Cisza przerwana stóp tupotem,
mrok rozjarzony zniczy blaskiem...
Nie ma powrotu życia splotem,
nie ma dni nowych z jasnym brzaskiem.
Nie można Was jak kiedyś kochać,
bo miłość zgasła wraz ze Słońcem.
Nie można po Was wiecznie szlochać,
bo nawet rozpacz więdnie końcem.
Więc cóż możemy, my tęskniący,
my w kierat życia zaprzężeni,
gdy pozostaje Świat tętniący
bez Tych, co są już tylko cieniem...
Mój Tata już nie żyje , ale Mama trzyma się dobrze...
OdpowiedzUsuńNasza lista Pożegnanych jest długa...
UsuńTaki pomysł w głowie siedzi:
OdpowiedzUsuńmożemy dziś Was odwiedzić.
LW
Dzisiaj gdzie skierujesz wzrok,
Usuńtam tłok...
Lepsza chwila zadumy, gdy
znikną tłumy...
Wczoraj przedpołudniem
Usuńbyło dużo luźniej.
LW
Nasi Rodzice także już po tamtej stronie tęczy. Miesiąc temu Mama Bodka dołączyła do pozostałych...
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje rymcioklepki. Poruszające...
Coraz większe grono Dobrych Aniołów...:o)
UsuńBardzo osobisty wiersz...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gordyjko:)
Tak to jakoś wyszło...;o)
UsuńDzisiejszy dzień porusza osobiste struny w naszych sercach... Takie święto...
OdpowiedzUsuńSmutne wspomnienia zawsze poruszają...:o)
Usuń