niedziela, 20 stycznia 2013

Misiowa Gordyjki natura...

     Zaczynam podejrzewać, że Ojciec Czas znacznie przyspieszył swoje kroki...
Nie ma co...Nadążyć trudno...
     Może to przez ten zagrypiony tydzień, wycięty z życiorysu, może przez sterty papierów czekających cierpliwie na moją uwagę, w każdym razie doby mi mało...
Echhh...
Lepiej nie będzie...
Przynajmniej do końca marca...
     Machać łopatą można w porywach szybciej, mózg ma swoje prawa, a nadwyrężanie go skutkuje jedynie buntem...
Mój w ramach buntu przeciw mnie, zasypia...
Nawet specjalnych wygód nie potrzebuje...
Od zawsze tak mam...
     Jak organizm czuje się wyczerpany to łepetynka opiera się o "cokolwiek" i budzi się po godzinie, albo dwóch "nówka sztuka"...
Jak przetrwać do wiosny ?? 
Nie walczyć...
Organizm z reguły zna swoje potrzeby, więc opozycja nie na wiele się przyda...
     Co prawda nie mam w dorobku tak spektakularnych wyczynów jak moja Mamciaś, która przygotowując się do Dyplomu na parkowej ławeczce, spadła z owej ławeczki, podłożyła sobie tylko łokieć pod głowę i na żwirze przespała dwie godziny, ale coś tam w życiorysie mam...
     Zaliczyłam senna wpadkę w czasie bardzo ważnych zawodów sportowych, dokładnie w momencie kiedy zakładałam kolce, więc obudzona z nagła, pognałam na linię startu w jednym bucie...
W szkole średniej notorycznie zasypiałam na korytarzach przed klasami, więc twarz z reguły miałam "powgniataną" od kaloryferowych żeberek...
Na zgrupowaniu narciarskim usnęłam "pod sosenką" z poopą w zaspie...
A czasy macierzyństwa kojarzą mi się z chroniczną wręcz bezsennością...
Zasypiałam oparta o szczebelki łóżeczka, albo zwinięta w rogalik na podłodze w dziecinnym pokoju...
W pracy też nie było lekko...Szczególnie jak zjadłam cokolwiek...Sen przychodził natychmiast i nie był wybredny...Byle kawałek klawiatury pod głową, albo segregatora...
No cóż...
Dobra drzemka nie jest zła...
Żeby tylko nie było tego moralnego kaca, że papierzyska leżą, że robota nie ruszona, że czas tak szybko leci...
Papcio Czasie...Ja poproszę o jakąś dyspensę...Czy to moja wina, że w poprzednim wcieleniu byłam misiem...?? ;o)

7 komentarzy:

  1. To mój jest bardziej wymagający, byle gdzie nie zaśnie:))) Ciekawe kim byłam w poprzednim wcieleniu, ale na pewno nie misiem!
    Pozdrawiam, byle do wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Papcio Czas dyspens nie udziela. Wyjął mi z życiorysu cały dotychczasowy styczeń. Dawno już takiej orki na ugorze nie pamiętam :(
    Pierwszy wolny weekend w tym roku już się kończy niestety. Ledwo się zaczął i... już koniec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o wolnym mogę pomarzyć...albo pośnić...;o)

      Usuń
  3. Nieeee, ja Ci zazdroszczę takiego snu...
    Ja nie zasnę jak nie zrobię tego , tamtego i coś jeszcze mi się przypomni...
    Umrę a nie zasnę...
    Zawsze zazdrościłam łatwości zasypiania mojemu mężowi, myk i już śpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nocny sen też czasem muszę sobie zasłużyć...;o)

      Usuń
  4. Najlepiej zasypiają dzieci - jedno kiedyś zasnęło na stojąco z czołem opartym o róg stołu! A drugie w talerzu, jak na kreskówkach. A czy ty nie masz czasem narkolepsji? Bo przyznam, że zaśnięcie podczas startu na bieżni to już nie jest normalna reakcja na zmęczenie. Nie pamiętam, czy prowadzisz samochód, ale to może być niebezpieczne. Może trzeba to jednak zbadać? Zdrowia życzę:)

    OdpowiedzUsuń