piątek, 14 grudnia 2012

Takie malusie marzonko...;o)

     Pamiętacie jak pisałam, że wszystko zaczyna się od marzenia ?? 
     Nie ?? 
     No to teraz mówię...
A jak mówię, to wiem...A jak wiem to przecież by mnie pokręciło, żebym o tym nie napisała...
No to bazgram...
     Marzenie zaczęło się kilka lat temu kiedy siedziałam przy restauracyjnym stoliku,  a w zasięgu mojego wzroku stał inny stoliczek...Zasiadali tam Rodzice i Dzieci z Małżonkami...Tak mnie jakoś ten obrazek zauroczył, że zalęgło się w duszyczce takie malusie, maciupeńkie marzonko...
Żeby tak kiedyś z Dzieciakami, przy stoliczku, w knajpce, Sylwestra obchodzić...
Echhh...
Teraz to nawet pomarzyć o tym nie chciałam...
Realizm zero...Może kiedyś...
     Właściwie to wcale nie mieliśmy iść balować...Decyzja, jak prawie wszystkie zapadła w ciągu jednej minuty...No może dwóch...
Jak to określił Pan N.: "znalazłaś perełkę"...
"Perełka" jakoś nie pasowała mi do grupowego obchodzenia...
Może kiedyś...
     W poniedziałek Syn zadzwonił z nowinami, a ja podpuszczona przez Ślubnego, na pytanie: "co słychać ??", streściłam Pierworodnemu nasze plany...
Młodzi w zachwycie, a my patrzymy na siebie jak zaczadziali...
Orzesz...(ko)...
     Ledwo skończyłam połączenie, Pan N. rzucił "dzwoń"...
     No to zadzwoniłam...
"Brak miejsc"..."Może coś się do piątku znajdzie, jak ktoś nie wpłaci zaliczki"...
Koniec przekazu...
Echhh...
Może kiedyś...
     Wczoraj telefon...
     - "Interesowała Panią dodatkowa rezerwacja"...
Ło Matulu...
     - Interesowała!!...Potwierdzę za pięć minut...
Dzwonię do Syna...
     -Synku...możesz rozmawiać ?? - pytam grzecznie, bo mógł być jeszcze w pracy...
     - Nie, jadę samochodem...- odpowiada wyrodne Dziecię jak we mnie dusza mało nie wyskoczy...
     - Idziecie z nami na Sylwka ?? - pytam, bo wszak dobrze Go wychowaliśmy i Matce nie przerwie...
     - Wykluczone !! Jadę samochodem...Nie mamy kasy...Bez Żony nie podejmuję poważnych decyzji... - odpowiada Ten niby dobrze wychowany...
     - To dzwonię do Synowej !! - rzucam mu w twarz, to znaczy w słuchawkę i tyle mnie słyszał...
Usłyszałam jeszcze "to dzwoń"...Wredota...
     - Witaj Kochanie...- zaczynam podlizywanie... - zdenerwowałam Ci Męża...
     - Oooo...Mama też ?? - słyszę miły głosik...
Orzesz...(ko)...
     - To kto jeszcze ?? - pytam z cieniem nadziei, że może Szef...
     - Zapomniałam rano telefonu z samochodu...Wracał się do domu... - wylicza swoje grzechy Synowa...
Trzeba zaatakować...
     - Jedziecie z nami na Sylwka?? - pytam prosto z mostu...
     - Ojjj, nie...Kasy nie mamy...Tak bez Męża decydować...- jęczy mi do słuchawki Synowa...
     - Podobała się Wam propozycja ?? - pytam dla jasności...
     - No pewnie, że fajna...- słyszę w odpowiedzi...
     - My fundujemy...- rozwiązuję kwestię finansów...
     - Ale tak bez Męża decydować...Niech Mama zaczeka kwadransik...- pertraktuje Synowa...
     - Nie mam kwadransa...Mam trzy minuty...Męska decyzja...Tak...??
     - Mamooooo...
     - Co masz na kolację ?? - zmieniam temat...
     - Eksperyment...- słyszę...
     - To dobrze...Na progu ślicznie Męża powitasz...Nakarmisz...I zaprosisz na Sylwka...- proponuję...
     - Mamooooo...
Orzesz...(ko)...
Solo się z Nimi nie dogadam...
     - Wszystko musicie uzgadniać ?? - pytam...
     - Tak jak Rodzice...- rzuca Synowa...
O by Cię...
To sobie wzorzec znaleźli...
     Pan N. leży sobie na kanapie i błogo się uśmiecha...
     - Zadzwonię za pół godziny... - rzucam, wyliczywszy ile czasu Syn potrzebuje na dotarcie do domu...
Synowa oddycha z ulgą...
A ja dzwonię do Pana Organizatora i proszę o godzinną prolongatę...Czort znajet ile mi czasu zajmie przekonywanie Ich w duecie...
Dostaję dwanaście godzin...Wystarczy...
W tym czasie pada mi komórka więc pędzę ją podładować...Ledwie siadłam na poopsku dzwoni Syn...Oho !!...Trzeba kuć żelazo...
Jak będzie marudził to udam, że mi bateria siadła...
     Synuś w świetnym humorku, więc eksperyment się udał...O powitanie, przez przyzwoitość, nie pytałam...Po co matce pewne rzeczy wiedzieć...;o)
No to zagajam, a Ten się niczym piskorz wije...
Że kłopot...Że finanse...Że już dość dostali...
A by Cię...
     - Synku...Nie marudź...Podoba się ??- pytam...
     - No pewnie...
     - No to zacznijcie szykować ciuchy...Przyjeżdżamy po Was w poniedziałek...
Nie odpuścił...
Jeszcze kwadrans musiałam na poczekaniu argumentować, kontrargumentować, tłumaczyć, przekonywać...
     - To przez to, że nauczyliście mnie zaciskać pasa... - kapituluje Syn...
     - I dlatego brzuszek masz ładny... - kwituję, a w tle słyszę chichot Synowej...
Zawsze dyskutujemy na głośnomówiącym, żeby nie trzeba było durnowato powtarzać...
     - Czyli jedziecie ?? - uściślam...
     - Z Wami się nie da... - słyszę potwierdzenie...
No prawie...
Tak wygląda potwierdzenie, jakbyście nie wiedzieli...
Ufff...
     Panu N. oczy się śmieją...Aż poczerwieniał z emocji...
Się będzie działo...
     We mnie duszyczka aż podskakuje z radości...
Jedziemy na wspólnego Sylwka...!!
Marzenia się spełniają i to czasem całkiem niespodziewanie...
A to, że trzeba się przy tym czasem napracować ??
Hmmm...Żeby mnie tak ktoś za gadulstwo płacił...
A niech tam...Ważne, że się dali przekonać...

