Jeden z naszych Kabareciarzy zaprezentował jakiś czas temu skecz, uśmiałam się setnie...Nie ma jak scenki z życia (niekoniecznie politycznego), doprawione odrobiną dowcipu...
Pan Kabareciarz wysunął tezę, że małżeństwa z pewnym stażem przygarniają kundelki...Fakt !!
Kolejna teza dotyczyła zmiany hierarchii "dominacji"...
Kobieta wychodząc na zakupy, przemawia czule do kundelka:
- Pańcia pójdzie teraz do sklepu i kupi coś pysznego dla pieseczka, a jak wrócę to ugotuję ci obiadek...
- A ja ?? - pyta z kanapy mąż...
- A ty odgrzej sobie wczorajszy !! - kwituje żona...
I chociaż pozycja w życiu małżeńskim Pana N. nie została tak zdewaluowana, przyznać muszę, że coś w tym jest...
- A co jest w tym rondelku ?? - pyta mnie Ślubny...
- Ryż z wątróbką na rosołku...- odpowiadam zgodnie z prawdą...
- Pyszne !! - degustacja została rozpoczęta (słyszę mlaskanie)...
- To dla psa !! - kończę zakusy Ślubnego...
Że "jedna jaskółka wiosny nie czyni" ??
- Oooo...Galaretę robisz ?? - pyta Ślubny...
- Nie...Golonkę Luckiemu gotuję...- odpowiadam...
- A ja ?? - pyta Ślubny...
- Tej nie wyżeraj !! Tobie też ugotuję...- deklaracja padła...
Dwie jaskółki to już coś...;o)
A że czasem zasoby lodówkowe uzupełnić trzeba, więc wybyliśmy na zakupy...
Podział ról opracowany od dawna...
Pan N. powozi wózkiem...
Ja robię za koszykarza, czyli wrzucam "przydasie"...
- Rybka będzie !! - wykrzykuje radośnie Pan N. na widok pakietu mintaja...
- To dla Luckiego, dawno rybki nie jadł...- studzę kulinarne emocje...
- Lubię rybkę...- deklaruje Ślubny...
No i co ??
"Pakiet" Luckiego podzieliłam sprawiedliwie na trzy części, i na obiad była "psia ryba"...;o)
To już stado jaskółek...Chociaż tym razem, to Lucky został "poszkodowany"...
Pan Kabareciarz miał rację...Poniekąd...
Małżeństwa ze stażem preferują kundelki...Kundelki stają się częścią małżeństwa ze stażem...Tą gastronomiczną też...;o)
Wielkie dzięki Gordyjko, ubawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo !! Częstuj się do woli...;o)
UsuńJak w tym dowcipie: "Jesz zupę? Bo jak nie, to okraszę i dam psu".:)
OdpowiedzUsuńMy mamy kundelka zewnętrznego (ktoś musi przeganiać krety) i kota wychodzącego (zimą bardziej domowego). I królika - wybitnie domowego.:) No cóż... zwierzątka rządzą...:)))
Były czasy, że mieliśmy hodowlę mrówek...Te to dopiero rządziły...;o)
Usuń(To nie była plaga, tylko hodowla - pudełkach po zapałkach)...;o)
Wcale mnie to nie dziwi, mój syn zawsze mi zarzucał, ze o chomika dbam lepiej, niż o niego., a w końcu piesek nie może jeść byle czego...
OdpowiedzUsuńŚwięta racja !! ;o)
UsuńPo prostu nadszedł taki czas że pieseczek jest w rodzinie najważniejszy :-))
OdpowiedzUsuńI skrupulatnie pilnuje swojej pozycji...;o)
Usuńgdy miałam kota zawsze rano dostawał rybkę. Dla niego nigdy nie mogło zabraknąć.
OdpowiedzUsuńI to są odpowiednie priorytety...;o)
UsuńTrochę żal mi Pana N. Uściski.
OdpowiedzUsuńOkrutnie rozczuliłaś Pana N. ;o)
UsuńBiedny pan N. Jak nic przegrywa z menu Luckiego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeraz to już przekichane...Będę musiała ugotować tę golonkę Panu N. ...;o)
Usuńświat stanął na głowie....
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam...;o) Ledwie fiknął...;o)
Usuń