wtorek, 23 listopada 2021

Gastronomiczna symbioza...

     Jeden z naszych Kabareciarzy zaprezentował jakiś czas temu skecz, uśmiałam się setnie...Nie ma jak scenki z życia (niekoniecznie politycznego), doprawione odrobiną dowcipu...

     Pan Kabareciarz wysunął tezę, że małżeństwa z pewnym stażem przygarniają kundelki...Fakt !!

     Kolejna teza dotyczyła zmiany hierarchii "dominacji"...

Kobieta wychodząc na zakupy, przemawia czule do kundelka:

     - Pańcia pójdzie teraz do sklepu i kupi coś pysznego dla pieseczka, a jak wrócę to ugotuję ci obiadek...

     - A ja ?? - pyta z kanapy mąż...

     - A ty odgrzej sobie wczorajszy !! - kwituje żona...

     I chociaż pozycja w życiu małżeńskim Pana N. nie została tak zdewaluowana, przyznać muszę, że coś w tym jest...

     - A co jest w tym rondelku ?? - pyta mnie Ślubny...

     - Ryż z wątróbką na rosołku...- odpowiadam zgodnie z prawdą...

     - Pyszne !! - degustacja została rozpoczęta (słyszę mlaskanie)...

     - To dla psa !! - kończę zakusy Ślubnego...

Że "jedna jaskółka wiosny nie czyni" ??

     - Oooo...Galaretę robisz ?? - pyta Ślubny...

     - Nie...Golonkę Luckiemu gotuję...- odpowiadam...

     - A ja ?? - pyta Ślubny...

     - Tej nie wyżeraj !! Tobie też ugotuję...- deklaracja padła...

Dwie jaskółki to już coś...;o)

     A że czasem zasoby lodówkowe uzupełnić trzeba, więc wybyliśmy na zakupy...

Podział ról opracowany od dawna...

Pan N. powozi wózkiem...

Ja robię za koszykarza, czyli wrzucam "przydasie"...

     - Rybka będzie !! - wykrzykuje radośnie Pan N. na widok pakietu mintaja...

     - To dla Luckiego, dawno rybki nie jadł...- studzę kulinarne emocje...

     - Lubię rybkę...- deklaruje Ślubny...

No i co ??

     "Pakiet" Luckiego podzieliłam sprawiedliwie na trzy części, i na obiad była "psia ryba"...;o)

To już stado jaskółek...Chociaż tym razem, to Lucky został "poszkodowany"...

     Pan Kabareciarz miał rację...Poniekąd...

     Małżeństwa ze stażem preferują kundelki...Kundelki stają się częścią małżeństwa ze stażem...Tą gastronomiczną też...;o)

16 komentarzy:

  1. Wielkie dzięki Gordyjko, ubawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w tym dowcipie: "Jesz zupę? Bo jak nie, to okraszę i dam psu".:)
    My mamy kundelka zewnętrznego (ktoś musi przeganiać krety) i kota wychodzącego (zimą bardziej domowego). I królika - wybitnie domowego.:) No cóż... zwierzątka rządzą...:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były czasy, że mieliśmy hodowlę mrówek...Te to dopiero rządziły...;o)

      (To nie była plaga, tylko hodowla - pudełkach po zapałkach)...;o)

      Usuń
  3. Wcale mnie to nie dziwi, mój syn zawsze mi zarzucał, ze o chomika dbam lepiej, niż o niego., a w końcu piesek nie może jeść byle czego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu nadszedł taki czas że pieseczek jest w rodzinie najważniejszy :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. gdy miałam kota zawsze rano dostawał rybkę. Dla niego nigdy nie mogło zabraknąć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny pan N. Jak nic przegrywa z menu Luckiego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już przekichane...Będę musiała ugotować tę golonkę Panu N. ...;o)

      Usuń
  7. świat stanął na głowie....

    OdpowiedzUsuń