niedziela, 2 września 2012

O sile persfazji i radosnym kul rzucaniu...

     Lubię różne wyzwania, ale przyznać się muszę, że wizyta w Kręgielni wyzwalała u mnie dziwne odczucia...
Może dlatego, że pokazywany w mediach ich obraz, to z reguły miejsce spotkań młodych Ludzi...
Gwar, alkohol i bite bez opamiętania rekordy...
No cóż, kiedyś trzeba wyobrażenie skonfrontować z rzeczywistością...
     Gwar rzeczywiście panował niezły, bo i muzyczka sączyła się w tle i gra wyzwalała niezłe emocje...
     Przy stolikach siedziała rzeczywiście w większości Młodzież...
     No i faktem jest, że największe "branie" miało w barku piwo...
Ale...
     Ale nie było tam żadnych wrzasków, a Grający odnosili się do siebie z widoczną sympatią, pożyczali sobie kule, ustępowali sobie siedzących miejsc jeśli była potrzeba, a wyjątkowo udane rzuty były nagradzane uśmiechami i oklaskami nawet przy sąsiednich stolikach...
     Młodzieży było sporo, ale były również stoliki "wielopokoleniowe", przy których zasiadali gracze od kilku do kilkudziesięciu lat...
     Piwo miało "branie", ale każdy sączył je po łyczku, a spora część zadowalała się owocowymi sokami...
     Dostaliśmy wymagane przepisami buciki i rozpoczęłam pierwszą w życiu partię "kręgli", a właściwie "bowlinga"...
     Młody pokazał jak wkładać palce, żebym od razu nie wylądowała na urazówce i pełna animuszu ruszyłam do stanowiska z kulami...
Ło Matko i Córko !! 
Ogłupieli chyba do reszty...
Jak ja mam takie cudactwo podnieść trzema palcami ?? 
A już wywijać tym przepisowo to ani myślę...
Złapałam kulę w dwie ręce i ruszyłam na tor...
     - Mamo !! Najlepiej zrób dwutakt i noga za siebie !! - podpowiadał Synalek...
     - Ja Ci zaraz zrobię dwutakt... - pomyślałam sobie i tarabaniłam tą kulę posapując lekko...Przy samym torze wsadziłam paluchy w te nieszczęsne otworki i ...
Nie ma to tamto...
Jakaś "klapka" mi się chyba otworzyła, bo rzut wyszedł całkiem zgrabny, a kula ku mojemu zaskoczeniu zaczęła się toczyć w wymaganym kierunku...
Żeby czasem nie zapeszyć, lekko przymknęłam oczy i czekałam na wynik końcowy...
Trafiłam !! 
Orzesz...(ko)...!! 
Trafiłam...!! 
     Nie to żebym zaraz trzasnęła "strika", bo przewróciło się ledwie sześć kręgli, ale sam fakt, że nie walnęłam w boczne korytko wydawał mi się sukcesem...
Pierwsze koty za płoty...Pierwsze, bo drugich nie było...
Hmmm...
Właściwie były, tyle, że farta miałam nieziemskiego i kiedy walnęłam tym ciężarnym "dziadostwem" opadł mechanizm blokujący kręgle i...tor się zablokował, a na moim koncie pojawił się magiczny wynik "10"...
Objęłam prowadzenie :o) 
Ależ to było przyjemne uczucie...
Nie powiem, żeby to było sprawiedliwe...Ale przyjemne było...
     Dzieciaki oczywiście od razu pobiegły do obsługi załatwić zmianę toru (!)...
     Kolejne rzuty bywały różne...Czasem trafiałam w boczne korytko, co wywoływało salwy śmiechu...Czasem trafiałam bardzo przyzwoicie, a nawet zrobiłam dwa "striki", co podbudowywało mnie ogromnie...
Graliśmy w piątkę, więc przez godzinną rundę rozegraliśmy tylko jeden mecz, ale było bardzo przyjemnie, ekscytująco i radośnie...
Widok matrony walczącej z kulą wyzwalał u wszystkich radosne uśmiechy...U matrony też...
Mecz wygrała Synowa...:o) 
Co prawda w ostatnim rzucie Syn miał spore szanse na wygraną, bo brakowało mu niewiele,ale kiedy Synowa rzuciła...
     -Jak wygrasz spisz na materacu...
Syn dziwnym trafem wcale nie trafił...
To się nazywa siła perswazji...;o)
     Różnice między Graczami wynosiły dwa - trzy punkty, więc wszyscy byli zadowoleni, a my postanowiliśmy wrócić do kręgielni jeszcze nie raz...
Muszę tylko potrenować podnoszenie ciężarów...;o) 

8 komentarzy:

  1. O, cholerka, komentarz mi wcięło! Kręgli bym spróbowała, ale u mnie w mieście nie ma takiej możliwości. Ciekawe, czy dałabym rade pchnąć kulę do przodu, czy poleciałabym razem z nią? ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to koniecznie wpisz w harmonogram kolejnej bytności w Krakusowie...;o)

      Usuń
  2. jantoni341.bloog.pl2 września 2012 16:10

    To jednak kobiety górą.
    Podobno "wyrabianie" ciasta
    wzmacnia potrzebne mięśnie.
    Powodzenia i gratulacje.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro zaprawy potrzebuję,
      to na pierogach potrenuje...;o)

      Usuń
  3. Kiedyś, z dziewczynami z pracy często umawiałyśmy się na kręgle. Swój pierwszy raz wspominam podobnie jak opisałaś:) Nie byłam przekonana, że kula potoczy się prosto na kręgle. Chyba ten pierwszy raz ma w sobie jakieś czary... bo wygrałam! Potem różnie to bywało. A teraz jakoś nie bywam, ostatnio grałam 3 lata temu:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. gratulacje, byłam na bowling niejedne raz ale tylko raz po wyrzuceniu kuli fiknęłąm kozła nogami do góry, bylo śmiesznie, na rozbiegu jest ok ale dalej podłoga jest posmarowana jakimś takim czyms i ja za daleko sie rozbiegłam wyrżnęłam jak trzeba, było fajorsko z girami w górze nie ma co!
    j

    OdpowiedzUsuń