Przyznam się, a co...Pewnie, że się przyznam...
Ja stara wrona, chytra lisica dałam się zrobić w bambuko...
Echhh...
Trzy tygodnie temu nasi Młodzi ruszyli w podróż poślubną do Kraju, który jakoś podświadomie kocham...Nie to, żebym miała z owym Krajem jakieś związki takie bardziej ścisłe...
Ot, kocham go tak za nic...
No może nie całkiem za nic...Kocham go za Luwr, Zamki nad Loarą i "Królów Przeklętych" Druona...O Dumasach nie wspomnę...
Kocham Francję...
Taka ze mnie romantyczna gadzina...
Kiedy więc Młody obwieścił, że Ich podróż poślubna ma wieść szlakami umiłowanymi, to najpierw mnie dorwała tęsknota okrutna, a zaraz potem zaczęłam się ślinić jak buldog na widok schabowego...
Jak ja Im tej Francji okrutnie zazdraszczałam...
Pojechali...
Wrażeń z podróży poślubnej opisywać Wam nie będę, bo ani wiedzy w tym temacie nie posiadam ;o), ani bloga do kategorii erotycznej nie zgłaszałam, ale nie w tym rzecz...
Młodzi wybyli i jako jednostki wielce oszczędne nawet sms-ka nie przysłali...
Hmmm...
Przysłali jednego, jak tylko zajechali i to po moim monicie...
No dobra...W podróży poślubnej myśli się raczej o czym innym niż sms-y do Rodzicieli...
Zastanawiającym jednak było, że nawet zdjęcia jednego na mailika nie wpakowali, a dostęp do necika mieli posiadać...
- "O czekajcie Wiarołomcy !! Już my Was zdyscyplinujemy jak tylko na ojczystej ziemi staniecie"... - postanowiliśmy z Panem N.
Bezczasowa byłam, co mi się ostatnio często zdarza, ale jakoś kwadransik wycięłam i bazgroły na bloga tworząc w statystyki zajrzałam...A tam...
O zgrozo...
Wejścia z Francji...
- "O Wy Zbrodniarze okrutni !!...To na jedno zdjątko czasu i necika nie macie, a na wczytywanie się w moje herezje czas jest ??"... - krew moja półgóralska zawrzała...
Po tygodniu Młodzi mieli miejsce zasiedlenia na francuskiej ziemi zmienić, co zakomunikowali nam sms-em (!), a ja humanitarnie postanowiłam Ich o moich morderczych zapędach uprzedzić...
- Mamo...litości !! Toż my wcale neta nie mamy !! Całe dnie zwiedzamy te Twoje zamczyska, więc do kawiarenki z wolnym netem się nie wyrabiamy czasowo, a za innego neta trzeba płacić jak za zboże...Udało się nam jednego maila wysłać tylko i nawet nie wiemy czy dotarł...
Hmmm....O tym mailu to ja już wiedzę miałam, bo korespondencja była przeznaczona dla młodszej Siory naszej Synowej, więc łaskawością się wykazałam...
- Doszedł...Tylko się Młoda dziwi, że więcej nic nie piszecie...
Wiedziona jednak podejrzliwością w statystyki zaczęłam zaglądać częściej...
Nijak mi stan beznetowy Młodych do owych statystyk nie pasował...
No cóż...
Skoro Oni udają, że bloga nie czytają, a ja udaję, że o Nich nie piszę to "pieklenie" musiałam w duszy schować...
Nie wiem komu szybciej owe dwa tygodnie zleciały...Czy nam w kołowrotku zajęć zawodowych, czy Młodym wchłaniającym ogrom historii i kontemplującym widoki...
No i wówczas właśnie, kiedy Młodzi stacjonarnie już w Ojczyźnie przebywali, wchodzę do statystyk, a tam...
Francja...Francja...Francja...
Orzesz...(ko)...
Toś mnie miły Francuzie w bambuko zrobił...(Do tekstu bardziej forma męska pasuje ;o))...Mnie starą wronę...
Echhh...
Ale, że sporo emocji mnie Twoje odwiedziny kosztowały, więc postanowiłam tą traumę opisać...
Pozdrawiam Cię serdecznie...
I przyznam się szczerze...
Zazdraszczam Ci okrutnie, tego we Francji bytowania...;o)
P.S. Coś dla duszy przy okazji...;o)
Też uwielbiam Francję i ich język :-)
OdpowiedzUsuńA ballady...?? echhh...;o)
UsuńTo musi być jakiś wielbiciel :-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Ty to masz pomysły Noti...:o)
UsuńChyba będzie jakiś krótki reportażyk...
OdpowiedzUsuńzdjęciowy. Spokojnie poczekam.
Przesyłam pozdrowienia Rodzicom i Młodym.
LW
Jak mi żebry dobrze pójdą...;o)
UsuńPewnie będzie ich nie mało,
UsuńMłodzi chyba się... pochwalą.
LW
Twoja pewność i mnie ośmiela...
Usuńbudzi się na zdjęcia nadzieja...;o)
no i proszę a na włąsne pierworodne chciała się wydzierać, a ładnie to tak?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
moja wnuczka najstarsza ma ojca Francuza, więc ma paszport tenże, babcie w Bretagne, ojca w Wersalu, jej to zycie jak w Warszawie, bo mieszka w Warszawie, ale z babcią J Paryż zwiedzała, bo stwierdziła, że nikt tak Paryża nie zna jak ja, no włąśnie, ja tego w ogóle nie rozumiem, ze niby ja Paryżanka, a skąd ! ale Paryz to znamy teraz obie, no i slubny a nogi to nam właziły znaczy w d..ę opisy sa na moim blogu jak się pogrzebie, to sie znajdziepozdrawiam serdceznie
j
Ja Paryża nie znam, ale w Luwrze mogła bym zamieszkać...przynajmniej na kilka tygodni...;o)
UsuńZazdraszczam Gordyjko tych wielbicieli z całego świata:)))
OdpowiedzUsuńNo ale z drugiej strony nie ma co zazdraszczać, tylko trzeba sobie zasłużyć:) A u mnie z tym "zasłużaniem" kiepściutko, nawet Gordyjka nie zagląda...
Pozdrawiam serdecznie:)
Szaleju się Krzysiaczku ojadłaś ?? Ja nie zaglądam ?? Ja wiernam Twemu blogowi bardziej niż Penelopa...:o)
UsuńAcha:))) A myślałam, że ... Ech tam, nieważne. Pozdrawiam:)
UsuńTo Ci powiem, że historia Francji i sama ona zawsze mnie fascynowała i język z miekkim "r" raj dla uszu:) zatem lepsza jesteś bo i wielbiciela masz :)))
OdpowiedzUsuńNo to witaj w Stadzie Francją opętanych...;o)
Usuń