6 komentarzy:

  1. ;-)))
    Stanowczo powinnaś pracować w negocjacjach :-)))
    A niech Ci się o marzenie spełni :-)
    Pisane też masz fajne...
    Talent , naprawdę talent...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dekada praktyki i geny gaduły...;o)
    Taaa-l(am)ent...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. jantoni341.bloog.pl14 grudnia 2012 22:32

    W tym roku kolegom ze studiów,
    oprócz zdrowia,
    życzyłem takiego Sylwestra,
    jakiego jeszcze nie przeżyli.
    Za zdrowie dziękowali, ale o Sylwestrze,
    jeden podsumował, "a idź do cholery".
    Ja, Wam wszystkim gratuluję
    i życzę wszystkiego najlepszego.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha...Strzał prawie w "10"...Sylwestra spędzimy w miejscu, które mój Tata kwitował..."A po jaką cholerę znowu Cię tam niesie"...;o)

      Usuń
  4. Jednym słowem wymarzony Sylwester przed Tobą:) Cieszę się razem z Tobą:) No i popieram Jasną, praca w dyplomacji, albo przy trudnych negocjacjach by Ci się nadała:)

    OdpowiedzUsuń
  5. I jestes kolejnym dowodem na to, że jak się chce to marzenia sie spełniaja :))) a bawcie sie dobrze i wesoło :)

    OdpowiedzUsuń