środa, 9 lutego 2022

Niebiańska muzyka z powerem...Gregorianie...

     Jak ochłonąć po takiej Wyprawie ??

     No cóż...Doba leżakowania (z przerwami na wypakowywanie i pranie), a potem...

     Dawno temu towarzyszyli mi każdego dnia...Wsiadałam do samochodu i puszczałam płytę...Kiedy w Firmie bywało źle, a nerwy szarpały ciało i duszę, zwiewałam na parking, przekręcałam kluczyk i puszczałam płytę...Do domu też wracałam z nimi...

     Wyciszali...Koili...Energetyzowali...Wszystkiego było do woli w Ich muzyce...

     Bywali na koncertach w Polsce, ale nie udawało się nam "wbić" na widownię...

     Kiedy w 2019 roku wracaliśmy z Białki Tatrzańskiej, w oczy wbił mi się przydrożny baner...Nie mogłam się doczekać przyjazdu do domu, odpalenia lapciaka, sprawdzenia portali z biletami...

Wielkiego wyboru nie było, ale decyzja zapadła natychmiast...

     20 marca 2020 roku mieliśmy uczestniczyć w wymarzonym koncercie...Odliczałam dni...

Tydzień przed wydarzeniem weszły restrykcje i koncert przeniesiono...

     9 grudnia 2020...Zaczęłam odliczać od nowa...

     Majowy koncert Filharmoników Wiedeńskich po raz drugi przepadł, więc rezerwa w optymizmie była wskazana...Klątwa jakaś ??

Miesiąc przed koncertem termin trasy ponownie przeniesiono...

     27 styczeń 2022...

Prawie dwa lata czekania, odliczania i...


     Zasiedliśmy na widowni...

     Kiedy kupowaliśmy bilety, z trudem wbiliśmy się w wolne miejsca, teraz 2/3 świeciło pustkami...Strach niszczy nawet miłość do muzyki...

     Szkoda...Wielka szkoda...Bo każda sekunda oczekiwania została nam zrekompensowana...To nie był Koncert, to był Spektakl...Wszystko dopracowane w najdrobniejszych detalach...Widać, że Im też zależało...I pięknie nam za to czekanie podziękowali...

     Niech nam Pani z ochrony wybaczy, ale dwa razy złamaliśmy zakaz fotografowania i nakręcania (chociaż widać, że 10% widowni było bardziej kamerzystami niż widzami)...

Były dymy, płomienie, lasery i lustra...Były nawet ręczne szlifierki...;o)

Było i nowocześnie, i tradycyjnie...Po gregoriańsku...;o)

Dwie i pół godziny niesamowitych wrażeń...Wizualnych i dźwiękowych...

     Kto zrezygnował, powinien pluć sobie w brodę, przynajmniej kolejne dwa lata... 


P.S. Ze składu, którego słuchałam w samochodzie, pozostał tylko Jeden, a ja ze zdziwieniem przyjęłam fakt, że "grają" od 22 lat...Ojciec Czas nie ma litości...;o)

8 komentarzy:

  1. To faktycznie super sprawa, bo i długość spektaklu zacna!
    Zazdraszczam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byli tak samo utęsknieni jak my, więc trochę zeszło...;o)
      Sama sobie zazdraszczam...;o)

      Usuń
  2. Tauron Arena Kraków :-))) Wolę te bardziej ascetyczne kawałki, bez fajerwerków i szlifierki;-) Mieli pewien pomysł i chwycił, zyskali rzeszę słuchaczy, tylko oby ktoś sobie nie wyobrażał, że tak śpiewano chorały w średniowieczu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ascetycznie byli przepiękni!! I trochę krótka to była "asceza"...;o)
      No coś Ty!! W średniowieczu nie mieli szlifierek...;o)

      U Benedyktynów w Tyńcu też bywa tłoczno...;o)

      Usuń
  3. Koncert jak widać podniósł poziom adrenaliny i serotoniny, tak trzymać:) Już życie wraca na swoje właściwe tory, będzie więcej okazji do rozrywki, trzeba tylko chcieć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała sztuka, żeby się nie dać stłamsić do końca...;o)

      Usuń
  4. Ja w tamtym roku na koncert Aloszy Awdiejewa czekałam tylko kilka miesięcy ;)
    Fajnie że koncert w końcu się odbył i dał wam tyle wspaniałych emocji, takie emocje są nam teraz baaaaaaardzo potrzebne!

    OdpowiedzUsuń