Walka z murzynkiem...
Kiedy murzynek na stole gości,
Pan N. dla niego nie ma litości.
Ścieżkę do kuchni depcze wytrwale
dokąd na blaszcze jest choć kawałek.
Mlaska i cumka, okruszki roni,
kawałki ciasta chowa wciąż w dłoni.
Niszczy murzynka w tempie magicznym
choć kwandrans temu był cały, śliczny...
Mord na murzynku już się dokonał,
blaszka puściutka jest namoczona.
Z Męża mi cała siła wyciekła...
"Może byś jakieś ciasto upiekła ?"
Łasuch z Pana N:) Następnym razem wydrukuj ten wierszyk i powieś gdzieś obok blachy z murzynkiem. Może wtedy Pan N zastanowi się nad swoim nieodpowiedzialnych zachowaniem:))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
W życiu !! Napchane murzynkiem pysiaki są cudne...;o)
OdpowiedzUsuńMurzynek to pierwsze ciasto, które piekła moja żonka, a ja z Michałkiem je "degustowaliśmy".
OdpowiedzUsuńLW
Czyli też jesteś specjalistą od znikania murzynka...:o)
OdpowiedzUsuńChoć Antoni
OdpowiedzUsuńmam na drugie,
Twój wpis dla mnie
wielkim długiem,
bo smakuje
mi murzynek,
że dziś zjadłbym
chociaż krzynę.
LW
Nie ma murzynka...
OdpowiedzUsuńpożarta krzynka...:o)
Dobry murzynek nie jest zły :))) Nie pamiętam już, kiedy go piekłam.
OdpowiedzUsuńStare przepisy mają moc cofania czasu...;o)
OdpowiedzUsuń