznie i jako żywo od wtorku odnowę rozpoczęłam...
Osobisty mój Konserwator zabytków, czyli Lekarz, że tak powiem, pierwszego kontaktu, notabene Pediatra :o) zalecił, abym ów złożony proces rozpoczęła od diagnostyki...
No to proszę bardzo...
We wtorek Pan N. powiózł swojego zdechlaka na branie w żyłę...
Tfu, tfu,tfu...
Branie z żyły...
Pani Laborantka, co prawda widokiem moich żyłek zachwycona nie była i przez chwilkę nawet Jej przez myśl przebiegło, żeby mi krew aparatem dla dzieci pobierać, ale widać minę srogą zrobiłam, żeby nie powiedzieć poważną, to się Kobiecina zreflektowała...
Musi, że się zmobilizowała, bo migusiem igiełkę wbiła bez żadnych komplikacji...
Ufff...
No to pierwsze koty za płoty...
Dzisiaj już miało być bardziej egzotycznie...
Dzisiaj niczym Achilles miałam zaprezentować swoją piętę Chirurgowi, a właściwie skarb jaki owa pięta skrywała od dziesięcioleci...
Szkło rodem z rodzinnego mojego Miasta...
Nabyte drogą wbicia przypadkowego...
Pan Doktor wysłuchał mnie uważnie, stwierdził, że szkła tak właśnie reagują i pożądał moją piętę obejrzeć naocznie...
- Proszę się położyć, najlepiej na brzuchu... - zaproponował...
No i ja durna sierota się na tym brzuchu położyłam...
Pan Doktor piętusie podotykał, pooglądał, pochrząkał i wziął do ręki nożyczki chirurgiczne...
- Tylko zerknę co się pod tym naskórkiem dzieje...-oświadczył...
No i zerknął...
Musi, że się Panu Doktorowi Chirurgowi wizyta u Doktora Okulisty należy bo tego oglądania to jak na mój gust stanowczo za dużo było...
- Ałć... - oświadczyłam gromko jak mi już te nożyczki do połowy w piętę weszły...
- Teraz troszkę zaboli... - zakomunikował mój Oprawca... - Nie chcę tak od razu Pani tkanki wycinać i szwów zakładać, to może tak nam się uda...
Orzesz...(ko)...
- Znieczulać na taki momencik to też szkoda, bo to dla serduszka niezdrowo... - baja Sadysta i tymi nożycami mi w pięcie majchruje...
W mig zrozumiałam, że to pułapka była...
Jak bym na plecach leżała to Pan Doktor by już pewnie od kwadransa na Urazówce na pomoc czekał z rozbitym czerepem, a tak to mogłam sobie jedynie gwiazdy przed oczami liczyć i zmiłowania czekać...
- Poproszę opatrunek... - oznajmił w końcu mój Oprawca...
Ufff...
- W poniedziałek do kontroli poproszę, jak się nie udało to musimy wyciąć... - skwitował wizytę...- Odczuwa pani teraz to kłucie ?? - zapytał...
- Teraz odczuwam sporo Panie Doktorze, ale kłucie niekoniecznie... - odpowiedziałam, a Pan Doktor roześmiał się radośnie...
Ewidentnie uznał zabieg za udany...
A ja poczłapałam jednonóż pożalić się Panu N. na mój bolesny los...
Teraz naprawdę rozumiem Achillesa...
A mnie co miesiąc {księżycowy) kłują
OdpowiedzUsuńod piętnastu lat i teraz nie każda Pani
może pokonać warstwę zrostów,
a pięty to obie załatwiam... pumeksem.
Gratuluję wytrzymałości i czekam
na dalsze komunikaty z frontu... odnowy.
Pozdrawiam,
LAW
Nie zazdraszczam kontaktów ze Strzykawkami...:o)
UsuńJa kiedyś szefa z Holandii zawiozłam do mojej siostry do kliniki. Zamknęła się z nim w gabinecie, żeby omówić jego problemy gastryczne. Ale jak się zaczął ruch za drzwiami i nerwowy śmiech usłyszałam, wiedziałam, że już jestem bezrobotna. Siostra zapakowała mu rurę do gardła, ani się obejrzał. To się nazywa, wziąć z zaskoczenia. Ale nie miał żalu.:))
OdpowiedzUsuńO nie !! Za gastroskopię bym zamordowała !! ;o)
UsuńDzielna jesteś Gordyjeczko, bardzo dzielna! A Pan N jakąś wynagradzajkę przygotował? Na przykład kolację przy świecach:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jak On Biedak zniesie do końca tą moją "odnowę" to chyba będę musiała mu znicz olimpijski odpalić...;o)
UsuńTo teraz jesteś uziemiona na jednej nodze?
OdpowiedzUsuńnotaria
No coś Ty !! Człapię na jednej i kawałku drugiej...:o)
Usuńbardzo dramatyczny przebieg tej diagnostyki lekarskiej miałaś, nie powiem...
OdpowiedzUsuńStary Wyga wie jak podejść...;o)
UsuńO biedna Ty biedna, współczuję, ale zaskoczył Ciebie nieźle ten oprawca :-)))
OdpowiedzUsuńDałam się podejść jak żółtodziób...:o)
UsuńJa tam na eWUŚIU zawsze czerwony jestem :) Już sam proszę o "oświadczenie" :) Ciekawe czy ktoś to sprawdza?
OdpowiedzUsuń